poniedziałek, 1 grudnia 2008

Słuchaj Izraelu O słuchaniu Ducha Świętego podczas wspólnej modlitwy

autor tekstu: Lucyna Słup


Gdy przed kilku laty zaczynaliśmy się spotykać w naszej wspólnocie modli­tewnej, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak ważne jest wspólne słuchanie Boga. Cotygodniowe spotkania wspólnoty, choć w dużej mierze poświęcone modlitwie, nie kształtowały naszego życia w takim stopniu, jak tego pragnęli­śmy. Choć żywe było w nas pragnienie wspólnoty z Bogiem i z sobą nawzajem, to jednak nie potrafiliśmy odkryć, jaki konkretny kształt ma ona przybrać. Nie bardzo było wiadomo, jak mają wyglądać nasze spotkania, na czym je oprzeć, ku czemu dążyć. Nie wiedzieliśmy, do czego wzywa nas Bóg, jako wspólnotę i jak mamy odpowiedzieć na to wezwanie.
W sytuacji pustki i ciemności, w jakiej się znaleźliśmy, odkryliśmy wagę słuchania Ducha Świętego i moc wypowiadanego do nas przez Pana słowa. Najpierw każdy z nas odkrył to we własnym życiu - odprawiane regularnie co roku rekolekcje zamknięte skutecznie uczyły każdego z nas poddawania się natchnieniom Ducha Świętego. Równolegle z otwieraniem naszych „ducho­wych uszu", otwierały się także „duchowe uszy" całej wspólnoty i coraz wyraźniej mogliśmy usłyszeć Boży głos. Poddając się prowadzeniu DuchaŚwiętego zauważyliśmy, że stopniowo zmniejsza się rozdźwięk między naszymi pragnieniami a naszym życiem. Zaczęliśmy odnajdywać swoje własne powoła­nie - powołanie do ewangelizacji i dostrzegać drogi, na których możemy to powołanie wypełnić. Poprawiły się nasze wzajemne relacje, a wspólne spotkania stały się coraz bardziej ubogacające. Mamy odczucie, że po okresie błąkania się po bezdrożach, weszliśmy na drogę, która najpewniej wiedzie nas do celu, jaki zamierzył dla nas Bóg.
Każda grupa modlitewna wzrasta w ufności, we wzajemnej miłości, apostolstwie na tyle, na ile poddaje się prowadzeniu słowa, na ile otwiera się na Ducha Świętego, który umacnia, zachęca, napomina, udziela wskazó­wek... I chociaż słuchanie Ducha winno charakteryzować wszystkie przejawy życia grupy, to jego uprzywilejowanym miejscem pozostanie zawsze wspólna modlitwa.
Chciałabym opierając się na własnym doświadczeniu i lekturze*, przedstawić kilka uwag, które mogą być pomocne w słuchaniu Boga podczas spotkań modlitewnych.

1. Zanim zbierzemy się razem

Zanim zbierzemy się razem na modlitwie warto pamiętać o jednej rzeczy -istnieje ścisła zależność między modlitwą osobistą każdego z członków grupy a wrażliwością całej wspólnoty na glos Boży. Im większa „wewnętrzna przezro­czystość" każdego z nas, tym większa zdolność do słuchania Boga razem. Oczywiście Duch Święty jest całkowicie wolny w swoim działaniu i może udzielać swoich darów i natchnień kiedy chce i jak chce, niemniej jednak zdolność do przyjęcia tych natchnień i darów zależy w dużym stopniu od nas, od naszej codziennej wierności Bogu.
Niemniej ważne jest usunięcie tych barier, które nas od siebie oddzielają. Chodzi tu o rozwiązanie, albo przynajmniej o próbę rozwiązania, sytuacji konfliktowych, o usunięcie uraz i niechęci, o stanięcie w postawie przyjęcia drugiego człowieka jako daru. Nie można „zamadlać" konfliktowych sytuacji, ale należy je podejmować i rozwiązywać.
Ogromną rolę ogrywa także nastawienie, z którym przychodzimy na spot-kanie. Jeśli traktujemy spotkania modlitewne rutynowo, jeżeli są one dla nas przede wszystkim okazją do spotkania towarzyskiego - będzie nam bardzo trudno usłyszeć głos Boży. Bóg na ogół daje się poznać tym, którzy tego pragną i którzy szukają Go z całego serca oraz tym, którzy wierzą w Jego żywą obecność w zgromadzonej wspólnocie.
To wszystko, o czym była mowa, dotyczy oczywiście każdego z członków grupy modlitewnej, ale w sposób szczególny osób animujących spotkanie. One powinny być najbardziej wyczulone na głos Boży, bo od ich postawy zależy w dużym stopniu gotowość wspólnoty do przyjęcia Słowa Pana. Brak modlitwy osobistej animatorów, konflikty między nimi, rutynowe traktowanie spotkań prędzej czy później w sposób drastyczny odbiją się na całości grupy modli­tewnej.
Słuchanie głosu Bożego podczas spotkania modlitewnego ogromnie ułatwia odpowiednie przygotowanie spotkania. Służy temu spotkanie osób animujących spotkanie modlitewne. Takie spotkania powinny się odbywać przed każdym spotkaniem modlitewnym wspólnoty. Nie chodzi oczywiście o opracowanie jakiegoś sztywnego programu spotkania (trzeba zostawić miejsce Duchowi Świętemu!), ale przede wszystkim o wspólne, modlitewne słuchanie Boga, wyrażające się w prośbie: „Panie, pokaż nam, co przygotowałeś na spotkanie modlitewne wspólnoty". Już wtedy, na spotkaniu animatorów, Duch Święty udziela pewnych świateł dotyczących spotkania modlitewnego - daje wiodące słowo lub ukazuje kierunek modlitwy.

2. Początek spotkania modlitewnego - stworzenie klimatu słuchania

Słuchanie nie może być tylko jednym z „punktów" spotkania. Ważne jest, aby postawa słuchania była obecna od początku do końca spotkania modlitew­nego. Nie gromadzimy się po to, aby chwalić Boga według naszego planu, lecz raczej po to, aby oddawać się do dyspozycji Ducha Świętego i modlić się tak, jak On chce nas prowadzić.
Od samego początku spotkania warto więc zadbać o to, aby wytwo­rzyć w grupie atmosferę ułatwiającą słuchanie Boga. Dzieje się to przez koncentrację na obecności zmartwychwstałego Jezusa. Najpełniej dochodzi ona do głosu w modlitwie uwielbienia, która przygotowuje nas bezpośrednio do słuchania Pana. Modlitwa uwielbienia przybiera różne formy: może to być modlitwa dialogowana, modlitwa równoczesna, modlitwa językami, śpieww językach... Bardzo ważną rolę we wspólnym uwielbianiu Boga odgrywa także muzyka**.
Niewielu z nas może od razu, niejako „z marszu" stanąć w obecności Boga i uwielbiać Go. Trudno się nam skupić, wiele rzeczy z minionego dnia nas rozprasza, podczas modlitwy narzucają się nam obrazy i myśli, których wcale nie pragniemy.
Wejściu w spotkanie modlitewne bardzo sprzyja modlitwa o wyciszenie wewnętrzne, podczas której prosimy Ducha Świętego, aby uwolnił nas od tego, co nas rozprasza. Bywa jednak i tak, że przychodzimy na spotkania obciążeni codziennymi troskami, które trzeba uczynić „materią" naszej modlitwy. Sami nie jesteśmy w stanie uporać się z naszymi problemami, ich rozwiązanie może przyjść tylko od Jezusa. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię... (Mt 11,28).
Warto także zwrócić uwagę na modlitwę o oczyszczenie naszych relacji -nie tylko z tego, co świadome, ale także z tego, co nieświadome, a co skutecznie blokować może działanie Ducha. Jedność w modlitwie jest sprawą niezwykle ważną. Im bardziej zjednoczona wspólnota, tym większa szansa na usłyszenie Bożego głosu.
Słuchanie Boga podczas wspólnej modlitwy jest charyzmatem. Nasza wraż­liwość na Boży głos wzrasta, jeżeli na każdym spotkaniu prosimy Ducha Świętego, aby obdarzył nas zdolnością słuchania.

3. Przyjęcie słowa Bożego

a) Słuchanie Ducha w głębi naszych serc

Czasem podczas modlitwy (najczęściej w momentach ciszy) pojawiają się w nas jakieś słowa, obrazy, przypominają się jakieś fragmenty Pisma Świętego...
Wszystkie te natchnienia, słowa, myśli mogą być znakiem, że Bóg chce nam coś przekazać. Zawsze trzeba się w nie „wsłuchać" i postarać się określić ich źródło włączając własny, zdrowy rozsądek. Jeżeli te natchnienia przychodzą w pokoju, jeżeli pojawiają się one z pewną „łagodną intensywnością", jeżeli nas nie zniewalają, lecz delikatnie zachęcają do wypowiedzenia, istnieje spora doza prawdopodobieństwa, że pochodzą one od Boga.
Niektóre z tych „wewnętrznych komunikatów" mogą dotyczyć tylko nas, a inne - drugich. Decydując się na ich wypowiedzenie, trzeba najpierw poczekać na moment najbardziej odpowiedni. Nigdy nie można się spieszyć z mówieniem tego, co uważamy za przekaz od Pana. Jeśli to, co czujemy, pochodzi rzeczywi­ście od Niego, nic się nie stanie, gdy z wypowiedzeniem poczekamy na moment najbardziej właściwy, np. taki, w którym swoimi słowami nie przerwiemy czyjejś modlitwy. Wewnętrzny, zniewalający przymus prowadzący do wypowiadania na­szych natchnień w momentach niezupełnie do tego odpowiednich byłby znakiem, że otrzymane przez nas światło jest raczej wytworem naszej wyobraźni niż dziełem Ducha. Bóg zawsze działa uwzględniając naszą wolność, z łagodnością i w pokoju. Trzeba czekać cierpliwie na czas, w którym można się będzie po­dzielić, modląc się o ukazanie tego czasu i o potwierdzenie natchnienia. Potwier­dzenie przychodzi często przez to, że tym samym światłem dzieli się ktoś inny.
Jeżeli grupa jest liczniejsza niż kilka osób, trzeba poddać to, co chcemy wypowiedzieć pod osąd osoby prowadzącej spotkanie. Należy tak zrobić zawsze, gdy otrzymane przez nas światło dotyczy kierunku dalszego rozwoju modlitwy na spotkaniu modlitewnym.
Jeśli już znaleźliśmy odpowiedni moment, nie bójmy się mówić. Zbyt często lęk przed osądem paraliżuje naszą wolność i uniemożliwia działanie Duchowi Świętemu oraz zamyka nas na rozwój charyzmatu. Mówmy więc śmiało to, co mamy powiedzieć.
Mówmy bez egzaltacji, w sposób jasny, zrozumiały, używając zwykłego, codziennego języka i - bardzo ważne - krótko. Bywa, że zwłaszcza proroctwa są tak długie, że właściwe przesłanie Boże ginie w nadmiarze wypowiadanych słów. Musimy pamiętać, że nawet jeśli to, co mówimy pochodzi od Boga, jesteśmy tylko narzędziami, którymi On się posługuje i nie ma w tym żadnej naszej zasługi (mnie samej w oczyszczeniu intencji kiedyś bardzo pomogła lektura historii oślicy Balaama Lb 22,28-30).
Mówiąc, nie poprzedzajmy swojej wypowiedzi słowami: „To mówi Pan!" albo: „Pan mi pokazał, że..." - nigdy nie mamy przecież pewności, czy to, co chcemy przekazać, pochodzi rzeczywiście od Boga. Wydaje mi się, że lepiej mó­wić „mam wrażenie, że Bóg chce powiedzieć...", „miałam obraz tego i tego".
Po wypowiedzeniu przesłania z pokorą trzeba poddać się temu, co na­zwałabym „osądem sytuacji". Jeżeli słowo, które przekazujemy, rzeczywiście pochodzi od Boga, zostanie przyjęte z radością, poruszy ludzkie serca, skłoni je do przemiany, jeżeli nie - zostanie niemal nie zauważone. Słowo Boże zawsze wywołuje oddźwięk w tych, do których jest skierowane. Oczywiście może zdarzyć się także i tak, że cała grupa, lub jej większość, jest zbyt mało dojrzała lub zbyt zamknięta, by przyjąć słowo proroctwa - może go nie zauważyć, nie zrozumieć, nie podjąć. Może być także tak, że to słowo ludzkie, a nie słowo Boże wywoła wśród zebranych mocniejszy oddźwięk - fałszywi prorocy zwiastujący dobrobyt kraju byli chętniej słuchani niż prorok Jeremiasz, który przepowiadał zagładę Jerozolimy.

