wtorek, 13 lipca 2010

Modlitwa Jezusowa - świadectwo

HEZYCHAZM
- MODLITWA JEZUSOWA W MOIM ŻYCIU
Świadectwo pewnej Francuzki
Było to podczas tygodnia modlitw w Troussures, kiedy odkryłam modlitwę Jezusową. Odtąd zyskała ona takie miejsce w moim życiu, że dziwi mnie, iż nie odkryłam jej wcześniej.
Z początku kilka razy na dzień powtarzałam taką modlitwę: "Panie Jezu, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzeszną". To były słowa, które znajdowały duży oddźwięk w moim wnętrzu, ponieważ dźwigałam wówczas wielki ciężar. Bardzo zgrzeszyłam przeciwko Bogu i otrzymałam przebaczenie, ale w sercu ciężar pozostawał. Odkryłam, że przywoływanie imienia Jezus - Tego, który ratuje, który odnawia moją wiarę i nadzieję ilekroć Go wzywam - leczy ranę po grzechu i stwarza we mnie nowy i cudowny sposób przeżywania relacji między Zbawicielem i mną, jako zbawioną. To było tak, jakbym została na nowo ochrzczona w głębi mej istoty.
Modlitwa Jezusowa zajmowała coraz więcej miejsca w moim życiu. Nauczyłam się bez trudu wypowiadać słowa w rytmie oddechu. Modlitwa przyłączała się do mej istoty i równocześnie stawała się coraz bardziej wewnętrzna.
Pewnego dnia nie było już dla mnie możliwe powiedzenie: "Panie Jezu... zmiłuj się nade mną...". Modliłam się natomiast tak: "Panie Jezu, Synu Boży, ulituj się nade nami, grzesznymi".
Odtąd czuję się przynaglona, by przywoływać Imię Jezusa nad każdą istotą, nad każdym człowiekiem. Wierzę, że zbawienie, jakie spoczywa w tym Imieniu, przy każdym jego przywołaniu zostaje przekazywane wszędzie, dokąd się udam, i rozlewa się poza wszelkie granice, aby dotrzeć do każdego człowieka, który go potrzebuje. Wiele razy wylewałam tę modlitwę Jezusową i równocześnie myślałam o Związku Radzieckim, który znajduje się w tak dramatycznym procesie duchowego wrzenia. To tam ten sposób modlitwy praktykowano kiedyś z tak wielką żarliwością.
Zawsze zachowywałam to sformułowanie mojej modlitwy. Jednak ilekroć zostaję wystawiona na jakąś pokusę albo mam jakiś kłopot, to w zupełnie naturalny sposób wypowiadam ją w liczbie pojedynczej: "Zmiłuj się nade mną, grzeszną". Albo też wystarcza mi powtarzanie samego imienia: "Jezus".
Proszę pozwolić, że wrócę do mego odkrycia modlitwy Jezusowej w liczbie mnogiej. To było wówczas, kiedy szłam ulicami Paryża i nad każdym napotkanym człowiekiem wypowiadałam imię Jezus. Składałam imię Jezus na progu każdego domu, każdego baru czy kina, które mijałam. Mieszkałam wtedy blisko Pigalle. Zatopiłam ten zakątek w imieniu Jezus. Przywykłam wzywać imienia Jezus w metrze, nad twarzami, które mnie otaczały. Modlitwa Jezusowa towarzyszyła mi też w czasie wykonywania mojej pracy zawodowej i podczas wszystkich czynności i obcowania z innymi ludźmi.
Powoli zauważyłam, że modlitwa Jezusowa towarzyszy mi też w trakcie snu. Odmawiałam ją, kiedy kładłam się spać. Coraz bardziej spontanicznie wypływała na powierzchnię, kiedy drzemałam albo źle spałam. Często pomagała mi - czemu tego nie przyznać - usnąć ponownie. Kiedy znów się budziłam, znajdowałam siebie zatopioną w modlitwie. To tak, jakby modlitwa - choć o tym nie wiedziałam - nadal była kontynuowana w moim wnętrzu, kiedy spałam.
Modlitwa Jezusowa znalazła też miejsce w mojej modlitwie wewnętrznej: pomaga mi rozpocząć, wejść w wewnętrzne milczenie; daje mi siłę, by od nowa rozpalić płomień modlitwy, kiedy jestem śpiąca albo rozproszona.
Również na płaszczyźnie czysto ludzkiej i psychologicznej modlitwa Jezusowa przyniosła dobroczynne skutki. Dla mnie stała się skuteczną odtrutką na wszelkie zasadzki rozumu i marzycielstwo. Stworzyła jedność w mym wnętrzu. Pomogła mi przenieść siłę ciężkości na Drugiego (Jezusa, Syna Bożego) i tak uniknęłam egocentryzmu. Zdołała pokonać tendencję do niepokoju, którą mam w sobie: kiedy przywołuję Imię Jezus, wiem przez wiarę (czy czuję to, czy nie to jest obojętne), że On jest zupełnie blisko mniej jako Ten, który ratuje we mnie to, co trzeba ratować.
Imię Jezus buduje pokój i stwarza na nowo !
Kiedy mam z kimś spotkanie (kimś, kto jest chory, przyjaciel albo ktoś, z kim znajomość jest dla mnie męcząca) to zanim otworzę drzwi, moją pierwszą reakcją jest wezwanie: "Panie Jezu, Synu Boży, zmiłuj się nad nami, grzesznymi". Wiem wtenczas, że Imię Jezus, które przywołałam przed spotkaniem, oczyszcza moje serce od wszelkiego samozadowolenia i wzmacnia je, jeśli się lękam. W ten sposób rozmowę i wszelkie jej konsekwencje składam w ręce Pana.
Jeżeli z początku, a zaczęło się to przed pięcioma laty, potrzeba było pewnego wysiłku, by nauczyć się odmawiać modlitwę Jezusową, to teraz jest ona życiem we mnie, moim prawdziwym życiem.
/ Wilfrid Stinissen Ani joga, ani zen. Chrześcijańska medytacja głębi /

http://mojadroga.urs.pl/hezy3.htm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz