wtorek, 2 grudnia 2008

Pewnego dnia umrzemy

Jak możemy mówić o życiu po śmierci, skoro nasze ciało umrze, zostanie pochowane w ziemi, a po pewnym czasie nic z niego nie pozostanie? Zamieni się w "proch".

Doświadczenie śmierci klinicznej
Ostatnio pojawiło się wiele publikacji opisujących doświadczenia ludzi, którzy znaleźli się na granicy życia i śmierci. W Stanach Zjednoczonych powstało nawet na ten temat szereg prac naukowych. Są zgromadzone świadectwa pacjentów, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Po powrocie do życia pytano ich czego doświadczyli w momencie, kiedy aparatura medyczna wykazywała, że nie żyją. Zdumiewające jest wielkie podobieństwo tych doświadczeń. Wiele osób przeżywało stan istnienia "poza swoim ciałem" i obserwowało swoje ciało jakby z pozycji widza. Większość z nich twierdziło, że spotkali się ze świetlistą i pełną miłosierdzia istotą. Nie ma zgodności w opisach tego co widzieli, ale wszyscy są zgodni, ze doświadczyli miłosierdzia i dobroci.
Osoby składające te świadectwa nie umarły. I dlatego można przypuszczać, że od owej tajemniczej Istoty otrzymały być może nową szansę, zachętę do lepszego życia, podejmując je na nowo.
Świadectwa te prowokują także do zadania sobie pytania o ludzką duszę. Na ostatecznej granicy życia może się okazać, że nasze ciało to nie wszystko, że możliwe jest nasze istnienie także poza ciałem.

Życie ograniczone do biologii?
Wielu ludzi, wbrew twierdzeniom materialistów, głęboko odczuwa, że nasze istnienie "materialne i biologiczne" nie może wyrazić całej naszej istoty. Nielogiczne byłoby zamknąć nasze życie tylko w granicach właściwych dla biologii. Poza te ograniczenia wykraczają nasze najgłębsze dążenia, nasze życie wewnętrzne. Weźmy taki przykład:
Można kochać drugą osobę swoim ciałem, ale pogardzamy takimi, którzy ograniczają miłość tylko do ciała. Prawdziwa miłość sięga dalej, głębiej. I jest trwalsza. Kochać naprawdę, to kochać nie tylko całym ciałem, ale całym sercem, całą duszą. To kochać kogoś dla tego kogoś. To pragnąć jego szczęścia nade wszystko. To zapomnieć o sobie i kochać na zawsze.

Szczęście bez końca
Tak, prawdziwa "miłość jest mocniejsza niż śmierć" (Pieśń nad Pieśniami), wykracza poza śmierć, jest wieczna.
Szczęście także. Człowiek jest stworzony do szczęścia. Kiedy przeżywamy jakieś szczęście chcielibyśmy, aby trwało jak najdłużej nie tylko to wydarzenie, które przyniosło nam szczęście. Pragniemy, aby trwał wiecznie ten stan szczęścia, w który weszliśmy dzięki temu wydarzeniu. Czymś realnym jest więc nie tylko nasze ciało, ale także coś więcej - coś, co jest stworzone by pragnąć szczęścia bez kresu. Chrześcijanie - i wielu innych - nazywają to duszą.
Dążymy do szczęścia wiecznego, nie takiego które kończy się wraz ze śmiercią. Wszyscy pragniemy tego szczęścia bez końca - dla nas samych, dla tych których kochamy. Ponieważ mamy duszę, nie możemy się pogodzić ze śmiercią. Mamy naturalne i przemożne pragnienie wieczności. Dusza nie jest stworzona po to, by zniknąć w ziemi wraz z ciałem. (hmc)
Świadectwo
JAK TO BĘDZIE WYGLĄDAĆ!
Ktoś zapytał mojego męża na krótko przed jego śmiercią: "Powiedz szczerze, nie boisz się śmierci?" On odpowiedział z uśmiechem: "Ciekawy jestem jak to będzie wyglądać, nie mogę się doczekać tej chwili!"
Kiedyś, jeszcze przed jego chorobą, powiedziałam mu: "Ja bez ciebie nie potrafiłabym żyć. Lepiej byłoby, gdybym to ja pierwsza odeszła." A on odpowiedział: "Myślę, że lepiej będzie na odwrót." Lecz rzadko na ten temat mówiliśmy. Kiedy zrozumiał, że choroba wciąga go w nieodwracalny proces, zaczął przygotowywać się do śmierci. Przez wiele lat był wierny swojej chrześcijańskiej wierze i to pozwoliło mu zmierzyć się z tym ostatnim doświadczeniem w sposób pogodny.
Mogliśmy swobodnie rozmawiać o życiu wiecznym i o tajemnicy śmierci. Mówiłam: "Szczęściarzu, zobaczysz to wszystko przede mną!" On przecież wiedział dokąd idzie i to pozwoliło mu na zachowanie zadziwiającego pokoju. Wszystkich, którzy przychodzili do niego w tych chwilach uderzał emanujący z niego pokój.
Przed jego odejściem przygotowaliśmy wszystko razem, w tym teksty i śpiewy Mszy pogrzebowej. W swoim notesiku, gdzie zapisywał, co ma zrobić, umieścił zdanie: "Ustalić z M. co jest do zrobienia po śmierci." Gdyby nie wierzył w życie wieczne, nigdy by tego nie uczynił.
Od redakcji:
Monika i Jacques Riviere przyjechali do Polski w 1994 r., aby prowadzić rekolekcje dla małżeństw. Swoim świadectwem życia przyczynili się do powstania Wspólnoty Emmanuel w Krakowie. Planowali swoją kolejną wizytę w Polsce na początku czerwca 2000 r. Na kilka tygodni przed przyjazdem Monika zadzwoniła do mnie przepraszając, że nie będą mogli przyjechać, gdyż Jacques umiera. Umarł bardzo szybko, na raka płuc, 29 czerwca, w wigilię uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa, żegnany m. in. przez dziewięcioro swoich dzieci i trzydzieścioro wnuków.
NIEBO, WG ŚW. JANA
I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową (...)
I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu:
Oto przybytek Boga z ludźmi:
i zamieszka wraz z nimi,
i będą oni Jego ludem,
a On będzie "BOGIEM Z NIMI".
I otrze z ich oczu wszelką łzę,
śmierci już odtąd nie będzie.
Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu
już [odtąd] nie będzie,
bo pierwsze rzeczy przeminęły.
(Apokalipsa św. Jana - Ap 21, 1-4)

CZY JEST ŻYCIE PO ŚMIERCI?
Życie po śmierci? Każdy człowiek w pewnym momencie musi postawić sobie to pytanie.
Niektórzy odpowiadają na nie przecząco: "Nic nie ma", albo: "Pustka i nic więcej". Niemniej jednak pod koniec swojego życia, które przeżyli tak jakby rzeczywiście nic po nim nie było, zaczynają się zastanawiać, czy jednak "coś tam może być."
Chrześcijanie nie byli pierwszymi, którzy zaczęli wyznawać, że istnieje życie po śmierci. Wszystkie wcześniejsze kultury, w których zaopatrywano groby zmarłych w coś do przeżycia, do jedzenia, polowania, obrony "w zaświatach", uznawały, że
CZŁOWIEK NIE JEST STWORZONY DLA UMIERANIA.
Składając ofiary przebłagalne dla bogów z krainy zmarłych, wyrażano przy okazji przekonanie, że w następnym życiu istnieje sprawiedliwość, zapłata, i wielość możliwych losów. Na przykład u Greków "Łódź Charona" służąca do przepłynięcia rzeki będącej granicą ze światem zmarłych, symbolizowała przejście do "Pól Elizejskich", symbolu innego życia. Filozofowie greccy tacy jak Platon nie tylko wyrażali pogląd o "życiu po śmierci", ale głosili też tezę o "życiu przed narodzeniem". W tej koncepcji, życie ziemskie było czymś w rodzaju wygnania, a śmierć wyzwalała dusze z ciężaru cielesności.
Tak więc idea nieśmiertelności nie jest czymś obcym dla człowieka, ale wręcz czymś naturalnym. Oczywiście, różny jest sposób podejścia do niej. Zwłaszcza inaczej stawiamy pytania od czasów Chrystusa.
ZWOLENNICY REINKARNACJI
zastąpili pojęcie tak upragnionego życia wiecznego możliwością wielokrotnego życia, ale w ciałach innych osób. Różni się to od celtyckiej koncepcji trzech kolejno następujących po sobie żywotów, tam bowiem wiodła je jedna i ta sama osoba.
MUZUŁMANIE
wierzą w istnienie "Raju", który jest nagrodą dla dobrych. Jego opis jest bardzo materialistyczny, co kłóci się z naszymi najgłębszymi oczekiwaniami.
KOMUNIŚCI I MATERIALIŚCI
zaprzeczali co prawda możliwości istnienia życia po śmierci człowieka. Ale i oni mieli swój własny raj: było nim bezklasowe doskonałe społeczeństwo. To "rajskie wydarzenie", które miało być udziałem przyszłych pokoleń zbyt długo nie nadchodziło przez co zniechęciło do siebie wielu spośród wyznawców tej ideologii.
CHRZEŚCIJANIE
wyznają, że Bóg posłał swego Syna Jezusa Chrystusa, który stał się prawdziwym człowiekiem, abyśmy poznali Jego miłość i Jego obietnicę zmartwychwstania. On sam zmartwychwstał trzeciego dnia po swojej śmierci. Opuścił grób i ukazał się żywy swoim uczniom, którzy Go widzieli i o tym świadczyli. Pozostały świadectwa dotyczące spotkania uczniów ze Zmartwychwstałym. Uczniowie ci świadczyli o Nim, aż do "śmierci męczeńskiej."
Wiara w nasze zmartwychwstanie
opiera się na fakcie
zmartwychwstania Jezusa.

Bóg, który nas stworzył nie chce nas ograniczyć do wymiarów jedynie ziemskiej egzystencji, tak jakbyśmy byli dla Niego jedynie zabawką. Poprzez swą miłość, dał nam życie gdy jeszcze nie istnieliśmy i nadal, poprzez swą Miłość wzywa nas do życia wiecznego z Nim samym. To nazywamy "Niebem". To Niebo jest bowiem życiem wiecznym w bezgranicznym szczęściu z Bogiem i wszystkimi świętymi.
Nie chodzi przy tym o raj w sensie fizycznym, w którym będziemy wiedli życie na podobieństwo ziemskiego (świadkowie Jehowy), ani raj czysto duchowy, w którym dusze zostałyby ostatecznie pozbawione wszelkiej skazy cielesnością (Platon) czy jakimkolwiek przejawem osobowości (buddyzm). W streszczeniu swej wiary, w Credo, chrześcijanie wyznają wiarę w "ciała zmartwychwstanie", czyli w pełne zmartwychwstanie zarówno duszy jak i ciała tak jak to było w przypadku Zmartwychwstałego Chrystusa. (amg)

NA CZYM POLEGA ŻYCIE WIECZNE?

Niekiedy wyobrażamy sobie, że życie po śmierci wygląda tak jak na cmentarzu: że jest długim i nudnym snem.
"WIĘCEJ" ŻYCIA
Pewnego dnia, pięcioletni chłopiec zapytał: "Czy w niebie wszyscy leżą w łóżkach?" Mówił tak, ponieważ wydawało mu się, że ciocia która przed śmiercią leżała w łóżku , teraz leży tak w niebie. Wtedy wytłumaczono mu, że w niebie nie ma ani chorób, ani śmierci, że tam jest się jeszcze bardziej żywym niż tutaj.
Św. Teresa z Lisieux (zm. 1897) mówiła umierając: "Wchodzę do życia". Powiedziała też: "Pragnę żyć w niebie czyniąc dobro na ziemi". Wszyscy ci, którzy modlą się do niej mogą zaświadczyć, że to prawda.
WIECZNĄ AKTYWNOŚĆ, RACZ MU DAĆ PANIE
Zdarza się czasami, za pozwoleniem Bożym, że bliski nam zmarły, w jakiś sposób pozwoli odczuć swoją obecność, swoje wstawiennictwo za nami u Boga. Bo ci którzy są u Boga nie są bezczynni. Wstawiają się nieustannie za tymi którzy odbywają ziemską podróż. To jest taki wielki łańcuch solidarności. Oni będąc blisko Boga mogą wstawiać się do Niego za nami. Czasem mogą dać nam jakiś znak, by nas skierować na drogę Życia, do Jezusa Chrystusa, który jest "drogą, prawdą i życiem".
Natomiast nie można kontaktować się ze zmarłymi, a jednocześnie odwracać się od Boga, praktykując, np. wróżbiarstwo, przepowiadanie przyszłości. Takie próby nawiązywania kontaktów są formą bałwochwalstwa, to znaczy kultu odwróconego od prawdziwego Boga. Nazywa się to nekromancją, spirytyzmem, itd. Może to nas pociągnąć do popełniania bardzo złych czynów.
PEŁNIA SZCZĘŚCIA
U tych, którzy są u Boga, wszystko to co było w nich piękne i dobre zostaje przemienione i pomnożone. A to co nie było dobre zostaje oczyszczone, zmienione w dobro. Kocha się wtedy doskonałą miłością wszystkich tych, których się znało. Pragnie się ich szczęścia. Modli się do Boga, żeby dał im to samo szczęście, które stało się naszym udziałem.
NASZE CIAŁA ZMARTWYCHWSTANĄ
Jezus w Ewangelii zapowiada nam zmartwychwstanie ciał:
"Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie i kto wierzy we Mnie, nie umrze na wieki".
(Ewangelia św. Jana, 11, 25- 26)
Chrystus zmartwychwstał w swoim ciele. Uczniowie widzieli rany na jego rękach, nogach i w jego boku. Jadł i pił z nimi. Ale nie kontynuował już ziemskiego życia. Zmartwychwstał w ciele chwalebnym. Od 2000 lat świadkami tego zmartwychwstania są wszyscy chrześcijanie.
My także na końcu czasów zmartwychwstaniemy w ciele przemienionym, w ciele chwalebnym."A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha".
(List św. Pawła do Rzymian - Rz 8, 11)
CIAŁO DUCHOWE
Święty Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian (1Kor 15, 35-53) porównał nasze ziemskie ciało z ciałem po zmartwychwstaniu do ziarna, które musi obumrzeć, aby wyrosła z niego roślina.: "Sieje się niechwalebne, powstaje chwalebne; sieje się słabe, powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe, powstanie też ciało duchowe." Nie będzie już żyć ziemskim życiem, ale przemienione będzie żyć w Bogu, czyli mówiąc w sposób obrazowy - w niebie.
BĘDĘ SOBĄ
Nie ma więc "roztopienia" we wszechświecie, jak to sobie wyobrażają ci, którzy nie znając Bożych obietnic wierzą w reinkarnację. Bóg daje nam życie doskonałe, pozostawiając nam naszą tożsamość. Jesteśmy zaproszeni do Jego stołu jak na ucztę. "On otrze im z oczu każdą łzę, a śmierci już odtąd nie będzie."
PRZEDSMAK NIEBA
Życiem wiecznym możemy zacząć już teraz. Bóg pozwala nam się poznawać w życiu doczesnym. Możemy go odkrywać, słuchać, przyjmować. Jak? Przez czytanie Ewangelii, Słowa Bożego. Przez życie sakramentalne: Chrzest, w którym rodzimy się do życia nadprzyrodzonego. Msza św., na której karmimy się Bogiem obecnym w Eucharystii. Sakrament Pojednania, kiedy Bóg udziela nam przez kapłana przebaczenia naszych grzechów przeciwko Jego Miłości i bliźnim. Sakrament Chorych, Małżeństwo, Kapłaństwo.
Jeśli oddamy Bogu nasz czas na modlitwę, to przychodzi zamieszkać w naszym sercu i otwiera nas na rzeczy nadprzyrodzone. Zostają przemienione nasze relacje z innymi, patrzymy na nich innym spojrzeniem, spojrzeniem miłości i nadziei.
To właśnie jest miłość, kiedy Bóg przychodzi do nas, a my spełniamy uczynki miłości.
Doświadczamy radości, ponieważ mamy nadzieję. (hmc)

REINKARNACJA - CZY TO TAKŻE ŻYCIE PO ŚMIERCI?

Reinkarnacja to wiara w kolejno następujące po sobie ziemskie wcielenia, ciągle pełne ograniczeń.
Reinkarnacja to nie życie wieczne
Na końcu tego "kołowrotu narodzin" czeka nas "nirwana", gdzie podlegamy unicestwieniu.
Dosłownie "nirwana" oznacza brak "oddechu", "oddychania". Jest to bardzo dziwny stan szczęścia, stan doskonałej obojętności. Do osiągnięcia nirwany dochodzimy drogą oczyszczenia w kolejnych wcieleniach, co polega na wyzbyciu się pragnienia dóbr materialnych, władzy, uczuć i związków z innymi, przyjaźni. A potem wszelkich więzów z samym życiem - nie oddychamy, nie myślimy, nie kochamy, nie mamy tożsamości, nie mamy osobowości. Roztapiamy się we wszechświecie.
Czy na tym ma polegać szczęście do którego dążymy: żeby "się rozpłynąć", żeby przestać być sobą?
Jestem jedyny i niepowtarzalny
W teorii tej ciało jest tylko kolejnym więzieniem dla niezależnej duszy, która po śmierci przechodzi do następnego wcielenia. A przecież nasze ciało jest wizerunkiem, "dowodem tożsamości" naszej duszy. Nasza dusza przychodzi na świat wraz z naszym ciałem. Każdy z nas jest jedną jedyną niepowtarzalną osobą z jedyną duszą, jedynym ciałem, jedyną historią i jedyną wiecznością.
Przyjmując prawdę o Zmartwychwstaniu wiemy, że my sami, po zakończeniu naszego jedynego doczesnego życia, będziemy żyli wiecznie. Czeka nas życie w obecności żywego Boga i konkretnych ludzi, mających swoją tożsamość. Będziemy nadal kochać tych, którzy żyją na ziemi, i modlić się, aby i oni dostąpili wiecznego szczęścia.
Oczyszczenie w reinkarnacji.
Wg teorii reinkarnacji, przez kolejne wcielenia wspinamy się lub schodzimy po drabinie, która prowadzi od zła (materii) do dobra (niematerialnej i bezosobowej Jedni).
W ten sposób obecne życie nie jest traktowane serio, gdyż kłopoty które nas spotykają mogą być wynikiem jakiegoś poprzedniego wcielenia, na co nie mamy wpływu. Natomiast dzisiejsze problemy mogą być zepchnięte do następnego życia, gdzie ma być teoretycznie lepiej. Nie mamy pewności czy to, co nam się przydarzyło dzisiaj, nie "złapie" nas ponownie w kolejnym wcieleniu.
Jeśli w obecnym moim wcieleniu niosę ciężar błędów poprzedniego życia, płacę za życie, którego zupełnie nie znam. W którym miałem ciało innej osoby albo zwierzęcia. Jak wielka wina ciąży na mnie i jaki wysiłek trzeba zrobić! Może mam przed sobą jeszcze bardzo wiele wcieleń, żeby znowu się wspiąć po tej drabinie?
Czy jednak muszę stale powtarzać tę samą klasę? Jak przerwać ten zaklęty krąg?
Raz i na zawsze
Mamy na szczęście prawdziwego Boga, który jest miłością. Nie wymaga od nas wcieleń i wcieleń. Posyła swego Syna, żeby nam przebaczyć, całkowicie nas oczyścić. Przez swoje miłosierdzie uwalnia nas z mocy zła i niedoskonałości i otwiera nam dostęp do prawdziwego życia.
Szanuje naszą wolność i traktuje ją poważnie. Kocha naszą wolność. Dał nam ją, żebyśmy sami byli zdolni do autentycznej miłości. I jeśli z własnej woli powiemy "tak" dla Jego Miłości, wtedy otrzymamy życie na zawsze. (hmc)

ZMARTWYCHWSTANIE CZY REINKARNACJA ?

Teoria reinkarnacji wzbudza zainteresowanie, gdyż dotyka dwóch podstawowych dążeń człowieka: z jednej strony PRAGNIENIE OCZYSZCZENIA ze zła, a z drugiej PRAGNIENIE NIEŚMIERTELNOŚCI.
Takie tradycje, wierzenia, filozofie i praktyki wschodnie jak hinduizm, buddyzm, zen czy joga, kładą raczej nacisk na konieczność oczyszczenia się ze zła i wyzwolenia od tego, co materialne, zmysłowe, uczuciowe a nawet związane z naszą tożsamością. Ideałem jest roztopienie się we Wszechświecie, gdzie nie ma już miejsca na naszą osobę. New Age i większość nowych ruchów religijnych kładzie raczej nacisk na "Ja", które zawiera w sobie cząstkę boskości i które rozpocznie całą serię nowych egzystencji. W ten sposób moglibyśmy trwać nadal, mieć przyszłość po śmierci. Z drugiej strony w jakiejś przeszłości mogliśmy być kimś zupełnie innym.
PRAGNIENIE OCZYSZCZENIA
"Czynię zło, którego nie chcę, i nie czynię dobra, którego chcę." Tej prawdy każdy z nas doświadcza. Pisał o tym św. Paweł - apostoł Chrystusa.
Jak odpowiedzieć na to wewnętrzne pragnienie uwolnienia się od zła i bycia dobrym?
Odpowiedź zwolenników reinkarnacji
Cykle kolejnych reinkarnacji pozwalają mi, zgodnie ze wschodnimi naukami, na stopniowe oczyszczanie się ze zła. W każdej egzystencji mogę poprzez swe własne wysiłki stać się mniej złym, bardziej wolnym od zła. Dzięki temu wcielę się później w byt o stopień wyższy.
Odpowiedź chrześcijan
Oczyszczenie ze zła, nie polega na uwalnianiu się od niego podczas kolejnych egzystencji. Jest ono darem samego Boga, który stwarza nas na nowo dobrymi poprzez swoje przebaczenie w czasie trwania naszej jedynej ziemskiej egzystencji. Bóg, który jest miłością udziela mi tego przebaczenia za darmo. Nazywamy to "łaską" stawania się dobrym i wolnym od grzechu. Bóg, wolny od wszelkiego zła, pozwala nam uczestniczyć w wolności od zła.

PRAGNIENIE NIEŚMIERTELNOŚCI
Odrzucamy myśl o śmierci. Nie zgadzamy się na to, by pewnego dnia "przestać być". Strach przed śmiercią jest czymś normalnym, nie zostaliśmy bowiem stworzeni dla śmierci. Jednak o wiele silniejszym motywem do szukania dróg ucieczki przed śmiercią i nicością niż sam strach jest pragnienie i odczucie "bycia" dla kogoś i bycia kochanym na zawsze.
Na to podstawowe, wręcz zasadnicze pragnienie człowieka w różny sposób odpowiadają zwolennicy reinkarnacji i zmartwychwstania.

Odpowiedź zwolenników reinkarnacji

Reinkarnacja to pogląd, że będziemy żyli ponownie w innych czasach i w innym ciele. Jeśli popełniamy błędy, możemy za to zapłacić staczając się w przyszłym życiu do niższej klasy społecznej. Niektóre z doktryn zakładają nawet możliwość wcielenia w ciało zwierzęcia.
Pogląd ten jest bardzo popularny, a ci, którzy weń wierzą nie troszczą się ani o jego uprawdopodobnienie ani jego prawdziwość. Jedynym argumentem jest przekonanie, że każdy z nas stanowi cząstkę boskości, a więc i nieśmiertelności. Cały świat jest boski. Bóg jest całym światem, istniejącym wraz z nami i niczym więcej. To panteizm, czyli odrzucenie Boga osobowego i utożsamienie go z kosmosem.

Odpowiedź chrześcijan

Chrześcijanie nie uważają, że świat jest Bogiem. Nie wierzą, że my śmiertelni, moglibyśmy sami z siebie dać sobie życie po śmierci. Wierzą, że Bóg jest "zewnętrzny wobec świata" i nie jest poddany ani czasowi ani przestrzeni. Nie ma początku i końca, trwa i żyje wiecznie.
To On z miłości stworzył człowieka. Również z miłości zaprasza go po śmierci do życia wiecznego, czyli do bycia z Nim w bezkresnym szczęściu. Życie wieczne nie jest następstwem kolejnych wcieleń i trwa poza tym czasem i przestrzenią. Zmartwychwstanie jest darem Boga, który sprawia, że przekraczamy bramy śmierci, z Jego Synem Jezusem Chrystusem. (amg)

PO ŚMIERCI NIE MA NIC!

Materialiści mają argumenty natury zewnętrznej, obiektywnej z którymi można podjąć dyskusję. Mają też racje natury wewnętrznej, wynikające bardziej z osobistych lęków i urazów.

Te wewnętrzne nie zawsze są uświadomione i nie da się z nimi polemizować. Ale jeśli zranienia się uzewnętrznią, zawsze można próbować je uspokoić i uzdrowić.

Główny zarzut materialistów jest prosty. Głoszą, że nie ma nic poza światem fizycznym (fizyko-chemicznym). Wg nich istnieje tylko to co można poznać zmysłami oraz zmierzyć. I wierzą w to, tak jak inni wierzą w Boga, co jest dosyć dziwne.

Jednym z kierunków materializmu jest scjentyzm (od scientia - nauka). Scjentyści, w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX w. głosili, że wierzą tylko w naukę. Byli przekonani, że metodami nauki da się wszystko wytłumaczyć. Odrzucali wszystkie inne źródła wiedzy jako irracjonalne. Wszystko poza nauką było głupstwem. To trochę tak, jakby znawca greckiego oświadczył, że wszystko co nie jest napisane po grecku, jest bez znaczenia. Z faktu, że dusza nie może być zmierzona ani opisana równaniem, wywnioskowali, że nie istnieje.

Teorie materialistyczne nazywa się "redukcjonistycznymi" ponieważ sprowadzają człowieka do ilości, kalkulacji, reakcji chemicznych, schematów fizjologicznych. Reszta, jak np. myślenie czy miłość, jest traktowane jako "nadbudowa" reakcji fizyko-chemicznych.

Scjentyści, kiedy bronią swych teorii, są równie jak inni, podatni na przesądy "antynaukowe". Gdy Pasteur odkrył bakterie i szczepionki, stali się zwolennikami absurdalnej teorii samorództwa. Dlaczego? Nie z powodów prawdziwie naukowych, ale z powodu ateizmu. Myśleli bowiem, że jeśli nie ma samorództwa organizmów żywych, to trzeba będzie uwierzyć w ich stworzenie przez Stwórcę.

Natomiast wybitny naukowiec Pasteur był człowiekiem głęboko wierzącym. Publicznie dziękował Bogu za swe odkrycia, np. w mowie inauguracyjnej w Instytucie Pasteura. Gdy przeżył śmierć swojego dziecka, napisał że ma nadzieję na spotkanie z nim w wieczności.

"Ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość...
Dusza jego podobała się Bogu,
dlatego pospiesznie wyszedł spośród nieprawości...
A sprawiedliwi żyją na wieki;
zapłata ich w Panu".
(Księga Mądrości, 4,13; 5,15)
Do tej pory myśleliśmy, że wiemy, czego się spodziewać po życiu i jego
historii. Ostatecznie, jedno było pewne: po życiu śmierć, po śmierci do grobu!
A tymczasem okazało się, że jest niespodziewany
i niekontrolowany ciąg dalszy...
Niektórym się zdarzają w życiu i w śmierci
niespodzianki. Czego i Wam życzę.
Pascha 2002
fr. Piotr Oktaba OP

a-teizm

Człowiek niewierzący często nie chce zajmować się tymi sprawami, gdyż boi się że mogą sprawić mu ból. A jednak, gdy odkryje prawdę o Bogu i życiu wiecznym odczuwa wielką ulgę!

WRÓG CZY PRZYJACIEL CZŁOWIEKA?
Wielu naszych niewierzących przyjaciół, którzy twierdzą, że nie ma nic po śmierci, nosi w sobie wątpliwości zupełnie inne niż te, które głoszą "klasyczni" materialiści. Ich trudności, żeby uwierzyć w życie wieczne są natury bardziej osobistej. Są związane z innym rozumieniem wolności, moralności, sprawiedliwości, miłości, a przede wszystkim z innymi osobistymi przeżyciami.
Są niewierzący, którym trudno zaakceptować prawdę o życiu wiecznym, gdyż np. ich bliscy - ojciec, matka, przyjaciółka, mąż - umarli jako niewierzący. Mówią sobie: jeśli jest Bóg, to ta ukochana, wspaniała osoba nie pójdzie do nieba, ponieważ nie była wierząca. Albo robiła rzeczy, które nie są zgodne z chrześcijańską moralnością. W takim przypadku wolę, żeby nie było Boga, ani życia wiecznego, bo moi bliscy byliby z niego wyłączeni, a to jest zbyt smutne.

EWANGELIA = DOBRA NOWINA
Ewangelia Jezusa Chrystusa daje na to taką odpowiedź:
"U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe" (Ewangelia św. Mateusza - Mt 19,26)
"Bóg pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni"(Św. Paweł, 1 list do Tymoteusza - 1Tm 2, 4)
"Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony". (Ewangelia św. Jana - J 3, 16-17)
Możemy więc uwierzyć z całą pewnością, że Bóg jest Bogiem dobroci, miłosierdzia. Dla tych którzy go nie poznali nie ze złej woli, gotów jest otworzyć bramy zbawienia. Patrzy przede wszystkim na ich prawość. Wystarczy że z serca, z głębi duszy powiedzą "tak" jego miłosierdziu, a On dokona reszty. To jest obiecane w Ewangelii.
MIŁOŚĆ PONAD WSZYSTKO
Kiedy Jezus umierał na krzyżu, obok niego ukrzyżowano również dwóch przestępców. Jeden z nich zwrócił się do Jezusa ze współczuciem: "My przecież - sprawiedliwie (cierpimy - red.), odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił". I powiedział "Wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa". A Jezus mu odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju" (Łk 23, 41 - 43). To co możemy zrobić dla naszej zmarłej ukochanej osoby, która wydawała się być niewierząca, to prosić Jezusa, aby spojrzał na nią z miłosierdziem. Bóg, dla którego nie ma nic niemożliwego, może sprawić że nasz bliski wejdzie z Nim do Raju.
W tym spotkaniu twarzą w twarz w chwili śmierci, Bóg, który jest Miłością objawia w sposób szczególny swoje prawdziwe oblicze. Wtedy wszystkie lęki przed Bogiem, fałszywe obrazy Boga znikną niczym mgła, która znika gdy świeci Słońce.
FAŁSZYWY OBRAZ
My żyjący, być może boimy się dziś Boga, bo nosimy w sobie właśnie jego fałszywy obraz. Niekiedy ten strach wynika z jakichś względów moralnych. Czy powinienem zrezygnować z czegoś co kocham dzisiaj dla przyszłego szczęścia którego nie znam? Czy Bóg chce mnie do czegoś przymusić, czego nie chcę, żeby pokazać swoją potęgę? Może jest przeciwnikiem mojego szczęścia? Czy chce ze mnie uczynić niewolnika?
Tymczasem jeśli Bóg posłał swego Syna, żebym miał życie wieczne; jeśli mnie kocha nawet wtedy, gdy ja go nie kocham, nie znam, może zwalczam; jeśli kocha mnie tak bardzo, to dlaczego miałbym się obawiać, że pragnie dla mnie czegoś innego niż szczęścia?
KRÓL I ŻEBRAK MIŁOŚCI
Jezus Chrystus nie narzuca mi swojej miłości. Przyszedł do nas jako dziecko w dzień Bożego Narodzenia, słaby, pozbawiony wszelkiej potęgi. Czy po to, żeby nas zmiażdżyć? Tej miłości nam nie narzuca, On ją proponuje, wręcz o nią żebrze. Oczekuje ode mnie tylko dobrowolnej odpowiedzi. Nawet jeśli nie rozumiem wszystkiego od razu, mogę zacząć patrzeć na Niego inaczej. W moim umyśle będą zacierać się powoli fałszywe wyobrażenia, jakie miałem o Bogu. On nie chce przeszkadzać mojemu szczęściu w tym życiu. On chce mi pokazać drogę do szczęścia jeszcze większego, które da mi pełną radość. Szczęścia które odpowiada najgłębszym pragnieniom mojej istoty.
Wtedy będę mógł odkryć Boga miłości i przyjąć wszystko to, czym chce mnie obdarzyć. W radości i wolności, uzdrowiony z głębokich ran, powiem Mu: tak, pragnę kochać Cię z całej mojej duszy. U jego stóp złożę wszystko to, co mnie obciąża. Przyjmę z radością jego przebaczenie, co sprawi że stanę się nowym człowiekiem. Człowiekiem ufającym miłości, dla której będę gotów coś zmienić w swoim życiu.

Hymn o miłości

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość

Kiedy zaczyna się życie wieczne?

Zanim trafimy do Nieba, już tutaj na ziemi możemy doświadczyć czegoś co nas tam spotka. Jest to doświadczenie miłości. Kochając realizujemy się najpełniej, a jednocześnie najlepiej przygotowujemy się do Nieba. Przypomina nam o tym Matka Teresa z Kalkuty.

Jezus przybył na ten świat w jednym tylko celu. Przynieść nam Dobrą Nowinę o tym, że Bóg nas kocha, że Bóg jest Miłością, że kocha ciebie i mnie. W jaki sposób Jezus umiłował ciebie i mnie? Oddając swoje życie. Bóg kocha nas miłością pełną czułości. To właśnie o tym Jezus przyszedł nauczać: o czułej miłości Boga...

Cała Ewangelia jest bardzo, bardzo prosta. "Kochasz Mnie? A więc wypełniaj Moje przykazania". Chodzi tylko o jedno: "Miłujcie się nawzajem." "Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił." (Pwt 6, 5) Takie jest przykazanie naszego wielkiego Boga, a On nie może nakazać czegoś niemożliwego. Miłość to owoc dojrzewający w każdej porze roku i w zasięgu każdej ręki. Każdy może go skosztować. Bez ograniczeń.

Każdy może doświadczyć tej miłości poprzez medytację, przez ducha modlitwy i ofiary, przez intensywne życie wewnętrzne. Nie sądź, że miłość, aby być autentyczną, musi być nadzwyczajna.

To, czego potrzebujemy, to nieustannie kochać. W jaki sposób świeci się lampa oliwna? Przez nieustanne spalanie maleńkich kropel oliwy. A czym są te krople oliwy w naszych własnych lampach? To są drobne sprawy życia codziennego: wierność, uprzejme słowo, myśl o innych, nasz sposób milczenia, patrzenia, mówienia, działania. Nie szukaj Jezusa daleko od siebie. Nie ma Go na zewnątrz. Jest w tobie. Zachowuj swoją lampę zapaloną, a Go rozpoznasz.

Te słowa Jezusa: "Miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem" powinny nie tylko nas oświecać, ale wypalać nasz egoizm... Jezus "do końca nas umiłował", aż do ostatniej granicy miłości, aż do Krzyża. Miłość powinna pochodzić z naszego wnętrza, z naszej jedności z Chrystusem. Kochać - powinno dla nas oznaczać to samo co żyć lub oddychać, dzień za dniem, aż do naszej śmierci.

Tak wiele doświadczyłam ludzkiej słabości i kruchości. Dziś jeszcze tego doświadczam. Ale i ten stan może być dla nas pożyteczny. Musimy pracować dla Chrystusa w pokorze serca, z pokorą Chrystusa. On przychodzi, zatrudnia nas w swojej służbie, abyśmy byli Jego miłością i Jego współczuciem pomimo naszej słabości i ułomności. (...)

Starajmy się pojąć, ile czułości zawiera miłość Boga. On sam mówi w Biblii: "Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach... (Iz, 49, 15-16). Kiedy czujesz się sam, kiedy czujesz się odrzucony, kiedy czujesz się chory i zapomniany, przypomnij sobie, jak jesteś Mu drogi. Kocha Cię. Ty ze swej strony okaż miłość bliźnim, bo właśnie tego Jezus przyszedł nauczać.

Jeżeli naprawdę chcemy podbić świat, nie możemy tego dokonać za pomocą bomb i środków destrukcji. Podbijajmy świat naszą miłością. Połączmy nasze życia, uplećmy więzy ofiary i miłości, a będziemy mogli podbić świat. Dla tego, kto chce żyć miłością do Boga i bliźniego zbędne są jakieś wizjonerskie projekty. Tylko energia miłości obecna w naszych czynach sprawia, że stają się piękne w oczach Boga.

Wojna i pokój biorą swe korzenie z wnętrza każdej rodziny. Jeżeli naprawdę chcemy, aby pokój zapanował na świecie rozpocznijmy od kochania siebie nawzajem wewnątrz każdej rodziny. Tymczasem jak jest nam trudno choćby o uśmiech! Łatwo jest kochać tych, którzy są na innym końcu świata. Nie zawsze jest łatwo kochać tych, którzy są obok nas.

Z obfitości serca mówią usta. Jeśli twoje serce wypełnione jest miłością, twoje słowa będą słowami miłości. Pragnę, aby serca was wszystkich przepełnione były miłością... Według słów Jana Pawła II każdy z nas powinien być zdolny do tego by "umyć to, co brudne, rozgrzać to, co letnie, umocnić to, co słabe, rozświetlić to, co mroczne." Nie powinniśmy się bać głosić miłości Chrystusa i kochać tak, jak On kochał. Tam, gdzie jest Bóg, jest miłość; a tam, gdzie jest miłość zawsze jest możliwość służenia. Świat ma ogromny głód Boga. (...)

Musimy wiedzieć, że Bóg stworzył nas do wielkich rzeczy, a nie po to by być jakimś numerkiem na liście, by otrzymywać dyplomy i świadectwa lub by wykonywać ten czy inny zawód. Zostaliśmy stworzeni by kochać i być kochanym. (bms)
Matka Teresa

W NIEBIE NIE MA NUDY

Baśń chińska
Pewnego dnia mandaryn przeszedł na tamten świat. Najpierw zaglądnął do piekła. Ujrzał tłum ludzi siedzących nad talerzami napełnionymi ryżem, ale wszyscy umierali z głodu ponieważ mieli pałeczki długie na dwa metry i nie potrafili nimi jeść. Potem poszedł do Nieba. Tam także ujrzał wielu ludzi siedzących nad talerzami z ryżem, a wszyscy byli syci i szczęśliwi. Oni także mieli dwumetrowe pałeczki, ale każdy używał ich tak, aby nakarmić sąsiada siedzącego naprzeciwko. (bms)
rozmowa z dominikaninem o. Janem Andrzejem Kłoczowskim, regensem Polskiej Prowincji Dominikanów, profesorem filozofii religii Wydziału Filozofii PAT w Krakowie.

Słyszałem, że Twoje pierwsze wyobrażenie Nieba nie było najciekawsze?

Byłem grzecznym ministrantem i uczestniczyłem w takim nabożeństwie, które się nazywało "Godzina Święta". Był wystawiony Najświętszy Sakrament, ksiądz czytał coś z jakiejś pobożnej książeczki, cały czas trzeba było klęczeć. A potem się śpiewało "Ile minut w godzinie, a godzin w wieczności tylekroć bądź pochwalon Jezu ma miłości...". Skojarzyłem sobie, że Niebo będzie polegało na tym, że - "ile minut w godzinie, a godzin w wieczności", czyli tak niesłuchanie długo, jak trwa to nabożeństwo - będę klęczał i słuchał jakichś czytanek z książeczki. A potem będą mnie bardzo kolana bolały i bardzo będzie mi się nudziło. Oświadczyłem więc mojej mamie, że "nie będę mninistantem" i nie będę chodził na takie nabożeństwa. No i tu się zrobił dramat rodzinny polegający na tym, że synek traci wiarę. Wybronił mnie wtedy mój nieżyjący już brat Zbyszek, który powiedział: "Mamo, zostaw go w spokoju, bo tak się robi ateistów". Więc mama zostawiła mnie w spokoju i ... jestem księdzem.
Zmienił się też mój pogląd na temat Nieba. Nie żebym wiedział jak ono ma wyglądać, natomiast spodziewam się (może to złe słowo "spodziewam") - lepiej powiedzieć: mam nadzieję, że Niebo będzie o wiele bardziej interesujące i piękne, niż wszystko cokolwiek interesującego i pięknego mogliśmy tutaj spotkać na ziemi. Bo teraz, na ziemi spotykam wspaniałych często ludzi, a tam mam nadzieję zobaczyć Pana Boga, jak mówi św. Paweł - "twarzą w twarz". A to już zupełnie przekracza wszelkie możliwości zrozumienia.

Czy było jakieś wydarzenie w twoim życiu, które pomogło Ci oderwać się od tego wyobrażenia nudnego Nieba?

Moje wyobrażenie Nieba zmieniało się wraz z upływem lat. Na pewno dużo się zmieniło, gdy przestałem być przymuszany do tego typu praktyk i mogłem spokojnie się nad tym zastanowić. Ale w dalszym ciągu uważam, że bardzo poważną sprawą w naszym życiu religijnym i w naszej pracy duszpasterskiej jest problem nudy. Takiej specjalnej kościelnej nudy, która polega na tym, że uczestniczy się w czymś, czego się nie rozumie. A wtedy trudno znaleźć odpowiedź na swoje najgłębsze życiowe problemy. Często nudzą się nawet ci, którzy regularnie chodzą na Mszę świętą, nudzą się bo już się przyzwyczaili. Paradoks polega na tym, że już się znudzili, chociaż nie bardzo wiedzą czym, bo tego nie rozumieją. Dlatego regularnej katechezy potrzebują także dorośli, a nie tylko dzieci i młodzież. Chyba ciągle jest za mało wysiłku duszpasterskiego, żeby nie tyle uatrakcyjnić, bo nie na tym to polega, żeby ludzie w pełni napięcia z trwogą obserwowali celebransa, a co on teraz zrobi. Nie o to chodzi. Chodzi o zrozumiałą i prostą katechezę zamiast tej naszej kościółkowej mowy, tych naszych kazanek, na których można zasnąć - to wszystko składa się na ten fenomen nudy religijnej.
Zdarza się także często, że ludzie religijni mówią o swojej wierze tak niezdarnie, robią to w tak nudny sposób, że bardzo wielu ludziom Pan Bóg kojarzy się z takimi nieprawdopodobnymi obszarami nudy. Potem wszystko to przenoszą na swoje wyobrażenie Nieba.

Piekło wydaje się ciekawsze?

Przedsmakiem piekła są wszystkie momenty beznadziei i rozpaczy. Jeżeli Niebo obrazowo kojarzy mi się z taką szeroką, słoneczną przestrzenią "wzgórz wiekuistych", to piekło przeciwnie - z czymś zamkniętym, z kryjówką w której się chowam, zamykam i pogrążam we własnej rozpaczy.
Jest taki stary dowcip jeszcze z czasów okupacji niemieckiej . Umarł Goebels, minister propagandy Hitlera i św. Piotr - człowiek szerokiego serca, chociaż miał do czynienia z takim łotrem, dał mu do wyboru: Niebo lub piekło. "To pokaż mi Niebo" - mówi Goebels. Piotr pokazał mu Niebo, a tam jak na obrazku - anieli w białe szaty powłóczyste chodzą i śpiewają niesłychanie cienko. Trwa to długo i jest strasznie nudne. "Pokaż mi teraz piekło". Uchyliły się bramy piekielne, a tam wino się leje, cyganki tańczą, gra piękna muzyka. "To gdzie chcesz pójść" - pyta Piotr. Oczywiście do piekła. Gdy dostał się do piekła, diabły regulaminowo wrzuciły go do kotła z wrzącą smołą. Goebels krzyczy: "A gdzie te cyganki?". A diabeł na to : "To była tylko propaganda".

Na jakiej podstawie możemy budować sobie wyobrażenie Nieba?

Trzeba sięgnąć do momentów jakiegoś niesłychanego szczęścia. Nie ma tak nieszczęśliwego człowieka, który choć raz nie przeżył momentu prawdziwego szczęścia - kiedy się zakocha, kiedy rozpozna swoje powołanie. Dla mnie na przykład takim wyraźnym momentem szczęścia jest ten, w którym zrozumiałem, po rozmowie w Bieszczadach z Ojcem Joachimem Badenim, że bycie dominikaninem jest moją drogą na której mam służyć Panu Bogu. I to był absolutny moment mojego szczęścia i wolności. Wiem, że najgłębsza wolność człowieka jest wtedy, gdy człowiek zgodzi się na swoje powołanie i na wolę Bożą. Wiem, że byłem wtedy szczęśliwy i często do tej chwili powracam. W związku z tym bardzo lubię takie dawne wezwanie z litanii do Serca Jezusowego, gdzie się modliliśmy się do Serca Jezusa, które jest "pożądaniem wzgórz wiekuistych". Poetka Anna Kamieńska bardzo żałowała, że w nowym tłumaczeniu zabrakło tego zwrotu, bo było takie bardzo poetyckie.
Moje szczęście kojarzy się więc z Bieszczadami i z Połonina Caryńską. Na tej podstawie domyślam się jak by mogły wyglądać te "wzgórza wiekuiste".
Rozmawiał Sylwester Szefer

Jak będzie wyglądało nasze ciało po zmartwychwstaniu?

W jakim ciele zmartwychwstaniemy? Ile będziemy mieć lat? Czy ktoś brzydki będzie piękny? Czy rozpoznamy siebie?

Nasza wyobraźnia nie skąpi nam pytań. Zmartwychwstanie Chrystusa pozwala nam domyślać się "innego świata". Ale ten świat pozostaje niepojęty pod wieloma względami. Nie jest on odtworzeniem naszego świata doczesnego, on jest "za-światem"...
"Czy sądzicie, że Bóg nie ma go czym przyodziać?" odpowiadała Joanna d’Arc podczas swego procesu, kiedy pytano ją, czy Anioł był ubrany. Taka jest mniej więcej odpowiedź jaką należałoby dać na wiele naszych pytań praktycznych dotyczących życia w Niebie.
Ale uważajmy, aby tego typu pytania nie odsunęły tego, co najważniejsze. W Ewangelii saduceusze, stanowiący grupę religijną pośród ówczesnych Żydów, stawiali sobie także pytania tak dziwaczne dotyczące zmartwychwstania, że nie byli w stanie otworzyć się na istotę nauczania Chrystusa. Ich ciekawość i racjonalizm doprowadziły do swoistego duchowego "zablokowania". Warunki fizyczne naszego zmartwychwstania to kwestia, której Jezus całkowicie nie odsłonił, dając nam jednocześnie wystarczająco wiele wskazówek ażeby nasze myśli nie zabłądziły. Jednej rzeczy możemy być pewni: Bóg da nam to, co najlepsze!
Zmartwychwstały Chrystus - "prototyp"
Aby wiedzieć cokolwiek na temat naszego własnego zmartwychwstania trzeba przyjrzeć się Jezusowi Zmartwychwstałemu jako "prototypowi" zmartwychwstania. Ale nie zapominajmy, że Zmartwychwstanie miało miejsce w świecie, który nie był jeszcze "przemieniony". Nasze zmartwychwstanie dokonywać się będzie w innym świecie, na końcu dziejów. Ciało Zmartwychwstałego Jezusa w pewnym sensie było przystosowane do tego świata. Dotyczy to "objawień", czyli tych momentów, w których Zmartwychwstały ukazywał się świadkom. Niewidzialne stało się widzialne, ponieważ inni nie weszli jeszcze w wymiar nieśmiertelności.
Objawienia Zmartwychwstałego Chrystusa po Wielkanocy przynależą do tego świata, ale jednocześnie wykraczają poza powszechne doświadczenie. Jezus jest jednocześnie tym samym i innym. Musi zapewniać swoich uczniów, że to rzeczywiście On, Jezus, na nowo żyjący (Łk. 24, 39-43). Pierwsi uczniowie, którzy Go widzą, nie rozpoznają Go. Potrzebują pewnego czasu, aby się oswoić i spojrzenia wiary. Patrzenie zmysłowe już nie wystarcza...
Ciało Jezusa zachowuje znamiona męki, ślady swojej historii. Może spełniać czynności przynależne życiu fizycznemu (jedzenie, picie), ale nie podlega już jego prawom. Może pojawiać się i znikać, przenikać przez ściany (J 19, 20), nie podlega ograniczeniom ciała śmiertelnego. Chwała zmartwychwstania je przemieniła.
"Nowe stworzenie"
Doświadczenie Zmartwychwstałego pozwala nam się domyślać jak będzie wyglądało nasze ciało po zmartwychwstaniu. Obecnie nasza dusza współistnieje z ciałem związanym uwarunkowaniami życia ziemskiego. Ma ono swoje ograniczenia i swoje naturalne niedoskonałości, jest naznaczone chorobą, cierpieniem i śmiercią, skłonne do grzechu.
W nowym stworzeniu ciała będą doskonale przejrzyste, piękne pięknem naszej świętości. Im bardziej będziemy święci, tym piękniejsi, ale pięknością jakiej w żaden sposób nie doświadczamy w tym świecie. Piękno to w pewien sposób jest zobrazowane w opisie Przemienienia Jezusa na górze Tabor (Mt 17, 2)
Nasze ciało zmartwychwstałe będzie naprawdę naszym, osobistym, ciałem niepodobnym do żadnego innego, absolutnie niepowtarzalnym, które stanowi nieodłączną część naszej osoby. To, co będzie w nim najbardziej osobiste to miłość, która ukształtuje je na tej ziemi nadając mu oblicze na wieczność. Uwolni się od wszelkich skutków grzechu, przez które ludzie są do siebie podobni. Ciało rozświetlone przez miłość będzie tym bardziej różne od innych ciał, że będzie wcieleniem niepowtarzalnej miłości, niepowtarzalnej historii utkanej przez życie doczesne.
To tajemnicze odnowienie, które przemieni ludzkość i świat nazwane jest w Biblii "nowe niebo i nowa ziemia" (Ap 21,5). Bóg zamieszka pośród ludzi. "Otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły". (Ap 21,4).
Katechizm Kościoła Katolickiego (nr 1044) tak opisuje życie po zmartwychwstaniu: "W tym nowym świecie, w niebieskim Jeruzalem, Bóg zamieszka pomiędzy ludźmi..." (bms)
(bms

Czy tylko chrześcijanin może by zbawionym?

Czy Bóg przyjmuje do swojego Królestwa, do "Raju", wszystkich ludzi: wyznawców innych religii i ateistów, którzy żyli jak ludzie dobrej woli?
Odpowiedź jest pewna. Bóg chrześcijan kocha wszystkich ludzi, nawet tych, którzy Go nie znają. Chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni, aby wszyscy znaleźli się z Nim w Niebie.
"Ale skąd możemy mieć taką pewność?" - powiedzą niektórzy. Bóg chrześcijan to Bóg Ewangelii. W Ewangelii czytamy, że kiedy Jezus, niedługo po swym narodzeniu został przedstawiony w świątyni, starzec Symeon wypowiedział prorocze słowa: "...moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan..." (Łk. 2, 30-32). Św. Paweł dopowiedział, że Bóg, nasz Zbawiciel: "pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy" (1Tm2,4)
A zatem jeśli Jezus Chrystus jest Bogiem i mówi nam w ten sposób o Bogu przez Ewangelię i pisma swych świadków, Apostołów, oczywistym jest, że Bóg kocha wszystkich ludzi i pragnie ich szczęścia, ich zbawienia, obiecuje im życie wieczne. "Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony." (J 3, 17).

W innym miejscu, w Ewangelii św. Jana, czytamy: "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. (J3, 16). Jezus wyraźnie powiedział: "każdy, kto w Niego wierzy". Jak to rozumieć? Czy można "wierzyć w Syna" nie znając Go? Jezus opisując Sąd Ostateczny, mówi, że gdy Syn Człowieczy "przyjdzie w swej chwale" zaprosi do Królestwa Bożego tych, których nazywa: "błogosławieni Ojca mojego". Są to ci, którzy nakarmili głodnych, napoili spragnionych, przyjęli przybyszów, przyodziali nagich, odwiedzili chorych i więźniów. "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili." (Mt 25, 40). "Bóg chrześcijan" nie rezerwuje więc swojego zbawienia tylko dla tych, którzy Go oficjalnie uznali, ale dla wszystkich ludzi, którzy prawdziwie kochali i czynili uczynki miłosierdzia. Bez względu na to, czy byli ateistami, buddystami czy animistami.

Katechizm Kościoła Katolickiego tak mówi na ten temat: "Jeśli prawdą jest, że nikt sam nie może się zbawić, to także prawdą jest, że "Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni (1Tym2, 4) i że dla Niego "nie ma nic niemożliwego" (Mt19, 26). (Art. 1058).
Dlatego chrześcijanie modlą się z nadzieją o zbawienie każdego zmarłego, nawet jeśli wydawałoby się, że nie ma to sensu. Powierzają go nieskończonemu miłosierdziu Bożemu, które może dotrzeć do duszy drogami dla nas nieznanymi. Przypomnijmy sobie przykład dobrego Łotra. Jezus, gdy został ukrzyżowany obok tego złoczyńcy obiecał mu: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju" (Mt 23, 43)

Samobójca?! Zbawiony?

Znak klęski
Większość społeczeństw uznaje samobójstwo za klęskę. Nawet jeśli ten czyn, na przykład w Japonii, byłby spełniony z wielką odwagą, to samobójstwo w rzeczywistości oznacz ostateczny akt przegranej, niemożliwej do zniesienia.
Szacunek dla ludzkiej godności.
Na poziomie czysto ludzkim szacunek do człowieka to szacunek dla każdego ludzkiego życia. Także własnego. Prawa człowieka opierają się właśnie na tym szacunku dla ludzkiej godności. Promowanie praw człowieka wymaga szacunku dla własnego życia.
Życie jest darem Boga
Nikt nie może sam sobie podarować życia. Życie jest nadzwyczajnym darem, który się otrzymuje. Chrześcijanie uznają, że Bóg jest dawcą tego daru.
Zanim otrzymaliśmy ten dar nie istnieliśmy, więc nie mogliśmy sobie na niego zasłużyć. Dawca działa w sposób bezinteresowny. Bóg dając życie już kogoś kocha, kto jeszcze nie zdążył zaistnieć.
Jeśli ktoś chce pozbawić się swojego życia, świadomie i bez żadnego przymusu, to znaczy, że odrzuca to, co otrzymał całkowicie za darmo i gardzi darem, który Bóg mu ofiarował z miłości. Manifestuje swą niewiarę w to że można być szczęśliwym w tym życiu. Zadaje w ten sposób ból swoim najbliższym i społeczeństwu. Samobójca zaprzecza także, że na końcu ziemskiego życia można otworzyć się na życie nieskończonej miłości, które Bóg proponuje. W konsekwencji stawia siebie na miejscu Boga.
Chrześcijański pogrzeb?
Kościół katolicki przez długi czas, chcąc wyrazić swój sprzeciw wobec samobójstwom, odmawiał samobójcom chrześcijańskiego pochówku. Ale dzisiaj wiadomo, że samobójstwo jest aktem dokonywanym w stanie bardzo głębokiej rozpaczy. Ten stan poważnie zaburza zdolność osądu i wolną wolę. Zaburzenia psychologiczne mogą sprawić, że dana osoba traci panowanie nad sobą. Co więcej, psychologowie wiedzą, że akt ten wyraża często, w sposób paradoksalny i mylny, ogromne pragnienie życia i uwolnienia się od zbyt ciężkiego bagażu wewnętrznych cierpień. Kościół uważa więc, że nie możliwości dotarcia do całej prawdy o tym, co się stało i jaka jest odpowiedzialność danej osoby. "Wówczas gdy poważne zaburzenia psychiczne, stany lękowe lub ogromny strach przed jakimś doświadczeniem, cierpieniem czy torturami stanowią przyczynę samobójstwa, odpowiedzialność samobójcy jest pomniejszona. (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2282). Tak więc Kościół nadal stanowczo sprzeciwiając się aktom samobójstwa, stosuje wobec samobójców zasadę miłosierdzia i zezwala na chrześcijański pogrzeb.
Czy modlić się za samobójcę?
Zawsze możemy modlić się o zbawienie osoby, która popełniła samobójstwo, czy jest to ktoś z rodziny, przyjaciel czy jakakolwiek inna osoba. Nie osądzajmy, ale miejmy nadzieję i módlmy się.
"Nie należy tracić nadziei na wieczne zbawienie osób, które zadały sobie śmierć. Bóg może dla nich przygotować, sposobem jaki On sam tylko zna, okazję zbawiennej pokuty. (Katechizm Kościoła Katolickiego nr 2283). Dobrą rzeczą jest odprawiać Msze w intencji zmarłych.
Nawet jeśli było to samobójstwo, nadzieja jest zawsze możliwa.
Wierzymy, że Jezus Chrystus oddał życie za wszystkich. Przez swoją bolesną mękę łączy się ze wszystkimi, którzy cierpieli. Umierając na Krzyżu przebacza nasze winy.
Gdy pewien człowiek popełnił samobójstwo rzucając się z mostu do rzeki święty proboszcz z Ars, Jan Vianey (XIX wiek) odpowiedział jego żonie: "Między mostem a wodą miał jeszcze dość czasu, aby prosić o Boże miłosierdzie." (bms)

Czyściec

KTO Z WAS JEST BEZ GRZECHU?
Czy ktoś z nas może powiedzieć, że zawsze w swoim życiu dobrze postępował? Przypomnijmy sobie historię kobiety cudzołożnej, przyłapanej na gorącym uczynku i przyprowadzonej do Jezusa. Oskarżyciele twierdzili, że według Prawa powinna zostać ukamienowana. Gdy zapytali o zdanie Jezusa, On im odpowiedział: "Kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci na nią kamień" (J 8, 7). Po chwili wszyscy oskarżyciele odeszli, "poczynając od starszych".
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ,
Jego królestwo, "Raj" czy "Niebo" to królestwo miłości. Większość z nas, zanim do niego wejdzie, będzie musiała się oczyścić, to znaczy stać się całkowicie uzdolnionym do życia tą miłością. Nie będzie tam więcej nienawiści, zazdrości, przemocy, żalu… Czy jesteśmy jednak gotowi, by pod koniec naszego życia wejść w tę światłość miłości i dobra, którym Bóg oświeca wszystkich błogosławionych?
PRALNIA?
* Czyściec jest oczyszczeniem, dopasowaniem do miłości. Nie jest w żaden sposób jakimś drugim życiem. Czyściec nie jest miejscem, ale przemianą. Spotkanie z Bogiem wymaga od nas oczyszczenia się z wszelkiego śladu przywiązania do zła, do "nie-miłości". Oczyszczenie to dokonuje się przez Jezusa Chrystusa, a nie przez nasze wysiłki. Jednak dzięki naszym modlitwom, dobrym uczynkom, możemy jednoczyć się z Jezusem, by pomóc w oczyszczeniu zmarłych. Taki jest sens modlitwy, odpustów i Mszy ofiarowanych za zmarłych. Nie chodzi o to, że Bóg nie może dokonać takiego oczyszczenia bez naszego udziału! On jednak proponuje nam byśmy się do tego dzieła przyłączyli w aktywnej miłości.
DUSZE CZYŚĆCOWE
* Dusze czyśćcowe - będące w trakcie oczyszczania - nie są przez to wyłączone ze wspólnoty z nami. Stanowią część "ciała mistycznego Chrystusa" i uczestniczą w "świętych obcowaniu". One mogą się też za nas modlić. Istnieje więc prawdziwa solidarność między Niebem, czyśćcem a tymi, którzy żyją na ziemi. Miłosierdzia nie brakuje po stronie Boga. Dlatego mamy żywą nadzieję na Niebo. (amg)
Co robią dusze w czyśćcu?
W czyśćcu dusza podlega oczyszczeniu. Biblia mówi o "przejściu jakby przez ogień". Ze szczęściem raczej się to nie kojarzy! Dusza jednak wie, że jest na drodze ku Bogu i ta nadzieja ją wspiera. Nawet jeśli musi cierpieć z powodu tego "dopasowywania się" do miłości, to wie, że została ogarnięta Bożym miłosierdziem. Widzi również, że jest podtrzymywana przez miłość i modlitwę tych co pozostali na ziemi. To rzeczywistość "świętych obcowania".
W czyśćcu nie mierzy się czasu w pojęciu ziemskim, nie ma tam dni ani godzin. Dusze czyśćcowe podlegają przemianie i oczyszczając się przechodzą z jednego stanu do drugiego.
Jedyną rzeczą, którą na pewno wiemy o czyśćcu, jest to, że na końcu tej trudnej drogi czeka nas obiecane Niebo.
Gdzie jest czyściec?
Nasza wyobraźnia jest ograniczona widzeniem wszystkiego w czasie i przestrzeni. Tymczasem w czyśćcu znajdują się dusze oddzielone od ciała, wiec nie podlegające prawom fizyki. Możemy więc mówić nie o jakimś "miejscu", ale o "stanie", na szczęście - przejściowym, gdzie odbywa się pewnego rodzaju kształtowanie człowieka przygotowujące go do wejścia do Nieba. (amg)

Czy można nawiązać kontakt z duchami zmarłych?

Modlić się do Boga w łączności z osobami, które nas opuściły, a uprawiać magię czy "spirytyzm" - to dwie zupełnie różne sprawy.

Posługiwanie się duszami zmarłych z pominięciem modlitwy do miłosiernego Boga jest działaniem niebezpiecznym. Jest to rodzaj magii polegającej na użyciu nieznanych mocy dla swojej korzyści i z pominięciem relacji miłości. Można się mocno zawieść ufając łatwowiernie czemuś tajemniczemu, sekretnemu: jest to forma okultyzmu.
Niektórzy utrzymują, że uzyskali "odpowiedź" ze strony duchów. Ale te "odpowiedzi" to nic innego jak sugestie pochodzące od nich samych albo nawet od osoby trzeciej. Jest to w dużym stopniu spowodowane zdolnością naszej psychiki do ulegania sugestii z zewnątrz poprzez mniej lub bardziej głęboką hipnozę bądź wykorzystywanie stanów podświadomości.
Doświadczenie psychoterapeutów, lekarzy i duszpasterzy wskazuje, że osoby, które praktykują spirytyzm lub wywoływanie duchów narażają na ogromne niebezpieczeństwo swoją równowagę psychiczną: zaburzenia osobowości, lęki, brak poczucia rzeczywistości, uzależnienie się i podporządkowanie osobie "medium" czy "jasnowidza". A ci z tego korzystają, bądź to do zarobienia pieniędzy ich kosztem, bądź dla poczucia władzy nad tymi osobami. Niemniej niebezpieczne jest to, gdy przez ciekawość lub pragnienie bycia oryginalnym zaczyna się oszukiwać samego siebie wyobrażając sobie, że się posiadło nadprzyrodzone moce czy tajemne poznanie. Poza szkodliwymi konsekwencjami natury psychologicznej, wchodzi się w świat, gdzie silnie rozwijają się zazdrość, fałszywe oskarżenia, nienawiść. Czyż nie poznaje się drzewa po jego owocach? (bms)

Jakie kontakty możemy mieć z tymi, którzy nas opuścili?

"Prawdę mówiąc, nie muszę ich wspominać ponieważ stale z nimi przebywam. Ci zmarli znajdują się wszędzie tam, gdzie ja oddycham". François Mauriac.
Ci, którzy nas opuścili, bez względu na to, czy znajdują się w Niebie czy są jeszcze na etapie oczyszczenia w czyśćcu, stali się już ludźmi, dla których najważniejsza jest miłość. Nie chcą niczego innego jak tylko naszego największego dobra. Katolicy nazywają to: "świętych obcowanie".
My - żyjący na ziemi - również stanowimy część tego obcowania, jako ochrzczeni, jako wierzący, jako ludzie dobrej woli. Możemy więc "rozmawiać" z tymi, którzy nas opuścili, powierzać im nasze troski i zmartwienia, prosić ich, aby się za nas modlili. Np. żona może powierzyć swemu zmarłemu małżonkowi - ufając, że jest blisko Boga - swoje troski i swoje nadzieje dotyczące ich dzieci.
W jaki sposób dusze mogą nam odpowiedzieć z zaświatów? Nie może być mowy o przesłaniach czy słowach otrzymanych wprost, oprócz bardzo szczególnego zezwolenia Bożego dotyczącego naszej nadziei i naszego zbawienia. Pomiędzy nami stoi wielka tajemnica innego świata i innego życia, której nie możemy w pełni przekroczyć dopóki nie umrzemy. Ale Bóg pragnie okazać swoją dobroć wobec nas odpowiadając na modlitwę wstawienniczą tych, którzy nas opuścili. (bms)
DOMINIK
Moja żona i ja straciliśmy syna, Dominika, kiedy miał sześć lat. Mój ojciec, jego dziadek, bardzo rozpaczał. Kilka dni po wypadku, obudził się w nocy ze smutku i płakał. Wtedy usłyszał głosik mówiący: "Nie trzeba płakać, dziadziu". Zasnął, potem znowu po raz drugi obudził się płacząc. Znowu ten sam głosik, który rozpoznał jako głos Dominika. I trzeci raz, i głos powiedział: "Nie płacz dziadziu. Gdybyś wiedział jaki jestem szczęśliwy". Tym razem dziadka opuścił cały smutek.
Herve-Marie Catta

CZY PIEKŁO ISTNIEJE? CZY PIEKŁO JEST PUSTE?

Czy piekło istnieje?
Wszyscy mamy przeczucie, że nasze uczynki - tak miłości jak i nienawiści - będą miały swoje konsekwencje i że nastąpi jakaś zapłata. Nagroda dla dobrych, kara dla sprawców zła.

Co mówi o tym Jezus?

Jezus przestrzega wielokrotnie przed "ogniem nieugaszonym", przeznaczonym dla tych, którzy aż do końca swego życia odrzucają możliwość uwierzenia i nawrócenia się na miłość. W tym ogniu, nie tylko ciało ale i dusza będzie zgubiona. W chwili Sądu Ostatecznego Jezus: "pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony: tam będzie płacz i zgrzytanie zębów." (Mt 13,41). "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41).

Czym więc jest piekło?

"Potępienie- mówi papież Jan Paweł II - nie może być przypisane inicjatywie Boga, ponieważ On w swej miłosiernej miłości może pragnąc jedynie zbawienia bytów, które stworzył. Tak naprawdę to stworzenie zamyka się na Jego miłość. (audiencja z 28 lipca 1999 r.).
Umrzeć bez uznania swego grzechu i bez przyjęcia miłosiernej miłości Boga oznacza pozostać od Niego oddzielonym na zawsze poprzez nasz wolny wybór. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z komunii z Bogiem i błogosławionymi nazywamy piekłem (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 222, IV)

Przebaczenie i zbawienie

Wieczne piekło jest rzeczywistością bardzo poważną. Nikt, kto nie chce przeczyć słowom Jezusa, nie może powiedzieć, że ono nie istnieje. Należy jednak równocześnie zrozumieć, że Bóg przyszedł "dla naszego zbawienia" przebaczając nam nasze grzechy i w ten sposób czyniąc każdego z nas nowym stworzeniem. "Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, ale grzeszników". (Łk 5, 32). Jezus jest dobrym pasterzem, który szuka zagubionej owieczki i niesie ja na swych ramionach. Umierając na krzyżu powiedział dobremu łotrowi: "Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju" (Łk 23,42). (amg)
CZY W PIEKLE SĄ LUDZIE?
Wiara chrześcijańska zawsze potwierdzała istnienie stworzeń duchowych, które powiedziały Bogu "nie" i odrzuciły Jego miłość. To "demony", lub "upadłe anioły".
"Dla nas ludzi - mówi papież - ich życie brzmi jak przestroga. Stale jesteśmy wezwani do uniknięcia tragedii, będącej rezultatem grzechu i do kształtowania naszego życia na wzór życia Jezusa, które dokonało się pod znakiem "tak" wypowiadanego Bogu."
Piekło jest więc realną możliwością. Nikt jednak nie może powiedzieć czy są w nim ludzie, albo kto się tam znajduje. Najważniejszą rzeczą jest, abyśmy wzięli pod uwagę tę przestrogę Jezusa, bo On chce nam oszczędzić tego dramatu.
"Pójść do piekła" nie oznacza dokonać wyboru pomiędzy jednym czy drugim rodzajem życia wiecznego, lecz odrzucić miłosierdzie Boże. A przecież mamy pewność Bożego miłosierdzia, bo On chce, aby każdy człowiek został zbawiony. Wierzymy, że skoro Bóg zbawił "dobrego łotra" i powiedział nam o tym, to może dotknąć łaską skruchy serca największych grzeszników, którzy przed Nim staną. Jeśli zaś niepokoimy się o naszych zmarłych, módlmy się z ufnością. Bóg jest większy od naszego serca! (amg)
Bóg nikogo nie przeznacza do piekła. Piekło wybiera człowiek, który dobrowolnie odrzuca Boga i trwa w tym wyborze do końca.

PODRÓŻ PRZEZ PIEKŁO

Świadectwo Maćka nie jest tekstem o marihuanie, buddyzmie, przestępstwach czy o piekle, ale o wielkiej miłości Boga do człowieka. O tym, jak bardzo Mu zależy, byśmy trafili do Jego Królestwa...
< poszukiwaniu w>

Urodziłem się w Jarocinie. Moje dzieciństwo było naznaczone rozwodem rodziców, przeprowadzkami do kolejnych wynajętych pokoików. Wychowywaliśmy się praktycznie sami z siostrą, mamę oglądając z rzadka wieczorami (aby nas utrzymać pracowała bardzo dużo, po godzinach wykonując ciężką pracę wychowawcy w szkole specjalnej dla dzieci upośledzonych).
Bunt w moim życiu zaczął się już pod koniec szkoły podstawowej. Siostra zapoznała się z idolem kontestującej młodzieży - Ryśkiem Riedlem (nieżyjącym już wokalistą grupy Dżem). W niedzielę zamiast do kościoła chodziłem "na mszę" do Ryśka. Już jako 14, 15-latek napatrzyłem się na prawdziwe tragedie - próby samobójcze, śmierć z przedawkowania znanych mi osób, okradanie przyjaciół, dzieci bawiące się w zażywanie...
Ta znajomość zaciążyła w dużej mierze na moim życiu - z nią rozpoczęła się podróż w poszukiwaniu wolności. Opanowała mnie ona na wiele lat. Okres nauki w liceum to czas niekończącej się imprezy, alkoholu, marihuany, problemów w domu i szkole. Inny świat nie interesował mnie w ogóle.
Po maturze przyszedł czas na krótkie opamiętanie. Panicznie balem się, że jak nie dostanę się za pierwszym razem na studia, pójdę do wojska i stoczę się ostatecznie. Zdałem egzaminy i rozpocząłem studia prawnicze. Kompletnie mnie to nie interesowało, wybrałem ten kierunek z powodu egzaminu z historii - to był przedmiot, w którym czułem się mocny. Myślałem o studiach aktorskich, niestety depresja marihuanowa sprawiła, że nie zdecydowałem się na zdawanie egzaminów. Wybrałem łatwiznę, by uspokoić siebie i rodzinę. Na studiach nie byłem orłem, ale do III roku dawałem sobie radę. Szybko znalazłem sobie towarzystwo - mieszaninę ludzi niezrealizowanych, poszukujących i pospolitych alkoholofilów-imprezowiczów. Coraz większe oderwanie od rzeczywistości przełożyło się na kłopoty na uczelni. Koniec studiów (męcząc się ogromnie dotrwałem po dwóch urlopach dziekańskich do IV roku) to okres totalnej fascynacji marihuaną. Paliłem codziennie ogromne ilości nie dostrzegając żadnego uzależnienia. Fatalne zauroczenie trwało jeszcze bardzo długo. Żyłem w tym czasie z dziewczyną w pełnym namiętności, a może nawet perwersji, związku. Na skromny ślub cywilny zdecydowaliśmy się wyłącznie z powodu mieszkania, które nam - mało zarabiającej położnej i studentowi - przysługiwało z puli prezydenta miasta.
Wtedy odkryłem swoje nowe zainteresowania, które mnie wciągną na wiele lat - medycyna niekonwencjonalna, dywinacja, New Age, duchowości wschodu. Miałem już mieszkanie, brakowało jeszcze pracy, a może po prostu pieniędzy. I tak zostałem dealerem. Początkowo kupowałem marihuanę dla siebie i znajomych. Wszyscy podejrzewali, że sprzedaję, toteż w końcu stwierdziłem, że lepiej będzie dla mnie, jak faktycznie zacznę to robić. Przyszły łatwe pieniądze. Przerwałem studia nie widząc w nich dalszego sensu. Rzuciłem się w wir szalonego życia, goniąc za wyidealizowaną wolnością. Wkrótce rozwiodłem się z żoną, która wyjechała za granicę. Wydawało mi się. że byłem szczęśliwy, żyłem w magicznej rzeczywistości, odreagowywałem lata edukacji. Każdy dzień zaczynałem od zapalenia marihuany. Stworzyłem sobie teorię, że palenie rozbudza moją intuicję, dym to jakby samodzielny byt - opiekun, który mnie prowadzi. Zacząłem wchodzić w tarota i hinduizm. Uczyłem się stawiania kabały, medytacji i jogi. Kilka miesięcy spędziłem na farmie Ananda Marga w Polsce, gdzie przynajmniej przewietrzyłem sobie płuca nie paląc, dużo pracując i ćwicząc. Skierowano mnie do Szwecji, do piekarni prowadzonej przez ten ruch. W Sztokholmie zostałem jednak bardzo zdegustowany postawą joginów oglądających z nogami na głowie film o Jamesie Bondzie i wróciłem do Polski. Tymczasem straciłem mieszkanie. Zaczęła się

Wielka podróż do nikąd.
Bez domu. Jeśli komuś wydaje się, że trudno jest znaleźć się na ulicy, jest w błędzie. U mnie poszło to bardzo szybko. Zamroczony narkotykami umysł nie zauważał nic dziwnego w braku swojego mieszkania. Doszukiwałem się przejawów wolności i romantyzmu w fakcie, że nie wiedziałem, gdzie będę spał. Był okres, że zostawiałem w zaprzyjaźnionej knajpie plecak i szukałem codziennie kogoś, kto mógł mnie przenocować. Udawało się zawsze, bo miałem marihuanę i byłem atrakcyjnym gościem.
Nie zakładałem wykonywania jakiejś normalnej pracy, więc żyłem ze sprzedaży niedziałających zegarków. Pewni ludzie wyjeżdżali w trasę z zegarkami elektronicznymi z Hong Kongu. Panował na nie wtedy istny szał, zwłaszcza na wsi (cóż, nowinka z Zachodu). Wymieniali je na zegarki z kopertami ze złota. Te koperty były odrywane od pozostałej części zegarka i przetapiane. Z takiej podróży handlarz przywoził sztabkę złota i ogromną ilość nikomu niepotrzebnych, niedziałających zegarków. Skupowaliśmy je i sprzedawaliśmy osobom wyrabiającym z nich biżuterię (np. trybiki i wskazówki naklejane były na spinki do włosów.) To zajęcie dawało mi złudne poczucie wolności; wkładając rękę do plecaka z tysiącem zegarków czułem się jak alchemik, władca czasu. Cieszyło mnie to i imponowało mi, że robiłem coś tak dziwnego. (To moje zamiłowanie do surrealizmu w życiu!)
Proceder ten nie trwał długo, zacząłem wykonywać inne prace (sprzedawanie obrazów na ulicach w Krakowie, sporadyczne wyjazdy zarobkowe, byłem nawet jakiś czas ślusarzem komputerowym w Niemczech). Wszystkich zajęć nie ma sensu tutaj wymieniać. Przez cały ten czas nie miałem stałego miejsca zamieszkania przechowując się u znajomych, podróżując autostopem i pociągami bez biletów. Zawsze jednak wybór warunkowało to, abym nie stracił poczucia wolności. Oznaczało to dla mnie także, że muszę zachować swobodę w wyglądzie zewnętrznym i ubiorze. No i przede wszystkim, żeby nie kłóciło się to z ogromną ilością wypalanej przeze mnie marihuany - przewodniczki.
Powróciłem do sprzedawania. Coraz więcej jednak kosztowało mnie ono nerwów i przestało mi się podobać. Zacząłem też używać innych narkotyków - LSD, grzybów halucynogennych, extasy. W końcu spróbowałem tych najtwardszych, których bardzo się bałem - amfetaminy i heroiny. Wydawało mi się jednak, że całkowicie nad tym panuję. Narkotyki stały się na jakiś czas sensem mojego życia, fascynowały mnie, zastępowały duchowość. Wydawało mi się, że
one otwierają mnie na twórczość
tak bardzo przeze mnie pożądaną. Próbowałem grać muzykę. Nasze próby zawsze wyglądały tak samo: "duże spożycie" i chaotyczne usiłowania zrobienia czegoś. Z czasem bez narkotyków nie mogłem nic zagrać. Wszyscy ulegaliśmy totalnej iluzji, wydawało nam się. że robiliśmy coś bardzo wartościowego. Prawdę zobaczyłem dopiero po czasie, kiedy ktoś nagrał nasze próby. Czar prysnął. Nasze wyobrażenia i to, co faktycznie robiliśmy, to dwie zupełnie inne rzeczy. Od czasu, kiedy w Polsce bardziej rozpowszechniły się narkotyki, powstają tysiące podobnych narkobandów. To odruch masowy - w tych środowiskach dobrze jest grać na instrumencie.
Narkotyki wbrew obiegowym opiniom powodują ogromne osłabienie pewności siebie. Doświadczyłem tego, gdy zacząłem występować w przedstawieniach dla dzieci. Bajki wychodziły dobrze, ale bez marihuany nie wystąpiłem w tym czasie ani razu. Bez zapalenia nie mogłem grać. Muszę tu wspomnieć jeszcze o jednym micie. Wielu młodym ludziom biorącym narkotyki wydaje się, że branie tworzy pewien rodzaj wspólnoty, powstają bardzo ciepłe, przyjacielskie stosunki. Nic bardziej mylnego. Bezpośrednio po przyjęciu narkotyków faktycznie człowiek staje się z reguły miły i pokojowo nastawiony do świata. To jednak szybko mija. Byłem często świadkiem powstawania urojonych konfliktów, prowadzących do ostrych kłótni i nie tylko. Ludzie idealizują marihuanę i haszysz dowodząc, że to coś całkiem innego niż twarde narkotyki. Sam przez kilkanaście lat żyłem w tej ułudzie. Marihuana to bardzo podstępny środek, uwodzący szybko, powodujący wiele blokad, otwarcie na świat duchów ciemności, totalnie rozstrajający system nerwowy.
W tym czasie związałem się z dziewczyną, bardzo piękną i zdolną. Nie wyobrażałem sobie bez niej życia. Aby nas utrzymać wróciłem do narkobiznesu. Żyliśmy wyłącznie przyjemnościami, próbując robić coś twórczego. Łatwe pieniądze spowodowały, że nie chciało nam się jednak zająć realizacją naszych pomysłów.
Pewnego dnia spotkała mnie prawdziwa tragedia, jak wtedy myślałem, lub prawdziwe szczęście, jak widzę to teraz. Podczas wyjazdu do Rotterdamu w wiadomym celu, ktoś oszukał mnie i w jednej sekundzie straciłem bardzo dużo nie swoich pieniędzy. Wróciłem do Polski zrozpaczony, przeżyłem próby zastraszania, gróźb (wywożono mnie do lasu grożąc pobiciem itd.). Łączyłem wtedy intensywny trening duchowy (technika oddechowa, joga, medytacja) z paleniem marihuany. Narastało napięcie. Któregoś dnia wypiłem trochę alkoholu i doznałem czegoś w rodzaju opętania. Zacząłem mówić nieswoim, bardzo niskim głosem. Podcinając sobie żyły targnąłem się na swoje życie. Cudem zostałem wyratowany. Magda - moja dziewczyna - czując, że coś jest nie tak, wróciła wcześniej z knajpy i zastała drzwi zamknięte od środka. Ja leżałem w wannie brocząc krwią. I zdarzyło się coś niewytłumaczonego do dziś. W pewnym momencie, po kolejnej próbie Magdy, ktoś (lub coś) od środka otworzył drzwi. (Anioł Stróż?) To dziwne, ale miałem w domu podobiznę Jezusa z całunu turyńskiego i nie wiedząc zupełnie dlaczego, godzinami wpatrywałem się w nią, próbując modlitwy. Zostałem uratowany. Z pomocą przyszła mi rodzina pożyczając niemałą kwotę na oddanie długów. Żeby oddać pieniądze, wyjechałem do Austrii. Magda też zdecydowała się na wyjazd. Do dzisiaj nie spotkaliśmy się. Męczyłem się przez rok pracując praktycznie wszędzie, nawet w cyrku. Wykonywałem przeróżne, najczęściej bardzo ciężkie prace. Czułem się, jakby to była moja pokuta.
Znów wróciłem do Polski. Zacząłem normalną pracę w biurze nieruchomości. Stało się coś do niedawna niemożliwego - zacząłem pracować w krawacie. Wytrzymałem w tym zawodzie 3 lata. Przez cały czas żyjąc w wielkim rozdarciu. Do biura przychodziłem bardzo dziwnie ubrany, po czym wskakiwałem w garnitur i udawałem kogoś innego (nieraz patrząc w lustro podczas przebierania zastanawiałem się, który z nas udaje - ten w krawacie, czy ten drugi.). Rozpocząłem też studia w szkole psychotronicznej we Wrocławiu. Poznawałem coraz więcej technik medycyny niekonwencjonalnej i praktyk duchowych. Wciąż jednak nie zaznałem szczęścia, spokoju i bezpieczeństwa. Jedyny sukces to, że przestałem w końcu uciekać w narkotyki. W tym czasie wyjechaliśmy z moją dziewczyną w długą podróż do Afryki. W Tanzanii poznaliśmy kilku misjonarzy i przeżyliśmy w górach niesłychaną mszę z bębnami, śpiewami, niezwykle spontaniczną i piękną. Byłem zdumiony, jak bardzo mocno Ci ludzie przeżywają Eucharystię. Znów pojawił się Jezus. Dużo o nim myślałem i podziwiałem Go.
Jeszcze raz przyjechałem do Krakowa, do bajek. Organizowaliśmy z przyjaciółmi spektakle dla dzieci specjalnej troski, nazywając siebie "teatrem terapeutycznym". Tak to często bywa, że osoby potrzebujące pomocy próbują jej udzielać innym. Nie mogąc znaleźć wspólnego języka z moimi przyjaciółmi wyjechałem ponownie do Wiednia.
Moją dominującą praktyką stała się huna
- wywodząca się z Hawajów technika odwołująca się do najwyższego Ja. (Kahuni uważają, że człowiek nie jest w stanie i nie powinien swoimi ułomnymi zmysłami szukać Boga, czy też próbować go określać, może jedynie kontaktować się z nadświadomością.) Bardzo mi się ta technika spodobała i zacząłem ją intensywnie stosować. Podobnie jak z innymi ścieżkami, tak i tu napotkałem poważne opory. Nie byłem w stanie zaufać najwyższemu Ja. Tak jak nie byłem w stanie zaufać energii Reiki czy jeszcze wielu innym drogom.
W chwili kryzysu, kiedy nie miałem pracy, wpadłem na pomysł, aby piec "ekologiczne", zdrowe ciasta i sprzedawać je w studenckiej knajpie. Udało się i niczym "krishna brothers" z ciastem w koszyku jeździliśmy po Wiedniu. Potem wyżyłem się artystycznie wykonując świeczki żelowe.
Po pobycie w Austrii przyszedł sylwester. To będzie przełomowa dla mnie data. Koleżanka przeżywała fascynację Medziugorjem. Otoczona obrazkami Matki Bożej opowiadała niezwykłe historie o tym miejscu.
Pojechałem i ja.
Podczas krótkiego pobytu poczułem się jak w przedsionku raju. Nigdy dotąd tego nie doświadczyłem. Poczułem smak wieczności i boskiej rzeczywistości. Na początku potraktowałem to jako niezwykłe miejsce mocy, a przesłanie Matki Bożej wyłącznie jako apel o pokój, skierowany do wszystkich. Po powrocie nie zaprzestałem swoich praktyk, nie przestając jednak myśleć o Niej. Pierwsze spotkanie z Jezusem przeżyłem w dziwnych okolicznościach - na seminarium reiki. Pod koniec zajęć spłynęło na mnie niezwykłe szczęście. Miałem zamknięte oczy i zobaczyłem Go, otworzyłem je, a On nie znikał. Był i zachwycał pięknem nie do opisania. Potem okazało się, że dokładnie w tym czasie mój kolega intensywnie modlił się o moje nawrócenie.
Ostatni rok to u mnie okres intensywnych poszukiwań. Dostałem propozycję opiekowania się farmą, na której palono agnihotrę i inne "święte" wedyjskie ognie. Początkowo byłem przekonany, że to idealne miejsce dla mnie. Widziałem już siebie prowadzącego taki ośrodek, przyjmującego "turystów ezoterycznych" - wydawało się to naprawdę dobrym pomysłem. Któregoś dnia z moją przyjaciółką postanowiliśmy urządzić sobie dzień milczenia i samotności, by podjąć decyzję - zostać czy wyjechać. Dom był bardzo wyziębiony i dużo czasu spędzałem paląc w piecu. Tego dnia piec zatkał się, zaczął poważnie dymić i zaczadzać całe wnętrze, zostaliśmy jakby siłą wyrzuceni na zewnątrz. Wyjechaliśmy. Później przeszedłem jeszcze szkolenie jogi i medytacji dla dzieci. Z nadzieją, że rozpocznę pracę terapeuty zacząłem współpracę z największą w Europie firmą handlową specjalizującą się w sprzedaży ezoterycznych produktów. Wreszcie napisałem scenariusz do programu telewizyjnego (40 odcinków) - "Leksykon Medycyny Niekonwencjonalnej w Polsce". Odbyłem w tym celu wiele spotkań z reprezentantami poszczególnych technik "uzdrawiania", ludźmi telewizji itd. Całe moje życie obracało się wokół New Age. W czerwcu nawrócił się mój bliski przyjaciel i zaproponował wspólny wyjazd do Medziugorja (za którym cały czas tęskniłem). Nie chciałem jednak jechać, gdyż czekałem na katalog z Niemiec, aby zacząć działalność handlową. Dziwnym zbiegiem okoliczności ciągle nie nadchodził. Zdecydowałem się w momencie, kiedy wszystko zaczęło dziwnie układać: jedna osoba zrezygnowała w ostatnim momencie, na dodatek nie chciała swoich pieniędzy. Zacząłem odczuwać ogromną bliskość Jezusa i pragnienie poznania Go. Poczułem ogromną miłość i sam zacząłem kochać. Przed wyjazdem czułem wszędzie zapach kościelnego kadzidła. Zdarzyło się, że jedna osoba powiedziała, że nim pachnę.
Zdecydowałem się na spowiedź z całego życia. Medziugorje i pielgrzymka to najwspanialszy tydzień w moim życiu. Czas pojednania, licznych łask i błogosławieństw. Każdego dnia Bóg zabierał mi wątpliwości dając odpowiedzi na wszystkie pytania. Tym razem Maryja usunęła się jakby w cień, zostawiając mnie sam na sam z Jezusem. Będę jej za to wdzięczny do końca życia.
Zmieniło się absolutnie wszystko.
Wróciłem do domu zastając długo wyczekiwany katalog. Był na nim znaczek pocztowy - ikona Matki Boskiej Zwycięskiej!!! Nie zastanawiałem się wiele i katalog wylądował w koszu. Zaprzestałem wszystkich swoich praktyk, nawet ukochanego reiki. A miałem ambicję zostać mistrzem. Zacząłem nowe życie, rezygnując z realizacji programu telewizyjnego. Era New Age w moim życiu dobiegła końca.
Kiedyś wybrałem się na koncert chrześcijańskiego zespołu Fruhstuck. Po koncercie wokalista zaprosił na scenę do wspólnej modlitwy wszystkich, którzy pragną przyjąć Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. Przez chwilę czułem opór. Resztki "staroci" we mnie broniły się. Potem poszedłem. To był najważniejszy krok w moim nawróceniu. Zaufałem Jezusowi, wybrałem Go. Poczułem ogromne szczęście i to, że On cieszy się razem ze mną.
Całkowicie zmieniło się moje widzenie świata, uczę się wszystkiego od początku, nawet nowego języka. Doznaję fantastycznej opieki Bożej. Jestem absolutnie szczęśliwy, pierwszy raz w życiu czuję się całkowicie bezpieczny, wreszcie odczuwam prowadzenie.
Moja droga do Jezusa prowadziła przez piekło
grzechu, upadku, fałszywych duchowości. Doprowadziła mnie do owocu, którego kompletnie nie spodziewałem się na niej znaleźć - prawdziwej wolności. Wdzięczny jestem teraz za te lata na bezdrożach, przeżyte cierpienie tylko potęguje smak prawdziwej rozkoszy, jaką otrzymałem. Ze zdumieniem odkrywam, że Jezus nigdy mnie nie opuścił, dostrzegam jego obecność w najcięższych dla mnie chwilach, kiedy byłem tak daleko od Niego. Przez całe życie, oprócz wolności, najbardziej pożądanym obiektem moich poszukiwań było znalezienie metody, dzięki której będę wiedział, co jest dla mnie dobre. Bardzo próbowałem to znaleźć: tarot, numerologia, astrologia, kilka ścieżek w hinduizmie, a w nich medytacja i joga, praktyki oddechowe - sundarszan kriya, dzogczen (przedbuddyjska religia tybetańska), huna, reiki, tai chi, twórcza wizualizacja, metoda Silwy, agnihotra, buddyzm diamentowej drogi... (pewnie nie wszystkie jeszcze wymieniłem). Nie udało się nigdzie. Przez 11 ostatnich lat byłem wegetarianinem. Niejedzenie mięsa stało się dla mnie czymś bardzo ważnym. Przy okazji uprawiałem jednak psychiczną "ludożerkę" wyżywając się na tych, którzy byli odmiennego zdania. Podobnie jak pozostałe praktyki, doprowadziło mnie to do patrzenia na innych z góry. Odwróciło moją uwagę od spraw naprawdę istotnych.
Zdobywanie mocy umysłu nie uczyniło mnie szczęśliwym, osiąganie kosmicznej świadomości nie dało mi bezpieczeństwa.
Wielkim wydarzeniem była dla mnie modlitwa o uwolnienie. Poczułem, że przeszłość przestała mieć władzę nade mną. Odnalazłem Boga żywego, do którego wszystko należy. Nie energię, świadomość czy stan umysłu, ale Osobę. Dzisiaj Jemu wszystko oddaję. Pragnę, aby to On we mnie budował, bo tylko On jest Bogiem prawdziwym, Zbawicielem. To On jest Panem. Pierwszy raz w życiu mam pewność, że idę w dobrym kierunku i jestem spokojny, bo On mnie prowadzi.
Mając 33 lata Jezus Chrystus umarł, abym mógł żyć.
Mam 33 lata. Żyję.
Maciek

DLACZEGO PIEKŁO OŚWIĘCIMIA?

rozmowa z Księdzem Manfredem Deselaersem, duszpasterzem Oświęcimia
 
Dlaczego piekło Oświęcimia spotkało tak wielu niewinnych ludzi? Same ofiary nie wybierały przecież tego zła.
Zły czyn wypływa z woli człowieka. Tu zło wyniknęło ze strony krzywdziciela. Zło nie było więc winą ofiar, ale sprawców. Oświęcim był piekłem przygotowanym ofiarom przez sprawców.
 
Można więc powiedzieć, że wojna i powstanie obozów koncentracyjnych był triumfem zła, a upadkiem chrześcijaństwa?
To na pewno była przegrana chrześcijaństwa. Z dwóch względów. Po pierwsze dlatego, że sami naziści, którzy uzyskali wtedy władzę w Niemczech, stworzyli nurt pogański. Chcieli oni stworzyć nową kulturę, opartą wpierw na kulturze germańskiej, jeszcze sprzed chrystianizacji. Po drugie, w samym chrześcijaństwie istniały bardzo mocne stereotypy antyżydowskie, które miały wpływ na rozwój nienawiści wobec Żydów. Można więc mówić o podwójnej klęsce chrześcijaństwa: słabego w samym sobie, a także obarczonego winą i grzesznego - częściowo oczywiście.
 
Czy wobec tego ogromu cierpienia i zła, które zaistniały wiara chrześcijan zawiodła?
Każdy, dopóki żyje świadomie, ma obowiązek wybierać. Nawet w takich skrajnie piekielnych warunkach. W obozie każdy miał własne sumienie, od tego Pan Bóg nikogo nie zwolnił. Teraz też nikogo nie zwalnia od własnego sumienia.
Wielu chrześcijan, ofiar obozu, było przekonanych, że Bóg - Chrystus jest po ich stronie, że ich nie opuścił. Bo Jezus też oddał swoje życie, cierpiał jako niewinna ofiara, w osamotnieniu.
Znamy świadectwa więźniów, mówiące o tym, że warto oddać życie dla pewnych wartości: za godność człowieka, za ojczyznę. Jest nawet świadectwo księdza, który ofiarował swoje życie za oprawców. W tym przekonaniu wierność wartościom ma sens, nawet w największym ziemskim piekle. Ale Oświęcim nie był piekłem, o którym mówi Biblia. Ono nie było karą za jakieś grzechy czy za dobrowolne oddalenie się od Boga. Było ono skutkiem grzechu tej drugiej strony, która tworzyła struktury zła.
 
Niektórzy ludzie pytają: Gdzie był Bóg w Auschwitz? Gdzie była ta Miłość?
Jestem przekonany, że On był obecny w godności każdego człowieka. Przykład Maksymiliana Kolbe pokazuje nam, że można trwać w tej Miłości do końca. Święty Maksymilian zaświadczył o wielkości powołania człowieka - i to każdego człowieka.
Patrząc na Auschwitz, pamiętajmy nie tylko o klęsce, ale również o zwycięstwie człowieka. Takich zwycięstw było wiele. Zwycięstwo każdego, kto zachował godność i nie dał się odczłowieczyć. Takie zwycięstwo jest dla nas drogowskazem. Polega ono na triumfie miłości nad nienawiścią. Miłość jest mocniejsza od nienawiści. Chrześcijaństwo to właśnie głosi.
 
A co z tymi, którzy zwątpili ?
Ci którzy zwątpili, też są kochani. Za nich też umarł Chrystus na krzyżu. Ich także ukochał Bóg od stworzenia świata. Co stanie się z nimi po śmierci? - to trzeba zostawić Panu Bogu. Ja osobiście jestem przekonany, że dowiedzą się tam o Jego miłości. Póki co, my tutaj możemy walczyć z systemami, które negują wartość człowieka.
Kiedyś Rabin Sasza Pečarič, który jest obecnie w Krakowie, powiedział, że najważniejszym przykazaniem dla niego, jako ortodoksyjnego Żyda jest: "Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił." (Pwt 6,5). Jeżeli więc miłuję CAŁYM swym sercem, to nie ma miejsca na zwątpienie. Nie jestem mądrzejszy od Boga, nie mogę sobie wszystkiego wytłumaczyć - jak i tego, gdzie On wtedy był... Mogę tylko ufać. Bóg jest jeden, a ja mam Go kochać. To jest dla mnie najważniejsze zadanie.
Wiem, że wielu Żydów, także chrześcijan nie może w ten sposób mówić o swojej wierze. Jednak w ostateczności nie mamy innego wyboru, tylko to: czy chcę wierzyć, ufać - czy nie. Nawet jeśli nie potrafię tego robić doskonale. Liczy się tylko to, czy chcę wybierać zaufanie, to "Jezu, ufam Tobie!".
 
Co możemy dzisiaj zrobić, by w przyszłości nie mieć udziału w "drugim Auschwitz"?
Dzisiaj także istnieją różne diabelskie doświadczenia, które mi mówią: "Lepiej, żebyś umarł albo żeby cię nie było, nie masz prawa do życia i do rozwoju". Istnieją doświadczenia, które niszczą i ranią - nie tylko zewnętrznie, ale głęboko w sercu.
Aby nie było drugiego Auschwitz trzeba każdemu człowiekowi pokazać, że ma wartość nieograniczoną, i że jest kochany. System, który tu stworzono pokazał dokładną odwrotność. Pokazano człowiekowi, że jest nic nie warty, że lepiej go niszczyć, że lepiej, aby nie żył. Stworzono system negacji Boga. W takich doświadczeniach można zrozumieć, że niektórzy tracili wiarę w to, że Bóg jest dobry, ponieważ nigdy nie doświadczyli takiej miłości, która im mówi: "Dobrze, że jesteś". My tej miłości potrzebujemy i dlatego tak ważne jest byśmy ją sobie przekazywali.

Ks. Manfred Deselaers jest Niemcem. Urodził się w 1955 r. w Dűsseldorfie. Od 1990 mieszka w jednej z oświęcimskich parafii. Przyjechał do Oświęcimia by być znakiem pojednania i pokuty. Na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie obronił pracę doktorską pt. "Bóg a zło w świetle biografii i wypowiedzi Rudolfa Hössa, komendanta Auschwitz". Pracuje w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu, prowadzi rekolekcje oraz dni skupienia. Wykłada również na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie.
Tel. kontaktowy (0-33) 843 10 00
e-mail
www.centrum-dialogu.oswiecim.pl

Świadectwo z Syberii
Byłam w domu starców na Syberii. Widziałam kobiety w moim wieku, wyglądające na staruszki. Bardzo samotne, niekochane przez nikogo i zachowujące się tak, jakby były pozbawione wszelkiej wartości i godności. To owoc braku miłości. One są po prostu niekochane i tak się zachowują. Widziałam jak leżały, niektóre bez nóg, nie mogły się poruszać. Było bardzo dużo much w pomieszczeniu, które jadły te kobiety, gryzły, one się przykrywały prześcieradłami i nikt nie pomagał im właściwie. Przywieźli obiad, postawili przy łóżkach, nikt nie karmił tych kobiet, nikt się nie troszczył, żeby one jadły. Totalny brak miłości. To mi się skojarzyło z piekłem. Tak wygląda piekło - totalny brak miłości. I sam człowiek wtedy czuje się jak przedmiot bez wartości. Wtedy sobie pomyślałam: No, jakie jest to moje chrześcijaństwo. Ja właściwie nie jestem w stanie pomóc tym kobietom. Musiałabym tam zostać, zawinąć rękawy, wybić te muchy, karmić je i być z nimi. Tylko miłość liczy się naprawdę. To, na ile człowiek jest zanurzony w Bogu i jak jest bogaty Bogiem To tylko może zmienić świat. Miłość może zmienić świat czyli Jezus, który narodził się dla nas, żebyśmy Go przyjęli do swojego życia i żyli miłością.
rozmawiała Marta Gałka

Na koniec wspaniała, optymistyczna informacja:
Każdy z nas ma ogromną szansę znalezienia się w Raju!
W najlepszym wypadku - od razu po śmierci.
A w najgorszym - dotyczy to tych grzeszników, którzy są "otwarci na Boga" - po krótszym lub dłuższym czasie spędzonym w czyśćcu.
Zapewnia nas o tym Jan Paweł II.
Jeśli po naszej śmierci pozostanie na ziemi chociaż jedna życzliwa nam osobę, to może nam pomóc skrócić ten okres oczekiwania na Niebo, przez swoją gorącą modlitwę.
Pamiętaj więc także Ty - żywy, czytający te słowa, że Twoja życzliwa pamięć w modlitwie o zmarłym może mu bardzo pomóc.
(red.)

Albo - albo
Z punktu widzenia ostatecznego wyboru za Bogiem lub przeciw Bogu człowiek stoi w obliczu alternatywy: albo będzie żył z Panem w szczęśliwości wiecznej, albo pozostanie z dala od Jego obecności. Dla tych, którzy są w sytuacji otwarcia się na Boga, lecz w sposób niedoskonały, droga do pełnej szczęśliwości wymaga oczyszczenia, co wiara Kościoła przedstawia za pomocą nauki o "Czyśćcu" (por. "Katechizm Kościoła Katolickiego", 1030-1032). (...)

Czyściec bliżej Nieba
Każdy ślad przywiązania do zła winien zostać usunięty; każde skrzywienie duszy - wyprostowane. Oczyszczenie winno być całkowite i to właśnie stanowi istotę nauki Kościoła a czyśćcu. Termin ten oznacza nie miejsce, lecz stan życia. Ci, którzy po śmierci żyją w stanie oczyszczenia, znajdują się już w miłości Chrystusa, który ich podnosi z resztek niedoskonałości.

Czuwajmy
Należy uściślić, że stan oczyszczenia nie oznacza przedłużenia sytuacji ziemskiej, jak gdyby po śmierci była dana ostateczna możliwość zmiany własnego przeznaczenia. Nauczanie Kościoła w tym względzie jest niedwuznaczne, a potwierdził je Sobór Watykański II, który naucza: , "A ponieważ nie znamy dnia ani godziny, musimy, w myśl upomnienia Pańskiego, czuwać ustawicznie, abyśmy zakończywszy jedyny bieg naszego ziemskiego żywota (por. Hbr 9,27), zasłużyli na wejście razem z Panem na gody weselne i na zaliczenie w poczet błogosławionych (por. Mt 25,31-46) i aby nie kazano nam, jak sługom złym i leniwym (por. Mt 25,26), pójść w ogień wieczny (por. Mt 25,41), w ciemności zewnętrzne, gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 22,13 i 25,30).
W łączności z czyśćcem i Niebem Należy dzisiaj przypomnieć ostatni ważny aspekt, który tradycja Kościoła zawsze podkreślała: jest to wymiar wspólnotowy. Ci bowiem, którzy znajdują się w sytuacji oczyszczania, są związani zarówno z błogosławionymi, którzy już w pełni cieszą się życiem wiecznym, jak i z nami, którzy podróżujemy na tym świecie do domu Ojca (por. KKK, 1032).
Jak w życiu ziemskim wierzący są zjednoczeni między sobą w jedynym Ciele Mistycznym, tak też po śmierci ci, którzy żyją w sytuacji oczyszczania, doświadczają tejże solidarności kościelnej, która wyraża się w modlitwie, w ofiarach i w miłości innych braci w wierze. Oczyszczenie przeżywa się w zasadniczej więzi, jaka powstaje między tymi, którzy żyją życiem tego świata, a tymi, którzy już cieszą się szczęściem wiecznym. (ja)

Jan Paweł II, 4.08.1999

ABC osobistego oddania się Maryi

o. Elizeusz



A B C
OSOBISTEGO
ODDANIA SIĘ MARYI






Wprowadzenie

Za najwyższy akt czci Najświętszej Maryi Panny uważa się całkowite osobiste oddanie Jej siebie. Do niedawna pierwsze syntetyczne ujęcie tego sposobu uczczenia wielkiej Matki Boga przypisywano francuskiemu kapłanowi z przełomu XVII-XVIII wieku św. Ludwikowi de Montfort (1673-1716).
Oddanie według św. Ludwika de Montfort zyskało w naszym stuleciu nie tylko wielką popularność, ale zasłużyło na szczególną aprobatę i zachętę ze strony Nauczycielskiego Urzędu Kościoła i wielu wybitnych teologów. Stało się tym samym własnością Kościoła i wyrazem jego autentycznej maryjnej pobożności. Wszyscy papieże naszego stulecia oddali się osobiście Maryi w świętą niewolę miłości.
W dobie Milenium chrześcijaństwa szerzymy własną ideę społecznego oddania Narodu w macierzyńską niewolę Maryi za wolność Kościoła w świecie współczesnym, ale nadto sięgając do autentycznych wzorców kościelnego nabożeństwa do Maryi, wprowadzić pragniemy w możliwie najszersze kręgi wierzących Polaków praktykę osobistego oddania się Matce Bożej. Sięgamy jednak nie tylko do św. Ludwika, ale wykorzystać pragniemy rodzime doświadczenia XVI i XVII-wiecznych polskich niewolników Maryi, a nadto i przede wszystkim ideologię wielkiego "Szaleńca Maryi Niepokalanej" św. Maksymiliana Kolbe i osiągnięcia polskich duszpasterzy maryjnych doby powojennej.
Zanim w przyszłości ukażą się obszerniejsze i wyczerpujące tak od strony teologicznej jak duszpastersko-praktycznej opracowania tego zagadnienia, oddajemy w ręce polskich duszpasterzy i tych wiernych, którzy zechcieliby związać się z Maryją aktem osobistego oddania, zbiór najbardziej elementarnych uwag o teorii i praktyce tego nabożeństwa. Zawarte tu myśli ujęte w formie prostych rozważań stanowić mają pomoc w praktycznym przygotowaniu się do oddania i w pierwszych krokach życia na drodze oddania. Tego, kto się oddał, reszty nauczy Matka Boża.

Wstęp

SENS ŻYCIA

Nie ukrywaj niczego, ale powiedz, czy jesteś szczęśliwy?
Mało jest ludzi szczęśliwych. Osiągniesz spełnienie różnych pragnień i wkrótce mówisz: to nie to. Dlaczego tak jest?
Tak stworzony jest człowiek, że nic na ziemi w pełni go nie nasyci. Tylko ten, kto posiada Boga umie być szczęśliwy. Czy wierzysz, że jedynie Bóg jest twoim szczęściem? Nie czytaj dalej, dopóki nie odpowiesz na to pytanie.
Życie jest bardzo poważne. Żyje się jeden raz i od tego zależy cała wieczność. Albo wieczne szczęście, albo wieczne nieszczęście. Ale zbawieni będą szczęśliwymi w różnym stopniu, jedni więcej, drudzy mniej, zależnie od tego, jak żyli na ziemi. Gdybyś wiedział, co znaczy być w niebie na wyższym stopniu, byłbyś wszystko poświęcił, by ten stopień osiągnąć. Czy jesteś gotów wszystko poświęcić, żeby osiągnąć możliwie najwyższy stopień chwały i szczęścia w niebie?
Nie będzie można powtórzyć życia. Każdy krok jest w nim ważny, każdy się liczy. Fałszywy krok, grzech, jest zawsze stratą, znakiem niedorozwoju, umniejszeniem siebie. Czy chcesz nie popełnić fałszywych kroków?
Dwóch rzeczy potrzeba, by zawsze wybrać dobro: wiedzieć co w tej chwili jest dla mnie najlepsze i chcieć to wykonać. Wybieramy źle, bo nie wiemy, albo nie chce nam się wybrać z tego co lepsze. Dopóki nie nauczysz się wybierać zawsze tego co dla ciebie najlepsze, nie będziesz szczęśliwy.
Co jest dla ciebie w każdej chwili najlepsze? Często nie wiesz ale Bóg wie, On ma plan twego życia. Nikogo nie stwarza bez dokładnego planu. Wybrał i przeznaczył dla ciebie szczęśliwe miejsce w niebie. Wyznaczył też drogę, najlepsze zadanie na każdą chwilę. Musisz znaleźć sposób, by dowiedzieć się od Boga, co masz w każdej chwili uczynić. To jednak nie jest łatwe.
Jeszcze trudniej bywa wykonać poznany plan Boży. Bóg jest dobrym wychowawcą i wie, że człowiek dorasta przez pracę i cierpienie, a to nam się nie podoba. Często wiemy, czego Bóg pragnie, a nie chce nam się Jego woli spełnić. Bardzo nierozsądnie postępuje człowiek, który nie chce pełnić woli Bożej. Najlepszy bowiem sposób życia gwarantujący na ziemi pełnię i godność osobistą, a w niebie największą chwałę, to pełnić wiernie Boży plan, Bożą wolę.
Czy wierzysz, że Bóg prawdziwie cię kocha i wszystko, co ci zsyła jest Jego miłością? Czy szczerze chcesz każdą Jego wolę wypełnić?
Bóg wie, że po grzechu pierworodnym twój umysł nie umie dobrze rozeznać, co dobre i złe, że twoja wola jest chwiejna, egoistyczna, że uciekasz od trudu i ofiary, a gonisz za tym, co przyjemne. Bóg daje ci szczególną pomoc, byś dobrze poznawał Jego wolę i zawsze ją spełniał. Jest nią Maryja. Ona zawsze wybierała to, co się Bogu spodoba, zawsze wiernie spełniała każde Boże życzenie. Dlatego otrzymała łaskę, że może być dla ciebie pomocą nieustanną. Im bardziej się do Niej zbliżysz, tym więcej będzie ci mogła pomóc. Przy Niej skończy się twoje opóźnienie w rozwoju duchowym, rychło osiągniesz właściwy wzrost, a będąc Jej wierny dojdziesz do pełni. Możesz z Jej pomocy skorzystać, możesz Jej pomoc odrzucić.
Czy chcesz skorzystać z pomocy MARYI ?

I. IDEOLOGIA OSOBISTEGO ODDANIA SIĘ MARYI

1. Kim jest dla nas Maryja?
Maryja jest stworzeniem Bożym, jak my; sama z siebie jest niczym i wszystko zawdzięcza Bogu. Bóg jednak uczynił Ją najpiękniejszym i najmożniejszym po Chrystusie człowiekiem. Nie potrzebował Jej do wykonania Swoich planów, ale z miłości dla Niej i dla ludzi powołał Ją do życia i przez Nią chce spełniać największe Swe dzieła.
Maryja jest Matką Bożą i ten przywilej, jedyny i niepojęty, wynosi Ją ponad wszystkie stworzenia. Wejście w tajemniczy związek z Trójcą Świętą sprawia, że Maryja jest dla nas tajemnicą.
Maryja jest Matką Odkupiciela i z tego tytułu jest naszą Współodkupicielką. Stojąc pod krzyżem płaciła wraz z Chrystusem i w zależności od Niego bólem Swego Niepokalanego Serca cenę Odkupienia. Z tego tytułu ma prawo, do każdego człowieka, bo współwysłużyła każdemu razem z Jezusem życie wieczne.
Maryja jest Pośredniczką wszystkich łask. Nic nie przychodzi do nas od Boga bez Niej. Syn przekazał Jej wszystko, co zdobył przez Swe zbawcze życie i śmierć. Maryja każdą łaskę może uprosić i każdą jaką otrzymujemy uprasza rzeczywiście.
Maryja jest Królową Świata, Aniołów i ludzi. Posiada nie tylko królewską godność, ale prawdziwą królewską władzę. Jest królową potężną i nie oprze się Jej nic. Bóg Jej niczego nie odmawia, a Ona wie, o co Go może prosić. Królowa świata posiada moc nad szatanem. Zły duch lęka się Jej bardziej niż wszystkich aniołów i świętych.
Maryja jest Matką Kościoła i Matką ludzi. Jest Matką Mistycznego Ciała, jego nadprzyrodzonego życia. Bóg przez Nią daje Kościołowi i każdemu z jego członków Swoje życie, przez Nią daje siłę, wzrost i rozwój.
Jeśli Bóg uczynił Maryję tak wielką i piękną i wprowadził Ją tak głęboko w dzieło zbawcze, w życie Kościoła i każdego z nas, uczynisz bardzo mądrze, gdy postarasz się związać z Nią jak najściślej.

2. Co to jest oddanie się Maryi?
Istota stworzona cofa się w rozwoju w miarę jak oddaje się niższej od siebie, a doskonali się i rozwija w miarę jak oddaje się istocie wyższej i lepszej. Najlepiej, jeżeli się odda Matce Bożej, bo Ona jest Najświętsza i ma wszystkie łaski dla wszystkich.
Im kto bardziej zbliży się do Maryi, tym więcej się osobiście rozwinie i tym więcej zdziała dobrego, tym bardziej będzie szczęśliwy. Ludzie w różnym stopniu związani są z Matką Bożą. Jedni tylko rzadko odzywają się do Niej modlitwą «Zdrowaś Maryjo», czy jakimś aktem strzelistym. To stopień najniższy. Inni modlą się do Niej codziennie odmawiając różaniec – to stopień wyższy. Jeszcze inni włączają się do żywego różańca czy wstępują, do zakonu poświęconego Jej czci. To wysoki stopień związania się z Nią. Ale najwyższym z wszystkich jest całkowite oddanie Jej siebie na własność.
Jeśli chcesz oddać się Matce Bożej powinieneś Jej powiedzieć: «Matko, kocham Cię, mam do Ciebie pełne zaufanie i dlatego oddaję się Tobie całkowicie, by przez Ciebie należeć do Chrystusa. Oddaję Ci moje ciało z wszystkimi jego członkami i zdolnościami, moją duszę i wszystkie jej władze, wszystko to, co posiadam z rzeczy materialnych i kiedykolwiek będę posiadał, także wszystkie moje dobra duchowe i nadprzyrodzone.
Oddaję się Tobie do dyspozycji, byś uważała mnie za Swoją własność i czyniła ze mną i wszystkim co posiadam, co się Tobie podoba. Wiem, że Ty lepiej znasz wolę Bożą, dlatego proszę byś nie oglądała się na moją wolę i moje życzenia, gdyby były odmienne od Twoich, ale przeprowadzała Swoje i Boże plany nawet wbrew mojej woli.»
Kto oddaje Maryi swoje ciało, pozwala Jej czynić z nim, co Ona uzna za właściwe i potrzebne. Jeśli zechce ciału dać radość, przyjmę radość. Jeśli potrzebna Jej będzie moja choroba, przyjmę chorobę (cierpienie). Wszystkie zmysły mego ciała mają być Jej własnością.
Oddaję Maryi duszę z wszystkimi jej władzami. Tym samym pozwalam Jej wszystko w sobie pozmieniać. Pozmieniać myśli, by stały, się podobne do Jej myśli. Pragnienia, by były coraz bliższe Jej pragnieniom. Uczucia, by jednoczyły się z Jej uczuciami. Chcę mieć całą duszę otwartą na wszystko, co zechce mi przekazać. Pozwalam Jej także, wszystko, co mam w duszy zabrać.
Oddaję Maryi wszystkie dobra zewnętrzne. Odtąd wszystko co mam: odzież, zegarek, pióro, mieszkanie, wszystko co mam i kiedykolwiek będę posiadał, jest Jej własnością i ]za Jej zgodą. Oddaję Maryi także wszystkie dobra nadprzyrodzone. Są wśród nich także te, których nie można odstąpić: osobiste zasługi i stopień łaski uświęcającej. Oddaję je Maryi na «przechowanie». Są i takie, które mogą być odstąpione: odpusty, zadośćuczynienie, owoce błagań. To pozwalam dać komukolwiek zechce.
Musisz to dobrze przemyśleć. Jeżeli lękasz się takiego oddania, zastanów się, czy nie masz do Maryi za mało zaufania.
Jeżeli tak się oddasz, ty sam i wszystko, co do ciebie należy, staje się od tej chwili własnością Matki Bożej. Także i twoja przyszłość została złożona w Jej ręce. To najwyższy akt czci, zaufania i miłości, a Jego następstwa mogą być bezcenne. Pamiętaj jednak, że oddając się, nie ty wyświadczasz Maryi przysługę, ale Ona okazuje ci wielką miłość, że podsuwa ci chęć oddania się i pragnie cię przyjąć.

3. Jakie powinno być oddanie?
Gdy zastanowisz się nad przymiotami oddania, lepiej zrozumiesz, na czym ono polega.
a) Oddaj się Maryi na własność. Na własność, a nie tylko w opiekę. Wielu pragnie, by Maryja im służyła. Ty się tak oddaj, by Maryja wiedziała, że ty chcesz Jej służyć. Oddaj się dla Jej dobra, nie dla swego. Oddaj się, by Ona miała z ciebie chwałę i korzyść, jeżeli to możliwe i dowolnie mogła cię użyć dla większej chwały BOGA i zbawienia dusz. Oddaj się Jej tak, jak darujesz książkę na imieniny: To przynosi głęboki pokój. To jest zarazem bardzo radykalne i sprowadzi twoją religijność z pobożności powierzchownej do pełnego realizmu.
b) Oddaj się Maryi jak dziecko, a więc bezinteresownie. Oddanie się Matce Boga ma w nas pogłębić naszą więź z Bogiem, która została zapoczątkowana w chwili Chrztu świętego i naszą zbawczą z Nim współpracę podjętą szczególnie przez Sakrament Bierzmowania. Przez Chrzest święty staliśmy się przybranymi dziećmi Bożymi, a Maryja jako nasza duchowa Matka podjęła się troski o rozwój życia Bożego w nas. Wymaga to z naszej strony ufnej, dziecięcej, ale też i coraz bardziej dojrzałej współpracy z Nią.
Tę dziecięcą postawę współdziałania z Matką Łaski Bożej możesz podjąć w różnej formie, w zależności od twojego upodobania, w którym ze «strojów» Maryjnych, jeśli zechcesz być przez Nią w taki przybrany. Możesz nazwać się Jej grignionowskim niewolnikiem, prymasowskim pomocnikiem, średniowiecznym sługą – serwitą Maryjnym, maksymilianowskim rycerzem Niepokalanej, fatimskim krzyżowcem spod znaku Serca Maryi, różańcową żywą różą Maryjną, jezuickim sodalisem czy po prostu laburowskim dzieckiem Maryi.
Możesz wymyślić inny tytuł swojego oddania się Maryi, byle tylko było to oddanie się Jej na własność, za narzędzie, na służbę itp. i pozwoliło Najświętszej Dziewicy Maryi, coraz doskonalej realizować Jej duchowe macierzyństwo wobec ciebie.
Im bardziej będziesz w swym przekonaniu mały, tym doskonalej będziesz Jej poddany. Wzrost na drodze dziecięctwa duchowego polega na tym, by stawać się coraz mniejszym i coraz bardziej zależnym od Niebieskiej Matki, czyli Jej niewolnikiem. Tym określeniem możesz wyrazić Jej swoją pokorę i bezinteresowność. Niewolnik nie ma żadnych praw. Można się nim posługiwać dowolnie. Maryja nie musi wysłuchiwać próśb swego niewolnika. Może go nawet wyniszczyć, gdyby to było potrzebne dla chwały Boga i zbawienia ludzi. To jest najwyższy stopień oddania się Bogu i zarazem najwyższy stopień miłości, ku któremu Niepokalana może cię stopniowo poprowadzić, jeśli pozwolisz Jej kierować swoim życiem.
To ci przyniesie wolność. Bóg jest samą wolnością. Im bardziej uzależnisz się od Niego, tym bardziej będziesz wolny. Wolny od lęku, bo Bóg się niczego nie boi i wszystko może. Wolny od smutku, bo Bóg jest Radością. Wolny od fałszu, bo Bóg jest Prawdą, Wolny przede wszystkim od grzechu, bo Bóg jest Świętością.
Dobrze by było, gdybyś na tym pierwszym etapie drogi oddania, ukierunkował je na nabożeństwo do Niepokalanego i Macierzyńskiego Serca Maryi (poświęcenie się Sercu Maryi). Ono bardzo pogłębia naszą dziecięcą więź z Maryją. Orędzie Matki Bożej z Fatimy może ci bardzo w tym pomóc.
c) Oddaj się Maryi rzeczywiście. Nie tylko słowem, ale życiem. Trzeba rzeczywiście, naprawdę tą drogą iść krok po kroku.
Maryja prowadzi skróconą drogą do świętości, ale tylko Ona ją zna i tylko Ona ma od Boga łaskę, że może cię nią poprowadzić. Stwierdzisz rychło, że oddanie to nie tylko nowa forma pobożności, ale nowa forma życia, zdolna rychło i tak całkowicie przeobrazić twe postępowanie, że zgodne będzie z wolą Bożą. Na tej drodze trzeba czasem ponieść pewne ryzyko, jeśli zrozumiesz, że Maryja zażąda od ciebie czegoś trudnego. Oddaj się z pełnym zaufaniem.
Gdy tak będziesz realizował swoje oddanie się Matce Boga, Ona szybko obudzi w tobie ducha apostolskiego i zapragniesz prowadzić innych do Chrystusa przez Maryję. Wtedy Najświętsza Dziewica włączy cię w jakąś wspólnotę z innymi, idącymi tą samą «ścieżką» po drodze Maryjnej jak i ty. Będzie was uczyć apostołowania zespołowego.
d) Oddaj się z pełnym zaufaniem. Nie żądaj, by Bóg ujawnił Swe plany względem ciebie. Nie chciej wiedzieć, do czego cię Maryja w przyszłości zechce użyć. Proś tylko, byś wiedział co masz czynić, z chwili na chwilę, a przewidywać tylko tu i tam, gdzie taka jest wola Boża.
Można powiedzieć, że takie oddanie się Bogu jest oddaniem «na ślepo» (ks. Prymas Stefan Wyszyński), zawierzeniem się Bogu przez Maryję «na całego». Ono jest już bardzo bliskie osiągnięcia najwyższego poziomu zjednoczenia się i współdziałania z Bogurodzicą.
e) Oddaj się Jej bezpowrotnie. Powiedz Maryi z góry: «Matko, gdybym kiedyś chciał od Ciebie odejść, gdybym się zaczął buntować, że naprawdę wszystko mi zabierzesz, bądź tak dobra i w ogóle nie zważaj na moje protesty.»
f) Oddaj się Maryi całkowicie i zupełnie. Nie mów, że na wszystko się zgodzisz, ale na to, czy tamto nie. To byłby brak zaufania. Zgódź się na wszystko, także na to, czego się najbardziej boisz jak choroba czy kalectwo. Ona wie lepiej, co dla ciebie dobre. Przestaniesz się bać takich rzeczy jak: ośmieszenie, krzywda, cierpienie.
Gdy to osiągniesz, wtedy twoje oddanie wzniesie się na najwyższy poziom i będzie ono oddaniem doskonałym. Będzie to twoje prawdziwe i doskonałe nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny.
Przy każdym z tych przymiotów zastanów się, czy tak chcesz się Maryi oddać. Jeśli tak, to Jej to pokornie i radośnie wypowiedz. Potem stopniowo zgłębiaj te przymioty oddania po uczynieniu kolejnych kroków na drodze Maryjnej. Staraj się przyswoić sobie na każdym jej etapie po dwa przymioty odpowiadające poszczególnym etapom.
Na tej drodze możesz wkrótce osiągnąć to, o czym mówi się: być do pełnej dyspozycji Niepokalanej, a Ona sama podda ci sposoby, jak tę dyspozycyjność zrealizować. Może cię Ona też powołać do tego, abyś w tej Jej Maryjnej szkole służby Bogu i bliźnim stał się przewodnikiem dla innych, w Jej «armii» stał się odpowiedzialnym za mniejszy lub większy Jej oddział.

4. Jaki jest cel oddania?
Cel oddania nie jest inny od głównego celu twego życia. Po co żyjesz na świecie? Bóg dał ci dwa zadania. Wzrost do pełni własnej osobowości dla chwały Bożej i pomoc innym, by osiągnęli swą pełnię. Przez jedno i drugie Bóg otrzymuje największą chwałę.
Wzrastasz fizycznie od dziecka do dorosłego człowieka. Wzrastasz umysłowo ucząc się, zdobywając wykształcenie, nabywając życiowego doświadczenia. Tylko w dziedzinie religijnej i moralnej niestety często zostajemy na poziomie nie rozwiniętych dzieci. Egoista, pyszałek, nieczysty, chciwiec, zazdrośnik, leniwy – to ludzie moralnie niedorozwinięci. Każdy grzech to znak moralnego niedorozwoju: duchowego kalectwa, znak braku pełni człowieczeństwa.
Jeśli się oddasz Maryi, Ona ci pomoże wyleczyć się z wad i grzechów. Nie będziesz się musiał wstydzić, że jesteś moralnie niedorozwinięty. Ona ci pomoże dojść do pełni duchowego wzrostu. Nauczy cię wierzyć, ufać i kochać bliźniego. Z Jej pomocą będziesz mógł tak żyć, byś niczego nie musiał żałować.
Kto oddaje się Matce Bożej, tym Ona posługuje się dla zbawienia bliźnich. Bóg pragnie zbawić wszystkich ludzi żyjących na świecie. Postanowił jednak, że w zbawieniu muszą mu pomóc sami ludzie. Maryja ma od Boga łaski dla zbawienia wszystkich, ale będzie mogła radować się uratowaniem wszystkich, jeśli znajdzie takich, którzy Jej pomogą.
Oddając się Maryi, staniesz się Jej narzędziem w zbawieniu. Ona czeka na takich ludzi. Prosiła w Fatimie, by Jej się oddawać. Ona za twoje oddanie i przez ciebie będzie mogła uratować wielu od potępienia.
Czy chcesz być w rękach Maryi narzędziem zbawienia świata?

5. Jakie powinno być wewnętrzne usposobienie ludzi oddających się Maryi?
Nie można się oddać komuś, do kogo nie ma się zaufania. Natomiast możesz oddać się Maryi, jeśli masz do Niej pełne bezgraniczne zaufanie. Ufność, to pewność, że Maryja nie zawiedzie. Czy gotów jesteś, jeśli Ona tego zechce, podejmować dla Niej rzeczy – po ludzku mówiąc – niewykonalne?
Nie można oddać się komuś, kogo się nie kocha. Oddanie bez miłości nie ma sensu. Prawdziwa miłość szuka nie własnego dobra, ale dobra tego, kogo miłuje. Czy kochasz Maryję tak, że pragniesz dla Niej dobra, że gotów jesteś dla Niej wiele, wszystko poświęcić, by pomnożyć Jej chwałę i radość?
By oddać się Maryi trzeba, byś znał Jej rolę w dziele zbawienia i uświęcenia ludzi. Ona jest nadprzyrodzoną Matką wszystkich i Pośredniczką łask. Z woli Stwórcy przewodzi wszystkim siłom Bożym w walce o Królestwo Boże. Liczne Jej objawienia wskazują, że Bóg pragnie, by wstąpiła świadomie na arenę walki o dusze z szatanem. Oddając się Jej, oddajesz się Królowej i Pani Wszechwładnej.

6. Jakie są owoce oddania się Maryi?
Owoce są wielorakie i cenne.
a) Całkowite oddanie się Maryi przynosi Bogu największą chwałę. Sami zapominamy kierować wszystko ku chwale Bożej. Maryja twoje myśli, słowa, czyny, cierpienia i cały twój czas uczyni chwałą Bożą, by oczyścić je ze świadomej chęci szukania siebie i służenia sobie. Gdy twoje cele poddasz Jej intencjom, te najprostsze czynności uczestniczą w bezmiernej chwale, jaką Ona oddawała Bogu.
b) Twoje oddanie się Maryi jest najwyższym dobrem bliźnich. Kto oddaje się Bogu przez Maryję, staje się wraz z Nią darem Boga dla ludzi, narzędziem Jego miłości ku ludziom. Matka Boża ustrzeże cię od grzechów przeciw miłości bliźniego. Da ci udział we władnym miłosierdziu. Uwrażliwi na potrzeby najbiedniejszych, zwłaszcza konających grzeszników. Nauczy delikatności, przepraszania i naprawiania drobnych nawet przykrości. Najwięcej po tobie skorzystają z twego oddania się twoi bliscy. Ponieważ są «twoi», stają się «Jej». Maryja za oddanie bardziej ich kocha, więcej im pomaga i modli się za nich.
c) Oddanie się Maryi jest przede wszystkim twoją największą korzyścią. Daje ci najpierw udział w Jej życiu i cnotach. Jako Jej dziecko stajesz się współwłaścicielem wszystkich Jej dóbr. Da ci udział w Swojej wierze, bez której nie można podobać się Bogu, w Swojej ufności i pokorze, która jest mądrością. Otrzymasz udział w Jej miłości niezmiernej ku Bogu i najmiłosierniej oddanej ludziom. Ona ozdobi twoje dobre uczynki Swoimi zasługami, że będą milsze Bogu i więcej przyniosą ci łaski, Jej miłość ukryje wiele twoich braków i grzechów.
d) Oddanie się Maryi zjednoczy cię szybko z Chrystusem, co jest twoją świętością. Maryja jest drogą do Chrystusa niezawodną i wyzwoli cię z wszystkich zasadzek szatana. Jest drogą łatwiejszą, bo sama pomoże ci przebyć cierpienie konieczne dla twej świętości i krótszą, bo w krótkim okresie zupełnej od Niej zależności zajdziesz dalej na drodze miłości niż przez lata długie wędrowania z własnej woli.
e) Oddanie się Maryi dalej daje pełną wolność duchową, uwolni cię od lęków, skrupułów i urazów. Otrzymasz wielkie poczucie bezpieczeństwa, nie będziesz się lękał ludzi, cierpienia i nieszczęść. Będziesz prawdziwie wolny. Nie będziesz się bał podejmowania decyzji i ich konsekwencji, bo Ona ci pomoże wybrać. Nawet twoje pomyłki i niepowodzenia wykorzysta dla dobra, a nawet, gdy coś świadomie źle zrobisz, kiedy potem wrócisz do Niej, Ona wszystko naprawi i odsunie złe skutki. Będziesz umiał głęboko i spokojnie wierzyć, że miłującym Boga wszystko sprzyja ku dobremu.
f) Gdy oddasz się Maryi, otrzymasz od Niej wiele radości. Doznasz raz po raz namacalnych znaków Jej najmilszej opieki i interwencji. A cóż bardziej może radować jak to, że ciebie, właśnie ciebie, małego, biednego i «nieudanego» miłuje prawdziwie i serdecznie ta najpiękniejsza po Bogu istota? Ta radość będzie przedsmakiem szczególnej radości, jaką w niebie otrzymują ci, co się Jej oddali na własność, chcąc być Jej Królestwem.


II. PRAKTYKA OSOBISTEGO ODDANIA SIĘ MARYI

l. Jak dokonać aktu oddania?
Początkiem życia na drodze oddania się Maryi jest pierwszy akt oddania. Może go złożyć każdy, kto rozumie co to jest oddanie i kto szczerze pragnie wcielać je w życie. Możesz go złożyć w każdej chwili, w jakimkolwiek żyjesz stanie i zawodzie. Uczynisz dobrze, gdy na drugim etapie włączysz się do jakieś maryjnej formacji apostolskiej. Trzeci etap rozpoznaj za radą i zgodą spowiednika.
Do pierwszego aktu oddania należy się starannie przygotować. Przede wszystkim winieneś oczyścić duszę w spowiedzi św., zjednoczyć się z Chrystusem w Komunii św. i chcieć żyć stale w łasce uświęcającej. Jednak nawet bardzo grzeszny człowiek może oddać się Maryi byleby był gotów wszystko poświęcić dla wyzbycia się grzechów. W okresie przygotowania należy starać się o poznanie siebie, przede wszystkim jednak o doskonalsze poznanie Maryi, pogłębienie osobistego do Niej stosunku przez żarliwą modlitwę, okazywanie Jej czci i wysiłku, by wzorować się na Jej cnotach.
Na dzień oddania wybierz znaczniejsze święto Matki Bożej, ale możesz się oddać każdego dnia, jeśli taką odczuwasz potrzebę.
Dobrze zrobisz, jeśli wybierzesz na ten dzień rocznicę swego Chrztu. Najstosowniejszą chwilą dla aktu oddania jest Msza św. W momencie Przemienienia Jezus oddaje się za nas Ojcu. Po Przemienieniu lub po Komunii św. możemy razem z Nim oddać się Bogu przez Maryję. Kiedy odnowisz swoje oddanie się Najświętszej Maryi Pannie w sposób uroczysty, to znaczy na trzecim etapie, uczyń to po starannym przygotowaniu się np. według wskazań zawartych w Trzydziestodniowym przygotowaniu się do aktu oddania się Matce Bożej.
Istnieją różne formuły aktu oddania. Możesz je wykorzystać lub ułożyć własny akt. Przepisz go, złóż na nim własny podpis, umieść datę i przechowaj ku pamięci. Uczynisz dobrze, jeśli skorzystasz z następującego aktu oddania obdarzonego przez Ojca św. Pawła VI odpustami:
«Matko Boża, Niepokalana Maryjo. Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko czym jestem i co posiadam. Ochotnym sercem oddaję się Tobie w niewolę Miłości.
Pozostawiam Ci zupełną swobodę posługiwania się mną dla zbawienia ludzi i ku po mocy Kościołowi świętemu, którego jesteś Matką. Chcę odtąd wszystko czynić z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie. Wiem, że własnymi siłami niczego nie dokonam, Ty zaś wszystko możesz, co jest wolą Twego Syna i zawsze zwyciężasz. Spraw więc, Wspomożycielko Wiernych, by moja rodzina, parafia i cała Ojczyzna były rzeczywistym Królestwem Twego Syna i Twoim. Amen.»
Należy często powtarzać akt oddania, w sposób uroczysty, z odpowiednim przygotowaniem, w rocznicę oddania. Codziennie rano i wieczorem, a wiele razy w ciągu dnia w formie aktu strzelistego, takiego na przykład: «Maryjo, jestem cały twój i wszystko moje Twoje jest.»
Kiedy oddajesz się całkowicie po raz pierwszy jesteś przekonany, że tak jest naprawdę. Z czasem jednak widzisz w praktyce różne rzeczy, których jeszcze nie oddałeś. Trzeba teraz na nowo, po kolei wszystko oddawać, dołączając do pierwszego aktu oddania.
Należy pogłębiać stale akt oddania. Jak pogłębiać oddanie rozumu? Należy oddawać Maryi wszystkie swoje myśli, sądy, cały rozwój intelektualny. Zgodzić się na to, że poznasz tylko tyle, ile Bóg zechce, a nawet na to, że Bóg ci rozum zabierze, jeśli to będzie potrzebne.
Jak pogłębiać akt oddania woli? Możesz pozwolić, by Maryja miała dostęp do twojej woli i mogła cię zawsze przekonać i zachęcić do tego, czego Ona pragnie.
Jak pogłębiać akt oddania ciała? Należy oddawać zdrowie, chorobę, śmierć. Kościół radzi, by to uczynić z wyrażeniem zgody na wszystkie cierpienia w chwili śmierci, jakie Bogu podoba się zesłać, wtedy przyznaje odpust zupełny.
Dobrze jest zgodzić się na swój wygląd zewnętrzny. Gdy ktoś pragnie się komuś grzesznie podobać, nie umie usunąć tego uczucia, niech się zgodzi wobec Maryi, że przestanie się podobać.
Jak pogłębić oddanie swoich uczuć? Oddawanie wypłoszy z zakamarków twojej duszy wszystkie lęki, które tam były ukryte, a teraz ukazują się na powierzchni. Jest rzeczą dobrą, gdy przy oddawaniu ujawniają się lęki. Oddanie ma cię z nich wyzwolić i oczyścić twoją duszę. Mają się pokazać po to, byś je przezwyciężył. «Miłość wypędza lęk» – powiedział św. Paweł. Pan Jezus w Ogrójcu modlił się: «Nie moja ale Twoja wola niech się spełni»: miłość do Ojca Niebieskiego przezwyciężyła lęk. Pan Jezus dał przykład, że zgoda na wolę Ojca jest miłością. Takie postępowanie pomoże przezwyciężyć wszystkie lęki.
Szczęśliwy człowiek, który uświadomi sobie wszystkie swe obawy i umie je przezwyciężyć. Przyrodzone środki tłumią je w sposób sztuczny i mogą źle wpłynąć na psychikę. Jedynie środki nadprzyrodzone są tu pomocą skuteczną i bezpieczną, bo leczą przez działanie miłości.
Oddanie wszystkiego faktycznie podcina korzenie grzechu pierworodnego, a więc korzenie wszystkich niepotrzebnych przywiązań do ludzi i rzeczy. Przy okazji takiego oddania coraz bardziej rozjaśni się wnętrze i lepiej poznasz, czego właściwie chcesz.

2. Na czym polega życie na drodze oddania?
Polega ono na całkowitym uzależnieniu się od Maryi. Po akcie oddania następuje stan oddania. Już teraz nie należysz do siebie, ale do Niej. Musisz z tym zacząć się liczyć praktycznie i dostosować do tego swe postępowanie. W przeciwnym wypadku oddanie będzie czczą obiecanką i nie doprowadzi do zmiany w życiu.
Nie bój się uzależnienia od Maryi. Syn Boży od Jej zgody uzależnił Swe przyjście na świat. Niezależny od nikogo, okazuje pełnię Swej wolności, oddając się w niewolę Maryi. Pozwolił Jej się zanieść do świątyni, karmić, pielęgnować, wychowywać, ofiarować na krzyżu. W Jego trzydziestoletnim życiu ukrytym, pisze Ewangelia, był oddany Józefowi i Maryi oddany. Od Swej Matki uzależnił cud uświęcenia Jana Chrzciciela i pierwszy cud przemiany wody w wino u progu publicznej działalności.
Oddając się Maryi decydujesz się na tę zależność. Myśl pełnej zależności wyraża słowo oddać się «w niewolę». Maryja ma odtąd do ciebie pełne prawo. Możesz Jej wprawdzie przeszkadzać, bo oddanie nie narusza wolnej woli. Jednak zamiast przeszkadzać, gorąco pragnij coraz więcej się od Niej uzależnić. Uzależniaj wolę, by zawsze chcieć i działać jak Ona. Uzależniaj swe myśli, by zawsze myśleć jak Ona, serce, by zawsze kochać jak Ona.
Na tym polega wzrost na drodze oddania. W życiu naturalnym rozwój niesie coraz głębsze uzależnienie od rodziców i wychowawców, coraz pełniejszą samodzielność. W życiu nadprzyrodzonym rozwój polega na tym, że będziesz coraz bardziej niesamodzielny, coraz bardziej zależny od Maryi i Boga. Dzięki temu w każdej chwili pełnisz to, czego chce Bóg i tak jak Ona pragnie.

3 Jakie są główne stopnie na drodze oddania?
A. Walka z grzechami śmiertelnymi.
Ludzie znajdują się na różnych stopniach oddania. Pierwszy stopień, czyli pierwszy etap na drodze oddania, osiągają ci, którzy walczą z grzechami śmiertelnymi.
Możesz oddać się Matce Bożej, nawet żyjąc w grzechu śmiertelnym, nawet będąc wielkim grzesznikiem, ale pod warunkiem, że szczerze pragniesz wyzwolić się z grzechów i żyć stale w łasce uświęcającej i że jesteś gotów na wszystko, byleby w łasce wytrwać. Musisz zrozumieć, że grozi ci wieczne potępienie i po dobrym namyśle z całą szczerością powiedzieć: «Matko Boża, pozwalam ci czynić ze mną wszystko, bylebym nie popełnił grzechu śmiertelnego. Możesz mi zupełnie poprzestawiać życie, pozabierać wszystko, co mnie do grzechu ciągnie, bylebym już więcej nie zgrzeszył ciężko.» Taki powinien być akt oddania grzesznika.
Za złożenie takiego aktu otrzymasz zdolność przyjęcia łaski chętnego życia w łasce uświęcającej i unikania grzechu. Będziesz się chętnie i jak najszybciej spowiadał, gdybyś miał nieszczęście zgrzeszyć. Zapanuje w tobie wtedy radość z posiadanego Bożego życia.
Na tym stopniu powinieneś przyjmować Komunię św. przynajmniej w pierwsze piątki i soboty miesiąca oraz w święta Maryjne. To pomoże ci wytrwać w stanie łaski. Mógłbyś się także zobowiązać do odprawiania codziennego Apelu Jasnogórskiego z odmówieniem dziesiątki różańca.

B. Walka z grzechami powszednimi.
Drugi stopień, czyli drugi etap na drodze oddania się Najświętszej Maryi Pannie, jest dla tych, którzy walczą z grzechami powszednimi.
Jeśli w zasadzie żyjesz w stanie łaski, a popełniasz grzechy powszednie, z których chciałbyś się wyzwolić, możesz wypowiedzieć taki akt: «Matko Boża, pozwalam Ci czynić ze mną wszystko, bylebym nie popełniał grzechów powszednich. Weź mój rozum i wszystko w nim pozmieniaj, żebym zaczął uważać za dobre to, co Ty za dobre uważasz i brzydził się tym, czym Ty się brzydzisz. Weź moją wolę, żebym zawsze chciał tego, czego Ty chcesz, zabierz moje serce, abym lubił to, co Ty lubisz, a nie lubił tego, czego Ty nie lubisz.»
Należy ten akt dobrze przemyśleć, by go wypowiedzieć z całym przekonaniem. Jeśli go złożysz będziesz zdolny przyjąć łaskę, która stopniowo wyleczy cię z grzechów powszednich. Staraj się przyjmować Komunię św. przynajmniej raz na tydzień, a nawet częściej i ucz się czytać Ewangelię, otrzymasz wiele światła i chęci do dobrego. Na drugim stopniu można przyłączyć się do apostolatu grup maryjnych czyli do apostolstwa maryjnego.

C. Zdobywanie cnót.
Trzeci stopień, czyli trzeci etap na drodze maryjnej, osiągają ci, którzy z zasady już nie popełniają świadomych grzechów powszednich. Kto świadomie grzechów powszednich nie popełnia lub zdarzają mu się one rzadko otrzymuje od Maryi łaskę. Polega ona na tym, że pragnie on Bogu niczego nie odmówić i coraz bardziej Go kochać. Niech uczyni taki akt: «Matko, pozwalam Ci czynić ze mną wszystko, bylebym niczego Tobie i Jezusowi nie odmówił, bylebym Jezusa i Ciebie kochał tak, jak On tego pragnie. Godzę się na każde cierpienie jakie do tego jest potrzebne i jakie się Jezusowi spodoba na mnie zesłać.»
Taki akt uzyska ci łaskę, że będziesz umiał coraz częściej kierować się natchnieniami Ducha Świętego. Żyje się tu jakby pod okiem Maryi w poczuciu Jej obecności i spojrzenia. Na tym stopniu będziesz na pewno pragnął przyjmować Pana Jezusa codziennie lub tak często jak tylko jest to możliwe. Będzie ci zależało na tym, by ludzie najbardziej czcili i kochali Matkę Bożą i by jak najwięcej ludzi Jej się oddało, dlatego będziesz chciał ich uczyć miłości ku Maryi i drogi oddania.

4. Jak rozwijać życie w oddaniu?
Kiedy już umiesz trwale żyć w łasce uświęcającej i tylko dość rzadko zdarza ci się popełnić świadomy grzech powszedni, możesz skorzystać z następującego wypróbowanego sposobu pogłębienia się na drodze oddania. Nie przechodź jednak do następnego punktu, dopóki nie będziesz umiał wykonać poprzedniego.

A. Etap pierwszy
1. Odnosić się do Niej jak małe dziecko. Trzeba chcieć być coraz mniejszym, coraz mniej samodzielnym.
2. O wszystko pytać i prosić o pozwolenie. Pytać o wszystko, to znaczy, nawet o rzecz, która byłaby taka mała i nieważna, że o nią nie potrzeba pytać.
3. Mówić do Niej, chociaż się niczego nie potrzebuje, kierować do Niej nie tylko prośby, ale także pochwały, podziękowania, dzielenie się wrażeniami, uczuciami dotyczącymi drobnych spraw życia. Zamiast myśleć samemu – myśleć «do Maryi».
4. Prosić, by Ona nas wzięła na własność. To nie my wyświadczamy Jej przysługę, kiedy się Jej oddajemy, ale Ona wykazuje miłosierdzie i łaskę, że nas chce przyjąć. Trzeba oddanie podnieść do subtelniejszego poziomu przez prośbę o przyjęcie. Mamy o to prosić usilnie, często ufnie i szczerze.

B. Etap drugi
1. Bezgraniczne zaufanie do Maryi. Zaufanie jest podstawą oddania. Należy często mówić Maryi: «Mam do Ciebie bezgraniczne zaufanie». «Wiem, że Ty możesz wszystko uprosić».
2. O wszystko prosić Maryję. Dla wytworzenia trwałego przeżycia wszechpośrednictwa Maryi warto przez jakiś czas, np. kilka tygodni, modlić się tylko do Niej, a do Boga i Chrystusa zawsze w Jej obecności, świadomie przeżytej lub za Jej pośrednictwem.
3. Oddać się Najświętszej Maryi Pannie jako narzędzie w doprowadzeniu bliźnich do Chrystusa przez Maryję. Mówić Jej o bliźnich, z którymi spotykamy się w ciągu dnia i oddawać ich samych, oraz ich sprawy.

C. Etap trzeci
1. Chodzić w obecności Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Z czasem pytanie o wszystko zamienia się w życie «pod okiem» Jezusa i Maryi. Wystarczy proste duchowe spojrzenie – i już się wie, czy Maryja potwierdza, czy nie, czy pozwala, czy zabrania.
2. Przyjmować od Nich natchnienia. Droga natchnień to droga oparta o dary Ducha Świętego. Każdy je posiada i każdy winien je wykorzystać. Życie według darów Ducha Świętego jest najwyższym stopniem życia wewnętrznego.
3. Oddawanie uczynić całkowitym, czyli rozciągniętym na wszystkie sprawy życia i zupełnym co do stopnia natężenia. Wyrabiać w sobie postawę dyspozycyjności na spełnianie woli Matki Bożej, by móc stawać się dyspozycyjnym wobec władzy kościelnej.

5. Jakie są główne akty życia na drodze oddania?
Wszystkie sytuacje życiowe podzielić można na dwie grupy: takie, w których wiadomo, czego Bóg pragnie, i takie, w których Jego wola jest nieznana.
Każda z nich wymaga odmiennej postawy. Tam, gdzie wiesz, jaka jest wola Boża winieneś ją dokładnie wypełnić. Ale wypełnić ją oddając siebie i podjętą sprawę Maryi.
Oddawanie siebie i wszystkiego Maryi jest głównym aktem na drodze oddania. Należy stale, jak najczęściej oddawać Maryi siebie, ludzi, sprawy. Im więcej będziesz oddawał, tym bardziej będziesz Jej narzędziem. W ten sposób poddajesz się naprawdę pod Jej kierownictwo, wkładasz w Jej ręce, włączasz w Jej usposobienie, by Ona mogła przez ciebie działać.

A. Oddawać siebie, pierwszy krok.
Należy oddawać Maryi siebie, zwłaszcza wtedy, gdy masz coś wykonać. Najpierw wyrzec się siebie, bo mógłbyś Jej wszystko popsuć. Powiedz Jej: «Matko, wyrzekam się siebie, a oddaję się cały Tobie». Wyrzekanie się siebie jest potrzebne, inaczej bowiem oddanie będzie udawaniem, a w rzeczywistości będziesz robił, co ty chcesz, a nie czego Ona pragnie. Musisz naprawdę powiedzieć: «Matko, ja nie chcę teraz uczynić tego, co ja uważam za właściwe, ani tak jak mnie się wydaje, nie chcę ulegać mojej skłonności do ruchliwości i działania, bo wiem, że często mógłbym Tobie przeszkadzać. Gdybym działał sam, może bym się wiele napracował, byłbym zagoniony, zmęczony, ale owoców byłoby niewiele.»
Potem powiedz: «Matko, oddaję Ci mój rozum, żebyś Go oświeciła». Zobaczysz, że nieraz przyjdą ci mądre rozważania i słowa na myśl, jakich sam nigdy byś nie wymyślił. «Matko, oddaję Tobie moją wolę». Przekonasz się, że potrafisz chcieć takich rzeczy, których sam nigdy nie chciałbyś zrobić, np.: przeprosić, przebaczyć, itp. «Matko, oddaję Ci moje serce». Ona cię często napełni serdecznością dla tych, którzy ci są niemili, chętnie podejmiesz się zadań, jakich przedtem unikałeś. «Matko, oddaję Ci moje ciało i wszystko co mam». Ona się wtedy tobą posłuży tak, że często sam twój widok pobudzi bliźnich do dobrego.
Oddawaj siebie nie tylko wtedy, gdy zaczniesz modlitwę, ale wiele razy, dziesiątki i setki razy w ciągu dnia, przy najzwyklejszych czynnościach, takich jak sprzątanie domu, pranie, szycie, jak praca przy warsztacie, tablicy kreślarskiej, w pracowni naukowej czy na roli. Możesz to czynić z krótkim aktem strzelistym, a z czasem prostym duchowym spojrzeniem na Maryję: «Matko, Tobie to oddaję», «Matko, pokieruj mną», «Weź mnie teraz w swoje ręce».
Oddawaj się także wtedy, gdy czynisz coś, co dobrze umiesz. Nie sądź, że nie potrzeba ci wtedy Jej pomocy i kierownictwa. Zobaczysz, jak cię wytrąci z utartych szablonów i rutyny, jak cię nauczy o wiele lepiej robić to, o czym dotąd byłeś przekonany, że czynisz to najlepiej. Często zaoszczędzi ci kłopotów i czasu. Będziesz lepiej pracował, owocniej się modlił, chętniej świadczył ludziom dobro.
Oddawaj Maryi swój czas, zdrowie, zdolności, życie. Oddawaj rozum, gdy poznasz, że masz się uczyć i usta, gdy będziesz miał mówić. Oczy, gdy Maryja pozwoli ci patrzeć i ręce, gdy będzie sobie życzyć, byś pracował. Tak czyń z godziny na godzinę i zachowaj spokój, choćby ci się wydawało, że Ona tobą źle rządzi. Ona dobrze wie, co dla ciebie najlepsze. W ten sposób, dzięki Jej pomocy, będziesz się umiał poddać Duchowi Świętemu.
Przemyśl to starannie i poproś Maryję, by sama ci to wytłumaczyła.

B. Oddawać bliźnich, drugi krok.
Możesz i powinieneś oddawać Maryi wszystkich ludzi, zwłaszcza tych, z którymi Ona cię w jakikolwiek sposób styka. Czy mam prawo oddać Maryi bliźnich? Czy może ktoś inny mnie oddać i jakie to ma znaczenie?
W ścisłym znaczeniu można oddać to co się posiada. Papież może oddać Bogu cały Kościół, bo Bóg dał mu nad nim władzę. Każdy przełożony ma prawo oddać swoich podwładnych. Wszelka władza pochodzi od Boga i to co Pan Bóg dał, można Bogu przez Maryję oddać.
Czy mogę jednak oddać ludzi, nad którymi nie mam wyraźnej władzy? Istnieją wielorakie racje, dla których każdy ma prawo, a czasem obowiązek oddawać drugich. Może to czynić na podstawie przykazania miłości Boga. Mam prawo oddać Maryi bliźnich, by w ten sposób skuteczniej nauczyli się kochać Boga. Winienem to czynić z racji przykazania miłości bliźniego.
Oddawanie kogoś jest największym dobrem. Mam więc nie tylko prawo, ale i obowiązek oddawać ludzi Bogu przez Maryję. Można bliźnich oddawać z tytułu przynależności do Chrystusa. Chrystus ma prawo do każdego człowieka. Przez chrzest daje mi udział w Swoich prawach. Mam prawo dążyć do tego, żeby nikt Chrystusa nie krzywdził, bo przez chrzest jestem jedno z Nim. Mam prawo starać się, żeby każdy Chrystusa kochał. Tym samym mam prawo oddać bliźniego, żeby nie czynił źle, a był w pełni Chrystusowy i mój. Mogę to czynić z tytułu więzi Mistycznego Ciała. Mam obowiązek kochać Mistyczne Ciało i pragnąć Jego zdrowia i rozwoju. Dlatego mam prawo każdego, kto do Niego należy, oddać Maryi. Wolno mi oddać bliźnich na podstawie dobrej miłości samego siebie. Mam prawo do tego, żeby mnie wszyscy kochali, bo Bóg dał takie przykazanie. Dlatego mogę ich oddać, byśmy się spotkali w Niebie.
To, że kogoś oddałem nie nakłada na niego żadnego nowego obowiązku ponad to, które już posiada, ale jest skutecznym wstawiennictwem i pomocą dla Maryi, by mogła mu udzielić więcej łask.
Czy można oddać człowieka, który nie chce, żeby go oddać? Można. Samobójcę należy ratować nawet wbrew jego woli. Oddanie kogoś Bogu przez Maryję jest tak wielkim dobrem, że nikt nie ma prawa się o to obrazić, bo to nie jest dla niego żadną krzywdą. Z czasem sam zrozumie i uzna, że oddanie go było dla niego łaską.
Kto oddaje bliźniego, rezygnuje ze swoich praw do niego, na korzyść Matki Bożej. A więc z góry godzi się, że nie będzie się gniewał i narzekał, kiedy ten bliźni będzie dla niego niedobry, niesprawiedliwy, nietaktowny.
Są trzy stopnie oddania bliźniego: oddanie go Maryi aktem wewnętrznym, ofiarowanie czegoś dla niego, np. cierpienia, oddanie za niego samego siebie, nawet gotowość oddania za niego życia. Ten trzeci stopień jest najwyższym, gdyż nikt «nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół». Jest to doskonałe naśladowanie Chrystusa, najlepszy sposób przeżywania Mszy św., w której wraz z Chrystusem oddajemy siebie za cały świat.
Oddawaj więc wszystkich ludzi, oddawaj zwłaszcza tych, z którymi się spotkasz. Załatwiasz coś w urzędzie, oddawaj ludzi, z którymi masz rozmawiać. Czeka cię przeprawa z przełożonymi, oddawaj Maryi przełożonych. Nie sądź jednak, że wszystko stać się musi po twojej myśli. Może właśnie po oddaniu spotka cię ze strony ludzi niesprawiedliwość. Maryja wie o tym i sprawi, że to ci nie zaszkodzi. Oddawaj napotykanych przechodniów, współpodróżnych w autobusie i pociągu, oddawaj tych, o których słyszysz w radiu i czytasz w gazecie. Oddawaj tych, co się kochają i tych, którzy się nienawidzą. Oddawaj wierzących i niewierzących. Mów np.: «Matko, oddaję Tobie wszystkich, których teraz widzę, którzy ze mną jadą..., daj, by nikt z nich się nie potępił».
Ponieważ masz prawo wszystkich oddawać, Matka Boża każdemu z nich da za to jakąś łaskę. Czasem zobaczysz namacalne i to zdumiewające skutki takiego oddania, czasem niczego nie dostrzeżesz. Tym się jednak nie zrażaj, zwłaszcza gdy wiele razy będziesz kogoś oddawał i nie zobaczysz żadnej zmiany na lepsze. Zaufaj Maryi. Ona udzieli łaski na lepsze, kiedy uzna za słuszne i właściwe. Zobaczysz, ilu zbawionych przyjdzie w Niebie podziękować ci za to, że ich oddałeś w Jej ręce.

B) Oddawać sprawy i rzeczy swoje oraz bliźnich, drugi krok.
W podobny sposób oddawaj Maryi każdą rzecz i sprawę. Oddawaj Jej instytucje i miejsca pracy. Oddanie wprowadzi wszędzie Maryję. Ona tam będzie. Będzie kierować, prowadzić, weźmie odpowiedzialność w miarę, jak Jej się pozwoli, jak Ją się będzie o to prosić. Oddawaj świątynie i miejsca czci Bożej. Oddawaj wszystkie instytucje kościelne, by wszędzie w nich szerzyła się czysta chwała Boża. Oddawaj szkoły i uczelnie, by uczono w nich prawdy i wychowano szlachetnych ludzi. Oddawaj urzędy, organizacje, urządzenia gospodarcze, oddawaj konferencje międzynarodowe, narady polityczne, plany ekonomiczne, by wszystko służyło Bogu i dobru ludzi. Oddawaj ludzkie kłopoty i nieszczęścia. W katastrofach, w kataklizmach mów: «O Matko, pomóż pociesz, ratuj... !» Oddawaj każdą twoją modlitwę, każdą Mszę św., byś przez nie spełniał to, czego Bóg oczekuje.
Siebie, ludzi, sprawy – bierz w ręce i serce i podnoś oddaniem ku Maryi. Po prostu Jej pokaż, przedstaw, Ona będzie wiedziała co czynić, bo jest twoją Matką, Ona sama to wie, jednak twoje oddanie jest potrzebne. Bóg tak zarządził, że twoje oddawanie, umożliwia Jej rozdzielenie większej ilości łask. Im więcej będziesz oddanym, tym więcej może Ona zdziałać. Dlatego Maryja cię potrzebuje.
Oddawanie siebie, ludzi, spraw i rzeczy ma być na drodze oddania rytmem życia, oddechem duszy, potrzebą serca.

C. Poznanie woli Bożej, trzeci krok.
Gdy wiesz, czego Bóg w danej chwili od ciebie żąda, oddaj siebie, bliźnich, sprawy i rzeczy Maryi i staraj się Jego wolę wykonać.
Co począć, gdy nie wiesz, jaka jest wola Boża?
Matka Boża na każdą chwilę ma dla ciebie najlepsze zajęcie: czasem pracę i cierpienie, czasem wypoczynek i rozrywkę. Nie zawsze to, co obiektywnie lepsze, jest dla ciebie wolą Bożą. Trzeba się dowiedzieć, czego Maryja pragnie.
Wymyślano różne sposoby poznania Jej. Jedni zastanawiają się, co byłoby teraz Panu Bogu najbardziej miłe. Inni czytają Ewangelię, by się dowiedzieć, co o tym mówi Pan Jezus lub co uczynił w podobnej sytuacji. Jeszcze inni pytają co by uczyniła Maryja, gdyby była na ich miejscu. Jest jednak prostszy sposób i chyba lepszy. Kto oddał się Maryi ma prawo Ją zapytać: «Matko, co ja mam teraz zrobić?», «Czy wolno mi tam pójść, to kupić, na to popatrzeć, o tym pomówić?» To jest przecież najprostsze i odpowiada duchowi dziecięctwa. Pan Jezus powiedział: «Proście, a będzie wam dane» (Mt 7,7); «Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą» (Łk 11,13); «Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy» (J 14,26).
Stałe pytanie o zgodę i pozwolenie, o radę i światło, wszędzie tam, gdzie nie wiesz, co wybrać jest normalnym następstwem oddania się na własność. Masz pytać czy wolno ci patrzeć, mówić i co mówić, bo twoje oczy i usta są Jej własnością. To nie jest przesada. Od wieków uczą święci, że należy przed każdym czynem zastanowić się czy jest zgodny z wolą Bożą, że nie należy we wszystkim szukać woli Bożej. Pytanie się Maryi jest tylko zastosowaniem tej zasady do drogi oddania się Matce Bożej. Tu masz jednak tę korzyść, że nie szukasz woli Bożej sam, ale prosisz Maryję, by ci ją ukazała. Z czasem nie będziesz musiał pytać słowami. Wystarczy duchowe spojrzenie w Jej oczy, a będziesz wiedział, czy tak czy inaczej.
Nie czekaj po zapytaniu na żadne wyjaśnienia, widzenia, nadprzyrodzone głosy. Maryja ma bardzo wiele zwyczajnych sposobów, by ci pokazać, co jest w tej chwili wolą Bożą. Pan Jezus powiedział w Ogrójcu: "Czuwajcie i módlcie się" (Mt 26,41). Kto pyta Maryję o wolę Bożą, ten się modli. Trzeba teraz czuwać, czekając na Jej odpowiedź. Trzeba być bardzo czujnym. Odpowiedź przychodzi często drogą nieoczekiwaną, pojawia się subtelnie. Kto nie nauczy się bacznie czuwać, może jej nie zauważyć.
Jakimi drogami przychodzi najczęściej odpowiedź Maryi? Czasem Najświętsza Panna przypomni ci Boże przykazanie, polecenie Pana Jezusa i Ewangelii lub jakiś obowiązek, o którym zapomniałeś. Często odpowiedź przychodzi przez przełożonych, którzy coś każą uczynić. Niekiedy Maryja przysyła do nas ludzi z prośbami. Pan Jezus powiedział: «Daj temu, kto cię prosi» (Mt 5,42); «Daj każdemu, kto cię prosi» (Łk 6,30). Nie wolno tylko spełniać prośby o coś złego. Czasem zadecydują okoliczności, przypadkowo usłyszana rozmowa, niespodziewane spotkanie, spóźnienie na pociąg i wiele tego rodzaju rzeczy może być wskazaniem woli Maryi. Trzeba mieć oczy otwarte na wszystko. Raz po raz otrzymasz dobre natchnienie. Nauczysz się z czasem odróżniać Boże natchnienie od podstępów złego ducha. Gdybyś jednak przypadkiem w dobrej wierze podstępny podszept szatana lub własne uwiedzenie wziął za wolę Maryi, nie potrzebujesz się lękać. Kto się oddał i szczerze szuka Jej woli, za tego Ona bierze odpowiedzialność i nie tylko nikt nie poniesie prawdziwej szkody, ale spełni dobry uczynek.
Kiedy zrozumiesz odpowiedź Maryi, wróć do aktu oddania. Oddaj Jej siebie i wykonanie i staraj się rzecz spełnić. Akt oddania jest zawsze podstawowy i najważniejszy.
Często, a może najczęściej, żadna wyraźna odpowiedź nie nadchodzi. Pytasz – cisza! Nie sądź wtedy, że pytanie nie ma sensu. Warto i trzeba pytać, nawet, chociażby się przewidywało, że znów nie będzie żadnego wskazania. Bez pytania będziesz wszystko czynił samowolnie i oddanie będzie złudzeniem. Droga oddania jest zwykła i prosta, rzeczy nadzwyczajne rzadko się na niej trafiają. To droga wiary i zaufania.
Co jednak czynić, gdy nie ma odpowiedzi? Najpierw odczekaj jak długo można, żebyś własną niespokojną ruchliwością nie psuł Maryi Jej planów. Gdy już czekać nie możesz, poproś Ją o światło i wybierz sam, to co twoim zdaniem najbardziej Jej się teraz podoba. Oddaj Jej twój wybór z całym spokojem wykonaj to, co wybrałeś. Maryja dlatego nie dała odpowiedzi, bo wiedziała, że sam wybierzesz to, co jest Jej wolą. Na wszelki wypadek – bo nigdy nie wiesz czy dobrze pytałeś – poproś, by cię zawróciła z drogi lub odsunęła złe następstwa wyboru, gdyby miał być zły i bądź wtedy zupełnie spokojny.
Oto masz zwięzłe zarysowanie drogi we wszystkich sytuacjach, by twoje oddanie mogło stać się życiem. Gdy wiesz, czego Maryja chce, oddaj i wykonaj. Gdy nie wiesz, zapytaj i czekaj na odpowiedź. Gdy odpowiedź zrozumiesz, oddaj to i wykonaj. Gdy nie zrozumiesz, wybierz sam według powyższych wskazań, oddaj wybór Maryi, wykonaj i bądź spokojny. Oto w największym skrócie główne zasady życia na drodze oddania. Mądre i proste, dostępne dla każdego.

6. Jak zjednoczyć się z Maryją?
Możesz swobodnie korzystać ze wszystkich środków, jakie znajdziesz, by lepiej się do Maryi modlić, częściej o Niej pamiętać, doskonalej Ją czcić i szerzyć Jej chwałę. Oto niektóre z nich:
Miej w mieszkaniu wizerunek Matki Bożej. Wyobrażaj sobie, że to nie obraz czy figura, lecz Ona sama jest tu obecna. Módl się do Niej jako do obecnej. Zachowuj się tak, jakby Ona osobiście była u ciebie.
Rano, lub ilekroć wychodzisz z domu poproś Maryję o błogosławieństwo na dzień i uczyń znak krzyża. Ona ci naprawdę pobłogosławi.
Staraj się wszystko czynić z Maryją. Wyobrażaj sobie, że Ona wszędzie jest z tobą i wszędzie z tobą idzie. Wszędzie Ją ze sobą zapraszaj. Kto nauczył się utrzymywać w sobie świadomość Maryi posiada skarb. O wiele łatwiej będzie umiał wszystko oddawać i o wszystko pytać.
Ucz się wszystko czynić u Maryi. Wyobrażaj sobie, że jesteś w Jej najczystszym i pełnym pokoju Sercu, jak w świątyni. Otoczony Nią zewsząd. Niech cię ogarnie atmosfera Jej wnętrza. Będziesz wtedy prawie spontanicznie unikał wszystkiego, co w Niej być nie może: niepokoju, hałaśliwości, zdenerwowania, złości, egoizmu... Będziesz spontanicznie nasycał się Jej cnotami i darami: pokorą, pokojem, czystością, ufnością...
Wyobrażaj sobie, że patrzysz Jej oczyma na świat i ludzi, że kochasz Jej Sercem.
Rozważaj często Jej życie. Nie zatrzymuj się jednak na powierzchni zdarzeń opisanych w Ewangelii. Staraj się wnikać w Jej ducha. Wyobrażaj sobie, co Ona wtedy myślała, jakie były Jej uczucia i pragnienia. W ten sposób wnikniesz w Jej wnętrze. Proś, by sama wtedy udzielała ci Swoich przeżyć i uczyła cię Siebie. Pragnij wszystko czynić dla Niej. Nie bój się, że skrzywdzisz Chrystusa i Boga. Ona wszystko oddaje Chrystusowi, niczego nie zatrzymuje dla siebie. W Niej wszystko dąży ku Bogu, jak rzeka ku morzu. Jeśli o tym wiesz, nie lękaj się podejmować dla Niej rzeczy wielkich. Tym samym bowiem czynisz to dla Boga, ale Bóg wynagrodzi cię za to bardziej niż gdybyś Jemu wprost to ofiarował.
Pomijamy zachętę do modlitwy, nabożeństw i aktów czci Matki Bożej, bo to samo przez się jest zrozumiałe, że kto kocha Ją i Jej się oddaje, nie pominie żadnej okazji by Ją uczcić, z Nią porozmawiać, do Jej miłości innych pobudzić.

7. Modlitwa o łaskę oddania.
Wszystkie te słowa oddane są Matce Bożej. Tę lekturę uważać należy za Jej zaproszenie na drogę oddania. Nie odłóż tych słów, zanim nie powiesz Twej Matce: «Oddaję się na własność, możesz ze mną czynić, co chcesz». Potem będziesz pogłębiał i doskonalił życie na drodze oddania.
Ze wzoru Papieża Polaka – Jana Pawła II, wielkiego Prymasa Polski i Księży Biskupów weź bodziec nowy, by właśnie tak – na nowo lub po raz pierwszy – związać się z Bogurodzicą.
Jeśli nie czujesz chęci do osobistego oddania się Maryi, jeśli może przeżywasz jakieś opory, powiedz Jej pokornie: «Matko, jeśli Ty tego pragniesz, sama pociągnij mnie na drogę oddania». I módl się o światło. Zrozumienie drogi doskonałego oddania się Najświętszej Pannie jest wyborną łaską Boga.
Łaskę Boga trzeba upraszać żarliwą modlitwą. Proś codziennie, by dana ci była owa łaska. Proś z ufnością. Ten dar nie będzie ci odmówiony. Maryja sama cię pociągnie, jeśli tylko na to pozwolisz. Wtedy przeżyjesz doświadczenie, że oddanie się w macierzyńską niewolę Matki Bożej i ludzi jest oddaniem się szczęściu.

III
Trzydziestodniowe przygotowanie do oddania się Matce Bożej

Przygotowanie do oddania
Początkiem oddania się Bogu jest uznanie prawa, jakie ma On do człowieka. Im lepiej uświadomimy sobie prawo najwyższej miłości, jakie ma do nas Bóg, tym szybciej przejdziemy do realizacji naszego oddania się Bogu w każdej chwili życia. Dlatego trzeba jak najlepiej przygotować się do aktu oddania.
Święty Ludwik zaleca trzydziestodniowe przygotowanie w formie chwil skupienia i nakreśla poszczególne etapy codziennej pracy nad sobą. Jeśli już poprzednio ofiarowaliśmy się w niewolę miłości, przygotowanie to będzie pogłębieniem i umocnieniem naszego oddania.
W okresie przygotowania codziennie pół godziny modlimy się, czytamy i rozmyślamy. Modlimy się powoli, w skupieniu. Czytamy z uwagą tekst przeznaczony na dany dzień, starając się do głębi zrozumieć jego treść. Rozmyślamy, czyli myślimy z miłością o przeczytanych prawdach Bożych. W ciągu dnia jak najczęściej prosimy Matkę Bożą o pomoc w pracy nad sobą.

Okres I
Odrzucenie myślenia i postępowania niezgodnego z Ewangelią.
Praca samowychowawcza pierwszych dwunastu dni polega na wykryciu w sobie i odrzuceniu myślenia i postępowania niezgodnego z Ewangelią. Zasady przeciw Ewangelii nie uczą grzechu otwarcie, ale traktują go jako coś obojętnego i nie mającego żadnych konsekwencji. W ciągu tych dni specjalnie walczymy z naszym samolubstwem, staramy się być dobrzy dla każdego człowieka.

1. Myślenie niezgodne z Ewangelią
Modlitwa:
Przyjdź Duchu Święty...........................................................
a) Myślenie i postępowanie krańcowo różne od ewangelicznego ducha miłości Pismo św. nazywa «mądrością świata».
b) By poznać mądrość Boga, myśl Bożą o istocie i wartości naszego życia, trzeba dobrze poznać Ewangelię. W niej Chrystus mówi do nas i dla nas działa. Słowami i przykładami uczy nas życia, wychowuje nas i prowadzi.
c) Czy posiadam Ewangelię? Jak często ją czytam? Czy czytam ją z wiarą i miłością? Z pragnieniem poznania Jezusa? Z pragnieniem zaczerpnięcia wskazówek do kształtowania mojego życia na Jego podobieństwo?
d) Maryjo, Matko moja, naucz mnie czytać i przeżywać Ewangelię z takim usposobieniem, z jakim Ty przeżywałaś każdą chwilę życia Twojego Syna. Daj mi siłę upodobnić się jak Ty do Jezusa Chrystusa.
Czytanie: A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga. J 6,69
Naśladowanie:
ks. I, r. III O nauce prawdy
ks. IV, r. I
Z jak wielką czcią należy przyjmować Chrystusa

2. Po co modlitwa
Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty...
a) «Płacz i modlitwa są jednakowo bezcelowe» – powie niewierzący. Skupienie jest dla wielu tylko bezwładem, a modlitwa słabością i biernością. Bóg? Po co Go prosić?! Człowiek jest dostatecznie silny. Niech się oprze na samym sobie. Po co szukać pomocy u Boga?
b) Chrystusa, Ten, który przyszedł odkupić cały świat, 30 lat życia spędził w ciszy i milczeniu. Gdy wystąpił z publiczną działalnością, długie godziny, dni i noce poświęcił na modlitwę, a przed każdym ze swych cudów modlił się do Ojca.
c) A jak ja oceniam modlitwę? Czy staram się codziennie znaleźć chwilę, by serdecznie porozmawiać z Bogiem? Jak często w ciągu dnia podnoszę moją myśl do Boga? Czy szukam z Nim kontaktu w głębi mego serca – Jego żywej świątyni?
d) Maryjo, całkowicie z Bogiem zjednoczona, naucz mnie poufałej i głębokiej rozmowy z Bogiem. Niech potrafię mówić z Bogiem, dziękować Mu, przepraszać, prosić, uwielbiać.
Czytanie: Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. (Mk 1,35)
Naśladowanie: ks. III, r. IX
Wszystko należy odnosić do Boga jako do ostatecznego celu

3. Działanie czysto ludzkie
Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty...
a) Bardzo wielu docenia tylko zewnętrzną działalność, skuteczność pracy przypisuje jedynie środkom ludzkim. Jeśli modlą się, to hałaśliwie, jeśli apostołują, to wysilają się na nerwowe działania; według nich, to jedyny sposób zdobywania dusz dla Boga.
b) Chrystus nie uzależnia swego apostolstwa ani od bogactwa, ani od ludzkich zdolności. Publiczne życie rozpoczął skupieniem na pustyni. Tym nas uczy wielkiej mądrości: ...beze Mnie (to znaczy bez Mojej pomocy) nic nie możecie uczynić (J 15,5). On sam działał jedynie «pełen Ducha Świętego» (Łk 4,1).
c) Czy szukam własnego powodzenia, sukcesu, osobistego wpływu? Czy liczę jedynie na ludzkie środki, czy raczej na łaskę Bożą? Czy polecam Bogu, jako Dawcy łask, tych ludzi, dla których pracuję? Czy modlę się przed rozpoczęciem każdej czynności, myślenia, mówienia? Czy opanowuję gorączkę czynu? Czy przywracam duszy spokój, gdy zauważę, że jestem podniecony? Czy w czasie jakiegoś działania radzę się Pana Boga? Czy pragnę tak jak Chrystus być we wszystkim prowadzony przez Ducha Świętego? Czy jestem naiwnie przekonany o tym, że mój sposób myślenia jest lepszy, moje działanie niezbędne?
d) Maryjo, Ty byłaś przewodniczką i pomocą Apostołów. Spraw, abym zrozumiał, że moje działanie jest tym owocniejsze dla zbawienia ludzi, im bardziej błagam o łaskę i pomoc Bożą.
Czytanie: Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. J 15,5
Naśladowanie: ks. III, r. II
Prawda mówi w głębi duszy bez zgiełku słów

4. Obawa życia w cieniu
Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty...
a) Nie znosimy pracy bez rozgłosu, szarej roboty, drugiego miejsca. Tylko wtedy jesteśmy zadowoleni, gdy inni uważają nas za pożytecznych, gdy mówią o nas, gdy chwalą nasze osiągnięcia.
b) Jezus czyni cuda, ale zabrania uzdrowionym mówić o sobie. «Ja nie szukam własnej chwały» (J 8,50). Prawie całe życie spędza na pogardzanej przez ówczesny świat pracy fizycznej. Jest do tego stopnia znany, że ludzie mówią o Nim z pogardą: «Czyż może być co dobrego z Nazaretu?» (J 1,46).
c) Czy ja, tak jak Jezus, odczuwam wstręt do ludzkiej chwały? Czy odważam się unikać ściągania na siebie pochwały? Czy nie próbuję przypomnieć innym tego, że nie zauważyli, iż to właśnie ja uczyniłem coś dobrego? Czy zaznaczam delikatnie, że zapomniano mi podziękować? Czy lubię mówić o sobie i o tym, co specjalnie odnosi się do mnie? Czy przynajmniej od czasu do czasu wybieram dla siebie zajęcia gorsze, nieznane, upokarzające, zostawiając dla innych pracę przyjemniejszą?
d) Maryjo, stając się Matką Boga nazwałaś się Jego Służebnicą. Przez całe życie służyłaś Bogu i ludziom. Pomóż mi zrozumieć, jak miłe jest Jezusowi moje dobrowolne uniżenie się.
Czytanie: «Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani.» (Mt 6,1-7)
Naśladowanie: ks. I, r. VII
O unikaniu próżnej nadziei i wyniosłości

5. Nieopanowane używanie
Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty...
a) Uciekamy od cierpienia, od wszystkiego co krępuje, co się nam sprzeciwia. Stale narzekamy. Chcemy urządzić swoje życie pod kątem maksymalnego dobrobytu i wygody, bez cienia umartwień. Nie jesteśmy zahartowani przez wysiłek, gdy z byle powodu unikamy najmniejszego trudu.
b) Jezus chciał urodzić się w stajni, leżeć w żłobie, pracować w pocie czoła, umrzeć na krzyżu, nigdy się nie skarżył. Powiedział: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje» (Mt 16,24).
c) Jak ja zapatruję się na cierpienie? Czy uważam je za zadośćuczynienie? Za zadośćuczynienie za moje grzechy i za wynagrodzenie za grzeszników? Za coraz większe upodobnienie się do Pana Jezusa? Czy staram się zawsze uciekać od cierpienia? Czy też, jeśli mnie spotka, potrafię je przyjąć ze spokojem, cierpliwie, bez narzekania? Czy posiadam ducha ofiary, to znaczy czy chętnie korzystam z okazji, by choć trochę zmusić się do czegoś, czego nie lubię, co mi trudno przychodzi? A może szukam czasem okazji do tego? Czy można żyć po chrześcijańsku bez dobrowolnych ofiar? Czy zastanawiam się nad Męką Pana Jezusa? Czy staram się zrozumieć, że można cieszyć się z cierpienia dla Chrystusa?
d) Maryjo, z miłości dla nas stałaś się Matką Bolesną; spraw, abym razem z Tobą przyłączył się do cierpienia Chrystusa Ukrzyżowanego. Odbij w mojej duszy ślady Jego ran.
Czytanie: «Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do uczniów: Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił. Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną! I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty.
Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra: Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe. Powtórnie odszedł i tak się modlił: Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!
Potem przyszedł i znów zastał ich śpiących, bo oczy ich były senne. Zostawiwszy ich, odszedł znowu i modlił się po raz trzeci, powtarzając te same słowa. Potem wrócił do uczniów i rzekł do nich: Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy! Oto blisko jest mój zdrajca. Gdy On jeszcze mówił, oto nadszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami, od arcykapłanów i starszych ludu. Zdrajca zaś dał im taki znak: Ten, którego pocałuję, to On; Jego pochwyćcie! Zaraz też przystąpił do Jezusa, mówiąc: Witaj Rabbi! i pocałował Go. A Jezus rzekł do niego: Przyjacielu, po coś przyszedł? Wtedy podeszli, rzucili się na Jezusa i pochwycili Go.
A oto jeden z tych, którzy byli z Jezusem, wyciągnął rękę, dobył miecza i ugodziwszy sługę najwyższego kapłana odciął mu ucho. Wtedy Jezus rzekł do niego: Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma, że tak się stać musi? W owej chwili Jezus rzekł do tłumów: Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę, żeby Mnie pojmać. Codziennie zasiadałem w świątyni i nauczałem, a nie pochwyciliście Mnie. Lecz stało się to wszystko, żeby się wypełniły Pisma proroków. Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli.
Ci zaś, którzy pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwyższego kapłana, Kajfasza, gdzie zebrali się uczeni w Piśmie i starsi. A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do pałacu najwyższego kapłana. Wszedł tam na dziedziniec i usiadł między służbą, aby widzieć, jaki będzie wynik. Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęli dwaj i zeznali: On powiedział: Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować. Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?
Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego: Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży? Jezus mu odpowiedział: Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich. Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje? Oni odpowiedzieli: Winien jest śmierci.
Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili: Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?
Piotr zaś siedział zewnątrz na dziedzińcu. Podeszła do niego jedna służąca i rzekła: I ty byłeś z Galilejczykiem Jezusem. Lecz on zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł: Nie wiem, co mówisz. A gdy wyszedł ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do tych, co tam byli: Ten był z Jezusem Nazarejczykiem. I znowu zaprzeczył pod przysięgą: Nie znam tego człowieka.
Po chwili ci, którzy tam stali, zbliżyli się i rzekli do Piotra: Na pewno i ty jesteś jednym z nich, bo i twoja mowa cię zdradza. Wtedy począł się zaklinać i przysięgać: Nie znam tego Człowieka. I w tej chwili kogut zapiał. Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który mu powiedział: Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz. Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.
A gdy nastał ranek, wszyscy arcykapłani i starsi ludu powzięli uchwałę przeciw Jezusowi, żeby Go zgładzić. Związawszy Go zaprowadzili i wydali w ręce namiestnika Poncjusza Piłata.
Wtedy Judasz, który Go wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł: Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną. Lecz oni odparli: Co nas to obchodzi? To twoja sprawa. Rzuciwszy srebrniki ku przybytkowi, oddalił się, potem poszedł i powiesił się. Arcykapłani zaś wzięli srebrniki i orzekli: Nie wolno kłaść ich do skarbca świątyni, bo są zapłatą za krew. Po odbyciu narady kupili za nie Pole Garncarza, na grzebanie cudzoziemców. Dlatego pole to aż po dziś dzień nosi nazwę Pole Krwi.
Wtedy spełniło się to, co powiedział prorok Jeremiasz: Wzięli trzydzieści srebrników, zapłatę za Tego, którego oszacowali synowie Izraela. I dali je za Pole Garncarza, jak mi Pan rozkazał.
Jezusa zaś stawiono przed namiestnikiem. Namiestnik zadał Mu pytanie: Czy Ty jesteś królem żydowskim? Jezus odpowiedział: Tak, Ja nim jestem. A gdy Go oskarżali arcykapłani i starsi, nic nie odpowiadał. Wtedy zapytał Go Piłat: Nie słyszysz, jak wiele zeznają przeciw Tobie? On jednak nie odpowiedział mu na żadne pytanie, tak że namiestnik bardzo się dziwił.
A był zwyczaj, że na każde święto namiestnik uwalniał jednego więźnia, którego chcieli. Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem Barabasz. Gdy się więc zebrali, spytał ich Piłat: Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem? Wiedział bowiem, że przez zawiść Go wydali. A gdy on odbywał przewód sądowy, żona jego przysłała mu ostrzeżenie: Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu.
Tymczasem arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby prosiły o Barabasza, a domagały się śmierci Jezusa. Pytał ich namiestnik: Którego z tych dwóch chcecie, żebym wam uwolnił? Odpowiedzieli: Barabasza. Rzekł do nich Piłat: Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem? Zawołali wszyscy: Na krzyż z Nim! Namiestnik odpowiedział: Cóż właściwie złego uczynił? Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: Na krzyż z Nim! Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz. A cały lud zawołał: Krew Jego na nas i na dzieci nasze. Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.
Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę. Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, mówiąc: Witaj, królu żydowski! Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i odprowadzili Go na ukrzyżowanie.
Wychodząc spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jego. Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki, dali Mu pić wino zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić.
Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy. I siedząc, tam Go pilnowali. A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: To jest Jezus, Król żydowski. Wtedy też ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie.
Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża. Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali: Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: Jestem Synem Bożym. Tak samo lżyli Go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani.
Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Eli, Eli, lema sabachthani? To znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili: On Eliasza woła. Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić.
Lecz inni mówili: Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić. A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha.
A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu.
Setnik zaś i jego ludzie, którzy odbywali straż przy Jezusie, widząc trzęsienie ziemi i to, co się działo, zlękli się bardzo i mówili: Prawdziwie, Ten był Synem Bożym. Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu. Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza.
Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. (Mt 26,36-27,60)
Naśladowanie: ks. II, r. XII
O królewskiej drodze krzyża

6. Spryt życiowy
a) Świat ceni ludzi pewnych siebie, którzy wybrną z każdego kłopotu, nie przebierając w środkach, którzy potrafią mydlić oczy, sprytnie wywinąć się z każdej przykrej sytuacji, którzy wszystkim co czynią, nadają piękne pozory i umiejętnie tuszują swoje pomyłki i błędy.
b) Chrystus w ten sposób nie myślał. Zwalczał fałsz faryzeuszów. Powiedział: «Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie» (Mt 10,16). Chciał, by jego uczniowie stawali się podobni do małych dzieci, które są czyste i proste, bez udawania.
c) A ja co sobie cenię? – Prawość czy wykręty, które zapewniają mi przejściowy sukces? Czy w głębi serca nie odczuwam zazdrości w stosunku do tych, którym się to udaje? Czy nie okazuję im podziwu? Czy wolę wszelkie porażki, niż najcenniejsze kłamstwo? Czy godzę się na upokorzenia, byle nie kłamać? Czy usiłuję być prawym w głębi swego serca, w swoim myśleniu? Czy można do mnie mieć zaufanie, do tego co czynię, do tego co mówię?
d) Matko Niepokalana, prawość Twej duszy zachwyca Boga. Daj, by moje serce było jak serce dziecka: czyste i prawe.
Czytanie: «Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.
Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.
Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność! Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.
Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?
Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?
A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich.
Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.
Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy» (Mt 6,14–34).
Naśladowanie ks. II r. IV
O czystym sercu i prostej intencji

7. Nienawiść i zemsta
Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty...
a) Niektórzy mają zasadę: "oko za oko, ząb za ząb". Taki człowiek nie przepuści najmniejszej urazy. Za wszystko mści się, wszystkim się posłuży: kpiną, obmową, oszczerstwem.
b) Pan Jezus, Miłość Uwielbiona, uczy nas przebaczać winy. Chce, byśmy się modlili za największych nieprzyjaciół. Sam umarł dla zbawienia człowieka, który przez swój grzech był wrogiem Boga, jego osobistym wrogiem. Prosił Ojca o litość dla swych katów: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23,34).
c) Może i ja mam osobistych wrogów lub antypatie? Jakie mam uczucia do osób, które mnie obraziły? Czy przebaczam im w głębi serca? Czy powstrzymuję, czy zapominam, a przynajmniej staram się zapomnieć wszystkie przykrości, jakie mi wyrządzili? Czy staram się usprawiedliwić ich postępowanie? Czy zastanawiałem się nad tym, że może oni raczej mają mi coś do przebaczenia? Czy unikam mówienia o nich, skoro nie mam odwagi ukryć ich błędów? Czy próbuję niekiedy mówić o nich dobrze? Czy jestem gotowy wyświadczyć im jakąś przysługę?
d) Matko Boża, Twoja miłość przebaczyła ludziom, którzy nienawidzili Twego Syna i usprawiedliwiała tchórzostwo Apostołów. Pomóż mi mieć miłość wyrozumiałą i wielkoduszną w stosunku do każdego brata. Naucz mnie mówić całym sercem: "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
Czytanie:
«Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.
Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata. Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały.
Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą.
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy» (Mt 7,1–12).
Naśladowanie ks. I, r. 14
O unikaniu pochopnego sądzenia
r. 15
O uczynkach pochodzących z miłości
r. 16.
O znoszeniu cudzych wad

8. Pycha i ambicja
Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty...
a) Raczej być pierwszym na wsi, niż drugim w Rzymie – mówił z pychą pewien ksiądz. Wielu po nim powiedziało podobne słowa, podyktowane ambicją i nienasyconą żądzą władzy, drzemiącą w każdym ludzkim sercu.
b) Pan Jezus nigdy się nie narzuca. Powiedział: "... uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem" (Mt 11,29). Tylko za tę cenę obiecuje nam pokój wewnętrzny i zadowolenie. Powiedział jeszcze: "Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym." (Mk 10,43).
c) A ja? Czy lubię stale rządzić? Narzucać swoją wolę, o wszystkim decydować na terenie mojej pracy, w domu? Czy potrafię ustąpić, by inni mieli przyjemność zorganizowania pracy czy zabawy? Czy potrafię zamilknąć w czasie dyskusji, nawet kiedy mam rację, skoro nie chodzi o coś ważnego, rezygnując z osobistego tryumfu, aby nie było kłótni? Gdy chodzi o prawdę albo miłość, mam obowiązek nie ustępować, ale czy w takim wypadku zdobywam się na łagodność, aby prawda była powiedziana w miłości? Jak przyjmuję sprzeciw, czy spokojnie, bez gniewu, czy nie chowam w sercu urazy do moich przeciwników? Czy potrafię się przyznać do pomyłki? Czy nie wysuwam się na pierwsze miejsce nawet w usługiwaniu innym? (Czynimy to bowiem czasem z próżności, by nas inni zauważyli).
d) Maryjo, w Ewangelii mamy o Tobie zaledwie kilka zdań, ale wszystkie mówią o Twojej uległości i słodyczy. Ukształtuj we mnie ducha pokory i łagodności, aby chociaż trochę moje serce było podobne do Serca Twojego Syna.
Czytanie: «Piłat zapytał Go: Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Jezus odpowiedział mu: Tak, Ja Nim jestem. Piłat więc oświadczył arcykapłanom i tłumom: Nie znajduję żadnej winy w tym człowieku. Lecz oni nastawali i mówili: Podburza lud, szerząc swą naukę po całej Judei, od Galilei, gdzie rozpoczął, aż dotąd. Gdy Piłat to usłyszał, zapytał, czy człowiek ten jest Galilejczykiem.
A gdy się upewnił, że jest spod władzy Heroda, odesłał Go do Heroda, który w tych dniach również przebywał w Jerozolimie. Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jaki znak, zdziałany przez Niego. Zasypał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział.
Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie stali i gwałtownie Go oskarżali. Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata. W tym dniu Herod i Piłat stali się przyjaciółmi. Przedtem bowiem żyli z sobą w nieprzyjaźni.
Piłat więc kazał zwołać arcykapłanów, członków Wysokiej Rady oraz lud i rzekł do nich: Przywiedliście mi tego człowieka pod zarzutem, że podburza lud. Otóż ja przesłuchałem Go wobec was i nie znalazłem w Nim żadnej winy w sprawach, o które Go oskarżacie. Ani też Herod – bo odesłał Go do nas; a oto nie popełnił On nic godnego śmierci. Każę Go więc wychłostać i uwolnię.
A był obowiązany uwalniać im jednego na święta. Zawołali więc wszyscy razem: Strać Tego, a uwolnij nam Barabasza!
Był on wtrącony do więzienia za jakiś rozruch powstały w mieście i za zabójstwo. Piłat, chcąc uwolnić Jezusa, ponownie przemówił do nich. Lecz oni wołali: Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!
Zapytał ich po raz trzeci: Cóż On złego uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego na śmierć. Każę Go więc wychłostać i uwolnię. Lecz oni nalegali z wielkim wrzaskiem, domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki.
Piłat więc zawyrokował, żeby ich żądanie zostało spełnione. Uwolnił im tego, którego się domagali, a który za rozruch i zabójstwo był wtrącony do więzienia; Jezusa zaś zdał na ich wolę.
Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem. A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym? (Łk 23,3–32) i Mt 23,1–12
Naśladowanie: ks. I, r. II
O pokornym mniemaniu o sobie

9. Wzgląd na opinię
Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty...
a) Jesteśmy jakby sparaliżowani przez wzgląd na ludzi. Boimy się opinii kolegów, znajomych; na jedno słowo, ruch, czy ironiczny uśmiech, wycofujemy się ze swoich przekonań.
b) Jezus nie bał się faryzeuszów, ani tym bardziej ich krytyki czy pogróżek. Obronił Magdalenę przed Szymonem, jawnogrzesznicę przed ukamienowaniem. Powiedział do nas: «Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie» (Mt 10,33). Apostołom zapowiedział prześladowanie, ale umocnił ich zapewnieniem: «Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat» (J 16,33).
c) Jak jest moja postawa wobec sądów ludzkich? Czy wyłącznie nimi kieruję się w moim postępowaniu? Czy postępuję w duchu zasad chrześcijańskich, bez względu na to, co ludzie powiedzą? Czy głównym motywem mojego postępowania jest zawsze mój obowiązek, wola Boża – czy może strach przed kolegą, jego złośliwym uśmiechem? Czy nie opuszczam obowiązków stanu, moich praktyk religijnych z obawy przed kpinami? Czy jestem prawdziwie dumny z Jezusa Chrystusa, z mojej wiary, z mojego Chrztu? Czy bez wstydu zaświadczam, że jestem chrześcijaninem?
d) Panno Wierna, nie bałaś się iść za Jezusem w czasie Jego męki, gdy wszyscy Mu urągali i poniewierali Go. Udziel mi Swojej miłości do Niego, miłości, która jest mocniejsza niż śmierć.
Czytanie: «Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.
Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę, powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy.
Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą. Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć.
Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową (Mt 10,19-35).
Naśladowanie: ks. III, r. XXXVI
O marności sądów ludzkich

10. Lekceważenie i niedbalstwo
Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty...
a) Wielu wykonuje niedbale każdą pracę, aby tylko jak najprędzej odpoczywać i bawić się. Ich hasło: zdobyć jak najwięcej pieniędzy, przy jak najmniejszym wysiłku. Nie dbają oni o uczciwe wykonywanie obowiązku.
b) O Chrystusie można powiedzieć, że przeszedł przez życie wszystko dobrze czyniąc. "Oto idę, abym spełniał wolę Twoją" (Hbr 10,9). Wypełnił aż do ostatniej kropli krwi swój obowiązek Odkupiciela. Ukochał nas do końca w sposób najdoskonalszy.
c) Jak ja zapatruję się na moje codzienne zajęcia? Czy nie uważam ich za pańszczyznę, od której trzeba się uwolnić jak najprędzej, obojętnie w jaki sposób? Czy są one dla mnie wyrazem woli Bożej? Czy chodzi mi o to, by je wypełnić jak najlepiej, jak najsumienniej? Czy łączę moją pracę z pracami Jezusa i Maryi? Czy myślę o tym, że moja praca ofiarowana Bogu jest współpracą w Jego dziele stworzenia, utrzymania świata i odkupienia ludzi? Czy składam Bogu w ofierze moją pracę i przemieniam ją w ten sposób w modlitewny akt uwielbienia Boga? Czy trud związany z pracą przyjmuję w duchu umartwienia, pokuty? Oddając się poważnie, choć bez gorączki, moim zajęciom, czy zostawiam sobie tyle wolności ducha, aby móc od czasu do czasu zwrócić serce ku Bogu?
d) Matko, która wszystko czyniłaś dobrze, bo z największą miłością do Twego Syna i ludzi, daj mi łaskę pracowania z Tobą, abym wszystko czynił z Tobą, abym wszystko czynił jak najlepiej na chwałę Twego Boskiego Syna.
Czytanie: «Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: Pragnę. Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: Wykonało się! I skłoniwszy głowę oddał ducha. (J 19,28–30).
«Znowu opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę» (Mk 7,31-37).
Naśladowanie: ks. I, r. XV
O uczynkach pochodzących z miłości

11. Samowola
Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty...
a) Taternicy posłuszni swemu przewodnikowi przywiązują się do liny i szczęśliwie przebywają trudną wspinaczkę. Zarozumiały turysta, który nikogo się nie radzi, wyrusza sam, bez liny ochronnej, która krępowałaby jego swobodę, i naraża się na pewną śmierć. Wielu jest wrogów jakiegokolwiek przymusu. Przez fałszywe pojęcie niezależności strącają siebie samych w przepaść zmarnowanego życia.
b) Jezus, posiadając jako Bóg najwyższą wolność i niezależność, przez całe życie na ziemi dobrowolnie uzależniał się od ludzi. Był posłuszny Swojej Matce i swoim oprawcom. Powiedział: "Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło" (J 4,34).
c) Jakie jest moje posłuszeństwo? Czy rozumiem co to jest posłuszeństwo chrześcijanina? Czy tak dalece kocham swoją wolę, że usiłuję się wyzwolić od wszystkich nakazów, od wszelkiego prawa? Czy chcę podporządkować się woli Bożej z miłości? Czy zastanawiałem się nad tym, że Chrystus wyżej ceni posłuszeństwo niż ofiarę, że przyszedł na świat nie po to, by rozkazywać, ale by służyć? Czy uważam usamodzielnienie mojej woli za największe dobro?
d) Maryjo, Chrystus kochał Cię bardziej za to, że zawsze byłaś poddana woli Bożej. Przez Twoje posłuszeństwo ucz mnie we wszystkim być uległym Jego woli.
Czytanie: «Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!
I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty. Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra: Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe. Powtórnie odszedł i tak się modlił: Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!
Potem przyszedł i znów zastał ich śpiących, bo oczy ich były senne. Zostawiwszy ich, odszedł znowu i modlił się po raz trzeci, powtarzając te same słowa» (Mt 26,37-44).
Naśladowanie ks. III, r. XV
Jak należy zachować się względem każdej rzeczy pożądanej i co o niej mówić

12. Kult materii
Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty...
a) Rekordy we wszystkich dziedzinach – oto co ludzi pasjonuje. Ważne są pieniądze i sukcesy. Kto myśli o zdrowiu i o życiu swej duszy?
b) Chrystus ma inną hierarchię wartości. «Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane» (Mt 6,33). «Nie możecie służyć Bogu i Mamonie» (Łk 16,13). Bożymi milionerami są rekordziści miłości bliźniego i ofiary z siebie.
c) Co ja praktycznie stawiam na pierwszym planie: moje ciało, czy duszę? Czy nie przesadzam w trosce o ciało, może ze szkodą dla mojej duszy? Czy wyżej cenię moje dobra wewnętrzne, tzn. łaskę, cnotę, czy też dobra zewnętrzne: pieniądze, urodę? Czy jestem niewolnikiem moich trosk materialnych? Czy potrafię ocenić pieniądz według jego słusznej wartości? Czy jestem gotowy ponieść raczej stratę materialną i cierpienie fizyczne, niż popełnić grzech? Godząc się wielkodusznie na straty materialne i cierpienia, czy potrafię z nich wyciągnąć korzyści duchowe?
d) Maryjo, na pierwszym miejscu pragnęłaś Królestwa Bożego, czyli panowania woli Bożej w swoim sercu i sercach wszystkich ludzi. Naucz mnie stawić na pierwszym miejscu to, co ma prawdziwą wartość, to, czego Chrystus uczy w Ewangelii.
Czytanie: Mt 6,24-34
Naśladowanie: ks. III r. LIII
Łaski Bożej nie przyjmują ci, co mają ziemskie upodobania.

Okres II
Poznanie siebie
Praca samowychowawcza dalszych sześciu dni polega na poznaniu samego siebie. Codziennie robimy pokorny rachunek sumienia, błagamy Matkę Bożą o światło poznania siebie i mówimy przy końcu: «Sam z siebie jestem zdolny do wszystkiego złego, ale spodziewam się wszystkiego po Twojej, Matko, dobroci».

13. Konieczność poznania siebie
Hymn: O, Stworzycielu...
a) Aby poznać moje powołanie życiowe, czyli zadanie jakie mi Bóg wyznaczył, drogę, jaką mam iść ku Niemu, muszę najpierw poznać samego siebie, mój temperament, charakter, moje możliwości fizyczne, umysłowe i duchowe. Jeśli ich nie poznam, narażam się na marnowanie wartości, jakie mi dał Bóg.
b) Jezus i Maryja są dla nas jak zwierciadło. Przyglądając się Im, poznajemy siebie. By nam dopomóc w poznaniu siebie i pracy nad sobą, ustanowił Jezus Sakrament Pokuty, gdzie kapłan w Jego imieniu staje się naszym ojcem, przyjacielem i doradcą.
c) Czy jestem przekonany o konieczności poznania siebie takim, jakim jestem, z moimi dobrymi i złymi skłonnościami? Czy próbowałem sobie postawić ideał, który chcę w swoim życiu osiągnąć? Czy odpowiada on moim możliwościom? Czy w pracy nad jego osiągnięciem zużytkuję nawet słabą stronę mojego charakteru? Czy próbuję zdać sobie sprawę z przyczyn, z intencji moich dobrych lub złych czynów, z upodobań, lęków? Czy łapię na gorąco moje reakcje, by sobie uświadomić prawdziwe podłoże mojego charakteru? Czy w tym celu wykorzystuję z wdzięcznością uwagi mego otoczenia? A nawet wyśmiewanie się ze mnie? Czy znam przyczyny moich sukcesów – dlaczego mi się coś udało? Czy umiem obiektywnie ocenić: czy mam lub nie mam racji?
d) Maryjo, naucz mnie sztuki poznania samego siebie. Chciałbym umieć Twoimi oczyma patrzeć i oceniać siebie i zawsze iść za Twymi macierzyńskimi poleceniami i radami.
Czytanie: «Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu?
Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju» (Łk 14,28-32).
Naśladowanie: ks. II, r. V
O zastanawianiu się nad sobą

14. Mój sposób patrzenia na życie
Hymn: O Stworzycielu...
a) Czy to przypadek sprawił, że jestem właśnie tym, czym jestem w tej chwili? Na pewno nie. Moja rodzina, środowisko w jakim jestem, okoliczności życia, moje zajęcia, słowem moje życie zostało przewidziane przez Miłość Bożą.
b) Pan Jezus znalazł się tak jak ja w obliczu swojego przeznaczenia. Powiedział: «Oto idę, abym spełniał wolę Twoją» (Hbr 10,9). Dał pełne miłości przyzwolenie na swoje życie.
c) Czy ja reaguję na opatrznościowe zrządzenia Boże? Czy jestem niezadowolony, zbuntowany, czy gotowy na przyjęcie woli Bożej takiej, jaka jest? Czy staram się w zmieniających się okolicznościach mojego życia zobaczyć przejawy woli Bożej? Czy widzę w nich dobroć i miłość do mnie? Czy staram się wytłumaczyć to innym, którzy tylko narzekają? Czy naprawdę wierzę w opatrznościową opiekę Bożego Ojcostwa nade mną? Czy świadczę o tym? Czy dostatecznie ufam Bogu w próbach i przeciwnościach? Czy mam poczucie obowiązku? Czy jestem gotowy na wszelkie ofiary, aby być wiernym swoim obowiązkom, by je sumiennie spełniać, ponieważ Bóg nakazuje mi tę pracę i sposób jej wykonania? Czy jestem przekonany o wielkiej wartości dobrze spełnionej pracy? Jej wartości ludzkiej i jej wartości uświęcającej – Bożej? Czy zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko co mnie odrywa od mego obowiązku stanu, który jest wolą Bożą, na pewno mnie wykoleja i w gruncie rzeczy prowadzi do nieszczęścia?
d) Panno Najwierniejsza, bądź przy mnie nieustannie i pomagaj mi starannie wykonywać moje obowiązki, czyli wypełnić wolę Bożą w stosunku do mnie.

Czytanie: «Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.
Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: Panie, Ty chcesz mi umyć nogi? Jezus mu odpowiedział: Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział. Rzekł do Niego Piotr: Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał. Odpowiedział mu Jezus: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. Rzekł do Niego Szymon Piotr: Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę. Powiedział do niego Jezus: Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy» (J 13,1-10).
Naśladowanie: ks. III, r. XVII
Wszelką troskę o siebie należy powierzyć Bogu

15. Mój temperament
Hymn: O Stworzycielu...
a) Każdy z nas przynosi ze sobą swój temperament i swój własny charakter: ten zespół fizjologiczny i moralny, który tworzy naszą osobowość, nasze «ja».
b) Jezus i Maryja mieli temperament i charakter doskonale zharmonizowany, podczas gdy nasz wypaczony jest przez grzech pierworodny.
c) Czy próbowałem poznać swój temperament? Czy jestem tak wytrwały i żarliwy, że nic mnie nie zniechęci, jeżeli chcę dojść do postawionego celu? Czy przeciwnie, jestem nieśmiały, zalękniony, lub obojętny? Czy cofam się przed odpowiedzialnością, przed podjęciem decyzji? Czy jestem melancholijny, marzycielski, nadmiernie wrażliwy, czy też wesoły, pobudliwy i zbyt nerwowy?
Czy jestem energiczny i uparty, czy raczej bezwolny i kapryśny? Czy dbam o swoje wygody, czy też nie żałuję wygód materialnych dla dobra sprawy, którą mam wykonać? Czy chcę kochać, udowadniać moje przywiązanie i poświęcenie się dla tego, kogo miłuję? Czy też egoistycznie zasklepiam się w sobie? Czy nie jestem skłonniejszy do krytyki niż do działania? Czy jestem rozważny i roztropny, czy raczej porywczy, bałaganiarski? Czy jestem sumienny? Czy rzeczywiście staram się być moralnie coraz lepszy? Czy staram się być prawy w słowach? A w myślach i czynach? Czy nie blaguję, nie chwalę się nawet z tego, czego powinienem się wstydzić?
d) Matko Niepokalana, piękna ponad wszelką miarę, dopomóż mi uporządkować moje życie w równowadze prawdy i łaski.

Czytanie: «Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: Kto ty jesteś?, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: Ja nie jestem Mesjaszem.
Zapytali go: Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem? Odrzekł: Nie jestem. Czy ty jesteś prorokiem? Odparł: Nie! Powiedzieli mu więc: Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?
Odpowiedział: Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz. A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?
Jan im tak odpowiedział: Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała» (J 1,19-27).
Naśladowanie: ks. III, r. V
Przedziwne skutki Bożej miłości

16. Duch wodzostwa
Hymn: O Stworzycielu...
a) Jeżeli silny charakter usposabia mnie do wywierania rzeczywistego wpływu na moje otoczenie, jest to bogactwo, za które będę odpowiadał przed Bogiem. Czy nie chciał On we mnie zapalić ideału apostolskiego?
b) «Jeśli chcesz» (Mt 19,21) – mówi do mnie Jezus. Czy chcesz upodobnić się do mnie, być wodzem tak jak ja, pociągnąć wszystkich do Mnie? Lecz pamiętaj, że prawdziwym wodzem byłem dopiero na Krzyżu.
c) Jaka będzie moja odpowiedź na to wezwanie? Czy rozumiem, że otrzymane dary zobowiązują mnie, że muszę je wykorzystać? Czy aż dotąd waham się z daniem odpowiedzi? Dlaczego? Jeśli odpowiedziałem odmownie na pytanie Chrystusa, czy było to tchórzostwo, czy strach przed wysiłkiem, czy miłość własna, czy obawa przed nieuniknionymi upokorzeniami? Czy może lenistwo, bo ja tak bardzo lubię święty spokój, czy może fałszywa pokora: «nie jestem godny». Czy wprowadzam w życie zasadę, że bez głębokiego życia wewnętrznego nie ma apostolstwa? Czy naprawdę rozumiem, że być wodzem to nie znaczy rozkazywać, ale służyć innym, wszystkim – za przykładem Jezusa? Czy jestem zdecydowany tak jak On iść na Kalwarię, to znaczy przyjąć wszelkie upokorzenia i cierpienie, byle tylko pociągnąć dusze ku Niemu.
d) Maryjo, daj mi siłę zawsze wspaniałomyślnie odpowiadać «tak» na każde wezwanie mojego Wodza. Tak, jak Ty, nie cofnąć się nigdy przed łaską wezwania i każdym Jego rozkazem.

Czytanie: «Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: Oto Baranek Boży. Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: Czego szukacie? Oni powiedzieli do Niego: Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?
Odpowiedział im: Chodźcie, a zobaczycie. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej. Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: Znaleźliśmy Mesjasza – to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas – to znaczy: Piotr. Nazajutrz Jezus postanowił udać się do Galilei. I spotkał Filipa. Jezus powiedział do niego: Pójdź za Mną!
Filip zaś pochodził z Betsaidy, z miasta Andrzeja i Piotra. Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy – Jezusa, syna Józefa z Nazaretu. Rzekł do niego Natanael: Czyż może być co dobrego z Nazaretu? Odpowiedział mu Filip: Chodź i zobacz.
Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu. Powiedział do Niego Natanael: Skąd mnie znasz? Odrzekł mu Jezus: Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym.
Odpowiedział Mu Natanael: Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela! Odparł mu Jezus: Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: Widziałem cię pod drzewem figowym? Zobaczysz jeszcze więcej niż to. Potem powiedział do niego: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego» (J 1,35-51).
Naśladowanie: ks. III, r. VII
O ukrywaniu łaski pod strażą pokory

17. Dobroć
Hymn: O Stworzycielu...
a) Jeśli jestem nieśmiały i łagodny, mam się stać pogodą i pokojem dla otoczenia – «światłością», aby świeciła wszystkim, którzy są w domu.
b) «Jeśli chcesz» (Mt 19,21) – mówi do mnie Jezus, możesz upodobnić się do Mnie, będziesz promieniował pokojem i słodyczą mojego Serca.
c) Czy jestem przekonany o tym, że mogę mieć wielki wpływ na moje otoczenie? Dobroć podbija serca. Czy staram się być dobrym dla wszystkich? Czy staram się promieniować pokojem, uspokajać niezgody? Czy staram się o prawdziwe miłosierdzie, które, z miłości, usuwa cudze braki duchowe i materialne? Czy staram się o pogodę, która ratuje ludzkie serca i usposabia je do dobra? Czy nie drzemię w wygodnym, ciemnym, pospolitym zadowoleniu z siebie, w «błogim samouznaniu»? Czy nie staję się egoistycznym centrum mojego otoczenia?
d) Matko Najmilsza, Ty byłaś radością, światłem i pokojem dla wszystkich, spraw, abym przez moją dobroć pomógł najbliższym do poznania dobroci i miłości Boga.
Czytanie: «W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie.
Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona» (Łk 10,38-42).
Naśladowanie: ks. III, r. III
Słów Bożych należy słuchać z wiarą, a wielu ich nie docenia.
18. Oddanie siebie
Hymn: O Stworzycielu...
a) Jeśli chcę kochać Chrystusa, jeżeli pragnę Mu służyć, jeżeli w codziennym życiu umiem zapominać o sobie i poświęcać własne sprawy dla dobra innych, czy to nie wskazuje, że Bóg wzywa mnie do złożenia ofiary z siebie, do zupełnego oddania się Jezusowi?
b) «Jeśli chcesz» (Mt 19,21) – mówi do mnie Jezus, możesz być tak jak Ja oddany całkowicie Bogu i swym braciom. Jeśli chcesz, możesz iść za Mną bardzo blisko, w zupełnym zjednoczeniu ze Mną.
c) Czy jestem zdecydowany na każdej drodze, na jakiej mnie Bóg postawił, trzymać się tej jednej zasady: Służyć i bezgranicznie kochać Boga i moich braci? Czy jestem przekonany, że ta zasada jest najlepszym środkiem do mego szczęścia, do pełnego rozwoju mojej osobowości, do mojego uświęcenia? Niezależnie od tego, jakie jest moje powołanie życiowe, słyszę wezwanie Chrystusa do zjednoczenia się z Nim i zupełnego oddania siebie na służbę braciom. Czy nie mam pokusy udawania, że tego nie słyszę? Czy boję się usłyszeć, że mój największy Przyjaciel wzywa mnie do Swojej służby? Czy boję się ofiary, jakiej Pan Jezus żąda od tych, których zaprasza, aby byli Jego przyjaciółmi? Czy rozumiem, że taka ofiara jest warunkiem pełnego rozwoju mojego życia i pomocy moim braciom?
d) Królowo Apostołów, zupełnie oddana Bogu i ludziom, spraw, aby nigdy nie powiedział «nie» na wezwanie Twojego Syna.
Czytanie: «Zapytał Go pewien zwierzchnik: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu odpowiedział: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij swego ojca i matkę!
On odrzekł: Od młodości przestrzegam tego wszystkiego. Jezus słysząc to, rzekł mu: Jednego ci jeszcze brak: sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; potem przyjdź i chodź za Mną. Gdy to usłyszał, mocno się zasmucił, gdyż był bardzo bogaty. Jezus zobaczywszy go takim rzekł: Jak trudno bogatym wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego» (Łk 18,18-25).
Naśladowanie: ks. III, r. X
Kto umie zwyciężać ducha tego świata odczuje słodycz służby Bożej

Okres III
Maryja w moim życiu

W trzecim okresie pracy nad sobą poznaję lepiej, kim jest dla mnie Maryja. Jezus mówi do mnie: «Oto Matka twoja» (J 19,27) i pragnie, abym tak jak św. Jan wziął Ją do siebie. Pragnie, by czystość Jego Niepokalanej Matki stała się moją czystością. Jej pokorna mądrość – moją mądrością. Jej miłość do Boga i ludzi – moją miłością. Jej duchowa siła – moją siłą. Jej wierność – moją wiernością. Abym mógł, jak św. Ludwik powiedzieć: «Cały oddaje się Tobie Maryjo i biorę Ciebie za jedyne moje dobro».

19. Moja czystość
Hymn: O Stworzycielu...
Różaniec św.: Tajemnica Zwiastowania
a) Wyobrażamy sobie, że jesteśmy w Lourdes, w grocie obok Bernadety i wraz z nią widzimy «śliczną Panią», która na nas patrzy i do nas się uśmiecha.
b) «Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą» (Mt 5,8). Niepokalana patrzy na mnie. Widzi we mnie Boga.
c) Matko Boża, oglądasz teraz Boga bez zasłony, ale gdy byłaś na ziemi, tak jak ja, już widziałaś w sobie działanie Boże. Nie przypisywałaś sobie nic z tego, co było w Tobie dziełem Boga. I tu było źródło Twojej pokory czyli prawdziwej mądrości: znalazłaś prawdę o Sobie. Widziałaś też Boga w każdym człowieku, jak teraz widzisz Go we mnie. Wielbisz we mnie obraz Boży, podobieństwo do Boga i miłości Boga, którego jestem świątynią. Jest w Tobie niepokalana miłość, które nie czuje wstrętu do nas, biednych grzeszników. Obejmujesz miłością wszystkie stworzenia i podziwiasz plany Bożej Opatrzności, która kieruje mną, ludźmi i światem.
d) Przyciągaj mnie, Niepokalana Matko, codziennie bliżej ku Sobie i naucz mnie widzieć Boga we wszystkim. Pomóż mi coraz lepiej rozpoznawać Go w sobie, w każdym bliźnim i we wszystkich okolicznościach mojego życia. Pomóż mi walczyć o czyste serce, które widzi nie tylko siebie i swoją przyjemność, wygodę czy korzyść. Pomóż mi oddać się Bogu zupełnie i bez «ale».
Czytanie: «Wtedy Maryja rzekła: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię – a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia zachowuje dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza ludzi pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia. Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje – jak przyobiecał naszym ojcom – na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki» (Łk 1,46-55).

20. Moja mądrość
Hymn: O Stworzycielu...
Różaniec św.: Tajemnica Nawiedzenia
a) Czy mam radość nocnego wędrowca, który widzi jak niebo różowieje na wschodzie?
b) Ja też jestem wędrowcem i nieraz wśród ciemnej nocy wołam z utęsknieniem: «Gwiazdo zaranna, śliczna Jutrzenko...»
c) Matko Boga! Jedyna z ludzi ukazałaś nam Boskie słońce miłości i mądrości – Jezusa Chrystusa. Ty jedna byłaś z Nim w najściślejszej zażyłości i jedności. Poznałaś Jego najskrytsze myśli, Jego upodobania i pragnienia. Jego bezgraniczną miłość do ludzi. Któż lepiej od Ciebie może mnie w życiu poprowadzić, poradzić mi, pokierować, wychować mnie według najpiękniejszego wzoru Twojego Syna.
d) Matko Dobrej Rady, jesteś moją żywą Ewangelią, która uczy mnie życia Jezusa. Oddaję się pod wpływ Twój. Zdaję się na Twoje macierzyńskie rady. Stolico Mądrości, składam Ci moją dobrą wolę uległą i uważną, aby być Ci posłusznym bez zastrzeżeń. Składam Ci cały mój rozum, abyś mnie uczyła prawdziwej mądrości.
Czytanie: «Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: Nie mają już wina. Jezus Jej odpowiedział: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie» (J 2,1-5).

21. Moja miłość
Hymn: O Stworzycielu...
Różaniec św.: Tajemnica Narodzenia
a) Dzisiaj wchodzę do groty Betlejemskiej. Klękam przed Dzieciątkiem, moim Bogiem. Patrzę na Niego z miłością. Widzę Go w ramionach Jego Matki, która jest i moją Matką.
b) Czy można kiedykolwiek spodziewać się podobnego szczęścia? Miłość do Jezusa tak przepełnia Twoje Serce, Matko Boża, że ogrania także i mnie, biednego słabego człowieka, splamionego grzechami.
c) Matko Boża, czy jesteś moją przybraną Matką? Nie. Jesteś rzeczywistą i prawdziwą Matką Łaski Bożej, czyli życia Bożego we mnie. Przez Ciebie Bóg dał mi łaskę włączenia się w życie Chrystusa przy Chrzcie św. Swoim umęczonym Sercem, w strasznych cierpieniach pod Krzyżem, i Ty urodziłaś mnie do nowego życia. Poświęciłaś dla mnie Swego ukochanego Syna. Czyż to nie Ty mną kierujesz? Przez Ciebie Bóg daje mi łaskę Komunii św. i przygotowuje mnie do niej. Ciało Chrystusa, mojego Boga, jest z Ciebie, Maryjo. Ty też kształtujesz mnie i wychowujesz za pośrednictwem łaski, którą dla mnie wypraszasz. Pocieszasz w przykrościach. Dajesz mi siłę w walce z moimi wadami. Prowadzisz mnie do Jezusa, ubierając w Swoje własne piękno. Dajesz mi Swoją własną miłość do Jezusa i moich braci.
d) Matko najlepsza, tak bardzo potrzebuję Twojej miłości. Przygarnij mnie do Siebie. Oświeć mnie, abym zrozumiał, do jakiego stopnia Tobie wszystko zawdzięczam. Chcę Cię gorąco kochać, bo wszystko, co tylko Bóg mi daje, daje mi przez Ciebie.
Czytanie:
I: «Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon .
Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok:
A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela. Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon.
Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny,
Gdy oni odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: Z Egiptu wezwałem Syna mego. Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał (oprawców) do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców.
Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma. A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie, i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia. On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela. Lecz gdy posłyszał, że w Judei panuje Archelaos w miejsce ojca swego, Heroda, bał się tam iść. Otrzymawszy zaś we śnie nakaz, udał się w strony Galilei.
Przybył do miasta, zwanego Nazaret, i tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków: Nazwany będzie Nazarejczykiem» (Mt 2);
II: «Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich» (J 17,25-26).

22. Moja siła
Hymn: O Stworzycielu...
Różaniec św.: Tajemnica Ofiarowania
a) Każdy z nas jest podróżnikiem, który wraca do Ojczyzny, do domu Ojca.
b) Szukam najlepszej i najpewniejszej drogi.
c) Ty, Matko Boża, prowadzisz mnie najprostszą drogą. Idę, trzymając się twojej ręki. Droga jest trudna i twarda, ale przy Tobie łatwiej jest porzucić towarzystwo zbuntowanych namiętności, złych skłonności i miłości własnej. Cierpienie jest mniej gorzkie przy Tobie, która tyle wycierpiałaś. Droga jest długa, ale z Tobą razem idzie się szybciej i pokusa trudniej odciąga, bo ostrzegasz przed zasadzkami i niebezpieczeństwami. Twoja miłość osładza męczącą codzienność.
d) Matko Boża, co byś zrobiła teraz, tutaj, na moim miejscu? Jaką byłaby Twoja postawa, Twoja reakcja wobec tej trudności, tej pokusy? Jakbyś się modliła, pracowała, cierpiała? Wejdź Matko w moje życie, aby nim kierować tak, jak Swoim życiem.
Czytanie: «Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą.
Lecz On im odpowiedział: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je.» (Łk 8,19-21).

23.5. Moja wierność
Hymn: O Stworzycielu...
Różaniec św.: Tajemnica Znalezienia
a) Chrystus z miłości do mnie chce, abym był we wszystkim zależnym od Matki Bożej jak On, gdy był Dzieciątkiem w Jej łonie.
b) Chcę być przez całe życie wiernym Chrystusowi, Jego Ewangelii, Jego Krzyżowi, Jego Kościołowi, Jego zastępcom na ziemi, dlatego chcę być w każdej chwili uległy, oddany i «zamknięty» w woli Matki Bożej.
c) Maryjo, w Tobie jest bezmiar miłości, czyli świętości. Oddaję Ci dobrowolnie całego siebie. Mimo moich niewierności błagam Cię, abyś mnie przyjęła i napełniła Swoją miłością. Jezus będzie patrzył na mnie poprzez Twoją pokorę, posłuszeństwo, gorącą miłość, bym nie oderwał się od Ciebie przez grzech.
d) Domie Złoty, przepełniony Bogiem, oddaję się Tobie na zawsze, chowam się w Tobie, by znaleźć wszystko. Chcę uczestniczyć w Twojej niezmiennej wierności dla Boga. Tobie stanę się tak uległy, że będziesz mogła z całą swobodą działać, modlić się, cierpieć i kochać we mnie. Czyń ze mną, co się Tobie podoba – na większą chwałę Boga.
Czytanie: «Któż jest tym sługą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowił nad swoją służbą, żeby na czas rozdał jej żywność? Szczęśliwy ów sługa, którego pan, gdy wróci, zastanie przy tej czynności. Zaprawdę, powiadam wam: Postawi go nad całym swoim mieniem. Lecz jeśli taki zły sługa powie sobie w duszy: Mój pan się ociąga, i zacznie bić swoje współsługi, i będzie jadł i pił z pijakami, to nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna. Każe go ćwiartować i z obłudnikami wyznaczy mu miejsce. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów» (Mt 24,45-51).

24. Moja właścicielka
Hymn: O Stworzycielu...
Różaniec św.: Tajemnica Ukoronowania Najświętszej Maryi Panny
a) Jesteś właścicielką wszystkich serc na ziemi. Jedni nazywają Cię Matką, drudzy swoją Ucieczką, ale nikt kto Cię poznał nie może się oprzeć królewskiej dobroci i czułości Twojego Serca.
b) Chciałbym być Twoją własnością; chciałbym być, jak mówi św. ojciec Kolbe, Twoją rzeczą i narzędziem.
c) Królowo Polski, od tysiąca lat Twoje świątynie są chlubą naszych miast, a Twoje kapliczki oświetlają nasze drogi. Czy nie pociągasz niezliczonych tłumów do stolicy Twojej Miłości na Jasną Górę? Czy nie rozdajesz Twojej miłości w tylu słynących cudami sanktuariach? Czy cały kraj i Naród nie jest Twoją własnością? Królowo świata, wszyscy Aniołowie i Święci śpiewają Twoją chwałę. Jesteś Królową samego Serca Bożego: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty przyozdobili Cię największymi darami. Jesteś wszechmocą błagającą, której Bóg niczego nie odmawia.
d) Właścicielko moja, chcę być dla twojej miłości. Dla Ciebie są moje codzienne wysiłki, prace i ofiary. Chcę sprawić, by Cię najbardziej kochano, oddawano Ci swoje życie. Posługuj się mną, by większa była chwała Twoja i Twojego Syna w moim sercu, w mojej Ojczyźnie i na całej ziemi.
Czytanie: «Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna. I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia. I inny znak się ukazał na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów – a na głowach jego siedem diademów – i ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię. I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię. I porodziła syna – mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu. A Niewiasta zbiegła na pustynię, gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga, aby ją tam żywiono przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni. I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie. I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym. A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie umiłowali dusz swych – aż do śmierci. Dlatego radujcie się, niebiosa i ich mieszkańcy! Biada ziemi i morzu – bo zstąpił na was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu. A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię, począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę. I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego, by na pustynię leciała do swojego miejsca, gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu, z dala od Węża. A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby ją rzeka uniosła. Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście i otworzyła ziemia swą gardziel, i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił. I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa» (Ap 12,1-17).

Okres IV
Chrystus w moim życiu

Czy można kochać człowieka, którego się nie zna albo zna bardzo mało. Nie dość kochamy Chrystusa, bo Go nie znamy prawie wcale. Nie interesujemy się Nim. Prawie nikt nie szuka skwapliwie, jak św. Paweł, wiadomości o Nim. A tymczasem wiedza o Chrystusie jest nam najbardziej potrzebna, pożyteczna i niezbędna. Nauka o Nim jest pierwszą ze wszystkich nauk na świecie i daje nam najwięcej wewnętrznego zadowolenia i radości. Jest pierwszą, bo ma za przedmiot Miłość i Mądrość, pełnię Bóstwa i Człowieczeństwa. Napełnia nas radością Ojca, który poznaje Syna i kocha Go w Trójcy Przenajświętszej. Jest nam niezbędna, gdyż istotą życia jest, abyśmy poznali Boga i Jego Syna Jezusa Chrystusa.
«Gdy znamy wszystko oprócz Jezusa Chrystusa, to nie znamy nic» – mówi św. Ludwik.

25. Bóg – Człowiek
Modlitwa św. Augustyna:
«Jezu Chryste... Mądrości moja, Prostoto moja, Pokoju mój... Dlaczego kochałem cokolwiek i pragnąłem poza Tobą? Dlaczego myślami nie byłem zawsze przy Tobie? Już dość tego ociągania. Niechaj od tej chwili każde moje pragnienie biegnie ku Tobie, niech się spieszy, niech prędko szuka i znajduje Ciebie.
Najsłodszy Jezu, bądź miłością, rozkoszą i zachwytem każdego człowieka poświęconego Twojej chwale. Bądź wszystkim dla mojego serca. Niech serce moje będzie ołtarzem, na którym płonie żywy ogień Twojej miłości. Nieustannie i całkowicie mnie spalaj, aby w chwili śmierci nie było we mnie nic prócz miłości. Amen»
a) «Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo» (J 1,1).
b) Za św. Janem uwielbiajmy Przedwieczne Słowo Ojca, Syna Maryi.
c) Wszechmogący Synu, równy we wszystkim swemu Ojcu – z miłości stałeś się Człowiekiem. Jesteś odwieczny, a poddałeś się czasowi. Nieskończony – a wyznaczyłeś Sobie granice. Niezmierzony – a stałeś się maleńki. Jesteś Słowem Boga – a skazałeś się na milczenie. To niepojęte arcydzieło Wszechmocy Bożej, ten cud pokory i miłości, to właśnie Ty, Jezu Chryste.
Św. Jan powiedział: «To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione» (1 J 1,1-2). Oni widzieli Jego chwałę, podziwiali Jego cuda, od zamiany wody na wino, aż do własnego zmartwychwstania. Widzieli, jak zrealizował co do joty proroctwa. «Wykonało się» – powiedział na Kalwarii. Słuchali Jego nauki mądrej, czystej i pięknej. Przemawiał, jak władzę mający. Nikt dotąd nie mówił tak, jak On. Apostołowie zapisali Jego Boską naukę. On chce, aby w Niego wierzyć; wierzyć w Jego miłość. Chce, by Mu podporządkować własny sąd, własne zdanie, by Go kochać i tę miłość stawiać ponad wszystkie uczucia, wszystkie ludzkie radości. Chce, by razem z Nim oddawać życie za braci. I o dziwo, mimo żądanych ofiar, idą ku Niemu miliony już od dwudziestu wieków. Z radością poświęcają Mu swoje życie młodzi, bogaci, kochani przez ludzi.
d) Jezu, mówię Ci wraz z Piotrem: «Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego» (Mt 16,16). Ty jesteś moją Drogą, moją Prawdą, moim Życiem, moim Światłem. U Ciebie szukam sensu życia. Do kogo pójdę? «Ty masz słowa życia wiecznego» (J 6,68). Ty jesteś moim Ojcem, Przewodnikiem, Przyjacielem. Tylko Ty jeden godny jesteś tego, by iść za Tobą i miłować Cię wiecznie. Oddaj mnie Twojej Matce, abym w każdej chwili, jak Ona, kochał Cię i szedł za Tobą.
Czytanie: «Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o światłości.
Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce» (J 1,1–16).
Naśladowanie: ks. II, r. VII
O miłowaniu Jezusa nade wszystko

26. Cichy i pokornego Serca
Modlitwa św. Augustyna (jak wyżej)
a) «Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych» (Mt 11,28-29).
b) «Przyjdźcie do Mnie.... a Ja was pokrzepię». W tych słowach jest bezgraniczna dobroć. Co to za szczęście iść do Tego, który jest przyjacielem i radością dla naszych dusz. Iść do Niego, gdy się jest zmęczonym, przygnębionym, cierpiącym niepokoje – i odpocząć. Kto może wyrazić delikatność Jego Serca?
c) Jezu, jakie cnoty najbardziej kochasz? Powiedziałeś nam to sam: «Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny Sercem». Ukochałeś te dwie, tak nie rozumiane przez ludzi, cnoty. Jesteś cichy i łagodny. Czyż prorok nie powiedział o Tobie: «Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku» (Iz 42,3)? Jesteś Barankiem, który pozwolił bez oporu złożyć się na ofiarę. Byłeś pełen słodyczy, gdy Cię znieważano i bito. (Pan Jezus powiedział do św. Gertrudy, że podczas cierpień ukoronowania, gdy krew zalewała Mu oczy, otwierał je z wysiłkiem, aby z czułością patrzeć na Swoich katów). Jesteś pokorny Jezu, dobierałeś sobie na towarzyszy ludzi biednych i grzesznych. Nie szukałeś pierwszego miejsca i kryłeś się, gdy tłumy chciały obwołać Cię królem. Zabraniałeś uzdrowionym rozgłaszać Twoje Imię, i upokorzyłeś się aż do mycia nóg Swoim uczniom. A kto był bardziej od Ciebie pogardzany i sponiewierany?
d) Jezu cichy i pokornego Serca, przemień moje dumne i twarde serce. Przełam jego opory. Niech zrozumiem i uznam moją nędzę, bo ta nędza jest powodem Twojej współczującej miłości. Daj mi łaskę oddawania się najpokorniejszemu Sercu Twojej Matki, abym ukochał pokorę i cichość.
Czytanie:
I: «A kiedy Pan dowiedział się, że faryzeusze usłyszeli, iż Jezus pozyskuje sobie więcej uczniów i chrzci więcej niż Jan – chociaż w rzeczywistości sam Jezus nie chrzcił, lecz Jego uczniowie – opuścił Judeę i odszedł znów do Galilei. Trzeba Mu było przejść przez Samarię. Przybył więc do miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar, w pobliżu pola, które niegdyś dał Jakub synowi swemu, Józefowi.
Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła tam kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: Daj Mi pić! Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności. Na to rzekła do Niego Samarytanka: Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić? Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem. Jezus odpowiedział jej na to: O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej. Powiedziała do Niego kobieta: Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie i jego bydło? W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu.
Rzekła do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać. A On jej odpowiedział: Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj. A kobieta odrzekła Mu na to: Nie mam męża. Rzekł do niej Jezus: Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą. Rzekła do Niego kobieta: Panie, widzę, że jesteś prorokiem. Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga. Odpowiedział jej Jezus: Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie. Rzekła do Niego kobieta: Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko. Powiedział do niej Jezus: Jestem Nim Ja, który z tobą mówię.
Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Jednakże żaden nie powiedział: Czego od niej chcesz? – lub: – Czemu z nią rozmawiasz? Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem? Wyszli z miasta i szli do Niego. Tymczasem prosili Go uczniowie, mówiąc: Rabbi, jedz! On im rzekł: Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie. Mówili więc uczniowie jeden do drugiego: Czyż Mu kto przyniósł coś do zjedzenia? Powiedział im Jezus: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło. Czyż nie mówicie: Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa? Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie: Jeden sieje, a drugi zbiera.
Ja was wysłałem żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli. Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: Powiedział mi wszystko, co uczyniłam. Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, prosili Go, aby u nich pozostał. Pozostał tam zatem dwa dni. I o wiele więcej ich uwierzyło na Jego słowo, a do tej kobiety mówili: Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy i jesteśmy przekonani, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata.» (J 4,1-42);
II: «Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował.
W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: Panie, Ty chcesz mi umyć nogi? Jezus mu odpowiedział: Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział.
Rzekł do Niego Piotr: Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał. Odpowiedział mu Jezus: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. Rzekł do Niego Szymon Piotr: Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę. Powiedział do niego Jezus: Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy. Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: Nie wszyscy jesteście czyści.
A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować.» (J 13,1-17).
Naśladowanie: ks. III, r. XIII
O posłuszeństwie pokornego sługi na wzór Jezusa

27. Hostia ofiarna
Modlitwa św. Augustyna (jak wyżej)
a) «Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» (Łk 24,26).
b) Potrzebne było, aby Chrystus cierpiał. Tak powiedziałeś. Dziwne to i sprzeczne z naszymi pojęciami. Trzeba było, abyś cierpieniem wynagrodził za nasz grzech. Trzeba było, abyś dokonał naszego odkupienia na Krzyżu. Na chwałę Ojca i dla wykupu Twoich braci, niewolników grzechu, wybrałeś Krzyż z całą męką, jaką Ci sprawił. Ukochałeś Go, to Twoje szaleństwo Krzyża...
c) Jezu, jesteś Hostią złożoną w ofierze za mnie. Jako Dzieciątko leżysz w stajni. Młode lata spędzasz w biedzie i ciężkiej pracy. Twoje publiczne życie napotyka na sprzeciwy, oszczerstwa, pogardy. Cierpisz ze zmęczenia, upału, głodu. W godzinie przez Ojca wyznaczonej spadają na Ciebie: udręka konania, ból biczowania, ogołocenia i opuszczenia, najboleśniejsza męka Krzyża. Wszystko to przewidziałeś na początku Twego życia. Krzyż nigdy cię nie opuszczał. A teraz, Hostio Ofiarna, na ołtarzu nieustannie odnawiasz Swoją Ofiarę i pokazujesz Ojcu otrzymane rany, aby wstawiać się za nimi. Chcę do Twej nieskończonej Ofiary dodać także i moją. Jest mała sama w sobie, ale wielka w zjednoczeniu z Tobą, ofiara mojego życia oddanego Tobie godzina za godziną.
d) Jezu, daj mi zrozumieć Krzyż. «Nie ma Jezusa bez Krzyża, nie ma Krzyża bez Jezusa». Odnajduję Cię przy każdej ofierze. Każde cierpienie w połączeniu z Tobą zbawia świat. Każda praca jest współpracą z Tobą. Całe życie jest życiem razem z Tobą. Czy mógłbym patrzeć na Ciebie ubogiego, poniżonego i spracowanego dla mnie, a jednocześnie godzić się na to, by być bogatym, uwielbianym i wolnym od wszelkich przykrości? Daj mi przez Twoją Matkę łaskę współcierpienia i współzbawienia z Tobą.
Czytanie: «Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej. Wtedy Jezus im rzekł: Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei. Na to rzekł Mu Piotr: Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja! Odpowiedział mu Jezus: Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz. Lecz on tym bardziej zapewniał: Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie. I wszyscy tak samo mówili.
A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił. Wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie! I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby – jeśli to możliwe – ominęła Go ta godzina.
I mówił: Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie! Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe. Odszedł znowu i modlił się, powtarzając te same słowa.
Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem zmorzone, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć. Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć! Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca.
I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych. A zdrajca dał im taki znak: Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie! Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: Rabbi!, i pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego i pochwycili Go.
A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho. A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić. Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli.
A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich.
A Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie. Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu.
Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli. Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu: Myśmy słyszeli, jak On mówił: Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony. Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne.
Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie? Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego? Jezus odpowiedział: Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi.
Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje? Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci. I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: Prorokuj! Także słudzy bili Go pięściami po twarzy.
Kiedy Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego kapłana. Zobaczywszy Piotra grzejącego się przy ogniu, przypatrzyła mu się i rzekła: I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem. Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz. I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał.
Służąca, widząc go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam stali: To jest jeden z nich. A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem. Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: Nie znam tego człowieka, o którym mówicie. I w tej chwili kogut powtórnie zapiał. Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz. I wybuchnął płaczem.
Zaraz wczesnym rankiem arcykapłani wraz ze starszymi i uczonymi w Piśmie i cała Wysoka Rada powzięli uchwałę. Kazali Jezusa związanego odprowadzić i wydali Go Piłatowi. Piłat zapytał Go: Czy Ty jesteś królem żydowskim? Odpowiedział mu: Tak, Ja nim jestem. Arcykapłani zaś oskarżali Go o wiele rzeczy. Piłat ponownie Go zapytał: Nic nie odpowiadasz? Zważ, o jakie rzeczy Cię oskarżają. Lecz Jezus nic już nie odpowiedział, tak że Piłat się dziwił.
Na każde zaś święto miał zwyczaj uwalniać im jednego więźnia, którego żądali. A był tam jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy w rozruchu popełnili zabójstwo. Tłum przyszedł i zaczął domagać się tego, co zawsze im czynił. Piłat im odpowiedział: Jeśli chcecie, uwolnię wam Króla żydowskiego? Wiedział bowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść. Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej Barabasza.
Piłat ponownie ich zapytał: Cóż więc mam uczynić z tym, którego nazywacie Królem żydowskim? Odpowiedzieli mu krzykiem: Ukrzyżuj Go! Piłat odparł: Cóż więc złego uczynił? Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: Ukrzyżuj Go! Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił im Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.
Żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę. Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: Witaj, Królu żydowski! Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając oddawali Mu hołd.
A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty. Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować.
I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego. Przyprowadzili Go na miejsce Golgota, to znaczy miejsce Czaszki. Tam dawali Mu wino zaprawione mirrą, lecz On nie przyjął.
Ukrzyżowali Go i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać. A była godzina trzecia, gdy go ukrzyżowali. Był też napis z podaniem Jego winy, tak ułożony: Król żydowski. Razem z Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Tak wypełniło się słowo Pisma: W poczet złoczyńców został zaliczony.
Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i wybaw samego siebie!
Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie drwili między sobą i mówili: Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli. Lżyli Go także ci, którzy byli z Nim ukrzyżowani.
A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Eloi, Eloi, lema sabachthani, to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?
Niektórzy ze stojących obok, słysząc to, mówili: Patrz, woła Eliasza. Ktoś pobiegł i napełniwszy gąbkę octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić, mówiąc: Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć krzyża. Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha.» (Mk 14,26 - 15,37)
Naśladowanie: ks. IV, r. VIII
O ofiarowaniu się Chrystusa na krzyżu i o oddaniu Jemu nas samych
28. Starszy Brat
Modlitwa św. Augustyna (j.w.)
a) Bóg Ojciec pragnie, by ludzie stawali się na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu barci (por. Rz 8,29).
b) Boże, Ty znasz mnie od wieków. Od wieków chcesz, abym stał się podobnym do Twego Boskiego Syna. Chrzest uczynił każdego z nas młodszym bratem i siostrą Jezusa, jego rodzeństwem. Łączy mnie rodzinne pokrewieństwo z Bogiem. Już nie tylko prawne, jak adoptowane dziecko, ale prawdziwe i rzeczywiste, bo żyję tym samym życiem co Bóg. Twoje życie Boże jest we mnie. Jestem przez mojego Brata Chrystusa synem Bożym. Jaśniejące w Chrystusie życie Boże zaczyna we mnie również jaśnieć przez moje dobre uczynki, przez dobroć i miłość do ludzi.
c) Włączyłeś mnie w Twoje życie, Synu Ojca, mój Bracie. Obmyłeś mnie Swoją Krwią. Jestem, można powiedzieć, «przyobleczony w Ciebie». To Ty otwierasz mi dostęp do Twego Ojca. Ojciec widzi mnie w Tobie i przyjmuje mnie za Swojego Syna. Okryty twoją łaską, należę do wielkiej Rodziny Bożej, do Kościoła. Jestem najrealniej zespolony ze wszystkimi ludźmi, mymi braćmi, ponieważ w nich, jak i we mnie, płynie to samo życie. Twoje życie Chryste, Twoje życie we mnie, tak jak każde życie, podlega prawom wzrostu i rozwoju. Jeżeli staram się być wierny Twojemu prawu, wtedy każdego dnia zwiększa się moje podobieństwo do Ciebie, rozwija się we mnie Twoja dobroć, czystość, pokora, miłość, czyli Twoje rysy.
d) Maryjo, w Tobie Bóg stał się moim Bratem i dał mi Ciebie za Matkę, abyś mnie kształtowała na Jego obraz i podobieństwo. Oddaję ci się bezgranicznie, abyś mnie zbliżyła, złączyła, upodobniła do twego Syna.
Czytanie: «Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni.
Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje.
To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali» (J 15,1-17).
II: «Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na skutki grzechu duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha. Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała. Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała – będziecie żyli.
Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze! Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale.
Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. (...) Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, wie, że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą. Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według Jego zamiaru. Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi.» (Rz 8,9-18 i 26-39).
Naśladowanie: ?

29. Najmiłosierniejszy
Modlitwa św. Augustyna (j.w.)
a) Św. Hieronim w czasie Bożego Narodzenia kontemplował Dzieciątko w żłóbku. Hieronimie – odezwało się Dzieciątko – daj mi coś. Panie, weź moje serce. Daj mi coś Hieronimie. Panie, czy chcesz moje życie?. Nie, daj mi coś innego. Ale ja cały do Ciebie należę. Co chcesz abym Ci dał? Hieronimie, daj mi twoje grzechy, abym ci je odpuścił.
b) Wybawić nas, uwolnić od wszelkiego ciężaru naszych grzechów – oto, czego chce Chrystus. On jeden zna do końca naszą słabość i nędzę, tylko że my do końca w to nie wierzymy. Nie rozumiemy przypowieści o synu marnotrawnym. Każdy z nas jest niewiernym synem, a Jezus jest tym Ojcem, który na widok żałującego za swoje winy zapomina o wszystkim. Czy rozumiemy Jego Miłosierdzie wobec niewiasty cudzołożnej? «Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz» (J 8,10-11). Czy rozumiemy Jego dobroć, gdy otwiera niebo dobremu łotrowi? I jaki ból sprawia Mu nieufność i rozpacz Judasza?
c) Żeby móc mi przebaczyć, Jezu, pragniesz, abym ufał Twojej miłości. Czy moim pierwszym odruchem, po popełnieniu jakiegoś błędu, jest rzucenie się z całą pokorą i ufnością w ramiona Jezusa? Czy potrafię pokornie przyznać się do winy, przezwyciężając miłość własną? Czy potrafię, jak św. Piotr, przepraszać za swoje grzechy? Czy może jest w moim zwracaniu się do Chrystusa pewne zakłopotanie, które wyraża nieufność w Jego przebaczenie? Czy jestem zupełnie przekonany o tym, że nie tyle grzech rani Jego Serce, ile moja nieufność? Czy wiem, że Bóg nie pamięta moich grzechów i jedna rzecz jakiej dla mnie pragnie, to moje szczęście i zjednoczenie z Nim.
d) Matko Miłosierdzia, pomóż mi nigdy nie wątpić w bezgraniczną dobroć Twego Syna. Im jestem słabszy, tym większą daj mi ufność, abym do razu, bez oglądania się, biegł do Jego Najsłodszego Serca.

Czytanie:
I: Jezus natomiast udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On usiadłszy nauczał ich. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?
Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień. I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku.
Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz» (J 8,1-11).
oraz II: «A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą.
Na to Jezus rzekł do niego: Szymonie, mam ci coś powiedzieć. On rzekł: Powiedz, Nauczycielu! Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?
Szymon odpowiedział: Sądzę, że ten, któremu więcej darował. On mu rzekł: Słusznie osądziłeś. Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Do niej zaś rzekł: Twoje grzechy są odpuszczone. Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza? On zaś rzekł do kobiety: Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37-50);
III: Mt 18,15-35
Naśladowanie: ks. III, r. XXX O wzywaniu pomocy Bożej i o ufności, że się łaskę boską odzyska

30. Sama Miłość
Modlitwa św. Augustyna (j.w.)
a) «Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!» (J 15,9), «Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać» (J 14,23).
b) Ojcze nasz, Ojcze mój, który jesteś w Niebie, kochasz mnie tą samą miłością, jaką kochasz umiłowanego Syna, Świętego Świętych. Ty, Jezu, kochasz mnie tą samą miłością, jaką otrzymujesz od Ojca. Tak, to jest możliwe i prawdziwe, bo jesteś miłością i dla mnie dokonałeś szaleństwa miłości. Twoje Wcielenie – to szaleństwo miłości. Upokorzenie i bóle męki – to szaleństwo miłości. Danie Siebie samego w Eucharystii – to szaleństwo miłości. Danie Twojej Matki Kościołowi – to szaleństwo miłości. Twoja obecność w Kościele, w każdym członku Twojego Mistycznego Ciała – to szaleństwo miłości do mnie. Kochasz w ten sposób każdego z nas. Ty mówisz: «Dzieci Moje, już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi. Chociażby matka zapomniała o dzieciach, Ja o was nigdy nie zapomnę» (por. J 15,15; Iz 49,15).
c) Miłość Twoja nie skończyła się z Twoim życiem na ziemi. Otacza mnie i przenika, jest uprzedzająca i całkowita. Dokonujesz cudu i przez Twoją miłość stale jesteś we mnie. Jestem świątynią Trójcy Przenajświętszej, sanktuarium życia Bożego. Czy zdawałem sobie sprawę z tego cudu? Czy próbowałem pamiętać o nim w ciągu dnia, codziennie? Czy nie jest słuszne, abym budził w innych wdzięczność do Jezusa za Jego miłość, za cud Jego obecności w każdym z nas?
d) Jezu, niech przyjdzie Twoje Królestwo Miłości. Niech nastanie w moim sercu i w sercach wszystkich ludzi. Ofiaruję się Twojej Matce, aby Jej miłość uzupełniła moją nędzę i brak dobra. Daj mi, błagam Cię, przez Nią miłość ku Tobie i pragnienie zapalenia innych Twoją miłością. Chcę żyć w Jej Macierzyńskiej niewoli miłości: miłości do Ciebie, do Kościoła, do każdego człowieka.
Czytanie: «Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim. W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego.
Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha. W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: Jakżeż to się może stać?
Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.» (J 3,1-21) oraz J 4,7-26; 5,1-8.
Naśladowanie: ks. III, r. XXII
O pamięci na liczne dobrodziejstwa Boże

Dodatki

Modlitwa «płomienna» św. Ludwika Grignion de Montfort dla uproszenia misjonarzy do zgromadzenia Najświętszej Maryi Panny.

Wstęp
1. Wspomnij Panie, na Twoje Zgromadzenie, które posiadałeś już przed wiekami, choć myślałeś o nim na początku czasów, i które dzierżyłeś w Swych wszechmocnych dłoniach, gdy powoływałeś świat z miłości. Nosiłeś je w Swym Sercu, gdy Syn Twój Umiłowany, umierając na Krzyżu, poświęcił to Zgromadzenie Swoją Krwią i powierzył je trosce Swej Najświętszej Matki: «Pomnij na Twoją społeczność, którą dawno nabyłeś» (Ps 74,2).
2. Dokonaj, Panie, zamiarów Swego miłosierdzia! Powołaj ludzi prawych, których ukazałeś w proroczym widzeniu niektórym spośród Twoich największych sług: św. Franciszkowi Paulusowi, św. Wincentemu Ferrariuszowi, św. Katarzynie Sieneńskiej i tylu innym wielkim duszom dawnych, a także współczesnych nam wieków.

Prośba do Boga Ojca
3. Wszechmocny Boże, wspomnij na to Zgromadzenie i przyłóż doń wszechmoc Swojego ramienia, by je powołać do życia i wieść ku doskonałości.
O, wielki Boże, który potrafisz martwe kamienie zamieniać w potomstwo Abrahama, powiedz tylko jedno Boskie Słowo, a znajdą się dobrzy pracownicy do Twojego żniwa, dobrzy misjonarze do Twojego Kościoła.
4. O, Dobry Boże, wspomnij na Swe dawne zmiłowania, a przez te zmiłowania wspomnij na to Zgromadzenie. Wspomnij na obietnice, wielokrotnie nam dawane przez Twoich Proroków i przez samego Syna Twego, że wysłuchasz wszystkich słusznych próśb naszych. Wspomnij na modlitwy, które przez tyle wieków zanoszą do Ciebie w tej intencji Twoi słudzy i służebnice. Niech ich pragnienie, ich szlochanie, przelane łzy i krew wystąpią przed Oblicze Twoje, by swą potęgą poruszyć Twoje miłosierdzie. Przede wszystkim pomnij na Twojego umiłowanego Syna: «Wejrzyj na oblicze Twego Pomazańca! (Ps 84,10), wejrzyj na Jego konanie, na Jego śmiertelny lęk i skargę wypowiedzianą w Ogrodzie Oliwnym: «Jaki będzie pożytek z krwi mojej?» (Ps 30,10). Jego okrutna śmierć i przelana krew, wielkim głosem wołają do Ciebie o miłosierdzie, aby przy pomocy tego Zgromadzenia, Jego Królestwo zostało wzniesione na gruzach królestwa Jego wrogów.
5. Wspomnij, Panie, na tę Wspólnotę w wymiarze Twojej sprawiedliwości. «Dla Pana czas już jest działać: pogwałcili Twoje Prawo.» (Ps 119,126). Już czas dokonać tego, co przewidziałeś! Podeptane jest Twoje święte Prawo i odrzucona Ewangelia. Potoki nieprawości zalewają całą ziemię i porywają ze sobą nawet twoje sługi. Cała ziemia jest spustoszona (por. Jr 12,11), niegodziwość wysoko wyniesiona, przybytki Twoje są zbezczeszczone, a ohyda spustoszenia wkradła się nawet do miejsc świętych (por. Mt 24,15).
6. Boże Sprawiedliwy! Czyż pozostawisz Swoje dziedzictwo na pastwę zatracenia? Czyż wszystko podzieli w końcu los Sodomy i Gomory? Czyż ciągle jeszcze będziesz milczał? Czyż Twoja wola nie powinna być spełniona na ziemi tak, jak w Niebie? Czyż twoje Królestwo nie powinno już nadejść? Czyż nie ukazałeś niektórym spośród Swych przyjaciół przyszłego odrodzenia Twojego Kościoła? Przecież Żydzi mają się nawrócić ku Prawdzie. Czyż nie na to czeka Twój Kościół? Wszyscy święci mieszkańcy Niebios wołają do Ciebie o sprawiedliwość: Pomścij, krew Twoich świętych (por. Ps 79,10). Wszyscy sprawiedliwi na ziemi przywołują: «Amen. Przyjdź, Panie Jezu!» (Ap 22,20). Wszelkie, nawet najbardziej nieczułe stworzenie jęczy pod brzemieniem nieprzeliczonych grzechów Babilonu i błaga Cię, byś przyszedł i odnowił wszystko.

Prośba do Pana Jezusa.
7. Panie Jezu, wspomnij na Zgromadzenie Twoje. Wspomnij i daj Swojej Matce nowe Stowarzyszenie, które przez Nią wszystko odrodzi i przez Maryję zakończy wieki łaski, które Ty sam przez Nią zapoczątkowałeś. Daj Matce Twojej potomstwo, bo inaczej przyjdzie mi umrzeć! (por. Rdz 30,1). Daj dzieci i sługi Matce Swojej, albo niech ja lepiej umrę od zaraz. «Daj Matce Swojej»! Dla Matki Twojej błagam Cię, o Panie. Wspomnij na Jej wnętrzności, które Cię nosiły; na piersi, które Cię karmiły i nie odtrącaj mojej prośby! Wspomnij, że jesteś Jej Synem i wysłuchaj mnie! Wspomnij na to, czym Ona jest dla Ciebie, a Ty dla Niej i uczyń zadość moim pragnieniom.
8. Czymże jest bowiem to, o co Cię proszę? O nic Cię nie proszę dla korzyści mojej, lecz o wszystko dla Twej chwały! Czymże jest to, o co Cię proszę? Tym, co możesz, a nawet śmiem twierdzić, że powinieneś mi dać, jako Bóg prawdziwy, wszelką władzę w niebie i na ziemi posiadający i jako najlepszy z synów, nieskończenie miłujących Swoją Matkę.
O cóż Cię proszę? O duchowe potomstwo: o kapłanów wolnych Twą wolnością, wyzutych ze wszystkiego, bez przyjaciół wedle świata, bez dóbr doczesnych, bez więzów i trosk, a nawet bez własnej woli.
9. O duchowe potomstwo: o niewolników Twojej miłości i Twojej woli, o ludzi wedle Serca Twego, którzy by wyzuci z własnej woli, co ich głuszy i hamuje, spełnili wyłącznie Twoją wolę i druzgotali wszystkich Twoich nieprzyjaciół, jako nowi Dawidowie z laską Krzyża i procą Różańca świętego w rękach; z buławą Krzyża i Różdżką Najświętszej Dziewicy (św. Piotr Damian).
10. O duchowe potomstwo: o wyniesione ponad ziemskie obłoki, brzemienne w niebieską rosę, które bez przeszkód będą pędzić na wszystkie strony świata przynaglone tchnieniem Ducha Świętego. O takich ludzi proszę wraz z Prorokami Twoimi, którzy przywoływali ich nadejście pytając: «Kto to są ci, co lecą jak chmury?» (Iz 60,8). «Idą tam, dokąd ich duch prowadzi» (por. Ez 1,12).
11. O duchowe potomstwo: o ludzi, których byś miał pod ręką, zawsze gotowych na Twoje rozkazy i na głos swoich przełożonych, za przykładem Samuela mówiącego: «Oto jestem» (1 Sm 3,16). Zawsze gotowych iść tam, gdzie tylko każesz im pójść, gotowych wszystko wycierpieć z Tobą i dla Ciebie, tak jak Apostołowie mówiący «Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć» (J 11,16).
12. O duchowe potomstwo: o prawdziwe dzieci Maryi, Twojej Świętej Matki, z Jej miłości poczęte i zrodzone, w Jej łonie noszone, u Jej piersi umieszczone i karmione Jej mlekiem, Jej matczynym staraniem wychowane, Jej ramieniem podtrzymywane i łaskami Jej ubogacane.
13. O duchowe potomstwo: o prawdziwe sługi Najświętszej Panny, którzy by na podobieństwo św. Dominika szli wszędzie, niosąc w ustach gorejącą pochodnię Ewangelii, a w ręce Różaniec święty; którzy by płonęli jak ognie i jak promienie słoneczne rozpraszali ciemności świata. O głosicieli prawdziwego nabożeństwa do Twojej Najświętszej Matki; nabożeństwa wewnętrznego bez obłudy, zewnętrznego bez krytyki, roztropnego i bez ignorancji, czułego i bez obojętności, stałego i bez lekkomyślności, świętego i bez zarozumiałości. Ci, którzy gdziekolwiek pójdą, będą ścierali głowę starodawnego węża, by spełniło się w całej rozciągłości przekleństwo, które nad nim zaciążyło: «Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej» (Rdz 3,15).
14. Zapewne, wielki Boże, stanie się tak, jak powiedziałeś. Szatan będzie czyhał na piętę tej tajemniczej Niewiasty, czyli na tę małą gromadkę Jej dzieci, które pojawią się przy końcu świata i będzie wielka nieprzyjaźń między tym błogosławionym potomstwem Maryi, a przeklętym plemieniem szatana. Będzie to jednak nieprzyjaźń całkiem Boska, jedyna, której Ty będziesz sprawcą: "Wprowadzam nieprzyjaźń...»
Wszystkie te walki i prześladowania, które potomstwo Beliala skieruje przeciw dzieciom z plemienia Twojej Świętej Matki, przyczynią się jeszcze bardziej do wykazania potęgi Twojej łaski i wielkiej mocy Twojej Matki, skoro od początku świata zleciłeś Jej zadanie zmiażdżenia tego księcia pychy przez pokorę Jej Serca i przez pokorę Jej «pięty». «Ona zetrze głowę twoją».
15. Czyż nie lepiej byłoby mi umrzeć, Boże mój, niż bym miał Cię widzieć tak okrutnie i bezkarnie obrażonego, i z każdym dniem być coraz bardziej narażony na to, że i mnie mogą porwać wzbierające fale nieprawości? Wolałbym po tysiąckroć śmierć przeżywać! Ześlij nam pomoc z Nieba, albo zabierz stąd moją duszę.
Gdybym nie miał nadziei, że wcześniej czy później wysłuchasz mnie, biednego grzesznika, przez wzgląd na Swą własną chwałę, błagałbym Cię wraz z Prorokiem: « Odbierz mi życie» (1 Krl 19,4). Ta sama ufność, którą pokładam w miłosierdziu Twoim, każe mi za innym Prorokiem powtórzyć: «Nie umrę, lecz będę żył i głosił dzieła Pańskie» (Ps 117,17), aż wreszcie za Symeonem będę mógł powiedzieć: «Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie» (Łk 2,29-30).

Prośba do Ducha Świętego
16. Duchu Święty, usłysz nasze wołanie i wespół z wierną Oblubienicą Twoją, Maryją, powołaj i ukształtuj prawdziwe dzieci Boże. W niej i przez Nią ukształtowałeś Głowę wybranych – Chrystusa. A więc z Nią i w Niej zechciej ukształtować członki do tej Głowy przynależne. Nie dajesz początku żadnej innej Osobie Boskiej, ale Ty jeden kształtujesz wszystkie Osoby Boże poza Boskością. Wszyscy Święci, którzy byli i będą aż do skończenia świata, są dziełem miłości Twojej złączonej z Maryją. Wyłączne panowanie Boga Ojca trwało aż do potopu i zostało zakończone potopem krwi. Twoje panowanie, Duchu Ojca i Syna, obecnie trwa i zostanie zakończone zalewem ognia miłości i sprawiedliwości.
17. Kiedyż nastanie ten potop ognia czystej miłości, który rozpalisz po całym kręgu ziemi w sposób łagodny a tak porywający, że wszystkie narody: poganie, innowiercy i Żydzi zostaną zapaleni i nawrócą się? «Nikt się nie schroni pod jego żarem» (Ps 18,7).
18. Niech ten Boski ogień, który Chrystus Pan przyniósł na ziemię, zostanie zapalony zanim rozgorzeje ogień Twego gniewu zamieniający ziemię w popiół. «Stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi.» (Ps 104,30). Wyślij na ziemię Twojego ognistego Ducha, by powołać kapłanów płomiennych, których działalność odnowi oblicze ziemi i odrodzi Twój Kościół.
19. Wspomnij na Zgromadzenie Twoje... To właśnie jest zgromadzenie, dobór znakomity, grono wybranych, których zechciałeś powołać w świecie i ze świata – «Ja was wybrałem sobie ze świata» (J 15,19). To jest grono cichych baranków, które zechciałeś wybrać spomiędzy tylu wilków, gromadka czystych gołębic i królewskich orłów spośród tylu kruków, rój pszczół miododajnych spomiędzy tylu trutni, stado rączych jeleni spomiędzy tylu żółwi, zastęp odważnych lwów spomiędzy zastraszonych szaraków.
O Panie! «Zgromadź nas spośród narodów, abyśmy wielbili święte imię Twoje i dumni byli z Twej chwały» (Ps 106,47).

Misjonarze Najświętszej Maryi Panny.
20. Panie Boże! Ty przepowiedziałeś tę wybraną wspólnotę ustami Twojego Proroka, który ją przewidując, mówi o niej tajemniczo słowami pochodzącymi z nieba (por. Ps 67,10-17).
21. Jakiż to deszcz rzęsisty zgotowałeś, o Panie, dla pokrzepienia osłabionego dziedzictwa Twojego, jak nie tych świętych misjonarzy, dzieci Maryi, Oblubienicy Twojej, które musisz odłączyć od reszty i zgromadzić w jedno dla dobra Twojego Kościoła tak bardzo osłabionego i zbrukanego zbrodniami jego dzieci?
22. Jakież to zwierzęta i ludzie ubodzy zamieszkają w Twoim dziedzictwie, gdzie będą żywieni Boską słodyczą przez Ciebie przygotowaną, jeśli nie ci ubodzy misjonarze całkowicie zdani na Opatrzność i przepełnieni obfitością Twoich Boskich rozkoszy? Oni są tymi tajemniczymi zwierzętami Ezechiela, które przez swą bezinteresowną i dobroczynną miłość bliźniego posiadają pełnię człowieczeństwa. Będą się oni odznaczać odwagą lwów przez roztropność, płomienną gorliwością i świętym gniewem w stosunku do szatanów i dzieci Babilonu. Otrzymają siłę wołu, dzięki swym apostolskim pracom i umartwieniom ciała, a kontemplacja wszechrzeczy w Bogu użyczy im orlej chyżości (por. Ez 1,10). Tacy to będą ci misjonarze, których zechcesz powołać do Swego Kościoła, Dla bliźniego będą mieli oko ludzkie, przeciw Twoim wrogom oko lwa, oko wołu dla samych siebie, a orle oko dla oglądania Ciebie, Panie.
23. Ci naśladowcy Apostołów będą się odznaczać licznymi i wielkimi cnotami, a będą je głosić z tak wielką mocą i czystością, tak wzniośle i wspaniale, że w miejscach gdzie będą przemawiać poruszą umysły i wszystkie serca. Im to, Panie, dasz Twoje słowo, Twoje usta, a nawet Twoją mądrość, której nie będzie się mógł oprzeć żaden z Jego nieprzyjaciół. «Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić» (Łk 21,15).
24. Ojcze Przedwieczny, który znalazłeś Swoje upodobanie w Osobie Króla wszystkich cnót – Jezusa Chrystusa – tak znajdziesz upodobanie w tych umiłowanych, którym we wszystkich ich misjach przyświecać będzie jeden tylko cel: aby złożyć Tobie, o Panie, w darze chwałę swych zdobycznych łupów.
Ich całkowite zdanie się na Twoją Opatrzność i nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny uskrzydli ich srebrnymi pióry gołębicy, czyli czystością nauki i obyczajów; uczyni ich grzbiet pozłacanym, czyli ozdobi doskonałą miłością bliźniego zdolną znosić jego wady i napełnić ich wielkim umiłowaniem Chrystusa Pana, dającym moc niesienia swego krzyża.
«Uciekają królowie zastępów, uciekają; a mieszkanka domu dzieli łupy. Gdy odpoczywali między zagrodami trzody, skrzydła gołębicy srebrem się lśniły, a jej pióra zielonkawym odcieniem złota» (Ps 68,13-14).
25. Ty jeden, jako Król niebios i Król królów, wyłączysz tych misjonarzy spośród przeciętnego tłumu i uczynisz z nich królów, by się stali bielsi ponad śnieg góry Salomon, góry Bożej, góry obfitej w urodzaje, góry mocnej i zakrzepłej w swej stałości, góry, na której Bóg zamieszkuje i zamieszkiwać będzie aż do skończenia wieków (por. Ps 68,15-17).
26. Któż to jest, o Panie, Boże Prawdy, ta tajemnicza góra, o której nam powiedziałeś tyle wspaniałych rzeczy? Czyż nie jest to Maryja, Twoja Umiłowana Oblubienica, której fundamenty założyłeś na szczytach gór najwyższych? «Budowla Jego jest na świętych górach» (Ps 87,1). Będzie ustanowiona góra na wierzchołku gór.
27. Szczęśliwi, po tysiąckroć szczęśliwi kapłani, których wybrałeś i przeznaczyłeś, by z Tobą zamieszkiwali na tej Boskiej górze obfitującej we wszelkie dobra. Przeznaczyłeś ich, aby tam stali się królami wieczności dzięki swej pogardzie dla ziemi i wzniesieniu się ku Bogu. Przybrałeś ich, ich aby na niej stali się bielsi ponad śnieg przez łączność z Maryją, Twoją Oblubienicą najpiękniejszą, najczystszą i niepokalaną. Zechciałeś, aby na niej zostali ubogaceni niebieską rosą, tłustością ziemi i wszelkimi doczesnymi oraz wiecznymi błogosławieństwami, którymi napełniona jest Najświętsza Maryja Panna.
28. Z wyżyn tej góry będą oni na podobieństwo Mojżesza w żarliwych modlitwach rzucać pociski na swoich nieprzyjaciół, aby ich pokonać lub nawrócić.
Na tej górze, z ust samego Jezusa Chrystusa ciągle tam mieszkającego, nauczą się należytego rozumienia ośmiu błogosławieństw. Na tej górze Boga, jak na Taborze, zostaną z Nim przemienieni, jak na Kalwarii razem z Nim umrą i jak On, z Góry Oliwnej, razem z Nim do nieba wstąpią.

Apel końcowy
29. Wspomnij na Zgromadzenie Twoje Panie! Ty jeden łaską Swoją zdołasz utworzyć tę wspólnotę. Jeśli człowiek pierwszy rękę do tego przyłoży, to nic nie zostanie zdziałane. Jeśli pomiesza swoje z Twoim, to wszystko zepsuje, wszystko obali. To Zgromadzenie jest Twoim dziełem, wielki Boże! Dokonajże więc tego całkowicie Boskiego dzieła: zwołaj, zbierz i połącz Twoich wybranych ze wszystkich krańców Swojego dziedzictwa, by utworzyć z nich wojsko przeciw Twoim nieprzyjaciołom.
30. Panie, Boże Zastępów, zobacz wodzów skupiających zwarte pułki, władców werbujących liczne wojska, żeglarzy uruchamiających potężne floty i wszelkiego rodzaju handlarzy zabierających się tłumnie na targach i jarmarkach. Iluż to łotrów, bezbożników, rozpustników i pijaków z taką łatwością i szybkością łączy się w gromady przeciw Tobie. Wystarczy zagwizdać, uderzyć w bęben, błysnąć ostrzem stępionej szabli, obiecać gałązkę zwiędłego wawrzynu, ofiarować kawałek złota lub srebra – słowem: dym zaszczytów i marną zwierzęcą przyjemność, by w mgnieniu oka zebrali się ci wszyscy,
Zwołują się żołnierze, łączą się pułki, gromadzą się kupcy, napełniają się domy i targowiska, tłumy wykolejeńców pokrywają ziemię i morza. Ci, chociaż rozdzieleni przestrzenią, różnicą usposobień lub własnym interesem każdego z nich, to jednak łączą się ze sobą na śmierć i życie, by móc prowadzić wojnę z Tobą pod sztandarami i wodzą szatana.
31. A Ty, wielki Boże? Czyż do Twojej sprawy nikt nie przyłoży ręki chociaż tyle chwały, radości i korzyści płynie ze służenia Tobie? Czyż pod Twoimi sztandarami nie staną Twoi żołnierze? Czyż nie znajdzie się żaden święty Michał, który by zwołał swych braci w gorliwości o twoją chwałę? «Któż jak Bóg?!» Ach, pozwól, Panie, abym mógł wszędzie wołać: «Pali się! Pali się! Na ratunek! Pożar wybuchnął w domu Bożym! Pożar w duszach ludzkich. Pożar ogarnął nawet przybytki Pańskie! Na ratunek!»
Na ratunek naszego uśmiercanego brata! Na ratunek naszych zabijanych dzieci! Na ratunek naszego dobrego ojca ginącego pod ciosami sztyletu!
32. «Kto jest za Panem, do mnie!» (Wj 32,26). Niech przybędą wszyscy dobrzy kapłani po całym chrześcijańskim świecie rozproszeni! Niech przyjdą ci kapłani, którzy znajdują się obecnie w wirze walki! Niech przyjdą kapłani, którzy z bezpośredniej walki wycofali się do pustyń i samotni, i przyłączą się do nas – w jedności siła! Pod sztandarem Krzyża utworzymy jedno, zwarte wojsko, gotowe w szyku bojowym ruszyć na nieprzyjaciół Boga, którzy pierwsi wypowiedzieli Mu wojnę: «Stargajmy Jego więzy i odrzućmy od siebie Jego pęta!» (Ps 2,3).
33. «Śmieje się Ten, który mieszka w niebie» (Ps 2,4). «Bóg wstaje, a rozpraszają się Jego wrogowie i pierzchają przed Jego obliczem ci, którzy Go nienawidzą.» (Ps 68,2). Ocknij się! Dlaczego śpisz, Panie? Przebudź się! «Powstań, o Panie! Dlaczego śpisz? Przebudź się!» (Ps 44,24).
Powstań, o Panie! Dlaczego zdajesz się spać? Powstań w całej Twojej wszechmocy, sprawiedliwości i miłosierdziu. Powstań, aby utworzyć sobie wybraną wspólnotę, zastęp przyboczny, który będzie strzegł Twojego domu, bronił Twojej chwały i ratował dusze. Aby nastała jedna Owczarnia i jeden Pasterz, a wszyscy ludzie oddali Ci cześć w Twojej świątyni:
W świątyni Jego wszyscy mówią: Chwała! Amen. Bóg jedyny!

AKT OFIAROWANIA SIĘ W NIEWOLĘ MIŁOŚCI
JEZUSOWI CHRYSTUSOWI PRZEZ RĘCE MARYI

O odwieczna, wcielona Mądrości! O najmilszy i czci najgodniejszy Jezu, prawdziwy Boże i prawdziwy człowiecze. Synu Jednorodzony Ojca Przedwiecznego i Maryi, zawsze Dziewicy! Oddaję Ci najgłębszą cześć w łonie i chwale Matki, w czasie Twego wcielenia.
Dzięki Ci składam, iżeś wyniszczył samego siebie, przyjmując postać sługi, by mnie wybawić z okrutnej niewoli szatana. Chwalę Cię i uwielbiam, iżeś we wszystkim poddać się raczył Maryi, Twej świętej Matce, aby mnie przez Nią wiernym Swym niewolnikiem uczynić. Lecz niestety! W niewdzięczności i niewierności swej nie dochowałem obietnic, które uroczyście złożyłem Tobie przy Chrzcie św. Nie wypełniłem zobowiązań swoich; nie jestem godny zwać się dzieckiem lub niewolnikiem Twoim, a ponieważ nie ma we mnie nic, co by nie zasługiwało na Twój gniew, nie śmiem już sam zbliżyć się do Twego najświętszego i najdostojniejszego Majestatu. Przeto uciekam się do wstawiennictwa i miłosierdzia Twej Najświętszej Matki, którą mi dałeś jako Pośredniczkę u Siebie. Za Jej możnym pośrednictwem spodziewam się wyjednać sobie u Ciebie skruchę i przebaczenie grzechów, oraz prawdziwą mądrość i wytrwanie w niej.
Pozdrawiam Cię więc, Dziewico Niepokalana, żywy Przybytku Bóstwa, w którym odwieczna, ukryta Mądrość odbierać chce cześć i uwielbienie aniołów i ludzi. Pozdrawiam Cię, Królowo nieba i ziemi, której panowaniu – prócz Boga – wszystko jest poddane. Pozdrawiam Cię, Ucieczko grzeszników, której miłosierdzie nie zawiodło nikogo. Wysłuchaj prośbę mą pełną gorącego pragnienia Boskiej mądrości, i przyjmij śluby i ofiary, jakie Ci w pokorze składam.
Ja, N., grzesznik niewierny, odnawiam i zatwierdzam dzisiaj w obliczu Twoim śluby Chrztu św. Wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i dzieł jego, a oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi. Mądrości wcielonej, by pójść za Nim, niosąc swój krzyż po wszystkie dni życia. Bym zaś wierniejszy Mu był niż dotąd, obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego za swą Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam, jako niewolnik Twój, ciało i duszę swą, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a nawet wartość dobrych moich uczynków, zarówno przeszłych, jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga w czasie i wieczności. Przyjmij, Panno łaskawa, tę drobną ofiarę z mego niewolnictwa dla uczczenia i naśladowania owej uległości, jaką Mądrość odwieczna macierzyństwu Twemu okazać raczyła; dla uczczenia władzy, jaką Oboje posiadacie nade mną, nikłym robakiem i nędznym grzesznikiem, jako podziękowanie za przywileje, którymi Cię Trójca Najświętsza łaskawie obdarzyła. Zapewniam, że odtąd, jako prawdziwy Twój niewolnik, chcę szukać Twej chwały i Tobie we wszystkim być posłusznym. Matko Przedziwna, przedstaw mnie Twemu drogiemu Synowi jako wiecznego niewolnika, aby jako mnie przez Ciebie i odkupił, tak też przez Ciebie przyjąć mnie raczył. Matko Miłosierdzia, udziel mi łaski prawdziwej mądrości Bożej i przyjmij mnie do grona tych, których kochasz, których pouczasz, prowadzisz, żywisz i bronisz, jak dzieci Swe i sługi. Dziewico Wierna, spraw, abym zawsze i we wszystkim był tak doskonałym uczniem, naśladowcą i niewolnikiem Mądrości wcielonej, Jezusa Chrystusa, Syna Twego; abym za Twym pośrednictwem i za Twoim przykładem doszedł do pełni wieku Jego na ziemi i jego chwały w niebie. Amen.

AKT OSOBISTEGO POŚWIĘCENIA SIĘ
NIEPOKALANEMU SERCU MARYI

/wersja pierwsza/

Matko Boża, Niepokalana Maryjo! Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko czym jestem i co posiadam. Ochotnym sercem oddaję się Tobie w macierzyńską niewolę miłości.
Pozostawiam Ci zupełną swobodę posługiwania się mną dla zbawienia ludzi i ku pomocy Kościołowi Świętemu, którego jesteś Matką.
Chcę odtąd wszystko czynić z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie. Wiem, że własnymi siłami niczego nie dokonam. Ty zaś wszystko możesz, co jest wolą Twego Syna i zawsze zwyciężasz.
Spraw więc, Wspomożycielko Wiernych, by moja rodzina, parafia i cała Ojczyzna była rzeczywistym Królestwem Twego Syna i Twoim. Amen.

Niepokalane Serce Maryi !
Bądź naszym ratunkiem !

AKT OSOBISTEGO POŚWIĘCENIA SIĘ
NIEPOKALANEMU SERCU MARYI
/wersja druga/
O Maryjo, w Twoim Niepokalanym Sercu każde stworzenie ma swoje miejsce, a Niebo i ziemia podziwiają Twoje cnoty i sycą się ich wonią.
I ja z podziwem i czcią wchodzę dzisiaj, i to już na zawsze, do rajskiego Ogrodu Twego Niepokalanego Serca, gdyż sama mnie do tego zachęcasz w tych najbardziej niebezpiecznych dla świata chwilach.
Jestem Cały Twój – i dzisiaj, i do końca moich dni, i przez całą wieczność. Możesz obchodzić się ze mną jak ze wszystkimi kwiatami Twego Ogrodu: zabierać mnie stąd, choćby i dziś, i przesadzić w inne miejsce, podlewać wodą pociech lub dotknąć suszą oschłości i trudu, otoczyć pięknymi kwiatami ludzi bliskich i przyjemnych, lub cierniami niechętnych i wrogich. Możesz dać mi obfitość pokarmu, lub jałową glebę głodu, braków i niepowodzeń, a nawet odciąć mnie od korzeni życia i zdrowia, bo wiem, że w Twoich rękach będzie mi najlepiej. Chcę podobać się we wszystkim tylko Tobie, o Różo Mistyczna, Różo Męki i Chwały, Najpiękniejszy kwiecie Nieba i ziemi.
Czyń ze mną co tylko chcesz. Od tej chwili uznaję, że wszystko co mnie spotyka, będzie z Twojej ręki, o Maryjo. Będę Ci za wszystko dziękować, choćby nieraz bolało i choćbym nie rozumiał dlaczego to mnie spotyka. Nawet po śmierci chcę na wieki być w Raju Twego Niepokalanego Serca i tylko w Nim wielbić Boga, a nie w jakiś inny sposób.
Weź mnie takim, jakim dzisiaj jestem i uczyń mnie takim, jakim chcesz mnie mieć, ku chwale Boga teraz i przez wszystkie wieki wieków. Amen.

AKT POŚWIĘCENIA POLSKI
NIEPOKALANEMU SERCU MARYI

/z dn. 8 września 1946 r./
Niepokalana Dziewico!
Boga Matko Przeczysta! Jak ongiś, po szwedzkim najeździe, król Jan Kazimierz Ciebie za Patronkę i Królową Państwa obrał i Rzeczypospolitą Twojej szczególnej opiece i obronie polecił, tak w tę dziejową chwilę my, dzieci narodu polskiego, stajemy przed Twym tronem z hołdem miłości, czci serdecznej i wdzięczności. Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu poświęcamy siebie, naród cały i wskrzeszoną Rzeczypospolitą, obiecując Ci wierną służbę, oddanie zupełne, oraz cześć dla Twych świątyń i ołtarzy. Synowi Twojemu, a naszemu Odkupicielowi, ślubujemy dochowanie wierności Jego nauce i prawu, obronę Jego Ewangelii i Kościoła, szerzenie Jego Królestwa.
Pani i Królowo nasza!
Pod Twoją obronę uciekamy się. Macierzyńską opieką otocz rodzinę polską i strzeż jej świętości. Natchnij duchem nadprzyrodzonym i pobożnością naszą parafię: ochraniaj jej lud od grzechów i nieszczęść, a pasterzy umacniaj i uświęcaj Swymi łaskami. Narodowi polskiemu uproś stałość we wierze, świętość życia, zrozumienie posłannictw. Złącz go w zgodzie i bratniej miłości. Daj tej polskiej ziemi, przesiąkniętej krwią i łzami, spokojny i chwalebny byt w prawdzie, sprawiedliwości i wolności. Rzeczypospolitej Polskiej bądź Królową i Panią, Natchnieniem i Patronką.
Potężna Wspomożycielko Wiernych!
Otocz płaszczem opieki Papieża oraz Kościół święty. Bądź mu puklerzem w dni prześladowania. Wyjednaj mu świętość i żarliwość apostolską, swobodę i skuteczność działania. Powstrzymaj zalew bezbożnictwa. Ludom od Kościoła odłączonym, wskaż drogę powrotu do jedności Chrystusowej owczarni. Okaż niewierzącym słońce prawdy i podbij ich dusze czułością Twego Niepokalanego Serca.
Władna świata Królowo!
Spojrzyj miłościwym okiem na troski i błędy rodzaju ludzkiego. Wyprowadź go z udręki i bezładu, z nieczułości i grzechów. Wyproś narodom pojednanie szczere i trwałe. Wskaż im drogę powrotu do Boga, by na jego prawie budowały swe życie. Daj wszystkim trwały pokój oparty na sprawiedliwości, braterstwie, zaufaniu.
Przyjmij naszą ofiarę i nasze ślubowanie, Matko Boga i nasza.
Przygarnij wszystkich do Swego Niepokalanego Serca i złącz nas na zawsze z Chrystusem i Jego świętym Królestwem. Amen.

MILENIJNY AKT ODDANIA POLSKI
W MACIERZYŃSKĄ NIEWOLĘ MIŁOŚCI MARYI

/z dn. 3 maja 1966 r./

Ojcze nasz, któryś jest w Niebie! Ojcze Pana naszego, Jezusa Chrystusa, którego dałeś światu za sprawą Ducha Świętego, przez Maryję Służebnicę Twoją, Bogurodzicę, Matkę Boga i Kościoła!
Ojcze wszystkich Dzieci Bożych, wszystkich Narodów i Ludów, od którego wszystko Ojcostwo pochodzi na niebie i na ziemi. Wołamy dziś do Ciebie przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Pośrednika między niebem a ziemią, przez przyczynę Matki Chrystusowej i naszej Matki, i przez wstawiennictwo wszystkich świętych Patronów polskich. Z błogosławionej woli Twojego Syna dotarli do naszej ziemi przed Tysiącem lat Apostołowie Dobrej Nowiny, ustawili Krzyż, znak zbawienia i nadziei, i rozpoczęli chrzcić praojców w imię Trójcy Świętej. Od tej chwili źródło wody żywej nieustannie spływa na głowy i serca dzieci narodu polskiego. Zostaliśmy włączeni do wielkiej Rodziny Kościoła, Mistycznego Ciała Chrystusa. Przenikani duchem wiary, nadziei i miłości, przyjmując Ziarno Boże w serca nasze, przynosimy owoc cierpliwości. Przez dziesięć wieków pozostaliśmy jako naród ochrzczony wierni Tobie, Twojemu Synowi, Jego Krzyżowi i Ewangelii, Kościołowi św. i Jego Pasterzom. Dziś, po zakończeniu rachunku sumienia w dziewięcioletniej Nowennie, która przygotowała nas do Tysiąclecia, po odnowieniu przyrzeczeń Chrztu świętego
Te Deum Narodu Polskiego
Wołamy do Ciebie z wdzięcznością: «Błogosławiona niech będzie Święta Trójca i nierozerwalna Jedność. Uwielbiajmy Ją, gdyż okazała nad nami Miłosierdzie Swoje.»
W tysiącletnią rocznicę chrztu Polski, powodowani uczuciem wdzięczności za powołanie naszego narodu do nadprzyrodzonej Rodziny Chrystusowej, przyzywamy przed Twój tron, Ojcze, wszystkie pokolenia, które przeszły w znaku wiary przez polską ziemię do Twojego Nieba, jak również i te, które radują się obecnie z daru życia na polskiej ziemi.
Pragniemy dziś społem ubezpieczyć Kościół święty na drugie tysiąclecie, a nienaruszony skarb wiary przekazać nadchodzącym pokoleniom młodej Polski – uczynimy to w niezawodnych dłoniach Matki Najświętszej, których opieki i pomocy doświadczyliśmy przez dzieje. Pełni wdzięczności za Matkę Chrystusową, którą Syn Twój dał Kościołowi świętemu, wspominamy Jej krzepiącą obecność w dziejach Kościoła w świecie i w Ojczyźnie naszej.
Ona jedna wytrwała pod Krzyżem Chrystusa na Kalwarii, a dziś trwa w Misterium Chrystusa i Kościoła. Ona zawsze trwała pod krzyżem naszego narodu. Wspominając z wdzięcznością Jej macierzyńską opiekę nad dziećmi polskiej ziemi, którą za Jej królestwo uważamy, świadomi, że dzięki Niej została uratowana wiara narodu, pragniemy Ojcze w Twoim Obliczu oddać Jej całkowicie umiłowaną Ojczyznę naszą na nowe Tysiąclecie Wiary za Kościół Twojego Syna.
Bogurodzico Dziewico, Matko Kościoła, Królowo Polski i Pani nasza Jasnogórska, dana nam jako Pomoc ku obronie narodu polskiego. W obliczu Boga w Trójcy Świętej Jedynego, w głębokim zjednoczeniu z Głową Kościoła Rzymskokatolickiego, Ojcem świętym Pawłem VI, my: Prymas i Biskupi polscy zebrani u stóp Twojego Jasnogórskiego tronu, otoczeni przedstawicielami całego narodu – duchowieństwa i Ludu Bożego z diecezji i parafii, w łączności z polonią światową, oddajemy dziś ufnym sercem w Twą wieczystą macierzyńską niewolę miłości wszystkie dzieci Boże ochrzczonego narodu i wszystko co Polskę stanowi, za wolność Kościoła w świecie i w Ojczyźnie naszej, ku rozszerzeniu się Królestwa Chrystusowego na ziemi.
Oddajemy więc Tobie w niewolę miłości za Kościół całą Polskę, umiłowaną Ojczyznę naszą, cały naród polski żyjący w kraju i poza jego granicami. Odtąd, najlepsza Matko nasza i Królowo Polski uważaj nas, Polaków, jako naród, za całkowitą własność Twoją, za narzędzie w Twych dłoniach na rzecz Kościoła świętego, któremu zawdzięczamy światło wiary, moc Krzyża, jedność duchową i pokój Boży. Czyń z nami co chcesz! Pragniemy wykonać wszystko, czego zażądasz, byleby tylko Polska po wszystkie wieki zachowała nieskażony skarb wiary świętej, a Kościół w Ojczyźnie naszej cieszył się należną Mu wolnością. bylebyśmy z Tobą i przez Ciebie, Matko Kościoła i Dziewico Wspomożycielko, stawali się prawdziwą pomocą Kościoła Powszechnego, ku budowaniu Ciała Chrystusowego na ziemi. Dla tego celu pragniemy odtąd żyć jako naród katolicki, przez pracę ku chwale Bożej i dla dobra Ojczyzny doczesnej, oddani Tobie w niewolę, pragniemy czynić w naszym życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i narodowym nie wolę własną, ale Twoją i Twojego Syna, która jest samą miłością. Oddając się Tobie za Kościół, który jest żyjącym i obecnym w świecie współczesnym Chrystusem wierzymy, że przez Twoje ręce oddajemy się w niewolę samemu Chrystusowi i Jego Sprawie na ziemi.
Ufamy, że tym aktem głębokiej wiary i ufności, wyjednamy Kościołowi świętemu wolność, a Ojczyźnie naszej Twą macierzyńską opiekę na nowe wiary Tysiąclecie, Panno Chwalebna i Błogosławiona.
Przyjmij naszą ufność, umocnij ją w sercach naszych i złóż przed Obliczem Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Amen.

FATIMSKI AKT ZAWIERZENIA KOŚCIOŁA I ŚWIATA
NIEPOKALANEMU SERCU MARYI
/dokonany przez Jana Pawła II w dn. 13 maja 1982/

1. "Pod twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko!" Ze słowami tej antyfony, którą modli się od wieków Chrystusowy Kościół, staję dzisiaj na miejscu przez Ciebie wybranym i szczególnie przez Ciebie, Matko, miłowanym.
Stoję w szczególnym poczuciu jedności z wszystkimi Pasterzami Kościoła, z którymi wspólnie stanowimy jedno ciało i jedno kolegium tak, jak z woli Chrystusa Apostołowie byli w jedności z Piotrem. W poczuciu tej jedności wypowiadam słowa niniejszego Aktu, w którym raz jeszcze pragnę zawrzeć «nadzieje i obawy» Kościoła w świecie współczesnym.
Przed czterdziestu laty, a także w dziesięć lat później, Twój sługa papież Pius XII, mając przed oczyma bolesne doświadczenia rodziny ludzkiej, zawierzył i poświęcił Twemu Niepokalanemu Sercu cały świat, a zwłaszcza te narody, które stanowiły przedmiot Twej szczególnej miłości i troski.
Ten świat ludzi i narodów mam przed oczyma również dzisiaj, kiedy pragnę ponowić zawierzenie i poświęcenie dokonane przez mojego poprzednika na Stolicy Piotrowej; świat kończącego się drugiego tysiąclecia, świat współczesny, nasz dzisiejszy świat!
Kościół na Soborze Watykańskim II odnowił świadomość swego posłannictwa w tym świecie, pomny na słowa Pana; «Idźcie... i nauczajcie wszystkie narody... Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28,19-20).
I dlatego, o Matko ludzi i ludów, Ty, która znasz «wszystkie ich cierpienia i nadzieje», Ty, która czujesz po macierzyńsku wszystkie zmagania pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy światłością i ciemnością, jakie wstrząsają współczesnym światem – przyjmij nasze wołanie skierowane w Duchu Przenajświętszym wprost do Twojego Serca i ogarnij miłością Matki i Służebnicy ten nasz ludzki świat, który Ci zawierzamy i poświęcamy, pełni niepokoju o doczesny i wieczny los ludzi i ludów.
W szczególny sposób zawierzamy Ci i poświęcamy tych ludzi i te narody, które tego najbardziej potrzebują.
«Pod twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko! Naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych!»
Racz nie gardzić!
Przyjmij naszą ufność pokorną i nasze zawierzenie!
2. «Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne» (J 3,16).
Ta właśnie miłość kazała Synowi Bożemu poświęcić Siebie samego za wszystkich ludzi: «Za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie» (J 17,19).
Mocą tego «poświęcenia w ofierze» uczniowie wszystkich czasów są powołani do żywego uczestniczenia w dziele zbawienia świata: do dopełnienia tego, czego nie dostaje cierpieniom Chrystusa, dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (por. Kol 1,24; 2 Kor 12,15).
Gdy dzisiaj staję przed Tobą, Matko Chrystusa, pragnę wraz z całym Kościołem, wobec Twego Niepokalanego Serca, zjednoczyć się z Odkupicielem naszym w tym poświęceniu za świat i ludzkość, które tylko w Jego Boskim Sercu ma moc przebłagać i zadośćuczynić!
Moc tego poświęcenia trwa przez wszystkie czasy, ogarnia wszystkich ludzi, ludy i narody, przewyższa zaś wszelkie zło, jakie duch ciemności zdolny jest rozniecić w sercu człowieka i w jego dziejach, jakie też rozniecił w naszych czasach.
Z tym poświęceniem Odkupiciela naszego, przez posługę następcy Piotra, jednoczy się Kościół: Ciało Mistyczne Chrystusa.
O, jakże głęboko czujemy potrzebę poświęcenia za ludzkość i świat: za nasz współczesny świat w jedności z samym Chrystusem! Odkupieńcze dzieło Chrystusa ma się stawać przecież udziałem świata przez Kościół.
O, jakże nas przeto boli wszystko, co w Kościele, w każdym z nas jest przeciwne świętości i poświęceniu! Jakże nas boli to, że wezwanie do pokuty, nawrócenia, modlitwy nie spotkało się i nie spotyka z takim przyjęciem jak powinno!
Jakże nas boli, że tak ozięble uczestniczymy w dziele Chrystusowego Odkupienia! Że tak niewystarczająco dopełniamy w swoim ciele to, czego «nie dostaje cierpieniom Chrystusa» (Kol 1,24).
Niechże więc będą błogosławione wszystkie dusze, które są posłuszne wezwaniu Odwiecznej Miłości.
Niech będą błogosławieni wszyscy ci, którzy dzień po dniu, z niewyczerpaną hojnością przyjmują Twoje wezwanie, o Matko, do czynienia tego, co powie Twój Syn Jezus (por. J 2,5), dając Kościołowi i światu radosne świadectwo życia natchnionego Ewangelią.
Bądź błogosławiona Ty nade wszystko, Służebnico Pańska, która najpełniej jesteś posłuszna temu Bożemu wezwaniu! Bądź pozdrowiona Ty, która jesteś cała zjednoczona z odkupieńczym poświęceniem Twojego Syna!
Matko Kościoła! Przyświecaj Ludowi Bożemu na drogach wiary, nadziei i miłości! Pomóż nam żyć całą prawdą Chrystusowego poświęcenia za całą rodzinę ludzką w świecie współczesnym.
3. Zawierzając Ci, o Matko, świat, wszystkich ludzi i wszystkie ludy, zawierzamy Ci także samo to poświęcenie za świat, składając je w Twym macierzyńskim Sercu.
O Serce Niepokalane! Pomóż nam przezwyciężyć grozę zła, które tak łatwo zakorzenia się w sercach współczesnych ludzi – zła, które w swych niewymiernych skutkach ciąży już nad naszą współczesnością i zdaje się zamykać drogę ku przyszłości!
Od głodu i wojny – wybaw nas!
Od wojny atomowej, od nieobliczalnego samozniszczenia, od wszelkiej wojny – wybaw nas!
Od grzechów przeciw życiu człowieka od jego zarania – wybaw nas!
Od nienawiści i podeptania godności dziecka Bożego – wybaw nas!
Od wszelkich rodzajów niesprawiedliwości w życiu społecznym, państwowym i międzynarodowy – wybaw nas!
Od deptania Bożych przykazań – wybaw nas!
Od usiłowania zdeptania samej prawdy o Bogu w sercach ludzkich – wybaw nas!
Od grzechów przeciw Duchowi Świętemu – wybaw nas! Wybaw nas!
Przyjmij, o Matko Chrystusa, to wołanie nabrzmiałe cierpieniem wszystkich ludzi. Nabrzmiałe cierpieniem całych społeczeństw!
Niech jeszcze raz objawi się w dziejach świata nieskończona potęga Miłości Miłosiernej! Niech powstrzyma zło! Niech przetworzy sumienia! Niech w Sercu Niepokalanym odsłoni się dla wszystkich światło Nadziei! Amen.

MODLITWA KOŚCIOŁA W POLSCE, W KTÓREJ ZAWIERZA MARYI SWOJĄ MISJĘ W NOWEJ SYTUACJI DZIEJOWEJ


Jasna Góra, 26 VIII 1993 r.

Bogurodzico Dziewico, Bogiem sławiona Maryjo!

1. PRZEDSTAWIAMY SIEBIE
Kolejny raz stajemy przed Tobą i wyrażamy cześć, uwielbienie, wierność, ufność i miłość. Czynimy to razem z nowym pokoleniem, które podejmuje tysiącletnią tradycję wierności Chrystusowi i Kościołowi. Po odzyskaniu wolności, trwając w Państwie Polskim, wiemy, że spoczywa na nas obowiązek osobistego, rodzinnego i społecznego budowania Ojczyzny na trwałych zasadach ewangelicznej wiary. Te zadania dzielimy z Rodakami żyjącymi na wszystkich kontynentach. Jesteśmy świadomi naszego wrośnięcia w dzieje Europy, dlatego przyjaźnią chcemy ogarnąć wszystkich ludzi o innych tradycjach wiary i kultury, którzy żyją pośród nas lub w naszym sąsiedztwie.
Jesteśmy słabi i grzeszni, a na naszym ciele nie zatarły się jeszcze blizny zaborów, okupacji, powstań i prześladowań ze strony bezbożnych ideologii, jednak pragniemy wzmocnić to, co dobre i solidarne, i na Twoim Ołtarzu Jasnogórskim. Maryjo, w okresie historycznego zwrotu w dziejach Polski złożyć nasze Zawierzenie.

2. NASZE INTENCJE
Przez nasze Zawierzenie pragniemy, Maryjo, w Twoich dłoniach zabezpieczyć służbę i posłannictwo naszego Kościoła wobec Ojczyzny i całej rodziny ludzkiej. W trudnym dziś budujemy lepsze jutro. Przez lata Drugiej Wielkiej Nowenny, przez rozważanie laski Słowa i Sakramentów, przez Synod Plenarny, który pozwala świeckim włączyć się w Nową Ewangelizację, przygotowujemy się do Jubileuszu Zbawiciela w roku 2000.
Motywem naszej gorącej modlitwy zawierzenia Tobie Kościoła w Polsce i Ojczyzny ziemskiej, w której żyjemy, jest potrzeba pomocy Bożej; Ty zaś, Maryjo, od wieków jesteś najskuteczniejszą Pośredniczką "daną ku pomocy narodowi".
Rozległy jest obszar naszych słabości, nowy materializm wabi i zniewala nawet sprawiedliwych. Pomijanie Boga, usuwanie Go z życia społecznego, odrzucanie trwałych wartości prowadzi, jak wiemy z doświadczenia, do odzierania człowieka z jego godności. Jesteśmy świadkami głoszenia fałszywych haseł, przystrajania się zła w szaty dobra, zachłanności na władzę i bogactwo, niszczenia świata przyrody oraz ucieczki w zamknięty świat alkoholu, narkomanii i apatii. Rozdrażniony człowiek porzuca rodzinę, pracę, ojczyznę i przestaje być panem siebie. Trzeba budować domy, drogi i mosty, uprawiać pola i sady, rozwijać przemysł, a tymczasem wielu ludzi pozostaje bez pracy. Egoistyczne dążenia jednostek i grup do wygodnego życia za wszelką cenę, spychają innych w bezradność i biedę. Nasila się chęć uprawnienia zabójstwa nazywanego "aborcją" i "eutanazją".

3. NASZE RADOŚCI I PODZIĘKOWANIA
Matko Najświętsza! Z tej biednej ziemi, z tej łez doliny zanosimy nie tylko żale. Liczne prośby, przedkładane Ci w poprzednich pokoleniach, zostały wysłuchane. Za wszelkie Twoje wstawiennictwo wyrażamy naszą radosną wdzięczność.
Dziękujemy za ludzi, którzy z wytrwałą ufnością walczyli o wolność. Wśród tych ludzi są Słudzy Boży, uczący nas, tak jak kardynał Prymas Stefan Wyszyński, pełnego oddania się Tobie, Maryjo, oraz liczni błogosławieni i święci, nasi Rodacy, ukazujący, jak żyć życiem Chrystusa w trudnych okolicznościach.
Dziękujemy Ci, Matko Chrystusa, za każdą kroplę oszczędzonej krwi, za ludzi odważnych i prawych, za ludzi cichych, rozmodlonych i ofiarnych, dzięki którym powstało wiele dobrych dzieł, wyzwoliła się pomoc bliźnim. Dużo otrzymaliśmy w ciężkich chwilach, dużo mamy do dania biednym braciom.
Dziękujemy Ci, Maryjo, za cztery krzepiące pielgrzymki do Polski Następcy Świętego Piotra, naszego Brata. Jana Pawła II. Dziękujemy za kapłanów i wiernych, wytrwałych w posłudze Ewangelii; dzięki nim w polskim krajobrazie wyrosło wiele świątyń i kaplic, gdzie Chrystus jest obecny wśród ludu.
Dziękujemy za tych chłopców i dziewczęta, którzy weszli na drogę służby kapłańskiej i zakonnej, i głoszą Królestwo Boże także poza naszym krajem.
Dziękujemy za nowe metropolie i diecezje, dzięki którym sprawniej służymy Eucharystii, rozwijamy posługę Słowa i dobroczynności.
Dziękujemy za wszystkich świeckich włączonych i włączających się w życie Kościoła, szczególnie przez Synod, ruchy i organizacje. Dzięki wspólnotom, które skupiają wspaniałą młodzież, dzięki doświadczeniom pielgrzymek, Kościół jest miejscem pokoju i radości.
Szczególnie jednak dziękujemy za Twoją krzepiącą obecność w Jasnogórskiej Stolicy, w licznych sanktuariach i w Obrazie Nawiedzenia, niestrudzenie goszczącym w parafiach.

4. NASZA CZEŚĆ
Maryjo, zanim wypowiemy nasze Zawierzenie, które będzie prośbą i błaganiem, wyrażamy Ci nasz dziecięcy hołd i uwielbienie za to, że sam Bóg Tobie pierwszy zawierzył, oddając Ci Syna, Syn – Jezus Chrystus, zawierzył Tobie na krzyżu Kościół święty i nas, dlatego za Janem Pawłem II śmielej mówimy: "Matko naszego zawierzenia" (RH 22). Oddanie się Tobie wyrażali nasi praojcowie i ojcowie, stąd też jesteśmy związani trwałym przymierzem z Tobą.
Ty, Matko Chrystusa i Kościoła, Potężna świata Królowo i pokorna Służebnico Pana, doszłaś do pełni zbawienia i chwały – tam, dokąd zdąża cały Kościół, oczekując powtórnego przyjścia Chrystusa i pełni Królestwa Bożego. Jesteś obecna w misterium Chrystusa i Kościoła. Wzorze naszego postępowania, ucz nas, jak iść za Chrystusem.

5. ZAWIERZENIE
Zawierzamy Ci, Królowo świata, naszą obecność w rodzinie ludzkiej. Spraw, aby nasza łączność z innymi narodami służyła pokojowi i rozwojowi.
Zawierzamy Ci, Matko Kościoła, misję uświęcania przez miłość, jaką Twój Syn zlecił Kościołowi. Zawierzamy Ci duchowieństwo, zakony, świeckich szczególnie młodzież, przełożonych Kościołów chrześcijańskich, dialog ekumeniczny oraz ludzi niewierzących lub szukających Boga.
Opiekunko Rodzin! Zawierzamy Ci wszystkie rodziny w Polsce; niech w łączności z parafią, wspierane prawem państwowym, pielęgnują miłość i przebaczenie.
Troskliwa Matko z Nazaretu! Zawierzamy Ci nasze dzieci i młodzież, ich zdrowie fizyczne i moralne, ich wychowanie i kształcenie w przedszkolach, szkołach i wszystkich uczelniach. Oby znalazły zawsze kochających i mądrych wychowawców i nauczycieli.
Królowo Polski! Zawierzamy Ci Polskę, Ojczyznę naszą, przekonani, że jest zgodne z wolą Bożą, aby nasze Państwo było rządzone wolą obywateli, z poszanowaniem praw boskich, by było sprawiedliwe i gospodarne.
"Daj polskiej ziemi, przesiąkniętej krwią i łzami, spokojny i chwalebny byt w prawdzie, sprawiedliwości i wolności. Rzeczypospolitej bądź Królową, natchnieniem i Patronką" (Akt ślubowań, 9 IX 1946 r.).

Duchowny: Matko Kościoła pielgrzymującego!
Świecki: Kościół cały, z Ojcem Świętym Janem Pawłem II,
Wszyscy: Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Matko Najwyższego Kapłana!
Ś. :Biskupów, kapłanów, diakonów i alumnów, zakonników i zakonnice,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Służebnico Ewangelii!
Ś.: Świeckich apostołów Kościoła w Polsce,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy.!

D. : Matko i Królowo Polski!
Ś. :Wolną Ojczyznę,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Matko niosąca Jezusa do świętej Elżbiety!
Ś. :Zatroskanych o chrześcijańską tożsamość Polski,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Przewodniczko na drogach wolności!
Ś. : Prezydenta Rzeczypospolitej,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Matko Dobrej Rady !
Ś. : Sejm i Senat Rzeczypospolitej,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Warownio Bezpieczna!
Ś. : Rząd Rzeczypospolitej i polityków,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Hetmanko Obrońców Ojczyzny!
Ś. : Wojsko Polskie i stróżów ładu społecznego,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Niewiasto słuchająca Boga!
Ś. : Ludzi kultury i środków społecznego przekazu,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Matko rodząca w Betlejem!
Ś.: Każde poczęte życie ludzkie,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Matko Rodziny z Nazaretu!
Ś.: Rodziny nasze, wspólnoty życia i miłości,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Matko szukająca schronienia w Egipcie!
Ś. : Polaków żyjących na wszystkich kontynentach,
W.: Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Małżonko Józefa Robotnika!
Ś. : Pracujących, bezrobotnych i ubogich,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Nauczycielko z Nazaretu!
Ś. : Odpowiedzialnych za wychowanie młodego pokolenia,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Matko szukająca zagubionego Syna!
Ś. : Młodzież naszą i dzieci,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D . : Troskliwa Gospodyni z Jasnogórskiej Kany!
Ś. : Wszystkie trudne sprawy polskiej codzienności,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Matko wędrująca z Apostołami wśród łanów galilejskich!
Ś. : Płody polskiej ziemi i wszystkich rolników,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Mężna Niewiasto z Kalwarii!
Ś. : Służbę Zdrowia, chorych i cierpiących,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

D. : Matko Kościoła modlącego się w Wieczerniku!
Ś. : Kościoła nowego Tysiąclecia,
W. : Maryjo, Tobie zawierzamy!

Maryjo, Matko i Królowo Polski, zawierzając Tobie wolną Ojczyznę, całe dziedzictwo chrześcijańskiej przeszłości, w Twoje dłonie składamy nasze serca, myśli, słowa i czyny. Ucz nas wiary, nadziei i miłości. Prowadź nas po drogach przebaczenia i jedności. Oddalaj od nas zwątpienie, broń nas przed złem. Umacniaj w nas nadzieję. Matko, prowadź nas do Chrystusa, byśmy w Nim i przez Niego doszli do Ojca w jedności Ducha Świętego. Amen.


Św. Michale Archaniele wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha, bądź naszą obrona. Niech go Bóg poskromić raczy, pokornie o to prosimy, a Ty wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.