b) Słuchanie Boga mówiącego przez innych

Proroctwa pojawiają się najczęściej w klimacie modlitwy, wtedy gdy nasze „duchowe uszy" są już otwarte. Warto ich słuchać w sposób „rozeznający" niejako na bieżąco, starając się oddzielić to, co pochodzi od Boga od tego, co od Niego nie pochodzi. W przypadku proroctw w językach trzeba modlić się i otwierać na dar tłumaczenia języków.
Na pewno nieco trudniej jest ze słuchaniem nauczania, zwłaszcza jeśli jest długie i niespecjalnie wiążące się z klimatem spotkania. Chyba jednak dobrze w takich przypadkach starać się znaleźć w nim coś dla siebie, zada­jąc sobie pytanie, które powinno nam towarzyszyć przez cały czas słucha­nia drugich na spotkaniu modlitewnym: „W jaki sposób to, co słyszę, wiąże się z moim życiem, z życiem naszej grupy? Czego przez te słowa chce mnie nauczyć Pan?"
To samo pytanie warto zadać sobie słuchając świadectw. Czasem słuchanie świadectwa bywa swoistą szkolą cierpliwości, gdyż nie zawsze dotyczą one czegoś istotnego i są dobrze przygotowane.
Bóg mówi także do nas wtedy, gdy się wspólnie modlimy. We wszystkich momentach, w których rodzi się wspólna modlitwa obowiązuje jedna pod­stawowa zasada, którą obrazowo można zilustrować w następujący sposób: modląc się we wspólnocie winniśmy jedno ucho mieć skierowane na Boga, a drugie na naszych braci.
Gdy nie słuchamy Boga i siebie nawzajem podczas modlitwy rodzi się chaos -jedna osoba prosi, druga dziękuje, trzecia przeprasza... często wzajem­nie się przekrzykując. Dzieje się tak również nie tylko podczas modlitw wypowiadanych w czasie modlitwy w naszym ojczystym języku, ale podczas modlitwy czy śpiewu w językach.
Podczas pobytu w Polsce Philipe'a Madre'a i towarzyszących mu osób, zwróciłam uwagę na ich sposób modlitwy. Tym, co uderzało, gdy zaczynali modlić się wspólnie, byk głęboka harmonia śpiewu w językach. Dawało się to zauważyć zwłaszcza podczas modlitwy wstawienniczej. Naprawdę trudno się było oprzeć wrażeniu, że istnieje jakiś głęboki związek między harmonią ich wspólnej modlitwy a podatnością na charyzmaty, którymi posługiwali -darem proroctwa, poznania, uzdrawiania. Pytany o to, na co jego zdaniem należałoby zwrócić uwagę w naszych grupach Odnowy, Philippe Mądre jako jedną z pierwszych rzeczy wymienił dążenie do większej jedności w modlitwie w językach, która często stanowi swoisty „wskaźnik" naszej jedności w życiu.

c) Słuchanie słowa z Biblii

Kulminacyjnym momentem spotkania modlitewnego bywa zwykle cele­bracja słowa Bożego zawartego w Biblii. Słowo na spotkaniu dobrze jest przeczytać dwukrotnie (może przez dwie różne osoby), słuchając go z na­stawieniem, że jest to słowo, które Bóg dziś wybrał dla nas, a następnie zachować ciszę.
Bóg przemawia także poprzez tzw. „echo słowa" przybierające postać krótkiego komentarza lub „dzielenia się słowem", będącego albo powtórzeniem wersów, które w sposób szczególny do mnie przemówiły, albo podzieleniem się tym, co to słowo znaczy dla mnie w życiu.

4. Waga ciszy

19 rozdział Pierwszej Księgi Królewskiej opowiada o ucieczce proroka Eliasza prześladowanego przez królową Izebel. Po trwającej czterdzieści dni i czterdzieści nocy wędrówce Eliasz przyszedł wreszcie do Bożej góry Horeb. Nazajutrz Pan wezwał go do spotkania z Sobą na szczycie góry:
A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu (...) Wtedy rozległ się głos mówiący do niego... (l Krl 19,11-13).
Pan nie przychodzi w ogniu, wichurze i trzęsieniu ziemi, ale „w szmerze łagodnego powiewu". Także i na spotkaniach modlitewnych Bóg nie objawia się wtedy, gdy najgłośniej krzyczymy ku Jego chwale, ale w głębokiej ciszy.
To bardzo ważne, aby modląc się wspólnie, umieć odkryć i uszanować ciszę. Zwykle gdy dopiero zaczynamy naszą drogę w Odnowie, jesteśmy bardziej zafascynowani otrzymywanymi od Boga darami niż Jego obecnością. O wiele bardziej interesuje nas wtedy to, co my do Niego mówimy, niż to, co On mówi do nas. W najlepszej wierze zagłuszamy ciszę modlitwami i piosenkami, „gasimy Ducha" zbyt sztywnym trzymaniem się jakiegoś programu czy nazbyt dominującym stylem prowadzenia. Wszystkie nasze wysiłki zmierzają do tego, aby coś się działo! Zwykle na ich dnie czai się rodzaj nieufności do Boga, a także lęk przed Jego działaniem, albo po prostu nadmierne eksponowanie swojej osoby przez tego, kto prowadzi spotkanie.
Pełne mocy słowo Boga wypływa zawsze z ciszy. Wejściu grupy modlitewnej w ciszę sprzyja wspólna adoracja Najświętszego Sakramentu. Jest to jedna z najlepszych szkół słuchania Pana.

5. Odczytanie zasadniczego przesiania Bożego

Do tego, aby wzrastać, nie wystarczy rozwijać w sobie wrażliwość na glos Boży. Konieczne jest ustawiczne rozeznawanie - oddzielanie tego, co pochodzi od Boga od tego, co płynie z innego źródła. To, co przekazujemy jako światło czy słowo Boże bywa często skażone naszymi ambicjami, lękami, a czasem także wpływem zła i dlatego właśnie wymaga oczyszczenia.
Bóg wypowiada Swoje słowo, by Jego moc przemieniała nasze życie. Belgijski benedyktyn O. Tomasz Philippe, opierając się na doświadczeniu prowadzonej przez siebie wspólnoty, poleca bardzo, aby na końcu każdego spotkania d, którzy je animowali (2, 3, 4 osoby) zabrali się razem i pomo­dliwszy się zapytali siebie, jakie było zasadnicze przesłanie przekazane dziś przez Ducha Świętego na spotkaniu. Być może przesłań tych było wiele, ale trzeba wybrać to, co było najważniejsze. Dobrze jest napisać je na tablicy tak, by osoby wychodzące ze spotkania mogły je zapamiętać i żyć nim przez cały tydzień.
Rozeznane słowo Boże domaga się „zachowywania w sercu" i podjęcia w życiu. Dopiero wtedy może się ono stawać lampą dla naszych stóp i światłem na naszej ścieżce (zob. Ps 119,105).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz