poniedziałek, 1 grudnia 2008

Pozostawać na rękach Matki



Do tego, byśmy mogli we wszystkim wypełniać wolę Bożą, konieczne jest zakochanie się w Bogu. Człowiek w Nim zakochany jest „szalony" i w swoich pragnieniach, i w tym, co robi.
Do takiej szalonej miłości Boga chce prowadzić nas nasza duchowa Matka - Maryja. Stąd nasze całkowite oddanie się Jej staje się drogą ku najgłębszej miłości Boga.
Ta, która z woli swojego jedynego Syna jest naszą duchową Matką, kocha nas tak, jak kochała Jezusa jako człowieka.
Wypełniając swoje posłannictwo Matki, Maryja już od momentu Wcie­lenia oddana była całkowicie do dyspozycji Syna. Jej życie było służbą i życiem dla Niego.

Matka i mistrzyni naszego życia
Teraz na mocy testamentu z krzyża Jej nowym posłannictwem jest macierzyństwo duchowe wobec każdego z nas. Odtąd żyje Ona dla nas, troszczy się o nas i pozostaje całkowicie do naszej dyspozycji.
Już od momentu naszego poczęcia Maryja poprzez nasze ziemskie matki, którym wyjednuje potrzebne łaski, jest przy nas i służy nam. Ona jest przy nas o wiele bardziej niż nasze matki ziemskie, których możliwości są ograniczone.
Matka Niebieska jest „do dyspozycji" każdego swojego dziecka cały czas, jest jakby na każde jego zawołanie.
Gdy zaczniesz patrzeć na swoje życie w świetle wiary, dostrzeżesz, że:
to Ona wstawała do ciebie w nocy, karmiła cię, pielęgnowała i czuwała przy tobie w każdej chwili twojego życia;
to Ona troszczyła się o ciebie poprzez lekarza, który cię leczył i poprzez wszystkich, którzy wyświadczyli ci jakiekolwiek dobro;
to za Jej przyczyną spotkałeś na swojej drodze tak wiele ludzkiej do­broci i serca.
Maryja, która jest stale przy tobie i troszczy się o twój wszechstronny rozwój, w sposób szczególny troszczy się o twój rozwój duchowy.
Ona jest Matką i Mistrzynią twojego życia duchowego.
Jej najgłębszym pragnieniem jest wzrastanie w tobie Chrystusa, tak by w twoim sercu nie było już miejsca dla ciebie samego, a tylko dla Niego i Jego woli.
O naszej modlitwie, a tym samym i więzi z Bogiem decyduje otwarcie się na Bożą miłość - postawa zawierzenia, prostoty i pokory ewangelicznego dziecka. Jednak w okresie narastających oschłości i ciemności wiary może pogłębiać się nasza letniość. Wówczas na przekór wszystkiemu, czego będziemy doświadczać, powinniśmy szukać dróg nieustannego ożywiania naszego ducha modlitwy.
Gdy tracimy poczucie obecności Boga, powinniśmy tym usilniej starać sieje przywoływać. Mogą temu służyć np. pewne obrazy Bożej miłości ku nam.

„Niesieni na rękach Maryi"
Jednym z takich obrazów może być dostrzeżenie siebie na rękach Maryi, którą Chrystus oddał nam za Matkę. Słowa: „Niewiasto, oto syn Twój" (J 19,26), oznaczają, że odtąd Maryja będzie kochała wszystkich ludzi tak, jak kochała swojego jedynego Syna jako człowieka. Od tej chwi­li Jej dzieckiem jest nie tylko Jezus, jest nim również wskazany św. Jan i odtąd Jej dziećmi są wszyscy ludzie.
Miłość matki wobec dziecka objawia się m.in. poprzez jej gesty. Takim gestem, wyrażającym szczególną formę miłości, jest wzięcie na ręce. Kiedy matka bierze dziecko na ręce, okazuje mu swoją czułość. Jest to gest przytulenia do serca i jednocześnie gest wywyższenia - uniesienia dziecka do wysokości własnej twarzy. Dziecko podniesione do twarzy matki czuje się bezpieczne i tak wielkie jak ona.
Jeżeli dana nam za Matkę Maryja nosiła swojego jedynego Syna na rękach, to „nosi też i nas".
Skierowane do Niej słowa: „Niewiasto, oto syn Twój" można więc tłumaczyć: Moja Matko, od dziś będziesz opiekowała się wszystkimi ludźmi i wszystkich będziesz „nosiła na rękach jako swoje dzieci, tak jak Mnie nosiłaś". Słowa zaś skierowane do Jana: „Oto Matka twoja", mogą oznaczać: Janie, od dziś masz szczególne prawo do korzystania z przywileju dziecka Maryi - do „pozostawania w ramionach mojej i twojej Matki".

Gdy patrzysz na wizerunek Matki Bożej, możesz za każdym razem przypominać sobie, że tak jak Jezus jest na Jej rękach, tak również - bez żadnej przesady - i ty.
Przyjęcie tej prawdy wymaga szaleństwa wiary i postawy ewangelicz­nego dziecka. Człowiek, który nie ma w sobie postawy duchowego dzie­cięctwa, nie uzna jej i nie przyjmie.
Gdy jednak, zdobywając się choćby na odrobinę szaleństwa wiary, przyjmiesz tę tajemnicę Bożej miłości, zaczniesz czerpać z niej pociechę i radość, pozwalającą ci przeżywać z dziecięcą wiarą nawet najtrudniejsze chwile twojego życia.

„Pozostawanie na rękach Maryi" ważnym elementem życia duchowego
To, że Maryja „nosi cię na rękach", jest czymś obiektywnym, niezależnym od twojej wiary. Słowa Chrystusa: „Oto syn Twój", oznaczają przecież obiektywną prawdę o macierzyństwie Matki Bożej wobec wszystkich ludzi, bez względu na to, czy ktoś tę prawdę uznaje, czy nie. Tak więc niezależnie, czy wierzysz w to, czy nie, czy pamiętasz o tym, czy nie, jesteś „na rękach Maryi".
Uznanie tej prawdy może stać się punktem wyjścia dla twojego otwar­cia się na Boga i Jego miłosierdzie.
Może stać się istotnym elementem twojego życia duchowego.

Świadomość, że jesteś „na rękach Matki Bożej", pozwoli ci trwać w obecności Boga z niezachwianą wiarą w Jego miłość. Wiara ta nie musi wiązać się z przeżyciami emocjonalnymi. Na pewnych etapach życia we­wnętrznego możesz niczego nie odczuwać, a mimo to będzie ona stanowiła szczególnie ważny element twojego życia wewnętrznego.
Jeżeli zaś tej prawdy nie przyjmiesz albo szybko o niej zapomnisz, to sam będziesz skazywał się na niepotrzebne udręki wynikające z twojej postawy człowieka duchowo starego. Człowiek duchowo stary chce sam rozwiązywać swoje życiowe problemy, a zanurzając się przy tym w wielo­rakim złu tego świata, grzeszy i wystawia się na dalsze pokusy szatana. W konsekwencji sam skazuje się na cierpienie. Gdyby w jego postawie była mądrość ewangelicznego dziecka, nie musiałby cierpieć z własnej winy.
Mądrość dziecka wyraża się m.in. w uznaniu, że cała jego „wielkość" bierze się stąd, iż to mama unosi je wysoko na rękach. Dziecko, które zapomniałoby o tym i zaczęło uważać, że jest tak wielkie jak mama, przy­właszczając sobie to wyniesienie, bardzo szybko mogłoby spaść z rąk matki, co mogłoby okazać się tragiczne w skutkach.

Przywilej „pozostawania na rękach Maryi"
Matka Boża, otaczając nas szczególną miłością, też „wynosi nas wy­soko", czyni to jednak tak, że my często nie zdajemy sobie sprawy z tego, komu nasze wyniesienie zawdzięczamy.
Gdy jednak z woli Boga Maryja wybiera kogoś na swoje szczególne narzędzie, wówczas bardzo wyraźnie pokazuje mu jego maleńkość i to, że to Ona „unosi go na swoich rękach". Jeżeli więc uświadamiasz sobie ma­cierzyńską rolę Maryi w swoim życiu, to jest to szczególna łaska.
Dlaczego ją otrzymujesz? - pozostanie to tajemnicą Bożych wyborów. Czymś oczywistym jest jednak, że łaska zobowiązuje. Nie otrzymuje się talentów, by zakopać je w ziemi, ale żeby zgodnie z wolą Bożą posłużyć się nimi do naszego uświęcenia. Dlatego proś Maryję, by świadomość, że je­steś „noszony przez Nią na rękach", przenikała całe twoje życie.

„Pozostawanie na rękach Maryi" w kontekście codzienności
Oczywiście, świadomość ta będzie różnicowała się w zależności od etapów w życiu duchowym - na jednych może być umacniana odczuciami emocjonalnymi, a na innych będzie wypływała już z samej tylko wiary.
Tą wielką tajemnicą Bożej miłości winna być w sposób szczególny przeniknięta twoja modlitwa.
Przeświadczenie, że z woli Boga jesteś „na rękach Maryi", winno to­warzyszyć twojemu uczestnictwu we Mszy św. i twoim spowiedziom. W tym duchu możesz prowadzić rozmyślanie, możesz modlić się modlitwą celnika czy jakąkolwiek inną formą modlitwy; również kiedy modlisz się za innych, proś o ich otwarcie na tę niepojętą Bożą łaskę.
Przeświadczenie to powinno towarzyszyć też wszystkim twoim co­dziennym czynnościom. Pamiętaj, że niezależnie, czym się zajmujesz, czy czymś bardzo poważnym, czy sprawami błahymi, „pozostajesz na Jej rę­kach". „Na Jej rękach" pracujesz, jesz obiad, pijesz herbatę, „na Jej rę­kach" zasypiasz i śpisz.
Staraj się każdy dzień rozpoczynać od aktu wiary w to, że Bóg w swo­jej niezgłębionej miłości ku tobie chce, by Maryja nosiła cię tak, jak nosiła Jego jedynego Syna.


„Pozostawanie na rękach Maryi" w kontekście grzechu
Maryja nie wypuszcza cię ze swoich rąk również wtedy, gdy grze­szysz. Inaczej grzech mógłby stać się dla ciebie katastrofą nieodwracalną. Wiara w „pozostawanie na Jej rękach" sprawia, że łatwiej ci powstać i wrócić do życia w łasce, że jeden twój grzech nie pociąga za sobą lawiny następnych.
Ręce Matki Bożej są tym szczególnym miejscem, w którym po każdym grzechu możesz odrodzić się.
„Na Jej rękach" łatwiej poznasz swoją słabość i to, że sam nie jesteś zdolny do naśladowania Chrystusa.
Oczywiście, musisz pamiętać, że kiedy grzeszysz, Maryja bardzo boleśnie przeżywa spowodowaną twoim grzechem udrękę Chrystusa. Gdy po­niewierasz własną godność i znieważasz Boga, który tak nieskończenie cię umiłował, kiedy gardzisz Jego miłością, dla Niej musi to być czymś niewypowiedzianie bolesnym. Jednak mimo wielkiego cierpienia Ona nie wypuszcza cię ze swoich rąk. Gdyby pozostawiła cię wtedy samemu sobie, zgi­nąłbyś.
Może często będzie ci trudno w to uwierzyć, ponieważ nie będziesz odczuwał Jej obecności. Ale taki brak odczucia i ciemności wiary Bóg może dopuszczać - by twoja wiara wzrastała.
Maryja, często nie będzie dawała ci odczuć swojej obecności, bo przecież Jej działanie jest działaniem samego Boga a Jej dłonie symbolizują miłosierne ręce Ojca, w których jako Jego dzieci przebywamy i jesteśmy podtrzymywani w istnieniu.
Maryja wobec krzyżowanego Syna
Gdy Jezus na oczach Maryi niósł krzyż, Ona nie próbowała nieść go razem z Nim w sensie dosłownym, ponieważ wiedziała, że wola Boża jest inna.
A czyż nie chciała Mu wtedy pomóc?

Czy wtedy nie kochała Go?
- Wiedziała jednak, że najlepiej pomaga Mu, pełniąc wolę Bożą. Ponie­waż Bóg chciał, by Matka jego Syna wspierała Go w dźwiganiu krzyża du­chowo, a nie fizycznie, Ona w pełni te Bożą wolę uszanowała.

Gdy krzyżowano Jezusa, Ona nie zasłaniała Jego przybijanych dłoni swoimi ani nie starała się wyciągać wbitych w Jego dłonie i nogi gwoździ, choć takie zachowanie mogłoby być zupełnie zrozumiałe. Matka przecież o wiele bardziej wolałaby cierpieć sarna, niż patrzeć na cierpienia dziecka. I kiedy umierał na krzyżu, nie próbowała robić niczego, co mogłoby Mu przynieść ulgę w Jego cierpieniach fizycznych. Wiedziała, że Bóg Ojciec godzi się na tę straszliwą udrękę i samotność Syna, dlatego i Ona towarzy­szyła Mu w sposób bardzo dyskretny.
Maryja nie pomagała Chrystusowi w sposób widoczny tak jak Cyrenejczyk, ponieważ wolą Bożą było, by udzielił Mu pomocy ktoś do tego przymuszony.
Z woli Bożej pozostawała w pewnym oddaleniu, choć to właśnie Ona towarzyszyła Mu najgłębiej we wszystkim, przez co przechodził; choć gdy przybijano Chrystusa do krzyża, Ona duchowo razem z Nim była krzyżowana.

Maryja wobec naszego krzyżowania
Tak Maryja prawdopodobnie będzie zachowywała się również wobec ciebie.
Kiedy dźwigasz krzyż swoich oczyszczeń i tego wszystkiego, co Bóg dopuszcza, byś nawrócił się i zmienił, gdy stary człowiek w tobie przybijany jest do krzyża, Ona jest przy tobie i pomaga ci, choć ty nie zawsze jesteś w stanie odczuć to czy zobaczyć. Maryja postępuje tak dlatego, że szanuje tajemnicę Bożej woli wobec ciebie.
Ty też musisz w jakimś stopniu zaznać tego, czego zaznał Jezus, który przeszedł przez gorycz samotności i opuszczenia przez swoich umiłowanych uczniów.
Kiedy niesiesz krzyż, Ona „niesie cię na swoich rękach" razem z two­im krzyżem, niezależnie czy to odczuwasz, czy nie.

Bóg, aby umożliwić ci wzrastanie w wierze, nie będzie objawiał ci wszystkiego do końca, również tego, że „jesteś noszony na rękach" przez Maryję, w czym wyraża się Jego niepojęta miłość wobec ciebie.
Nie dziw się więc, że Matka Boża „nosi cię na rękach" w sposób tak dyskretny, że nie daje ci odczuć swojej obecności nawet wówczas, gdy to zdaje się osłabiać cię w twojej walce z niewiernością i grzechem.
Uwierz, że również gdy przyjdzie ci umierać, będziesz umierał „na Jej rękach". Ona sama przeprowadzi cię przez granicę życia i śmierci.

Gdy w chwili śmierci dostrzeżesz w sobie przepaść zła, nie przerażaj się, bo wierząc, że „pozostajesz w rękach" Matki Bożej, będziesz pozostawał w rękach Bożego miłosierdzia. Wtedy bardziej niż kiedykolwiek będziesz w nim cały zanurzony.

Maryja, tak jak trzymała w swoich rękach zdjęte z krzyża ciało Chry­stusa, tak będzie trzymała i ciebie. Śmierć jest czymś, co nas przeraża, jest momentem zapewne ostatecznych i największych ciemności, ale jeżeli bę­dzie w tobie postawa dziecięctwa i wiara, że Bóg kocha cię pomimo twojej nicości, to ten ostatni moment twojego życia nie będzie cię przerażał.
Choćbyś w czasie tych największych ciemności - które będą dla ciebie szczególną Bożą łaską - wołał podobnie jak Chrystus: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił" (Mt 27,46), nie zapominaj, że jesteś „w Jej ramionach".

Zawsze, gdy cierpisz, Ona cierpi razem z tobą, ale znając o wiele bar­dziej niż ty sens cierpienia, oczekuje, że i ty uwierzysz, iż wszystko, co cię spotyka, jest daną ci przez Boga łaską. Cierpienie może uwolnić cię od twoich różnorodnych przywiązań, może też zburzyć twoją nieprawdziwą wizję świata i Boga, a tym samym przybliżyć cię do Niego.
Maryja jest formą, w której jesteśmy duchowo kształtowani. Proces ten dokonuje się stopniowo i trwa całe życie, aż po dopełnienie się w mo­mencie śmierci. Gdy w chwili śmierci nie będziesz jeszcze w pełni duchowo ukształtowany, to proces ten będzie musiał dokonywać się dalej w czy­śćcu. Bóg jednak chce, byś uświęcił się, to znaczy został w pełni ukształto­wany w formie, jaką jest Maryja, już tu na ziemi.
Jeśli będziesz jednoczył się z wolą Bożą do końca, będziesz krzyżowany. A gdy dane ci będzie dojść do tak wielkiego stopnia zjednoczenia z Jezusem w Jego męce, że będziesz umierał w wielkim cierpieniu, w sa­motności i opuszczeniu, Maryja będzie z tobą, tak jak była ze swoim jedy­nym Synem.

Będąc synem, masz prawo do takiej relacji z Maryją, jaka istniała po­między Nią a Jezusem w Jego ludzkiej naturze. Jesteś synem przybranym, ale na mocy testamentu z krzyża masz wszystkie przywileje prawdziwego Syna.
Poznając miłość Maryi, poznasz, jak bar­dzo kocha cię Bóg, bo to On przez Nią oka­zuje ci swoją miłość.
Maryja jest Tą, która pośredniczy w przekazywaniu nam miłości Boga.

Odkrywając tę niepojętą miłość, będziesz chciał na nią odpowiedzieć i wtedy możesz dojść do pełnego zjednoczenia z Chrystusem.
Byłaby to największa łaska, jaką tu na ziemi możesz być obdarzony.

źródło tekstu: Ruch Rodzin Nazaretańskich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz