środa, 29 kwietnia 2009

Czwarta Niedziela Wielkanocna - 3 maja 2009 r.

PIERWSZE CZYTANIE


Dz 4,8-12 Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym

Czytanie z Dziejów Apostolskich

Piotr napełniony Duchem Świętym powiedział:
„Przełożeni ludu i starsi! Jeżeli przesłuchujecie nas dzisiaj w sprawie dobrodziejstwa, dzięki któremu chory człowiek uzyskał zdrowie, to niech będzie wiadomo wam wszystkim i całemu ludowi Izraela, że w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, którego wy ukrzyżowaliście, a którego Bóg wskrzesił z martwych, że przez Niego ten człowiek stanął przed wami zdrowy.
On jest kamieniem, odrzuconym przez was budujących, tym, który stał się kamieniem węgielnym. I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni”.

Oto Słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY:

Ps 118,1 i 8.9 i 21.22-23.26 i 28cd

Kamień wzgardzony stał się fundamentem.

Dziękujcie Panu, bo jest dobry,
bo Jego łaska trwa na wieki.
Lepiej się uciekać do Pana,
niż pokładać ufność w człowieku.

Kamień wzgardzony stał się fundamentem.

Lepiej się uciekać do Pana,
niż pokładać ufność w książętach.
Dziękuję Tobie, żeś mnie wysłuchał
i stałeś się moim Zbawcą.

Kamień wzgardzony stał się fundamentem.

Kamień odrzucony przez budujących
stał się kamieniem węgielnym.
Stało się to przez Pana
i cudem jest w naszych oczach.

Kamień wzgardzony stał się fundamentem.

Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie,
błogosławimy was z Pańskiego domu.
Jesteś moim Bogiem, chcę Ci podziękować:
Boże mój, pragnę Cię wielbić.

Kamień wzgardzony stał się fundamentem.

DRUGIE CZYTANIE


1 J 3,1-2 Jesteśmy dziećmi Bożymi

Czytanie z Pierwszego listu świętego Jana Apostoła

Najmilsi:
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to ujawni, będziemy do Niego podobni; bo ujrzymy Go takim, jakim jest.

Oto Słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ:


J 10,14

Alleluja, Alleluja, Alleluja

Ja jestem dobrym Pasterzem
i znam owce moje, a moje Mnie znają.

Alleluja, Alleluja, Alleluja

EWANGELIA

J 10,11-18 Jezus jest dobrym pasterzem

Słowa Ewangelii według świętego Jana

Jezus powiedział:
„Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach.
Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz.
Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca”.

Oto słowo Pańskie.

----------------------------------------------------------------------------

Pasterzem może być ten, który jest zdolny oddać życie za swoje owce, kto zna Ojca i jest w bliskiej z Nim relacji, kto pozwala, aby Ojciec go poznał. Dawanie życia za innych kojarzy się z łączeniem a nie dzieleniem, przebaczaniem, nie zaś z wprowadzaniem zamieszania, niezgody. Dawać życie to wprowadzać w świat wartości ducha umożliwiających życie, kierowanie sobą, opanowanie siebie, jasne postrzeganie i realizowanie celu wyższego od tych, jakie mamy na ziemi.

Najemnik, to przeciwnik. Jego słowa i działanie, styl życia sprowadza rozdźwięk, rozpraszanie się na sprawy nieistotne, niekorzystne dla nas. Jest to człowiek, który dzieli, skłóca. Jego propozycje rozwiązań niszczą możliwość wzajemnego porozumienia się. To najemnik sprowadza wilka. Jego beztroska nie może być niezauważona przez tego, który krąży wokół owczarni. Wilk przychodzi tam, gdzie ten, który jest zobowiązany do czuwania, jest nieodpowiedzialny.

Najemnik nosi w sobie wilka. Brak troski o osoby najbliższe to postawa najemnika z dzisiejszej Ewangelii. Zaniechanie współpracy z Bogiem doprowadza do sytuacji, w której wilk wdziera się do mojego serca i serc osób mi najbliższych. Ja wobec samego siebie mogę być najemnikiem, któremu nie zależy na darach i wartościach darmo otrzymanych od Boga. Pozwalam złemu, aby pozbawił mnie tego, nad czym nie czuwałem, o co się nie troszczyłem, czego nie kochałem, za co nie byłem nieustannie wdzięczny. Bo wdzięczność jest jednym ze sposobów nieustannego czuwania nad dobrem własnej duszy. Wdzięczność jest miłością, a tym samym odpowiedzialnością za powierzone mi przez Boga dobro. Nie troszcząc się każdego dnia o własne dobro duchowe, nie jestem tym samym zdolny zadbać o codzienne moje życie z innymi.

-----------------------------------------------------------------------------

Życie daje ktoś, kto jest dobry. Dobry człowiek będzie dobrym pasterzem. Dobroć emanuje przez to, co człowiek czyni, bez względu na charakter pracy. Jezus mówi: "Ja jestem dobrym Pasterzem". Na drugim krańcu jest najemnik. To ktoś, kto ma wykonać zadanie. Jest wynajęty. Czuje się wynajętym do określonej pracy. Tylko wynajętym. Dobry, daje życie. Najemnik – pracę, ale gdy jest niebezpiecznie, najemnik ucieka, nie chcąc oddać życia. To nie jest jego sprawa, by mógł oddać wszystko.

Dobry Pasterz oddaje najlepsze, co posiada – życie. Oddaje życie za owce, bo one są jego, one są w Jego sercu. Ich sprawy Jego przenikają, a On je zna. Dobry, traktuje innych tak, jak siebie. Będąc dobrym wobec siebie, nie można na innych być nie wrażliwym, nie współczującym, nie przebaczającym. Dobry Pasterz daje swoim owcom dobrą paszę: prawdę, pamiętanie o nich, żyje ich radościami i smutkami, daje im poczucie bezpieczeństwa, pozwala im wzrastać.

Owce są moje. Troska jest tam, gdzie utożsamiam się z tymi, dla których jestem pasterzem. Oni są moimi. Tworzymy więzy wiary, więzy duchowe, więzi ludzkie. Dobry Pasterz przyjmuje owce i tak je traktuje, jak własne. Lęk nie opanowuje tego, który jest dobry dla siebie, a tym samym dobry dla innych. Nie będąc, nie pragnąc być dobrym przez swoje wybory, decyzje, człowiek tym samym decyduje się na ucieczkę w chwilach zagrożenia dla siebie i innych. Niebezpieczeństwo budzi lęk, zmuszając do opuszczenia tych, z którymi żyję, ponieważ nie łączą nas żadne więzy.

Najemnik, to człowiek, który nie dokonał mądrego wyboru w życiu. Tego człowieka może zatrudnić szatan. Najemnik, to ktoś, nie żyjący na swoim miejscu, w którego sercu nie ma troski o człowieka, najpierw brak dobrej troski o siebie. Pasterz, to ten, który zna i który nieustannie poznaje to, co jest mu zlecone: jego trosce, zapobiegliwości, uwadze, miłości. Miłość objawia potrzebę poznania i nieustannego poznawania tych, z którymi pragnę być Siostrą, przyjacielem. Poznać, to wejść z kimś w życiową relację. Coś głębokiego, wartościowego z danym człowiekiem doświadczyć, w Bogu przeżywać. Znać człowieka, to m.in. wejść w doświadczenie jego cierpienia, grzechu, dobra i zła. Gdy poznaję człowieka, oswajam człowieka, wchodzę z nim w osobiste odniesienia.

Nie tylko Dobry Pasterz zna "owce" po imieniu, ale również "owce" poznają Pasterza. Z najemnikiem takich relacji dotyczących poznania, wzajemnego doświadczania siebie – nie ma. Poznanie jest wyrazem troski. Gdy poznaję człowieka, wyrażam zainteresowanie jego osobą i tym, co dla niego jest ważne, co stanowi jego osobisty "świat".

Poznać, to wejść w tajemnicę osoby: jej wewnętrznych przeżyć, zmagań, porażek, zwycięstw. Gdy Boga poznaję, On mnie czymś napełnia: bojaźnią, szacunkiem, okazuje swą czułość, daje siłę do pokonania" nieprzyjaciół", uczy mnie dróg wolności w Duchu. Jestem powołany, by Pana mojego poznać. Kiedy słyszę skargę Boga: "Lud ten czci mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode mnie", to wówczas rozumiem, że Boga trzeba sercem poznawać. Poznanie to, o tyle jest możliwe, o ile serce nie jest już czymś intensywnie zaabsorbowane. Nieuporządkowane zaabsorbowanie serca człowiekiem lub sprawami, Biblia nazywa "błądzeniem serca". Owo błądzenie uniemożliwia nie tylko poznanie Boga, ale przede wszystkim sprawia nieobecność chcenia, pragnienia poznania Pana i Jego mocy

Gdy "błądzę sercem", Bóg poddaje mnie różnym próbom. Jeśli nie poznam Boga, nie poznam niczego w sposób uporządkowany. Brak poznania Pasterza może prowadzić do życia: w buncie, lęku, nie chodzeniu Jego drogami, oddawaniu serca osobom i sprawom, w których człowiek nie odnajduje pokoju. Niekiedy poznanie Boga jest złudzeniem. Gdy relacja z Nim jest czysto zewnętrzna, formalna, ma miejsce brak poznania sercem. Prawdziwe poznanie Boga, przenika do serca: "Synu, czemuś nam to uczynił. Oto ojciec twój i ja, z bólem serca szukaliśmy Ciebie". Brak poznania Boga, sprowadza błądzenie, a ono przynosi cierpienia serca.

Poznanie człowieka tak, aby mu pomóc, jest możliwe wówczas, gdy będzie w nas nieustanne pragnienie poznania Boga. "Oddaję życie", należąc do Ojca. Oddając życie coraz pełniej Bogu mojemu, wchodzę w poznanie Go przez miłość. Ten oddaje życie, kto należy do Boga. Będąc wewnętrznie wolnym, mogę dać to, co jest moim skarbem, moją wielką wartością. Miejscem dzielenia się wartościami, jest wolność człowieka. To, co człowiek daje drugiemu, a nie ma swego początku w wolności serca, w przynależeniu do Jezusa, w posłuszeństwie Ojcu, jest krzywdzeniem bliźniego, jego zniewalaniem.

Wolność wewnętrzna sprawia w człowieku pragnienie jedności z drugimi. Więź z Bogiem, stwarza uporządkowane więzi z człowiekiem. Gdzie nie istnieje jedność człowieka z Bogiem, istnieje wewnętrzna przeszkoda, do utworzenia jedności z człowiekiem. Im większa wolność, tym bardziej intensywne jest we mnie pragnienie: "abyśmy byli jedno". Jedno jest tam, gdzie członkowie tworzący wspólnotę, czynią prawdziwy wysiłek, zmierzający do słuchania słów Pańskich. Nie wszyscy bowiem we wspólnocie chcą wzrastać. Nie wszyscy chcą słuchać słowa Bożego. Jedność jest możliwa do osiągnięcia tam: "gdzie są te same dążenia, te same pragnienia, ta sama miłość jednych ku drugim". Modlitwa o posiadanie tych samych dążeń, tych samych pragnień i tej miłości Ojca, jaka jest w Jezusie, winna stać się treścią naszego powołania.

Przymuszanie, skłanianie do życia w czystości, ubóstwie, posłuszeństwie nie ma miejsca tam, gdzie mamy do czynienia z człowiekiem dojrzałym, który wie, czego chce, choćby po wielu latach życia zakonnego pojawiły się inne pragnienia, inne potrzeby, różne od tych, które dominowały i motywowały rozpoczęcie przeze mnie życia drogą rad ewangelicznych. Tego życia, tego mojego bycia piękną, tych wielorakich talentów, młodości mojej, możliwości bycia kochaną przez sympatycznego mężczyznę, możliwości rodzenia dzieci, ich wychowywania – "nikt mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję" /w. 18/. Oddawaniem trzeba żyć, aby czystość była żywa i przekonywująca do pójścia za Pasterzem. Gdy zniknie pragnienie oddawania siebie Bogu, pojawi się silna namiętność powierzenia siebie człowiekowi. Do kogoś pragnę należeć, komuś pragnę dać siebie.

Przestaję być dla innych, gdy zatrzymam się jednoznacznie i przede wszystkim na moich potrzebach. Gdy człowiek powołany jest zdominowany przez to, co nazywamy "obsługą własnej osobowości", przestaje być Pasterzem, pojawia się problem bycia dobrym, oraz "życia dla innych; oddania życia Bogu", wypełnienia posłannictwa Boga samego.

Rachunek sumienia:
– Jakim jestem człowiekiem, kapłanem, siostrą zakonną, bratem? Co ja o sobie mogę powiedzieć?
– Czy o mnie można powiedzieć: dobry człowiek?
– Wobec kogo jestem dobrym człowiekiem?
– Dlaczego trudno mi być dobrym wobec niektórych braci?
– Kto daje mi poczucie bezpieczeństwa w moim Zgromadzeniu, w mojej wspólnocie zakonnej?
– Dlaczego nie czuję się bezpieczny, odczuwam ciągłe zagrożenie?
– Mój Bóg, moi bracia, moje Zgromadzenie? Czy tak to odczuwam?
– Na ile czuję się w mojej wspólnocie zakorzeniony, jednością z braćmi, a na ile jest dla mnie sprawą obojętną czy jestem tu, czy też mnie w niej nie ma?
– Czy dobrze traktuję braci w mojej wspólnocie?
– Czy w moim traktowaniu ich, jest autentyczna troska, cierpliwość, dobroć, opanowanie?
– Jakiego rodzaju więzy łączą mnie z osobami, z którymi żyję na co dzień?
– Czy zbliżające się niebezpieczeństwo zmuszało mnie przede wszystkim do troski o własne sprawy?
– By chronić, zabiegać o swoje, czy jestem w stanie wyrzec się przyjaźni z człowiekiem, wierności Bogu?
– W jakim wymiarze życia, jestem najemnikiem?
– O których braci przejawiam troskę w mojej wspólnocie?
– Dlaczego inni są pozbawieni mojej życzliwej uwagi? Czy może to oznaczać, że jestem dobry, dla dobrych dla mnie?
– W jakich sprawach moje serce błądzi?
– Jakimi sprawami jest moje wnętrze szczególnie zaabsorbowane?

Ks. Józef Pierzchalski SAC

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

2009 04 27 Spotkanie - Idźcie na cały świat...


1. J 20 Zmartwychwstały ukazuje się Apostołom9

19 Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» 20 A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. 21 A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». 22 Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego!10 23 Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane»11.

Niewierny Tomasz

24 Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. 25 Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!» Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę». 26 A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!» 27 Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!» 28 Tomasz Mu odpowiedział: «Pan mój i Bóg mój!» 29 Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli»12.

2. Dz 13
1 W Antiochii, w tamtejszym Kościele, byli prorokami i nauczycielami1: Barnaba i Szymon zwany Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen1, który wychowywał się razem z Herodem tetrarchą, i Szaweł. 2 Gdy odprawili publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty: «Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem». 3 Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich2. 4 A oni wysłani przez Ducha Świętego zeszli do Seleucji3, a stamtąd odpłynęli na Cypr. 5 Gdy przybyli do Salaminy4, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich; mieli też Jana do pomocy. 6 Gdy przeszli przez całą wyspę aż do Pafos5, spotkali pewnego maga, fałszywego proroka żydowskiego, imieniem Bar-Jezus, 7 który należał do otoczenia prokonsula6 Sergiusza Pawła, człowieka roztropnego. Ten, wezwawszy Barnabę i Szawła, chciał słuchać słowa Bożego. 8 Lecz przeciwstawił się im Elimas7 - mag (tak bowiem tłumaczy się jego imię), usiłując odwieść prokonsula od wiary. 9 Ale Szaweł, który także zwie się Paweł, napełniony Duchem Świętym spojrzał na niego uważnie i rzekł: 10 «O, synu diabelski, pełny wszelkiej zdrady i wszelkiej przewrotności, wrogu wszelkiej sprawiedliwości, czyż nie zaprzestaniesz wykrzywiać prostych dróg Pańskich?8 11 Teraz dotknie cię ręka Pańska: będziesz niewidomy i przez pewien czas nie będziesz widział słońca». Natychmiast spadły na niego mrok i ciemność. I chodząc wkoło, szukał kogoś, kto by go poprowadził za rękę. 12 Wtedy prokonsul widząc, co się stało, uwierzył, zdumiony nauką Pańską.

Działalność w Antiochii Pizydyjskiej wśród Żydów i pogan

13 Odpłynąwszy z Pafos, Paweł i jego towarzysze przybyli do Perge w Pamfilii9, a Jan wrócił do Jerozolimy, odłączywszy się od nich. 14 Oni zaś przeszli przez Perge, dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, weszli w dzień sobotni do synagogi i usiedli. 15 Po odczytaniu Prawa i Proroków przełożeni synagogi posłali do nich i powiedzieli: «Przemówcie, bracia, jeżeli macie jakieś słowo zachęty dla ludu». 16 10 Wstał więc Paweł i skinąwszy ręką, przemówił: «Słuchajcie, Izraelici i wy, którzy boicie się Boga!11 17 Bóg tego ludu izraelskiego wybrał ojców naszych i wywyższył lud na obczyźnie w ziemi egipskiej i wyprowadził go z niej mocnym ramieniem12. 18 Mniej więcej przez czterdzieści lat znosił cierpliwie13 ich obyczaje na pustyni. 19 I wytępiwszy siedem szczepów w ziemi Kanaan oddał im ziemię ich w dziedzictwo14, 20 mniej więcej po czterystu pięćdziesięciu latach. I potem dał im sędziów aż do proroka Samuela15. 21 Później poprosili o króla, i dał im Bóg na lat czterdzieści Saula, syna Kisza z pokolenia Beniamina. 22 Gdy zaś jego odrzucił, powołał na ich króla Dawida, o którym też dał świadectwo w słowach: Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka po mojej myśli, który we wszystkim wypełni moją wolę16.
23 Z jego to potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg Izraelowi Zbawiciela Jezusa. 24 Przed Jego przyjściem Jan głosił chrzest nawrócenia całemu ludowi izraelskiemu. 25 A pod koniec swojej działalności Jan mówił: "Ja nie jestem tym, za kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach"17.
26 Bracia, synowie rodu Abrahama, i ci spośród was, którzy się boją Boga! Nam została przekazana nauka o tym zbawieniu, 27 bo mieszkańcy Jerozolimy i ich zwierzchnicy nie uznali Go18, i potępiając Go wypełnili głosy Proroków, odczytywane co szabat18. 28 Chociaż nie znaleźli w Nim żadnej winy zasługującej na śmierć, zażądali od Piłata, aby Go stracił. 29 A gdy wykonali wszystko, co było o Nim napisane, zdjęli Go z krzyża i złożyli w grobie. 30 Ale Bóg wskrzesił Go z martwych, 31 a On ukazywał się przez wiele dni tym, którzy z Nim razem poszli z Galilei do Jerozolimy, a teraz dają świadectwo o Nim przed ludem. 32 My właśnie głosimy wam Dobrą Nowinę o obietnicy danej ojcom: 33 że Bóg spełnił ją wobec nas jako ich dzieci, wskrzesiwszy Jezusa. Tak też jest napisane w psalmie drugim:
Ty jesteś moim Synem,
Jam Ciebie dziś zrodził19.
34 A [to], że Go wskrzesił z martwych i że nie miał już nigdy ulec rozkładowi, tak wyraził:
Wypełnię wierne, święte sprawy Dawida20.
35 Dlatego i w innym miejscu mówi:
Nie dozwolisz, aby Twój Święty uległ skażeniu21.
36 Dawid jednak, zasłużywszy się swemu pokoleniu, zasnął z woli Bożej i został złożony u boku swych przodków22, i uległ skażeniu. 37 Lecz nie uległ skażeniu Ten, którego Bóg wskrzesił23. 38 Niech więc będzie wam wiadomo, bracia, że zwiastuje się wam odpuszczenie grzechów przez Niego: 39 Każdy, kto uwierzy, jest przez Niego usprawiedliwiony ze wszystkich [grzechów], z których nie mogliście zostać usprawiedliwieni w Prawie Mojżeszowym.
40 Baczcie więc, aby nie sprawdziły się na was słowa Proroków:
41 Patrzcie, szydercy, zdumiewajcie się i odejdźcie,
bo za dni waszych dokonuję dzieła,
dzieła, któremu byście nie uwierzyli,
gdyby wam ktoś o nim mówił»24.
42 Kiedy wychodzili, proszono ich, aby w następny szabat mówili do nich o tym samym. 43 A po zakończeniu zebrania, wielu Żydów i pobożnych prozelitów towarzyszyło Pawłowi i Barnabie, którzy w rozmowie starali się zachęcić ich do wytrwania w łasce Boga. 44 W następny szabat zebrało się niemal całe miasto, aby słuchać słowa Bożego. 45 Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i bluźniąc sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł. 46 Wtedy Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: «Należało głosić słowo Boże najpierw wam25. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. 47 Tak bowiem nakazał nam Pan: Ustanowiłem Cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi»26. 48 Poganie słysząc to radowali się i wielbili słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli. 49 Słowo Pańskie rozszerzało się po całym kraju. 50 Ale Żydzi podburzyli pobożne a wpływowe niewiasty i znaczniejszych obywateli, wzniecili prześladowanie Pawła i Barnaby i wyrzucili ich ze swoich granic. 51 A oni otrząsnąwszy na nich pył z nóg27, przyszli do Ikonium27, 52 a uczniów napełniało wesele i Duch Święty.


3. Jan Paweł II mówił do młodych: „Być uczniem Chrystusa nie jest sprawą prywatną, bowiem trzeba się dzielić z innymi darem wiary. Dlatego właśnie Apostoł pisze: „Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!" (l Kor 9, 16). Poza tym nie zapominajcie, że wiara umacnia się i wzrasta wtedy, gdy przekazuje sieją innym (por. Redemptoris missio, 2)."

4. Dz 6
8 Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu.
9 Niektórzy zaś z synagogi, zwanej [synagogą] Libertynów i Cyrenejczyków, i Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji, wystąpili do rozprawy ze Szczepanem3. 10 Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego [natchnienia] przemawiał. 11 Podstawili więc ludzi, którzy zeznali: «Słyszeliśmy, jak on mówił bluźnierstwa przeciwko Mojżeszowi i Bogu». 12 W ten sposób podburzyli lud, starszych i uczonych w Piśmie. Przybiegli, porwali go i zaprowadzili przed Sanhedryn. 13 Tam postawili fałszywych świadków, którzy zeznali: «Ten człowiek nie przestaje mówić przeciwko temu świętemu miejscu i przeciwko Prawu. 14 Bo słyszeliśmy, jak mówił, że Jezus Nazarejczyk zburzy to miejsce i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał». 15 A wszyscy, którzy zasiadali w Sanhedrynie, przyglądali się mu uważnie i zobaczyli twarz jego podobną do oblicza anioła.

SŁOWO BOŻE
NA KAŻDY DZIEŃ


26 IV  3 NIEDZIELA WIELKANOCNA ##
Czyt.: Dz 3,13-15.17-19; 1 J 2,1-5a; Łk 24,35-48
 
27 IV  PONIEDZIAŁEK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 6,8-15; J 6,22-29
 
28 IV  WTOREK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 7,51-59; 8,1; J 6,30-35
 
29 IV  ŚRODA ŚWIĘTO ŚW. KATARZYNY SIENEŃSKIEJ, dz. i dK., patronki Europy # Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego
Czyt.: 1 J 1,5-2,2; Mt 11,25-30 (tom VI)
 
30 IV  CZWARTEK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 8,26-40; J 6,44-51
 
MAJ 2009
Papieskie intencje Apostolstwa Modlitwy
 
Intencja ogólna: Aby wierni świeccy oraz wspólnoty chrześcijańskie w odpowiedzialny sposób zabiegali o powołania kapłańskie i zakonne.

Intencja misyjna: Aby młode Kościoły katolickie, wdzięczne Bogu za dar wiary, były gotowe uczestniczyć w powszechnej misji Kościoła i pragnęły głosić Ewangelię na całym świecie.
 
1 V     PIĄTEK ŚWIĘTO ŚW. JÓZEFA, RZEMIEŚLNIKA # I piątek miesiąca; Dzień modlitw za bezrobotnych; I piątek
Czyt.: Rdz 1,26-2,3 (Kol 3,14-15.17.23-24); Mt 13,54-58  (tom VI)
 
2 V     SOBOTA Wspomnienie św. Atanazego, bpa i dK; I sobota miesiąca
Czyt.: Dz 9,31-42; J 6,55.60-69 (1 J 5,1-5; Mt 10,22-25a - tom VI)
 
3 V     4 NIEDZIELA WIELKANOCNA ## Dzień modlitw o powołania
Czyt.: Dz 4,8-12; 1 J 3,1-2; J 10,11-18
 
4 V     PONIEDZIAŁEK UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY, KRÓLOWEJ POLSKI, głównej patronki Polski #
Czyt.: Ap 11,19a;12,1.3-6a.10ab; Kol 1,12-16; J 19,25-27 (tom VI)
 
5 V     WTOREK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 11,19-26; J 10,22-30
 
6 V     ŚRODA ŚWIĘTO ŚWIĘTYCH APOSTOŁÓW FILIPA I JAKUBA # Kwartalne dni modlitw o powołania do służby w Kościele
Czyt.: 1 Kor 15,1-8; J 14,6-14 (tom VI)
 
7 V     CZWARTEK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 13,13-25; J 13,16-20
 
8 V     PIĄTEK UROCZYSTOŚĆ ŚW. STANISŁAWA, BPA I MĘCZ., głównego patrona Polski # Kwartalne dni modlitw o powołania do służby w Kościele
Czyt.: Dz 20,17-18a.28-32.36; Rz 8,31b-39; J 10,11-16 (tom VI)
 
9 V     SOBOTA Dzień powszedni; Kwartalne dni modlitw o powołania do służby w Kościele
Czyt.: Dz 13,44-52; J 14,7-14
 
10 V   5 NIEDZIELA WIELKANOCNA ##
Czyt.: Dz 9,26-31; 1 J 3,18-24; J 15,1-8
 
11 V   PONIEDZIAŁEK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 14,5-18; J 14,21-26
 
12 V   WTOREK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 14,19-28; J 14,27-31a
 
13 V   ŚRODA Dzień powszedni
Czyt.: Dz 15,1-6; J 15,1-8
 
14 V   CZWARTEK ŚWIĘTO ŚW. MACIEJA, APOSTOŁA #
Czyt.: Dz 1,15-17.20-26; J 15,9-17 (tom VI)
 
15 V   PIĄTEK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 15,22-31; J 15,12-17
 
16 V   SOBOTA ŚWIĘTO ŚW. ANDRZEJA BOBOLI, prezb. i męcz., patrona Polski #
Czyt.: Ap 12,10-12a (1 Kor 1,10-13.17-18); J 17,20-26  (tom VI)
 
17 V   6 NIEDZIELA WIELKANOCNA ##
Czyt.: Dz 10,25-26.34-35.44-48; 1 J 4,7-10; J 15,9-17
 
18 V   PONIEDZIAŁEK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 16,11-15; J 15,26-16,4a
 
19 V   WTOREK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 16,22-34; J 16,5-11
 
20 V   ŚRODA Dzień powszedni
Czyt.: Dz 17,15.22-18,1; J 16,12-15
 
21 V   CZWARTEK Wspomnienie św. Jana Nepomucena, prezb. i męcz.
Czyt.: Dz 18,1-8; J 16,16-20
 
22 V   PIĄTEK Dzień powszedni; Nowenna do Ducha Świętego
Czyt.: Dz 18,9-18; J 16,20-23a
 
23 V   SOBOTA Dzień powszedni
Czyt.: Dz 18,23-28; J 16,23b-28
 
24 V   NIEDZIELA UROCZYSTOŚĆ WNIEBOWSTĄPIENIA PAŃSKIEGO ##
Czyt.: Dz 1,1-11; Ef 1,17-23; Mk 16,15-20
 
25 V   PONIEDZIAŁEK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 19,1-8; J 16,29-33
 
26 V   WTOREK Wspomnienie św. Filipa Nereusza, prezb.
Czyt.: Dz 20,17-27; J 17,1-11a
 
27 V   ŚRODA Dzień powszedni
Czyt.: Dz 20,28-38; J 17,11b-19
 
28 V   CZWARTEK Dzień powszedni
Czyt.: Dz 22,30;23,6-11; J 17,20-26
 
29 V   PIĄTEK Wspomnienie św. Urszuli Ledóchowskiej, dz.
Czyt.: Dz 25,13-21; J 21,15-19
 
30 V   SOBOTA Wspomnienie św. Jana Sarkandra, prezb. i męcz.
Czyt.: Dz 28,16-20.30-31; J 21,20-25
Msza w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Św.
Czyt.: Rdz 11,1-9 (Wj 19,3-8a.16-20b) (Ez 37,1-14) (Jl 3,1-5); Rz 8,22-27; J 7,37-39
 
31 V   NIEDZIELA UROCZYSTOŚĆ ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO ##
Czyt.: Dz 2,1-11; 1 Kor 12,3b-7.12-13; sekwencja obow.; J 20,19-23


Jezus i Samarytanka

J 4
1 A kiedy Pan dowiedział się, że faryzeusze usłyszeli, iż Jezus pozyskuje sobie więcej uczniów i chrzci więcej niż Jan - 2 chociaż w rzeczywistości sam Jezus nie chrzcił, lecz Jego uczniowie - 3 opuścił Judeę i odszedł znów do Galilei. 4 Trzeba Mu było przejść przez Samarię. 5 Przybył więc do miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar, w pobliżu pola, które [niegdyś] dał Jakub synowi swemu, Józefowi1. 6 Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny2. 7 Nadeszła [tam] kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» 8 Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności. 9 Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?» Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem. 10 Jezus odpowiedział jej na to: «O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: "Daj Mi się napić" - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej»3. 11 Powiedziała do Niego kobieta: «Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? 12 Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie i jego bydło?» 13 W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: «Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. 14 Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu». 15 Rzekła do Niego kobieta: «Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać». 16 A On jej odpowiedział: «Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!» 17 A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. 18 Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą». 19 Rzekła do Niego kobieta: «Panie, widzę, że jesteś prorokiem. 20 Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga». 21 Odpowiedział jej Jezus: «Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. 22 Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. 23 Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie4, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. 24 Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie». 25 Rzekła do Niego kobieta: «Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko». 26 Powiedział do niej Jezus: «Jestem nim Ja, który z tobą mówię».

Efekt Jezusa, który zmęczony usiadł sobie przy studni…

Tekst rozważany: J 4, 1-26
Jesteśmy zaproszeni na spotkanie z Panem i Samarytanką w momencie wzmożonej aktywności Jezusa – niestrudzonego Głosiciela obdarowującej miłości Ojca.

Jezus panuje nad sytuacją cały czas, bo to On decyduje, kiedy odda życie. Nikt Mu życia nie odbiera. On ma moc je oddać i odzyskać na nowo. Znowu znajduje się w kręgu obstrzałów faryzeuszy zazdrosnych o to, że – jak zauważa Ewangelista – Jezus pozyskuje sobie więcej uczniów.

Apostołowie są już na tyle wtajemniczeni w sens pojawienia się Jezusa na ziemi, że podejmują się roli tych, którzy chrzczą. Trzeba rozszerzać krąg osób oczyszczanych i umacnianych miłością obdarowującą, spragnionych jej.

Jezus zatem pozyskuje coraz więcej uczniów, co wzbudza zazdrość, bo faryzeusze nie potrafią spojrzeć na Niego inaczej jak tylko w kategoriach niezdrowej konkurencji. Biorą jeszcze do ręki zestawienia, porównują statystyki mówiące, że Jezus chrzci więcej niż Jan, a przecież Jan to dopiero był chrzciciel! – Chrzci więcej niż Jan. – W związku z tym faryzeusze już kombinują, co by tu zrobić z Jezusem. To ich kolejny podstęp.

Jezus kontroluje sytuację. Wyrusza do Galilei. Trzeba Mu było przejść przez Samarię. To nie jest nic nie znacząca wzmianeczka. Zatrzymajmy się przez chwilę nad problemem relacji Samarytan i Żydów. Chodzi nie tylko o kontekst historyczny, ale o realia, w których Jezus głosi Ewangelię i w których do nas przychodzi – bo słowo jest żywe, dotyka nas.

Samaria i Judea pozostają ze sobą w starym jak świat konflikcie. Judea to miejsce zamieszkania Żydów. Samarytanie uważają się za osoby pobożne. Ich korzenie sięgają do Aarona. Ojcem ich, jak przyznaje Samarytanka, jest też Jakub, który wraz z częścią ziemi kupił studnię. Spotkanie Izaaka z Rebeką i wymiana spojrzeń odbyła się właśnie przy tej studni. Dlatego Samarytanie powołują się na bliskość Jahwe, na bardzo głębokie korzenie.

Kiedy przyszły czasy prześladowań – a jak pamiętamy biczem Bożym dla Żydów była w kolejnych latach zarówno napaść Asyrii, jak i niewola babilońska – to Samarytanie przeszli do konspiracji. Wyznawali swoją wiarę, ale się ukrywali. Żydzi nie mogli im tego wybaczyć, bo kiedy nastąpiło wyzwolenie, Samarytanie wyszli ze swoją religią. Żydzi mieli do nich o to poważne pretensje: niby tacy pobożni, a jak przyszło co do czego, to się chowają.

Były też inne konflikty, związane z tym, że Samarytanie wprowadzili synkretyzm religijny. Po reformie, za króla Jozjasza, kiedy Ezdrasz i Nehemiasz ogłaszali prawo, na nowo je odczytali, bo znaleźli na terenach świątyni zakurzone zwoje Pisma Świętego, ludzie płakali, gdy słyszeli, jak wielka jest miłość Boga i co zaprzepaścili przez swoją głupotę. Wprowadzono wtedy między innymi zakaz mieszania krwi żydowskiej z obcokrajowcami. Samarytanie tego nie przestrzegali. Później wpadli w drugą skrajność, która dziś się przejawia ich mniejszą liczebnością. Zaczęli interpretować przepis w ten sposób, że zawierali małżeństwa tylko w obrębie swojego plemienia. Jest to tzw. endogamia, która spowodowała wiele problemów genetycznych, ujawniających się nawet u Samarytan żyjących współcześnie. Ta sytuacja też była ogniskiem zapalnym.

Kolejnym przedmiotem spornym była góra, na której trzeba było składać ofiary Panu. Kiedy przyszła reforma, kazano wyburzyć wszelkie sanktuaria poboczne, bo tam oddawano hołd nie tylko Jahwe, ale także Baalowi. Wszyscy wyznawcy Pana mieli gromadzić się w Jerozolimie. Samarytanie też chcieli w tym uczestniczyć, a w późniejszych czasach budować świątynię Salomona. Żydzi ich odsuwali, uważali za pogan. Konflikt trwa do dziś, bo Żydzi uważają Samarytan za Palestyńczyków, a Palestyńczycy za Żydów.

Na tle konfliktu o miejsce oddawania czci Jahwe, w sytuacji odrzucenia przez Żydów, Samarytanie wybudowali sanktuarium na innej górze i tam sprawowali kult. Dlatego też byli znienawidzeni. Żydzi trwali w takim zacietrzewieniu, że nie do pomyślenia było spotkać się z Samarytaninem, dotknąć rzeczy, której on dotykał. Sprowadzało to na nich nieczystość. Jeżeli już przechodzili przez Samarię, a zdarzało się to, gdyż tamtędy biegła najkrótsza, chociaż niebezpieczna droga, to nie chcieli się tam nawet zatrzymywać, aby nie doszło do jakiegoś kontaktu. Z Samarytanami nie rozmawiali w ogóle. Samo słowo Samarytanin wywoływało bardzo pejoratywne konotacje.

Musimy o tym wiedzieć nie tylko ze względów historycznych, ale również dlatego, że w tym momencie dotykamy też naszego zacietrzewienia. My także mamy swoich Samarytan, swoich Żydów. Nosimy wiele uprzedzeń. Św. Jan napisał oględnie: Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem – delikatnie rzecz ujmując. Tam można było – jak mówią niektórzy – „mache sklepać”, kogoś natłuc, jeżeli się trafiło w tamten teren.

Zatem z kim Jezus będzie rozmawiał? – Z kimś uprzedzonym.

Jak będzie z nim rozmawiał?

Jezus robi coś, co jeszcze dodatkowo zirytuje faryzeuszy i Żydów, Jego współziomków. Uczniowie też nie wiedzą, jak na to reagować. Widzą, że ich Nauczyciel siedzi z kobietą. Z kobietą! W dodatku z Samarytanką! Najprawdopodobniej flirtuje! Tego przecież czynić nie wolno. Nauczyciel rozmawia z kobietą? Apostołowie nie wiedzą, jak do tego podejść. Nie będą się odzywać, bo co można powiedzieć w takiej sytuacji?

Mamy więc w tych kilku zdaniach bardzo jasny, skrótowo przedstawiony kontekst, potrzebny do zrozumienia, co się dzieje. Jezus idzie do pogan, a nawet do ludzi traktowanych gorzej niż poganie, i głosi im słowo Boże! Przekracza bariery. Przełamuje stereotypy. Idzie porozmawiać. Ale nie czyni tego, żeby ich zagłaskać na siłę. Idzie rozmawiać o rzeczywistych problemach Samarytan i tej konkretnej osoby – napotkanej Samarytanki. Nie mówi z przymrużeniem oka: Chodźcie razem z nami, tylko nazywa rzeczy po imieniu. Bardzo precyzyjnie i stopniowo.

Dwie prawdy wypływają dla nas z tego fragmentu. Możemy ująć je w formie pytań: Jak się nazywa osoba, rodzina, wobec której jestem zacietrzewiony? Do której jestem uprzedzony, która żywi uprzedzenie do mnie?

Jak się te osoby nazywają?

Po co o tym mówimy? – Bo gdy chcemy złożyć Panu dar, musimy iść i pojednać się najpierw ze swoim bratem, żeby to wszystko zadziałało. Trzeba nazwać nasze uprzedzenia.

Co chcesz popchnąć do przodu, jeśli nie wypełniasz słowa Bożego?

Nic nie popchniesz. Nie przeskoczysz tego. No dobra, Panie Jezu, tego to już sobie darujmy... Tak nie ma, bo nie nastąpi wtedy dopływ łaski.

Możemy mieć olbrzymią wiedzę, że Bóg jest miłością. Ale musimy też wiedzieć, że ta miłość jest bardzo mądra i konkretna.

Jak wyglądają twarze, nazwiska osób, wobec których jesteś zacietrzewionych? Do kogo jesteś uprzedzony?

Z kim żyjesz w takich naleciałościach, zasłyszanych opiniach, wyrobionych poglądach, niewyjaśnionych sytuacjach?

Nie wyjaśniliście sobie pewnych rzeczy, zbudowała się błędna opinia. A teraz już się nie chce do tego wracać. I jest przeszkoda. Jeśli mam iść do nieba, to trzeba to oczyścić. Oczywiście stopniowo.

Kim jest osoba, przez którą możesz się zaklęczeć na śmierć, a Pan Bóg będzie ci o tym ciągle mówił: Słuchaj, musimy to ruszyć, żeby łaska do ciebie dopłynęła.

Kto jest twoim Samarytaninem?

Kto jest twoim Żydem?

Z kim rzeczywiście jesteś w takim konflikcie?

Gdzie pojawia się utrudnienie?

Jezus przełamuje i to. I tam pragnie wejść.

Jeśli chcesz złożyć swój dar, a masz w pamięci jakąś osobę, zostaw swój dar, idź i pojednaj się z nią. Nie chodzi o to, aby wyjeżdżać w tej chwili do kogoś, kto jest daleko. Wyruszmy w duchową pielgrzymkę. Dzięki Duchowi i prawdzie jesteśmy w stanie pokonać bariery czasowe, bo problem jest w nas! Nie tylko w tej osobie.

Kiedy w pracy jest konflikt z szefem, szefową, podwładnym, współpracownikiem, to wpisuje się on gdzieś w nas. Rozwiązanie problemu nie polega na tym, że zmienię szefową, pracę. Pójdę gdzieś indziej i konflikt odżyje, bo on siedzi we mnie. Jest wewnątrz mnie i dlatego tu najpierw trzeba go ruszyć. Nie znaczy to, że usprawiedliwiamy każdego uciążliwego szefa czy podwładnego. : ) Nie jest też tak, że jak mam niemiłego szefa, to jestem winny. Zauważmy, że Jezus nie wchodzi w kontakt z Samarytanką, żeby ją zagłaskać i na siłę doprowadzić do zbawienia. On proponuje rozmowę... Porozmawiajmy...

Z kim powinienem porozmawiać?

Druga kwestia z tym związana dotyczy trudu. Trzeba Mu było przejść przez Samarię. Trzeba mi przez to przejść. Trzeba. – Tutaj to już ksiądz przegiął... Gdzie ja tam teraz będę szedł? Zajmuję się czymś zupełnie innym... Już tysiąc razy wyciągałem do niego rękę... – No to następny raz, tysiąc pierwszy. Ale nie głupio, bez narzucania się! Nie chodzi o to, żeby bić się w piersi i iść. Tu przykładem jest list biskupów polskich skierowany do biskupów niemieckich i słynne zdanie: Przebaczamy i prosimy o przebaczenie. Nie jest tak, że wina leży tylko po jednej stronie. Trzeba patrzeć na to realnie, nie narzucając się, bo relacje po operacji cięcia jeszcze bolą. Ale żyjemy, modlimy się, idziemy dalej. To, co miałem zrobić ze swojej strony, zrobiłem. Idź upomnij go w cztery oczy – powie Jezus w innym miejscu – Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Przecież nie możesz się narzucać komuś całe życie, ale nie wolno też być obojętnym. Módl się za nieprzyjaciół! Trzeba nam zatem przez to przejść. Wiąże się to z trudem.

Jak ten trud ma wyglądać?

Do jakiej formy trudu Pan cię zaprasza? Może ma to być post, a może coś innego?

Jezus jest zmęczony tą wędrówką. Południe na tamtych terenach to przecież upał, zaduch. Jezus w tych warunkach robi rzecz najbardziej ludzką. Siedzi sobie przy studni, przy źródle żywej wody, bo tam przychodzą ludzie. Żywa woda daje ochłodę. To nie są jakieś przywiezione baniaki, ale żywa woda, dająca orzeźwienie.

Zatem Jezus siada przy studni. Przyjmuje najbardziej ludzką postawę. Dlaczego zwracamy uwagę na taki szczegół? Bo wielkie rzeczy zaczynają się od drobiazgów. Cóż za rozmowa zaraz się wywiąże! O jakich rzeczach Jezus będzie mówił.

Wielkie zmiany zaczynają się od małych kroków. Od ludzkich kroków. Nie chodzi o to, żeby pójść do kogoś, o kim teraz myślimy, i zacząć wielką rozmowę. Tu chodzi o zwykłe okoliczności życia. Brakiem rozwagi byłoby pójście do kogoś i rozmawianie od razu o czymś poważnym. Czy Jezus zaczyna tutaj od rozmowy o problemie? Jest zmęczony i siedzi przy studni. Nie chodzi o to, żeby problemy ruszać bezpośrednio, tylko stopniowo. Zaczyna się zawsze od najbardziej ludzkich motywów, od najbardziej ludzkich zachowań. Często przegrywamy, bo walczymy z grzechem, ze słabością, wprost. A tu trzeba naokoło. I stopniowo.

Popatrzmy na zachowanie Jezusa. Czy zaczął rozmowę od okrzyku: Ooo, konkubina idzie. Ilu ona chłopów ma i jeszcze tu przychodzi? A przecież zakończył ją wyjawieniem: Jesteś przy Mesjaszu, przy Źródle czystej wody. Później nawet nie będzie chciał jeść. Wysłał przecież apostołów po jedzenie. Ci przychodzą, mówią: Jedz, Mistrzu. A On jeszcze ich poucza: Jedz? Moim pokarmem jest pełnienie woli Ojca. Królestwo Boże to nie jest sprawa tego, co się je i pije. Królestwo Boże to sprawiedliwość, pokój, radość w Duchu Świętym. Apostołowie nie wiedzieli, co mają powiedzieć.

Widzimy zatem, że Jezus nie walczy z problemami wprost. My przegrywamy, bo próbujemy to robić. Jezus uczy nas nie dyplomacji, ale biblijnego sposobu podejścia – ludzkiego i Bożego. Z zazdrością, pychą, nieczystością, chciwością, czy jakimkolwiek z grzechów głównych nie walczy się wprost.

Jezus siedzi więc zmęczony przy studni, przy żywym źródle wody, w najgorętszej porze dnia. Tak Abraham w najgorętszej porze dnia czekał na gości i otrzymał od Pana obietnicę. Najgorętszy news, w najgorętszej porze dnia, najmniej oczekiwany...  Bo czego mogę się dowiedzieć, kiedy jestem zmęczony i znużony? A przecież po godzinach Szymon z Cyreny niesie krzyż Jezusowy. Trzeba nam czuwać! W różny sposób może Pan przyjść – w najbardziej zaskakujący. W najmniej oczekiwanym momencie Pan najmocniej zaskakuje. Południe… Upalna pora… Zatem czuwajcie i módlcie się w każdym czasie. – No ale na jakich ja obrotach ciągle bym musiał być? – W pełni życia. Dlatego nie śpijcie.

Jest około szóstej godziny, czyli u nas dwunasta. I następuje niesamowita sytuacja. Wówczas nadeszła [tam] kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. O tej godzinie po wodę się nie chodzi. Chyba że jest się wędrowcem. Dzieje się tutaj coś niepokojącego. W południe przy studni można spotkać tylko wędrowców, a nie ziomków, tubylców. A zatem kobieta ma coś do ukrycia. Wybiera taką porę, żeby jak najmniej osób ją widziało i zagadywało.

Kobieta podchodzi do Jezusa, który pokonuje wszelkie schematy, o czym ona jeszcze nie wie. Jezus przełamuje te bariery słowem, bo i uzdrowił jednego Samarytanina, i później do swych nauk wprowadził Samarytan, czym rozwścieczył Żydów. Mówił o miłosiernym Samarytaninie, niosącym pomoc. Żydowski pobożny kapłan i jego „ministrant” – lewita omijają pobitego, a Samarytanin się zatrzymuje. Jezus pokonuje więc schematy słowem i czynem, bo wchodzi w Samarię, bo rozmawia z kobietą – Samarytanką! Poszedł na wizytę duszpasterską do niesakramentalnego małżeństwa… Dobrze, że Kościół się nawrócił i zajął związkami nieskaramentalnymi także – nie po to, żeby je sankcjonować, ale żeby pomagać ludziom. Kiedy prowadziłem rekolekcje dla osób pozostających w związkach niesakramentalnych, zauważyłem, jak żywo one słuchają i jak aktywnie chcą uczestniczyć we Mszy Świętej. Jak odpowiadają! To nie jest klasyka na ślubie – u wypasionych w wiedzę i wiarę katolików, kiedy ksiądz z organistą sobie odpowiadają. Poranieni, ludzie z odzysku…

Jezus idzie więc na wizytę duszpasterską. Łamie zasady, rozmawia z kobietą w najgorętszej porze dnia. I co się dzieje? Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» On zaczyna rozmowę. Pojawia się najbardziej ludzka kwestia – daj Mi się napić. Bardzo proste sformułowanie. Ciekawe, że Ten, który gasi pragnienie, prosi, żeby ugasić Jego pragnienie… Pan Jezus coś kombinuje, zaczepia, coś z tego będzie …

Czym Pan Jezus ostatnio cię zaczepił?

Co wydaje ci się zastanawiające, droga siostro, drogi bracie?

Nie uciekaj przed tym pytaniem, nie mów, że to banał. Daj Mi pić – to też banał.

Jaki banał ostatnio zlekceważyłeś?

Nie chodzi o to, żeby – w znaczeniu pejoratywnym – siedzieć jak kura i każde ziarno wygrzebywać, ale patrzeć na to, co się dzieje, w świetle wiary. Nie mówmy od razu: Pan mi objawił. Mam, znalazłem! Stopniowo, systematycznie. Poprzez te wydarzenia, małe znaki, Pan Bóg się do nas uśmiecha. Śmiałaś się – mówił do Sary. – Nie śmiałam się. – Śmiałaś się. I Izaak otrzymał imię: Bóg się uśmiechnął, Bóg się zaśmiał.

Jaki banał, co konkretnie zwraca twoją uwagę?

Co cię ciągnie do Pana?

Przez co Pan budzi w tobie pragnienie – daj Mi pić, daj Mi trochę serca?

Trzeba iść za tym pragnieniem!

Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności. Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?» Samarytanka oczywiście myśli schematami. I to jest też często naszą tragedią. – Tę, proszę księdza, to znam na wylot. Niech tam ksiądz nawet nie idzie. Ten? Z nim to ja już nie będę gadać. Prędzej mi tu kaktus wyrośnie!

Ojciec Leon Knabit najpierw był księdzem diecezjalnym, a później poszedł do zakonu. Na furcie zakonnik mu powiedział: Kaktus mi tu wyrośnie, jak ty zostaniesz zakonnikiem, za liche zdrowie masz. Później ojciec Leon, który miał dla nas rekolekcje w seminarium, mówił: Nawet nie sprawdzałem, czy mu wyrósł, czy nie. : )

Samarytanka myśli więc schematami. Uwaga, tu kryje się niebezpieczeństwo – myślenie schematami. Przysłuchaj się twojej ostatniej rozmowie o kimś lub z kimś. Ile tam było prawdy, ile otwartości? Ile było twoich sądów i schematów?

Dlaczego o tym mówimy? – Żeby uzdrawiać, żeby dochodziło tam światło, żeby się nauczyć czegoś innego, bo Samarytanka rozmawia z Jezusem schematami.

Czy my z Panem nie rozmawiamy schematami?

Pacierz jest potrzebny, ale chodzi o to, żeby modlitwa nie była schematyczna. Żeby to nie był tylko pacierz i pa, Boziu, do widzenia. Trzeba uruchomić serce, rozmawiać.

W kontekście relacji z drugim człowiekiem: Z kim rozmawiam schematami?

Na czyj temat rozmawiam schematami?

Kogo już skreśliłem?

Trzeba się przyznać. Jeżeli skreśliłem kogoś, kto mnie denerwuje, to odciąłem się od źródła łaski. Nie chodzi o to, żeby rzucać się na szyję i mówić: Ależ jesteś cudowny. Chodzi o realne relacje z drugą osoba. Nie o odcinanie się.

Jezus podejmuje dialog i spotyka się ze schematami. Przełamuje je. Uwaga, Pan nagnie także twój schemat. Podejmij trud, wysiłek rozmowy z Nim. Przecież Pan nie mówi ci, droga siostro i drogi bracie, teraz czegoś takiego: No, nazwij mi te osoby. Widzisz, jaki jesteś? Nie gadam z tobą! – Nazwanie po imieniu twoich słabości, moich słabości, nie jest celem. Pan mówi: Widzisz, kochanie, Ja ci chcę pomóc, ale ty nie chcesz pomocy… – Bo wybrałeś taki sposób! Przez tę jędzę, żmiję jedną chcesz do mnie mówić! – Tak, bo ją też kocham. – Ty ją kochasz? – Tak…

I co, obrazimy się na Pana Jezusa? Przez nią chce przemówić, przez niego. To pytanie nie zmierza do ośmieszania nas. Pan pragnie, byśmy nazwali problem po imieniu, żeby mógł wyciągnąć nas z niego, żeby więcej łaski spłynęło do naszego serca.

Jezus przełamuje więc i ten schemat i zaczyna dalszą ciekawą rozmowę: O, gdybyś znała dar Boży… – Ja, taka pobożna? Co ksiądz mówi, ja do kościoła przecież chodzę. Taka pobożna jestem… «O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: "Daj Mi się napić" - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej» I wtedy ona: «Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba – spójrz, jestem pobożna, wiem kim jest mój ojciec, Jakub – który dał nam tę studnię, z której pił i on sam – patrz, jaką mam wiedzę – i jego synowie, i jego bydło?»

Jezus dalej prowadzi dialog, nie zważając na ten sos pobożności, jak ciekawie określa to zjawisko o. Wojciech Jędrzejewski. Kobieta wylała na siebie sos pobożności, pudru naładowała, pokazuje, jaka to jest pobożna. Wszystko wie. Teraz to już nikt nic jej nie powie. A Jezus właśnie mówi.

W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: «Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął». Jezus pokonuje sos pobożności, ale pokonuje też tę warstwę tylko ludzką, schematyczne i ludzkie rozumienie tego, co Bóg do mnie mówi. Kobieta widzi tylko wodę, którą się czerpie: Nie masz czerpaka, nie poradzisz sobie. Jezus mówi z innej perspektywy. Schodzi głębiej. Ona się do Niego modli ciągle o jedno i to samo, a Jezus mówi: Słuchaj, to ci jest teraz niepotrzebne. – Jak to niepotrzebne? Jest potrzebne! Potrzebne do życia!

Bogu chodzi o inną wodę, o inne kwestie. Nie trzymaj się kurczowo tego, że musisz osiągnąć to, co sobie zaplanowałeś. Posłuchaj, czego Pan chce od ciebie. – Ale ja mam teraz taki problem… – Spójrz, że nie o to wcale chodzi…

«Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu». To zaspokojenie jest tylko chwilowe. To jest tymczasowe, częściowe ugaszenie pragnienia, a Jezus chce dać pełne życie. On nie zaleci aspiryny, gdy potrzebny jest antybiotyk. Daje coś głębiej. Tymczasem my mamy o to pretensje, bo ustaliliśmy sposób, w jaki ma nas uzdrowić, a Jezus chce do nas przyjść głębiej. Jest to tajemnica.

Jezus mówi o czymś głębszym i wtedy kobieta odpowiada: «Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać». Znowu wchodzi na ten sam poziom, ale Jezus się nie zraża. Wytłumaczył jej, jest po rekolekcjach, a ona znowu swoje. Jezus się nie zraża, tylko właśnie wtedy dotka problemu, wchodzi na jeszcze inny etap.

«Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!» Mocne zagranie. Po takim wstępie nagle bach! Pan dotknął właściwego problemu. Trafił. Ona by to załatwiała z innej strony. Natomiast Jezus trafił w sedno.
A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów – w tamtej epoce to już w ogóle był skandal, żeby się doprowadzić do takiej sytuacji – a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem». Nie jest mężem ktoś, kto sakramentalnie nie złączył się z osobą wierzącą. Męża się ma jednego – po sakramencie.

Wtedy Jezus mówi do niej: «To powiedziałaś zgodnie z prawdą.» Zobacz, tutaj się masz, wiesz, o co chodzi. Ona przeżywa szok: «Panie, widzę, że jesteś prorokiem». I wtedy właśnie wylewa się z niej obficie sos pobożnościowy: «Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze – wychodzi z niej schematyzm myślenia – a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga».

Teraz Jezus wchodzi w to, co stanowi istotę sprawy. Rozwiązaniem wszystkich twoich problemów jest właśnie skoncentrowanie się na Bogu. Wierz Mi, kobieto… – prosi o wiarę. Nie jest przesadą powiedzieć w kontekście tego słowa, że Pan prosi nas o wiarę, kiedy czytamy ten fragment Ewangelii. Żebyśmy przeciskali się przez ciasną bramę naszych schematów i weszli w klimat wiary mocą Ducha.

Wierz Mi, kobieto… Przyjmij to słowo, droga siostro i drogi bracie, do siebie. Wierz Mi, mówi Jezus. Prosi o wiarę… Wierz Mi, że nie jesteś tu przypadkowo, że ja wiem, jak mam do ciebie podejść, że twoje sposoby, które wyjmujesz, o których myślisz, trzeba pokonywać i Ja je pokonuję w mocy Ducha Świętego razem z tobą. Wierz Mi, że dużo dobrych i ważnych rzeczy dzieje się w tej chwili. Tego się trzymaj, w to się zagłębiaj! Wierz Mi…
«Nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie». Tu Jezus okazuje, że nie zagłaszcze kobiety na śmierć i nie będzie jej na siłę wprowadzał do kręgu swych wyznawców. Mówi: Zbawienie bierze początek od Żydów – taka jest prawda. I o tym trzeba pamiętać. Wchodzi w konflikt, ale mówi, jaka jest prawda w tym konflikcie.

Kiedy z kimś rozmawiam na tematy konfliktowe, to mam też nazwać prawdę po imieniu. Mam przyznać się do spornych spraw, szczególnie tych nieprzyjemnie brzmiących w moich uszach. Bo muszę powiedzieć prawdę – prawda jest taka. Do niej się dochodzi.

Nadchodzi jednak godzina – i to jest ta radość – owszem, już jest... To się dzieje teraz, na żywo. Już jest ta godzina. Teraz jest czas zbawienia, teraz się dokonują najważniejsze rzeczy w twoim życiu. Teraz! Nie wtedy, jak rozwiążesz sobie problem jeden czy drugi. Teraz w twoim sercu ma się obudzić pragnienie wiary. Teraz spełniasz pragnienie Jezusa, jeśli Mu wierzysz. Teraz się to wszystko dokonuje. Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia… Teraz jest dzień zbawienia, teraz dokonują się rzeczy najważniejsze w twoim życiu. Nie wtedy, gdy gdzieś wyjedziesz albo coś zrobisz.

…kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Jezus przebył z misją znalezienia prawdziwych czcicieli. Będzie ich szukał, głosząc słowo i ukazując konkretami swoich zachowań bliskość Boga obecnego już teraz we mnie i przy mnie.

Bóg jest duchem, tzn. wykracza poza rzeczywistość, która teraz powoduje w nas konflikt. Święty Paweł przyzna się do niego: Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało. Po zmartwychwstaniu ciało uwielbione tak się zjednoczy z duchem, że już nie będzie chciało czegoś innego niż duch. Ich pragnienia zostaną zsynchronizowane. Tak się zjednoczą. Nie będziemy mieli już tych pragnień, które odrywają nas od ducha. Teraz duch jest ochoczy, a ciało słabe i trzeba się zmagać z tym naszym osiołkiem, trzeba tresować go postem, modlitwą, jałmużną. Trzeba się ćwiczyć. I dlatego następuje tu olbrzymi zgrzyt, bo ludzie nie chcą wysiłku. Najłatwiej chwycić pilota, włączyć, wcisnąć enter. Chcielibyśmy, żeby wszystko tak działało. Płacę – jest. Wrzucam monetę do automatu i wyskakuje produkt.

W przypadku Pana Boga tak nie ma. Bóg jest duchem. Wymaga wejścia w inny, rozszerzony obszar. Chce, byśmy patrzyli na problem z różnych stron, a nie tylko po swojemu. Bo ja tak uważam. Ciemny punkcik oświetlony jedną latareczką, potem drugą, trzecią, czwartą, piątą, wygląda za każdym razem inaczej. Aż całe pomieszczenie wypełnia się światłem. O rany, to tak wyglądało? Przypomina to sytuację małej dziewczynki siedzącej w ciemności i dotykającej jakiegoś guziczka. Dziecko sobie wyobraża, że to jest koniec nosa olbrzymiego potwora. Albo wilka. On ma pazury, zęby i zaraz ją pożre. Nagle – światło pstryk. Co się okazuje? – Że to guziczek ulubionej laleczki, z którą dziewczynka zasypia.

Inaczej się widzi, kiedy jest więcej światła, kiedy się patrzy duchowo! Światłe oczy serca… Nawet jak zawodzą ludzkie oczy, trzeba mieć światłe oczy serca. Spojrzeć w duchu i prawdzie na wszystko, a nie powierzchownie ciąć i ranić. Trzeba uwzględnić szerszy kontekst. Tak patrzy na nas Bóg. Każdy grzech jest dla Niego błędnym krokiem w uczeniu się chodzenia. Jesteśmy jak małe dziecko stawiające pierwsze kroki. Przecież Ojciec nie będzie robił z tego skandalu, że upadamy. Trzeba wstać i iść dalej. Uczyć się dalej. Nie roztrząsajcie wydarzeń minionych!

Ojciec szuka prawdziwych czcicieli, takich w duchu i prawdzie. Duch Święty na każdym miejscu i prawda. Samarytanka powie o tym za chwilę: «Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko.» Głębiej nam wszystko ukaże. Wiem, że przyjdzie ktoś, kto nie powierzchownie, ale głęboko zrelacjonuje słowo Boże. Słowo trzeba głosić głębiej. Oczywiście zależy to też od warunków. Wiemy, że bardziej skorzy jesteśmy do dłuższego siedzenia przed komputerem czy telewizorem niż w kościele. No ale skoro już jest to 45 min – bo niektórzy uważają, że najlepiej, gdy cała Msza będzie tyle trwać – to i w tym czasie trzeba się zmieścić – choć nie wszystkim się to udaje.

Samarytanka wie, że trzeba czasu. Wie, że przyjdzie Ktoś, kto taki czas znajdzie, kto spojrzy głębiej. Wie i mówi: «A kiedy przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem, objawi nam wszystko». I wtedy Jezus zwraca się do niej wprost: «Jestem nim Ja, który z tobą mówię». Zobacz, jak blisko masz Mesjasza. Jak blisko masz Boga.

Droga siostro i drogi bracie, w duchu i w prawdzie, na każdym miejscu, możesz mieć zasięg. I w tym kontekście objawienia się Jezus, który mówi: Jestem pośród was. Uruchomione są wszystkie siły Ducha Świętego, żeby was na nowo stworzyć, pozbierać. Tym, którzy pragną miłości i kochają, wszystko wychodzi na dobre.

Jezus jest pełen Ducha. I jest blisko, mówi teraz do ciebie. Nie musisz się zapisywać na specjalną audiencję. Jechać do Rzymu i czekać, że może uda się zrobić zdjęcie papieżowi. Jezus jest na żywo w każdym miejscu. Nawet jak się odprawia Mszę Świętą na łódce. Taki ma zasięg. To jest fenomenalne!

Jakie z tego wypływają wnioski dla nas? – Jezus zagaduje od rzeczy zwykłych. Stopniowo wprowadza w głębię. Odkrywa u Samarytanki rodzącą się wiarę i dlatego mówi jej coraz więcej. Bywa, że my już nie chcemy więcej, mówimy, że to trochę za dużo, boimy się, że to za głębokie dla nas… Ale przecież kiedyś trzeba w tę głębię wejść. Zdobyć podstawy wiedzy. Dobry nastrój się wyczerpie. Trzeba pogłębiać cały czas wiedzę religijną, wtedy nasze modlitwy będą bardziej realne, osadzone w rzeczywistości. Zdarza się, że ktoś jest z pozoru superuduchowiony, a człowiek słucha, jak on się modli, i się zastanawia, o co mu chodzi. Bo ten superuduchowiony nie chce wejść głębiej… Stopniowo, ale głębiej. Tej głębi świat nie będzie rozumiał, o czym powie św. Paweł, przygotowując nas do starcia z rzeczywistością, w której będzie nam dane żyć.

Samarytanka odkrywa stopniowo, że Ten, który z nią rozmawia, nie jest zwykłym przechodniem, że jest większy od Jakuba. Mówi o jakiejś żywej wodzie. Jest prorokiem, zna szczegóły z jej życia. Wykazuje podobieństwo do Mesjasza, bo mówi głęboko. Teraz kolejne pytanie dla nas: A dla ciebie, droga siostro i drogi bracie, kim dziś jest Jezus?

Tylko nie odpowiadajmy katechizmowo: Jest Przyjacielem, Bogiem z nami. Nie katechizmowo. Konkretnie.

Kim jest teraz?

Za kogo Go uważasz? Za przechodnia siedzącego przy studni? Jakiegoś filozofa, co mądrze mówi?

Za postać historyczną, która kiedyś żyła?

Czy jest kimś, kto ma według ciebie więcej do powiedzenia?

Czy może ma już w twych oczach cechy proroka?

Kim jest dla ciebie Jezus?

Powiedz, jak jest naprawdę. Nie tak, jak wypada odpowiedzieć – że jest Panem, Zbawicielem… podczas, gdy jest dla ciebie mędrcem, przechodniem, filozofem, kimś, kto cię zastanawia. Trzeba łapać z Nim kontakt. Jeśli złapię kontakt z żywym Jezusem na tym etapie wiary, na którym jestem, to On mnie dalej poprowadzi. A jak będę patrzeć, jak się modli koleżanka, i próbować się modlić tak, jak ona, to stracę żywy kontakt z Jezusem.

Mam trwać przy żywym Jezusie, którego rozpoznaję w tej chwili. Nie porównywać się z innymi. Osobiście kontaktować się z Panem tak, jak umiem. Tak ubogać modlitwę, jak umiem. I to jest piękne. Wszyscy jesteśmy jak Boże kwiaty w pięknym ogrodzie. Ktoś jest różyczką, ktoś narcyzem. Wszystkie kwiatuszki stroją się, jak potrafią, dla Pana. Każdy z nich jest potrzebny. Nie mogą być same róże czy same tulipany. Może dziś wcale ma nie być TULI-PANA dla ciebie. Może nie masz być tulony przez Pana. Może powinien cię trochę rozczochrać… Niezależnie od tego – trwam tak, jak umiem, w tym, co jest.

Bardzo ważne, żebyśmy odpowiedzieli na pytanie w kontakcie z Panem: Kim On jest teraz dla ciebie?

Skąd wiesz, że Bóg jest miłością? Konkretnie!

Skąd wiesz, że Jezus jest prorokiem?

Skąd wiesz, że jest Mesjaszem, który objawia pełnię?

Skąd to wiesz? – Przeczytałem...

Powiedz, kim On jest dla ciebie!

Pewna rozmowa z nastolatką: Kim jest dla ciebie Bóg? – Miłością. – A skąd to wiesz? – Na religii mówili.

Aha… A z życia, kim jest dla ciebie? Nazwij tego Boga! A może jest potworem, który się chce odegrać, jak Mu czegoś nie zrobisz? Powiedz Mu.

Jaki obraz Boga nosisz w sercu?

Kim jest dla ciebie teraz?

Jak On wygląda?
W jaki sposób funkcjonuje przy tobie?

Usiądź zmęczony „Jezusem” z Jezusem. Zagłębij się w to. Rozmawiaj z Nim, bo masz czas. Usiądź zmęczony i rozmawiaj. Wydobywaj słowa stopniowo. Daj się zaskakiwać. Jest tylko jeden warunek: Pij dużo żywej wody. Rozpij się do oporu. Wołaj Ducha Świętego. Chłoń słowo. Duch i słowo to żywa woda.

Rozmawiaj z Nim wewnętrznie, wchodź w kontakt. Rozmawiaj z serca, mów tak, jak jest, i nie zagadaj Go na śmierć. Nie zaśliń Go swoją pobożnością, tylko daj Mu też czas, żeby On do ciebie przemówił i z tobą przebywał. Pomorduj się trochę. – A ja myślałem, że jak będę klęczał w czasie adoracji, to przyjdzie jakiś Gabriel i da mi konkretne wskazania. A tu nic się nie dzieje, nuda, nuda, nuda. I rób tu człowieku, co chcesz.

Pan już mnie zmienia – kiedy trwam przy nim, jestem w kontakcie z wodą żywą i słowem Pana. Przyjdzie czas, że zaświeci się światełko jak pomysłowemu Dobromirowi z dobranocki. Pstryknie i powstanie konstrukcja.  Tylko teraz trzeba się ładować.

Dziś jest czas, by oddać Bogu chwałę, prawdziwy czcicielu. W duchu i prawdzie. Dziś. Teraz. Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, już jest. Już jest ta godzina.

Z Panem! –
ks. Leszek Starczewski